Rose
siedziała w bibliotece przy stoliku, który
zazwyczaj zajmowała i powtarzała materiał na nadchodzący test z eliksirów.
Tylko Draco Malfoy mógł być równie złośliwy, żeby każdemu rocznikowi zrobić
sprawdzian tuż przed rozpoczęciem ferii świątecznych. Większość uczniów, nie
wyłączając samej Rose, miała już w głowie tylko i wyłącznie ten ogrom czasu
wolnego, jaki ich czekał. Wiedziała, że powinna poświęcić go na naukę (matka w
każdym liście pytała ją, jak idą przygotowania do owutemów), ale nawet nie próbowała
się oczekiwać. Wypocznie z przyjaciółmi, wyśpi się za wszystkie czasy i zapełni
kilka nowych płócien. Taki był plan.
Usłyszała,
jak drzwi do biblioteki się otwierają, a następnie jej uszu dobiegło ciężkie
tupanie stóp o podłogę – ktoś otrzepywał
buty ze śniegu. Po chwili, zarumieniona od zimna twarz Melody wyłoniła się zza
półki.
–
Tu jesteś – wydyszała, zdejmując czarną kurtkę.
Rose
zerknęła na górę ubrań, która ona sama
wcześniej z siebie zrzuciła. Na krótki spacer ze szkoły do biblioteki
potrzebowała grubego, wełnianego szalika, którym owinęła się aż po uszy,
ogromnej czapki, puchowej kurtki i rękawiczek. Pod spód założyła na siebie dwa
swetry babci Molly. W bibliotece palił się kominek, ale Rose siedziała dość
daleko od niego, wiec zostawiła na sobie jeden sweter i rękawiczki, bo dłonie
zawsze marzły jej najbardziej. Jej największym marzeniem było zapadać w sen
zimowy, jak niedźwiedzie, żeby tylko ten horror ją omijał.
Rose
wiedziała, że jest atrakcyjną dziewczyną, ale choćby nie wiem jak się starała,
przez całą zimę wyglądała jak ziemniak z nóżkami
i rączkami, kiedy tylko pojawiała się konieczność wyjścia na zewnątrz. W tym
samym czasie Melofy oraz, jak się zdawało Rose, każda inna dziewczyna w szkole,
wyglądały swobodnie i nonszalancko przez wszystkie cztery pory roku.
–
Szukałaś mnie? – zapytała Rose , kiedy Mel wieszała kurtkę na krześle i
zajmowała miejsce naprzeciwko. – Czemu jesteś taka… zdyszana?
–
Bo szłam właśnie do szkoły, bo myślałam że jesteś w naszej wieży, kiedy twój kuzyn wyszedł zza zakrętu, więc uciekłam –
wyjaśniła, zupełnie jakby to była najnormalniejsza rzecz pod słońcem: zwiać
przed Albusem.
–
Melody, dwa dni temu się całowaliście – westchnęła Rose. – A ty od tamtego
czasu zwiewasz, kiedy tylko on pojawi się w pomieszczeniu. O co chodzi? Znowu
chcesz mu złamać serce?
–
No właśnie nie! – syknęła. – Ale nigdy nic innego nie robiłam z facetami,
dlatego boję się z nim porozmawiać.
Rose
uśmiechnęła się. Miło było widzieć ja taką zestresowaną z powodu Albusa, bo mogło to oznaczać jedynie,
że w końcu jej zaczęło zależeć.
–
Melody, znacie się z Albusem od dziecka. Jeśli pominiemy fakt, że zdarzyło ci
się złamać serce paru facetom, możemy stwierdzić, że jesteś naturalnie miłą
osobą. Po prostu do niego podejdź i zaproś do Hogsmeade lub pozwól, żeby on to zrobił. Idź i mów.
– I
kto to mówi – wypaliła Mel, na co Rose
tylko przewróciła oczami. – Rudzinko, pomóż mi. Potrzebuję twojej pomocy.
–
Mojej?! – zdziwiła się Rose. – Melody, ja nie jestem kompetentna w dziedzinie
kontaktów międzyludzkich. Zwracasz się do niewłaściwej osoby. Pogadaj ze
Scorpiusem.
–
Nie. – Brunetka pokręciła gwałtownie głową. – To musi być kobieta. Poza tym,
jesteś najinteligentniejszą osobą jaką znam, niezależnie od tego, jak
prowadzisz rozmowy. A to jest Albus, a nie jakiś tam przypadkowy chłopak. Znasz
go lepiej ode mnie.
– A
na czym konkretnie miałaby ta pomoc polegać ta pomoc? – spytała zrezygnowana
Rose z ciężkim westchnieniem. Okej, poszłaby w ogień za swoją przyjaciółkę, niezależnie jak głupi by to był pomysł. Czy to
grzech?
–
Zamówiłam ze sklepu twojego wujka taki
eliksir, właśnie odebrałam sowę – powiedziała Mel, wyciągając ze szkolnej torby
małe zawiniątko. – Sutki są takie, ze nawiążemy coś w rodzaju połączenia
myślowego.
–
Połączenia myślowego – powtórzyła głucho
Rose.
–
Dokładnie. – Jej przyjaciółka zaczęła
lekko dygotać z entuzjazmu. – Będziemy mogły dzielić się tylko tymi myślami,
które chcemy przesłać. Aż dziwne, że nigdy o nim nie słyszałam…
Rose,
oczywiście, znała ten eliksir, zwany Eliksirem Paralelizmu Myślowego lub
potocznie Eliksirem Co dwie głowy to nie jedna. Już miała powiedzieć Mel, że
wystarczyłoby zajrzeć do podręcznika z piątej klasy, żeby zasięgnąć kilku
informacji na temat wywaru, nie wspominając o tym, że można go w dość
nieskomplikowany sposób uwarzyć, zamiast
zamawiać ze sklepu.
–
Dziwne, że nie jest bardziej popularny – zauważyła Melody. – Na pewno przydałby
się przy grach zespołowych, albo jakichś grupowych negocjacjach biznesowych…
–
Bo to nielegalne – wyjaśniła Rose. – A ponadto zażywanie go w zbyt dużych
ilościach prowadzi do schizofrenii i innych zaburzeń osobowości.
–
Co to jest schizofrenia?
–
Taka mugolska choroba.
–
Och. – Mel zmarszczyła brwi. – Nieważne. Skoro się zgadzasz, to bierzmy się do
roboty.
– Teraz?
– jęknęła Rose. – Melody, za dwa dni mamy ważny test z eliksirów, muszę powtórzyć materiał z całego semestru…
– Rosie, przecież jeśli
dalej będę go tak unikać, to w końcu będzie wyglądać podejrzanie! Trzeba to
zakończyć najszybciej, jak tylko się da!
– Skąd ten nagły przypływ
entuzjazmu? – zdziwiła się rudowłosa. – Przecież w głębi duszy musisz wiedzieć,
że moja pomoc na nic ci się nie przyda, Mel.
– Chyba wystarczy mi
świadomość, że będziesz ze mną. – Melody wzruszyła ramionami. – Nawet jeśli nie
poprowadzisz rozmowy za mnie to na pewno powstrzymasz mnie przed powiedzeniem
czegoś głupiego. Pakuj się – dodała, wskazując na książki i pergaminy Rose. – Czas rozpocząć akcję „Miłość”.
***
– Myślisz, że to zadziała?
– spytała Melody podekscytowanym szeptem, wrzucając swój włos do fiolki Rose.
– Na pewno – odparła Rose,
robiąc to samo z porcją przyjaciółki. – Wujek George sprzedaje różne rzeczy,
które nie powinny być sprzedawane, ale ich działanie zawsze jest jakie, jakim
się reklamuje. – Obejrzała się dyskretnie przez ramię. Zaszyły się przy wejściu
do Wielkiej Sali i obserwowały uważnie Sale Wejściową. Uznały, że wypiją
eliksir, kiedy zobaczą, że Albus się zbliża, co powinno nastąpić wkrótce, w
związku ze zbliżającą się kolacją. – Idzie! – syknęła nagle, widząc swojego
kuzyna.
Szybko wypiły zawartość
swoich fiolek.
– Pamiętaj, żeby cały czas
mnie dopuszczać do wszystkiego co widzisz i słyszysz – przypomniała Rose. – A
kiedy będziesz chciała mi posłać konkretną myśl, rób to… delikatnie, bo w innym
wypadku otworzysz drzwi i mogę zobaczyć za dużo – ostrzegła lojalnie
przyjaciółkę.
– Jasne – Melody kiwnęła
głową w skupieniu. – A ty pamiętaj, żeby nie dopuszczać mnie do niczego co
widzisz i słyszysz, bo strasznie namieszasz mi w głowie i będzie gorzej niż
jakbym miała poradzić sobie sama.
– Dlatego zostanę tutaj –
powiedziała Rose, wskazując dłonią na pobliski schowek na miotły. Czuła
potrzebę omówienia każdej części ich planu. Może łudziła się, że to sprawi, że
nie będzie się już wydawał taki niedorzeczny. Ale cóż, skoro może uszczęśliwić
Melody, jedynie zagłębiając się na jakiś czas w ten nonsens, to czemu nie? –
Wypiłyśmy tak małe porcje eliksiru, że działanie powinno się skończyć po
piętnastu minutach, więc wyjdę dopiero wtedy, żebyśmy nie powariowały.
Rose poczuła nagle, jakby
puścił po jej ciele impuls elektryczny, biegnący prosto do jej mózgu. Nie było
to nieprzyjemne uczucie, ale dość dezorientujące. Zamknęła oczy i spróbowała
zwizualizować to, co dzieje się w jej umyśle. Wyobraziła sobie, że od kostki
lodu tworzy się tam ścieżka, prowadząca prosto do myśli Melody.
– Chyba zaczyna działać –
powiedziała brunetka, po czym wepchnęła skupioną Rose do schowka na miotły i
zamknęła za nią drzwi.
Słyszysz mnie?
– usłyszała w głowie Rose.
Jakbyś mówiła mi prosto do ucha, posłała myśl do Melody. Pokaż
mi, co widzisz.
Po chwili pod jej
zamkniętymi powiekami ukazała się Sala Wejściowa i czarny lok Melody, który opadł
jej na oczy. Przyjaciółka odgarnęła go i skupiła wzrok na Albusie, który był
już tylko kilka metrów od niej i gawędził o czymś ze Scorpiusem.
Słuch też mi się przyda, Mel. Bycie głuchym utrudnia
życie, zażartowała Rose.
Rose uświadomiła sobie, że
ma znacznie trudniejsze zadanie niż Mel. O wiele łatwiej było kogoś wpuścić i
delikatnie kontrolować, jak bardzo, niż kogoś blokować. Nie miało to oczywiście
nic wspólnego ze skalą trudności oklumencji, bo przecież eliksir zakładał
właśnie dzielenie się wybranymi myślami, ale mimo wszystko Rose zaciskała w
skupieniu zęby, żeby przypadkiem nie posłać Melody swoich zachwytów nad zmierzwioną,
jasną grzywką Scorpiusa, opadającą delikatnie na jego czoło.
Starała się uspokoić oddech
i wtopić się całkowicie w otoczenie Mel i jej punkt widzenia. Po chwili
zrelaksowała się i skupiła na otrzymywanych przez przyjaciółkę bodźcach.
– Hej, Al. – powiedziała
Melody, uśmiechając się z wysiłkiem. – Możemy chwile pogadać w cztery oczy? – zagadnęła,
kładąc bardzo dziwny nacisk na ostatnie trzy słowa.
Spróbuj brzmieć trochę mniej jak seryjny morderca, poradziła jej Rose, a Mel już miała przewrócić oczami, gdy przypomniała
sobie, że ludzie na nią patrzą, a Rose siedzi w schowku na miotły.
– Jasne, Mel – powiedział
Albus, uśmiechając się delikatnie, po czym zwrócił się do Scorpiusa: – Widzimy
się później.
– No wiec, chciałam pogadać
o… no, sam wiesz… – Melody wyczuła, że jej dłoń bezwiednie wędruje do włosów, a
następnie nawija jeden kosmyk na palec. Zachichotała nerwowo, zalotnie
przechylając głowę na bok.
Hej, Mel, odezwała
się Rose, głosem ociekającym sarkazmem. Tu
twój głos rozsądku. Co ty wyprawiasz?
Nic nie poradzę! Jęknęła Melody. Jest taki
uroczy. Mózg mi przy nim wyparowuje!
– Ee… Mel? – zagadnął
Albus, przyglądając się jej podejrzliwie.
Co?
spanikowała Melody, załączając w swoich myślach nieme błaganie o pomoc. Coś zrobiłam?
Powiedziałaś to na głos!
Wcale nie!
Skąd możesz wiedzieć?! Nie panujesz nad sobą!
– Zamknij się! – wrzasnęła
Mel, a sekundę później zakryła sobie usta dłonią. Ten eliksir to chyba nie był
najlepszy pomysł.
– Przepraszam – odparł
Albus, wyraźnie spłoszony, lekko wytrzeszczając oczy. – Chciałem tylko spytać,
czy wszystko w porządku. Miałaś… dziwną minę.
– Och, wszystko okej, to
nie było do ciebie – wypaliła i znowu pożałowała, że nie odgryzła sobie języka.
Rose wysłała jej w wyobraźni obraz siebie, walącej głową w ścianę.
– A do kogo? – spytał
Potter, jeszcze mocniej wytrzeszczając
oczy.
Brunetka wzięła głęboki
uspokajający wdech, a następnie powoli wypuściła powietrze.
– Nieważne. Chodzi o to, że
chciałam pogadać o tym pocałunku – zaczęła Melody, czując że powoli wraca do
swojego normalnego, bezpośredniego zachowania. – Bardzo mi się podobał i będę
bardziej niż chętna, żeby go powtórzyć… oczywiście, jeśli będziesz
zainteresowany – dodała.
Dobra dziewczynka, pochwaliła ją Rose. Tak
trzymaj.
– Och! – Albus zarumienił
się lekko co w opinii Mel było urocze. – Tak, mnie też się podobał… świetnie
całujesz – powiedział nieśmiało.
– Ojej, naprawdę? –
ucieszyła się Melody. – A to mi wychodzi najgorzej! Zresztą zobaczysz… –
paplała beztrosko Melody.
Zamknij się!
Melody zamilkła, zrozumiawszy
w jakim kierunku zaczęła zmierzać jej wypowiedź i spojrzała ze zgrozą na
Albusa, ale jego niewinny umysł najwyraźniej niczego nie zauważył.
Mój Boże, nawet nie chcę sobie wyobrażać jak zepsuty będzie, gdy już
wyjdzie spod twoich szponów.
– To co powiesz na
Hogsmeade w najbliższy weekend? Przed wyjazdem? – zapytał Albus.
– Bardzo chętnie – odparła
oszczędnie, czując że Rose w jej głowie, jak sęp, czyha na każde wypowiedziane
przez nią słowo.
Kilka minut później, kiedy
Albus i Melody siedzieli już przy stole Gryfonów razem z Haroldem, Rose do nich
dołączyła. Na jej twarzy malował się wyraz obrzydzenia pomieszanego z
oszołomieniem. Usiadła obok Mel, która szturchnęła ją lekko łokciem w żebra,
gdy Rose położyła głowę na stole.
–
Nigdy więcej?
– Nigdy więcej.
***
– Hej, Julia! – usłyszała
za sobą, po czym ktoś złapał ją za ramię i odwrócił o sto osiemdziesiąt stopni.
Rose ujrzała przed sobą zdyszaną Lily Potter. – Cholera, wołam cię od pięciu
minut, a ty w ogóle nie reagujesz – wysapała.
– Co nie powinno być aż
takim zaskoczeniem, biorąc pod uwagę, że nazywasz mnie per Julia – zauważyła
rozsądnie Rose.
– Czy nikt w tej szkole nie
czytał Szekspira? – oburzyła się Potter. – Z reszta nieważne. Chciałam ci tylko
wspomnieć, że widziałam rano Melody. Wyglądała, jakby potrzebowała pogadać.
– Eeee… tak, Lily, to już
nieaktualne – powiedziała Rose, przyglądając się kuzynce z powątpiewaniem. Była
już przyzwyczajona do jej dziwacznego geniuszu, wiec nie zdziwiło jej to, co
usłyszała. – Powiedz mi, naprawdę potrafisz stwierdzić po jednym spojrzeniu, że
ktoś musi się wygadać?
– Zazwyczaj. – Lily
wzruszyła ramionami. – A co?
– A czy ja… mam potrzebę
się wygadać? – spytała Rose, mając świadomość tego, jak głupio to brzmi.
– Skądże – odparła jej
kuzynka i zaśmiała się dźwięcznie. – Ale wmawiasz sobie, że masz taką potrzebę.
– A dlaczego to robię? –
zapytała Rose zrezygnowanym tonem. Była kompletnie zażenowana faktem, że ktoś
inny musi jej wyjaśniać jej własne uczucia, ale przynajmniej miała pewność, że
akurat Lily zrobi to dobrze.
– Bo masz wyrzuty sumienia,
że Melody nie wie, co dzieje się w twoim życiu – wyjaśniła Potter. – Ale nie
martw się Rosie, Mel zrozumie, a ty wyjaśnisz jej wszystko, kiedy będziesz
gotowa. Najpierw musisz uporać się sama ze sobą. – Poklepała ją pocieszająco w
ramię. – Miło się gawędziło!
Rose weszła do klasy obrony
przed czarną magią, mając wrażenie, że ktoś wyprał jej mózg, ale wiedziała, że
tak to zwykle bywa, po rozmowach z Lily.
Lekcja toczyła się
normalnym tempem, aż do pewnego momentu, który wszystkich wytrącił z równowagi.
– A więc czy ktoś może mi
powiedzieć coś o dość świeżym zaklęciu, jakim jest Sectumsempra? – Zapytał profesor Vinnick, zapisując inkantację na
tablicy, a pod spodem postawił myślnik.
Scorpius uniósł rękę. Tylko
Rose zauważyła, ze dłoń delikatnie mu drży.
– Tak, panie Malfoy?
– To klątwa czarnomagiczna.
Każda część ciała, która zostanie… odcięta za jej pomogą, nie może być
odtworzona zaklęciem. – Scorpius przerwał na chwilę. – Została wynaleziona
przez nieżyjącego już nauczyciela eliksirów, Severusa Snape’a. Sectum znaczy „pociąć”, Semper oznacza „zawsze”, co właściwie
podsumowuje działanie klątwy.
– Bardzo dobrze, panie
Malfoy. – Twarz Vinnicka się rozjaśniła. – Dziesięć punktów dla Slytherinu, za
posiadanie nadprogramowej wiedzy.
– Trudno, żeby jej nie
posiadał – zaśmiał się Albus. – Zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę, że mój tata
prawie rozwalił jego ojca za pomocą tej klątwy.
Wszyscy zamilkli. Rose
wiedziała, że Albus czasem miewał przejawy bardzo, ale to bardzo nietrafionego
poczucia humoru, ale sądziła, że już nauczył się to kontrolować. Wiedziała, że
to miała być tylko przyjacielska zaczepka, ale podskórnie wyczuła, że Scorpius
o tym nie wiedział.
– Panie Potter! – profesor
Vinnick również nie był rozbawiony.
– Przepraszam, profesorze –
powiedział szybko Albus.
– Wcale nie – warknął cicho
Scorpius, a Rose miała wrażenie że wszyscy w klasie wstrzymali oddech.
– Score… wybacz, nie miałem
na myśli nic… – zaczął Albus, czerwieniąc się intensywnie.
– Jasne – głos Scorpiusa
przypominał warczenie rozwścieczonego psa. – Założę się, że sprawiło ci
przyjemność, przypominanie wszystkim, że tata–bohater znowu rozwalił złego,
tchórzliwego śmierciożercę.
– Scorpius, wiesz, że to
nieprawda! – krzyknął Albus, unosząc się ze swojego krzesła.
– Cóż, przynajmniej nie
zapominasz o jednej rzeczy – zauważył Scorpius, uśmiechając się ponuro. – To twój ojciec rzucił klątwę.
Albus wyglądał, jakby
dostał w twarz.
– Och, wiec tak chcesz to
rozegrać? – Teraz już oboje byli wściekli. – Bo z tego co wiem, zrobił to tylko
dlatego, żeby nie oberwać zaklęciem niewybaczalnym.
– Przestań pieprzyc,
Potter! To były zupełnie inne okoliczności, a twój ojciec nie miał prawa,
ciągle siedzieć mu na ogonie…
– Siedzieć mu na ogonie?
Twój ociec wypłakiwał sobie oczy w łazience Marty, a mój po prostu tam wszedł!
– Po pierwsze, wcale nie wypłakiwał sobie oczu, a po drugie, twój
ojciec mógł po prostu wyjść! –
Scorpius się podniósł i w pomieszczeniu rozległ się trzask przewracanego
krzesła.
Teraz obaj chłopcy stali i
krzyczeli na całe gardło, mimo że siedzieli w jednej ławce, rozdzieleni jedynie
przez Melody.
– Dzieci! – krzyknął
kompletnie spanikowany nauczyciel! – Wystarczy tego!
– Nie! – zaprotestował
Albus, zapominając do kogo mówi. – On całkiem wszystko przekręca! Mój ojciec
chciał wyjść, ale Malfoy zobaczył go w lustrze i całkiem mu odbiło, a potem
próbował rzucić Crucia…
– Nie odbiło mu! Potter
totalnie przesadzał, jakby mój ojciec nie był już wtedy wystarczająco
zestresowany! A poza tym i tak nie ma znaczeni nic z tego co mówisz, bo twój
ojciec na zawsze pozostanie tym, który rzucił klątwę!
– I co to niby za
argument?! – wrzasnął Albus. – Ile ty masz lat? Pięć?
– Dorośnij, Al, to ty przypadkowo poinformowałeś całą klasę o
wydarzeniu, o którym nikt nie wiedział w środku lekcji!
– WYSTARCZY! – magicznie
zwielokrotniony głos profesora Vinnicka
rozległ się w pomieszczeniu i jakby otrzeźwił dwóch wrzeszczących
chłopaków.
Obaj dyszeli i wpatrywali
się w siebie z dziką furią, ale po chwili Rose, zauważyła, że wściegłośc
Scorpiusa jest Inna, zupełnie inna i bardziej niebezpieczna, niż Albusa. Dłonie
mu się trzęsły, szczęki miał zaciśnięte. Rose rozpoznawała jego wyraz twarzy.
Miał go sekundę przed tym, jak prawie zabił McLagena i bliźniaków. Wiedziała, co nadchodzi.
Albus też wiedział i na
szczęście w porę zrozumiał, co się zbliża. Dziesiątki razy widział, jak
Scorpius traci kontrolę. Tyle razy
oglądał, jak jego przyjaciel zadaje ciosy, ze wiedział aż za dobrze, że nie
chce być ich ofiarą.
Znał go na tyle dobrze, że
był w stanie wyczytać z jego twarzy, jak bardzo Scorpius zmaga się z samym
sobą. Nie chciał zrobić nikomu krzywdy i nie chciał żeby cały rocznik zobaczył
jego najgorsze wydanie. Al. Uświadomił sobie, że blondyn całkiem przestał
oddychać, żeby tylko nad sobą zapanować.
– Leć – powiedział cicho
Albus.
Scorpiusowi nie trzeba było
powtarzać dwa razy. Porwał swoją torbę z blatu i wybiegł z klasy tak szybko,
jakby ścigał go sam Voldemort.
Rozległy się podniecone
szepty, a nauczyciel opadł bezwładnie na fotel.
– Ktoś powinien za nim
pójść – powiedział słabo. – I poinformować go, że ma szlaban.
Rose, zanim właściwie
zdążyła się zastanowić co robi, wybiegła z pomieszczenia, rzecz jasna potykając
się po drodze parę razy.
Znalazła Scorpiusa na
dworze. Możliwe, że poszedł tam instynktownie, ale bardziej prawdopodobne, że
nie sądził iż ktoś pójdzie za nim, gdy na dworze panowała taka pogoda.
Rose po raz pierwszy w
życiu zapomniała, że nienawidzi śniegu i zimna. Gdy wypatrzyła go nad jeziorem,
opierającego się o drzewo, zignorowała płatki śniegu, pozostawiające lodowate
smugi na jej twarzy, a także fakt, że natychmiast straciła czucie w palcach u
stóp i u rąk. Nie miała nawet płaszcza, ale Scorpius również siedział nad
jeziorem odziany tylko w szatę.
– Przeziębisz się – zauważyła
rozsądnie i usiadła obok chłopaka. Poczuła jak śnieg przesiąka, najpierw przez
szatę a następnie przez dżinsy i odmraża jej tyłek.
– Miał rację – odpowiedział
jej Scorpius, ignorując to, co powiedziała. Spojrzał na nią smutnymi, srebrnymi
oczami. – Wiem, że miał.
– Tak – przyznała Rose, nie
bardzo wiedząc, co powinna powiedzieć. Czuła, że powinna coś zrobić, ale nie
wiedziała, od czego zacząć. Nie odważyła się, żeby go objąć, ale przysunęła się
bardzo blisko, tak że stykali się ramionami i oparła głowę na jego barku. Miała
nadzieję, że zrozumie. – Ale wiesz, że będzie dobrze, nie?
– Wiem – przyznał Scorpius,
a Rose wyczuła, że się rozluźnił. – Przecież to Albus.
Milczeli przez kilka minut,
aż Rose odczuła potrzebę, żeby się odezwać. Przypomniała sobie nagle, co
obiecała profesorowi Malfoyowi.
– Twój ojciec myśli, że go
nienawidzisz – stwierdziła Rose.
Scorpius nie zapytał, skąd
to wie. Może miał w tym momencie problem z przyswajaniem informacji, a może
uznał, że Rose sama się domyśliła.
– Nienawidziłem – przyznał.
– Do momentu, gdy skończyłem szesnaście lat.
– Dlaczego wtedy przestałeś?
– Siedziałem sobie wtedy z
wami, właśnie tutaj. Śmialiśmy się z czegoś i nagle dotarło do mnie, jakie mam
beztroskie życie. Żadnych problemów. Żadnego Voldemorta. A potem pomyślałem, że
on też miał wtedy szesnaście lat i był dokładnie na tym samym etapie rozwoju co
ja. – Westchnął ciężko i odwrócił lekko głowę w jej kierunku, a Rose nie mogła
oprzeć się wrażeniu, że powąchał jej włosy. – Wyobraziłem sobie, że w tym
momencie jakiś szaleniec grozi, że zabije mnie i wszystkich ludzi których
kocham. A to dopiero po długich torturach. I choć chciałbym o sobie myśleć, że
na jego miejscu postąpiłbym tak, jak należy, że zapomniałbym o śmiertelnym
przerażeniu i znalazł jakieś szlachetne rozwiązanie… to w rzeczywistości nie
wiem co bym zrobił. Bo nie jestem na jego miejscu i nigdy nie będę. Zacząłem
rozumieć, przestałem nienawidzić.
– A powiedziałeś mu o tym?
– zapytała ostrożnie Rose. Scorpius wyraźnie się zmieszał.
– Nie dotarłem jeszcze do
tego etapu.
– Hm – mruknęła Rose. –
Myślę, że powinieneś.
Milczeli przez następne
kilka minut, aż Scorpius nagle potrząsnął głową i spojrzał na nią z
przerażeniem.
– Rose! – syknął. –
Przecież ty zamarzniesz! – A następnie zaczął ciągnąć zaskoczoną dziewczynę w
stronę zamku. – Musimy wracać. Czas się zmierzyć z rozwścieczonym nauczycielem.
– I pogodzić się z Albusem
– przypomniała mu Rose.
– Nie. Trzeba trochę czasu
– stwierdził tajemniczo.
***
Profesor Malfoy
najwyraźniej nie zrozumiał, że kiedy Rose powiedziała „Ciekawe, skąd wziął się
zwyczaj ubierania choinki”, spodziewała się w odpowiedzi wzruszenia ramion, a
nie półtoragodzinnego wyjaśnienia.
– …Zdaniem wielu badaczy w
zamierzchłej przeszłości na terenach należących dzisiaj do Szwecji i Norwegii
zimozielone drzewa iglaste służyły za święte symbole. Wcześniej natomiast, przy
tej samej symbolice używało się na przykład liści palmy. To było jakieś cztery
tysiące lat temu – zakończył wyraźnie
zadowolony z siebie Draco.
– Czyli mniej więcej wtedy,
kiedy zaczął pan opowiadać tę historie – zauważyła uprzejmie Rose.
Ich spotkania stały się
czymś cyklicznym. Choć żadne z nich nigdy nie próbowało się umówić na Wieży o
określonej porze, jakoś tak się zdarzało, że co najmniej raz w tygodniu tu na
siebie wpadali. Teraz już nie milczeli, tak jak to było przy pierwszych
spotkaniach. Zamiast tego kłócili się o najróżniejsze bzdury. Czasem Rose
opowiadała panu Malfoyowi o plotkach i aferach, krążących wśród uczniów, a on
udawał, ze w ogóle go to nie interesuje, a czasem on wyklinał na czym świat
stoi, gdy tylko zahaczali o temat „tych skretyniałych pierwszoroczniaków”.
– A jak minął ci tydzień,
Panno Weasley? – zapytał, wzdychając ciężko. – Czyżby w końcu udało ci się
kogoś zabić, albo chociaż doprowadzić do szaleństwa swoją bezczelnością?
– Pan mi wystarczy –
poinformowała go wesoło Rose. – Ale mam dla pana ploteczkę z frontu „Osobiste
rozmowy ze Scorpiusem Malfoyem”.
– Naprawdę? – Draco
spojrzał na nią z uwagą. – I czego się dowiedziałaś?
– Nie nienawidzi pana.
– Och.
______________________________
Przepraszam za
spóźnienie! :) Wiecie, jak to jest – sesja nadchodzi...
Mam nadzieję, że
wam się podoba!
Rozdział dedykuję Aryi – tak się nadrabia z klasą!
Dziękuję bardzo za
wszystkie komentarze pod rozdziałem 13 i pod miniaturką świąteczną!
Czekam na wasze
opinię! Każdy komentarz cieszy me serducho i przywołuje jakąś nieziemską siłę,
która pcha mnie do pisania kolejnego rozdziału.
Pozdrawiam!
Ps. A cóż to za przepiękny fanart?! :O
Nareszcie ! Nie mogłam się już doczekać nowego rozdziału :) Myślałam, że przez tą akcję z eliksirem Melody dowie się przypadkowo co Rose czuje do Scorpiusa. Ale może to i lepiej, że jeszcze nie wie. Czekam niecierpliwie na wyjazd w góry. Mam nadzieję, że coś się wydarzy między Rose a Scorpiusem :D Strasznie się wkręciłam w twoje opowiadania i liczę na to,że nie stracisz zapału z pisaniem bo chyba bym umarła z rozpaczy. Każde opowiadanie jest niesamowite. Bye
OdpowiedzUsuńjeszcze troche minie, zanim Mel się o wszystkim dowie :D Mogę zdradzić, ze na wyjeździe na pewno coś między nimi sie wydarzy! Cieszę sie, że ci się podoba, na razie mam dużo zapału, a takie komentarze zawsze go zwiększają :D Dziekuje za opinię i pozdrawiam ;*
UsuńMelody mnie rozwalila xD nie spodizewalabym sie, ze swiadomosc, iz przyjaciolka to slyszy, da jej odwage do rozmowy z Albusem. W ogole sie nie bala xD koncowki nie zrozumialam, tego omawiania pocalunku, co ta Melody miala na mysli... Ale ponadto mi sie b. podobalo, najbardziej, jak kazala sie Rose zamknac :D dobrze, ze nie zaczeli sie calowac, bo Rose moglaby miec traume do konca zycia. Lubie Twojego Dracona, co jest mega dziwn, bo generalnie go nie lubie, ale u Ciebie jest dojrzalym mezczyzna po przejsciach, ktory nie jesy juz tchorzem i ktory zrozumial wiele... Podoba mi sie bardzo jego relacja z dziewczna. A co do klotni... z takiego jednego glupiego stwierdzenia padly takie slowa... W zyciu niestety czasem sie tak zdarza, ale fakt, ze Scor wlasciwie juz wybaczyl Albusowi, a Albus powiedzial mu, zeby szedl, swiadczu o tym, ze oni sie naprawde przyjaznia i ze nie pokloca sie na amen.Super, ze Rose za nim poszla, wzruszyla mnie ich rozmowa, to bylo cudowne. Jesli chodzi o bledy, to bylo napisane "z reszta" zamiast "zreszta" (bo chodzilo Ci o znaczenie "ponadto"), bylo tez "wiec" zamiast "więc" i troche bledow interpunkcyjnych
OdpowiedzUsuńZ tą końcówką chodziło mi o to, że Albus komplementuje, a Melody zauważa, ze to wychodzi jej najgorzej z całego zasobu... mesko-damskich kontaktów fizycznych :p
UsuńCieszę się, ze lubisz Draco, o to mi chodzi ;p nie lubie, jak w opowiadaniach się go spłyca albo do fanatyka albo ciepłych kluch. Chyba dlatego przeszła mi faza na Dramione.
Miałam nadzieję, ze jak napiszę to Albusowe "Leć" to wyrażę bez wielu słów co nieco na temat natury ich przyjaźni i cieszę się, że częściowo mi sie udało :) I oczywiście miło mi, że Scenka Scorose ci sie podobała ;p
Błędy poprawie, a z moją interpunkcyjna zarazą nigdy sie nie uporam, już sie z tym pogodziłam xd dziękuję za komentarz i pozdrawiam! ;*
hah, Okej, to ma sens xD choc ja bym powiedziała, ze Melody ma trudnosc z zaufaniem i pokazaniem wlasnych uczuc... choc teraz powoli to przelamuje :P
UsuńChyba nic nie jets w stanie sprawic, bym polubila Dramione :P ale najwyrazniej potrafie polubic Dracona, jak ktoś go dobrze przedstawi (chyba to jest trzecie opko, gdzie tak sie stało.
ever).
To "leć" zdecydowanie to pokazało i jest jednym z moich ulubionych słowek w rozdziale ;)
zapraszam na nowość na Niezależność i życzę dużo weny ^^
Świetny rozdział! Myślałam, że będzie już wyjazd w góry xD. I ta szybka reakcja Scorpiusa "Rose, ty marzniesz". Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :D Wyjadą chyba w następnym rozdziale, chociaż jeszcze nie jestem pewna ;p
UsuńWitaj!
OdpowiedzUsuńRozdział, lub rozdziały jak kto woli, niesamowite ;) Bardzo żałuje, że nie miałam czasu wcześniej skomentować, ale praca pochłania na cały etat.
Uwielbiam Scorpiusa, chyba nawet bardziej niż Draco. Wydaje się być bardziej dorosły, niż jego ojciec w jego wieku.
Chyba pisanie komentarzy po północy nie jest dobrym rozwiązaniem, ale cóż, chciałam dać ci znać, że jestem i czytam. A to najważniejsze! ;)
Pozdrawiam, ściskam i ślę buziaki, Equmiri
Ps. Zapraszam również na czwarty rozdział ;]
ti-amo-per-sempre.blogspot.com
Spoko, spoko, dziękuję za komentarz! Tak jak mówisz najważniejsze, że jesteś i czytasz :) Cieszę się, że rozdzialy się podobały!
OdpowiedzUsuńWpadne do ciebie, jak tylko znajdę chwilkę ;* Pozdrawiam!
Cześć, świetne opowiadanie :) Scorpius fajny owszem ale reakcja jego ojca na MacDonalda.... ;) bezcenne :) Świetny blog
OdpowiedzUsuńopowiadaj-mi.bloog.pl Ania;)
Cieszę się że ci się podoba i dziękuję za komentarz! ^^
UsuńŚwietny pomysł na eliksir, bardzo lubię gdy w fan fiction pojawiają się jakieś kreatywne magiczne rozwiązania, o których Rowling nie wspominała ;) No i Lily jest wspaniała, chciałabym mieć taką psycholog obok siebie, która by mi powiedziała, co jest ze mną nie tak prosto z mostu XD Rose wybiegająca za Scorpiusem w środku lekcji, bezcenne <3 Nie wspominając o "leć" Albusa :) Po prostu przyznam Ci się, że Twoje rozdziały zawsze poprawiają mi humor. Tylko szczerze mówiąc, w życiu bym nie powiedziała, że Draco skończy jako nauczyciel eliksirów XDD Czekam na wyjazd naszej paczki, mam nadzieję, że stanie się to już w następnym rozdziale :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Dziękuję za docenienie mojego pomysłu z Eliksirem :D
UsuńNo cóż, w sumie komu by się taka Lily nie przydała? Xd
Ciesze się, z rozdział ci się podobał, szczególnie fajnie ze zwróciłas uwagę na albusowe 'leć' ;p i to wspaniale, że moje rozdziały ci poprawiają humor, po to są!
Coś tam już wspomniałam, że Draco pracuje w ministerstwie, a osadę nauczyciela przyjął na rok, żeby być bliżej syna, wiec teoretycznie wcale nie "skończył", jako nauczyciel :D następny mam już prawie gotowy u mogę zdradzić ze juz się tam rozpocznie wyjazd; ) dziękuję bardzo za komentarz i pozdrawiam!
Oj ten mój biedny Albus... został tak wmanewrowany w podstęp dziewczyn, heh xD Cieszę się, że Melody tak się denerwuje przed spotkaniem z Albuse... że naprawdę jej zależy na chłopaku i stara się zrobić wszystko, aby się ułożyło. Nawet posunęła się do tak "dziwnego" pomysłu z użyciem Eliksiru "Co dwie głowy to nie jedna" :D Zabawna ta scena ;p
OdpowiedzUsuńOch, i Albus ze Scorpiusem się pokłócili :( No, muszę jednak przyznać, że Al nieco posunął się za daleko... Mam nadzieje, że chłopcy się jakoś się dogadają.
I cieszy mnie to, że Scorpius wyznał Rose, że nie nienawidzi ojca... i że już Draco o tym wie :) Ach, liczę, że w dalszych rozdziałach ukaże się rozmowa naszych kochanych Malfoyów :)
"– …Zdaniem wielu badaczy w zamierzchłej przeszłości, na terenach należących dzisiaj do Szwecji i Norwegii zimozielone drzewa iglaste służyły za święte symbole. Wcześniej natomiast, przy tej samej symbolice używało się na przykład liści palmy. To było jakieś cztery tysiące lat temu –zakończył wyraźnie zadowolony z siebie Draco.
– Czyli mniej więcej wtedy, kiedy zaczął pan opowiadać tę historię – zauważyła uprzejmie Rose."
W tym fragmencie wyczułam scenę z "Przyjaciół" ;p :D
Hah tak, Melody w końcu konfrontuje się sama ze sobą i sama widzi, że jej zależy ;p
UsuńMalfoyów się jeszcze doczekasz ^^
Tak! <3
Obiecałam sobie, że na dzisiaj to ostatni rozdział, bo czeka mnie fizyka i matma. Trzymaj mnie za słowo, bo wydaje mi się, że w tym konkretnym przypadku za bardzo słowna nie będę.
OdpowiedzUsuńPojawiła się pierwsza sytuacja, w której nie rozumiem Scorpiusa. Zwalam to na moje spaczone poczucie humoru, ale "żarcik" Albusa był nawet dobry. Malfoy jest specyficzny, nie mogę postawić się na jego miejscu w czasie tych napadów wściekłości, nie jestem w stanie sobie w ogóle wyobrazić podobnego stanu, tym bardziej spowodowanego taką błahostką. Dobrze, że głowa Rose jeszcze jako tako trzyma się na karku i kazała jej pobiec za Score'm. Co się tyczy panny Weasley i starszego z Malfoyów, bardzo podoba mi się ten wątek i żywię szczerą nadzieję, że będzie kultywowany.
"– Nie nienawidzi pana.
– Och." - to "och" chwyciło mnie za serducho.
Pozdrawiam, tym razem zanurzając się w prawach dynamiki i okręgach wpisanych w różne różności
Vi
Tak tutaj akurat Scorpius zareagował niewłaściwie. Nawet jeśli żart go uraził, to zareagował zbyt gwałtownie - ale cóz poradzic, bohaterowie nie mogą być idealni, muszą pozostać ludźmi :) I z pewnoscią cieżko sie postawic na miejscu kogoś, kto ma takie napady wściekłości, mam nadzieję, ze cie to do niego nie zrazi :D Wątek Draco-Rose oczywiście bedzie kultywowany! A "och" właśnie miało chwycić za serce, wiec wspaniale, ze się udało :D Trzymam kciuki za twoją fizykę i matmę i dziękuję bardzo za komentarze! Pozdrawiam :)
Usuń"Wiedziała, że powinna poświęcić go na naukę (matka w każdym liście pytała ją, jak idą przygotowania do owutemów), ale nawet nie próbowała się oczekiwać." - *oszukiwać
OdpowiedzUsuń"W tym samym czasie Melofy oraz, jak się zdawało Rose, każda inna dziewczyna w szkole, wyglądały swobodnie i nonszalancko przez wszystkie cztery pory roku." - *Melody
"– Zamówiłam ze sklepu twojego wujka taki eliksir, właśnie odebrałam sowę – powiedziała Mel, wyciągając ze szkolnej torby małe zawiniątko. – Sutki są takie, ze nawiążemy coś w rodzaju połączenia myślowego." - *skutki xddd i *że
"– Hej, Al. – powiedziała Melody, uśmiechając się z wysiłkiem. – Możemy chwile pogadać w cztery oczy? – zagadnęła, kładąc bardzo dziwny nacisk na ostatnie trzy słowa." - *chwilę
"Mój Boże, nawet nie chcę sobie wyobrażać jak zepsuty będzie, gdy już wyjdzie spod twoich szponów." - całe zdanie powinno być fioletowe ;) Btw, boski cytat :D
"Scorpius uniósł rękę. Tylko Rose zauważyła, ze dłoń delikatnie mu drży." - *że
"– Trudno, żeby jej nie posiadał – zaśmiał się Albus. – Zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę, że mój tata prawie rozwalił jego ojca za pomocą tej klątwy." - dżizas, Albus xddd
"– Przestań pieprzyc, Potter! To były zupełnie inne okoliczności, a twój ojciec nie miał prawa, ciągle siedzieć mu na ogonie…" - *pieprzyć
Kurde, Scorpius chyba ma okres, że się tak wściekł xd
"Al. Uświadomił sobie, że blondyn całkiem przestał oddychać, żeby tylko nad sobą zapanować." - czy tam powinna być kropka?
Podsumowując - najlepsza była scena rozmowy Albusa i Mel z Rose w głowie :D i oczywiście riposty na wieży. Mam nadzieję, że Scor i Albus szybko się pogodzą (no halo, przecież wyjazd jest! :D).
Fan art cudowny <3
I dziękuję za dedykację! <3 Kurczę, teraz ogromnie mi głupio, bo tak mnie pochwaliłaś na wyrost, a ja miałam taką przerwę :((((((((((( Już nie będę obiecywać poprawy, bo wyjdzie, że nie dotrzymuję obietnic :'), ale po prostu postaram się xD <---- w budowie tego zdania widać jak bardzo spadł mój poziom komentarzy xd
Pozdrawiam i życzę weny! I znowu przepraszam :(
~Arya ;)
Ojej, cieszę sie bardzo, że tu zajrzałaś, brakowało mi twoich komentarzy! :D Mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej xd
UsuńScorpi jest trochę (bardzo xd) przewrażliwiony w temacie ojca :P
cieszę sie, że rozdział sie podobał i dziekuję za zaznaczenie błędów :D Pozdrawiam!
Ziemniaki z nóżkami łączmy sie! Zawsze sie zastanawiam jakim cudem inne dziewczyny potrafią wyglądać zima normalnie...
OdpowiedzUsuńMelody jest wprost genialna! Mała cwaniara z niej, a tak sie stresuje. To urocze, jak działa na nią Albus.
Pomysł z eliksirem genialny, uśmiałam sie na tych komentarzach Rose :D Ale Albusowi i Melody zycze jak najlepiej, ona jest na swój sposób urocza.
Podobała mi sie scena miedzy Scorem a Albusem i takie przytoczenie wydarzeń z Księcia półkrwi z troche innej perspektywy. Jednak nie da sie tak łatwo zapomnieć starych konfliktów. Ale mimo wszystko było cos zabawnego w tej scenie, takie targowanie sie. Realacje Draco i Scora są bardzo dobrze przedstawione, mam nadzieje, ze w koncu pogadają, bo naprawde szkoda mi Malfoy'a seniora, chce dla syna jak najlepiej. A Scorpius niby nie ma dobrych relacji z ojcem, ale zawsze go broni i nie da powiedzieć o nim złego słowa.
Ja mam dokładnie to samo, co roku zadaję to pytanie i znikąd odpowiedzi.
UsuńSuper, że polubiłaś sie z Melody ^^ I ze podobal ci się pomysł z eliksirem. Starałam się :D
Tak, nawet w takiej przyjaźni jak Ala i Score'a muszą być jakieś blizny i zgrzyty. D i S kiedyś tam sobie pogadają, ale nie będę zdradzać za wiele.
I masz racje, Scorpius sam na ojca złorzeczy, ale jak ktoś inny sie ośmieli to oburzenie :D