piątek, 27 stycznia 2017

[15]"Może ze mną poeksperymentujesz?"

Jeśli Rose lub, jakby się nad tym zastanowić, ktokolwiek z ekipy wybierającej się w góry miał jakieś obawy odnośnie kwestii organizacyjnych nadchodzącego wyjazdu, nie było takiej potrzeby. Melody zajęła się każdym, najdrobniejszym szczegółem tak szybko i sprawnie, że nawet tego nie zaważyli. Fakt, że żadne z nich nie miało już żadnych powodów do zmartwień w tym temacie wyszedł na jaw, gdy kilka dni temu siedzieli całą piątką w bibliotece.
– Chyba powinniśmy zająć się organizacją wyjazdu – zaproponował Albus, unosząc głowę znad podręcznika i pocierając skronie.
– Co konkretnie masz na myśli? – spytała Melody.
– No wiesz… – zaczął Scorpius. – Trzeba zarezerwować miejsce do spania, pomyśleć, co będziemy tam robić…
Od kłótni na lekcji obrony przed czarną magią, atmosfera pomiędzy Albusem i Sorpiusem w ogóle nie wskazywała na to, żeby kiedykolwiek się posprzeczali. Jasne, było trochę dziwnie, głównie dlatego, że prawie w ogóle się do siebie nie odzywali, ale wychodziło im to tak naturalnie, jakby obje zawarli jakąś niepisaną umowę milczenia, podczas której mają na coś czekać i wszystko wskazywało na to, że żadnemu z nich to nie przeszkadza. Rose zastanawiała się, co właściwie musiałoby się wydarzyć, żeby ich przyjaźń się kiedykolwiek skończyła i czy wymordowanie rodziny jednego z nich przez drugiego byłoby wystarczającym powodem.
– Wszystko już załatwione – odparła Melody. – Zarezerwowałam pokoje w tym miejscu, o którym mówił Albus, trzy dwuosobowe. Jako że żadne z nas nie podchodziło jeszcze do egzaminu z teleportacji…
– Ja podchodziłem – wtrącił dumnie Harold, unosząc do góry dłoń.
– Racja, źle to ujęłam – powiedziała Mel, przewracając oczami. – Jako że żadne z nas nie zdało jeszcze egzaminu z teleportacji, musiałam pomyśleć o innym środku transportu. Skontaktowałam się z moja mamą, która zamówiła nam w ministerstwie świstoklik. Pojedziemy do domu razem z innymi uczniami wyjeżdżającymi na przerwę świąteczną, a świstoklik będzie czekał na nas w oznaczonym miejscu na dworcu King’s Cross. Po wyjściu z pociągu będziemy mięli jakieś piętnaście minut do startu. Nie wiem, co dokładnie chcecie robić, kiedy już tam dojedziemy, więc zrobiłam odpowiednią listę proponowanych rozrywek i mając ją na uwadze skomponowałam kolejną listę, która zawiera rzeczy, jakie powinniście spakować. Każdy z was znajdzie swoją kopię w szafce przy łóżku, w waszych sypialniach. – Powiedziała to wszystko, nawet nie unosząc wzroku znad notatek, które właśnie przeglądała. – Jakieś pytania?
– Spytałbym, jak się dostałaś do naszych sypialni – powiedział powoli Harold, wpatrując się w nią z przerażeniem. – Ale po namyśle stwierdzam, że jednak nie chcę wiedzieć.
Melody zignorowała tę uwagę.
– Naprawdę, fajnie że chcieliście wziąć udział w organizacji – odparła, wpatrując się we wszystkich z politowaniem. – Ale wiedziałam, że sama zrobię to lepiej i przynajmniej będę mogła spokojnie spać. A wy, pytając o rezerwację pokoi na cztery dni przed wyjazdem, tylko potwierdziliście moje obawy.
Rose pomyślała, że nie jest jedyną która poczuła się jak dziecko zrugane przez matkę, bo zobaczyła jak pozostali spuszczają ze wstydem głowy.
Dopiero dzisiaj przypomniała sobie, że przecież wypadałoby przejrzeć tę słynną listę, o której wspominała Mel, ale po uważnym przeczytaniu wszystkich podpunktów (a było ich pięćdziesiąt siedem) z ulgą stwierdziła, że posiada wszystko, czego szefowa od niej żąda.
– Dokąd się wybierasz? – usłyszała za sobą. Odwróciła się i zobaczyła Scorpiusa, podążającego niespiesznie w jej kierunku.  Znajdowali się aktualnie w Sali Wejściowej, gdzie parę metrów od niech stłoczyła się większość uczniów, z powodu ostatniego w tym semestrze wypadu do Hogsmeade.
– Do wioski – odparła Rose, czując, że się rumieni. Poważnie, zarumieniła się od samego patrzenia na niego.
Czy można być bardziej żałosnym? Weź się w garść, kobieto!
– Z Mirandą – dodała, nie bardzo wiedząc po co. – Wybierałyśmy się gdzieś razem od dłuższego czasu i w końcu nadarzyła się okazja.
Scorpius uśmiechnął się dziwnie, jak zawsze, kiedy tylko wspominała o planowanym spotkaniu z Mirandą Zabini.
– W takim razie, baw się dobrze – powiedział wesoło.
Rose westchnęła głęboko, próbując się uspokoić. Nie chciała zacząć na niego krzyczeć.
– Wyjaśnisz łaskawie, o co ci chodzi? – spytała grzecznie Rose.
– Nie mam pojęcia, o czym mówisz – odparł, wzruszając niewinnie ramionami.
Rose zacisnęła zęby i podeszła do niego w kilku szybkich krokach i wepchnęła go do ciemnego korytarzyka przy sali, a następnie przyparła do ściany. Zaskoczyła tym i jego i samą siebie, bo po chwili stała już tak blisko, że widziała dokładnie szare plamki w jego srebrnych oczach, otoczonych ciemnymi rzęsami. Wyglądało to tak, jakby ktoś porzucił tam stalowe opiłki. Musiała mocno zadzierać głowę, żeby w nie spojrzeć.
Uświadomiła sobie, że zaciska dłonie na jego koszuli, na wysokości piersi. Zerknęła na nie i pomyślała, że pewnie w pierwszej chwili odruchowo próbowała złapać go za kołnierz, ale był tak wysoki, że wyglądałoby to śmiesznie. Najwyraźniej jej ciało wydedukowało to wszystko, bez kontaktu z jej umysłem.
Scorpius z zaskoczenia aż otworzył lekko usta. Nie przypominał sobie sytuacji, kiedy to Rose przyparła jego do muru.
– Gadaj, Scorpius – wycedziła, bardzo zadowolona z faktu, że głos jej nie zadrżał. – Albo miotnę w ciebie zaklęciem.
– Aleś ty dzisiaj nerwowa – zauważył, uśmiechając się lekko. Przechylił głowę w prawo a jasna grzywka opadła mu na oczy. Miał nieco przyspieszony oddech.
Rose nie przegapiła szybkiego spojrzenia, które rzucił na jej usta, ale próbowała zignorować mrowienie, które na nich poczuła. Jakby jej wargi same się zorientowały, że na nie spojrzał i nagle za nim zatęskniły. Przerażały ją te reakcje, które zachodziły w jej organizmie, kompletnie wymykając jej się spod kontroli.
– Zawsze jestem nerwowa – szepnęła. – Po prostu pokazuje to dopiero, gdy ktoś zaczyna mnie denerwować.
Scorpius uśmiechnął się szeroko, najwyraźniej zachwycony faktem, że ją denerwuje. Przygryzł lekko wargę, a Rose przypomniała sobie, jak to ona ją przygryzła, w Pokoju Życzeń. Uniosła wzrok z powrotem do jego oczu, a znaczące spojrzenie podpowiedziało jej, że on również nie przegapił jej wzroku na swoich ustach.
Przyłapana na gorącym uczynku.
– Dlaczego uśmiechasz się dziwnie, ilekroć mówię o Mirandzie?
– Bo Miranda jest lesbijką i bardzo jej się podobasz – wyjaśnił w końcu. – Bawiło mnie, że idziesz na randkę, nie zdając sobie z tego sprawy, ale chyba jednak powinnaś wiedzieć.
– Och. – Puściła jego koszulę, ale się nie odsunęła. Jakaś dziwna, magnetyczna siła powstrzymywała ją przed tym. – To… miłe.
– Miłe? – Scorpius zmarszczył brwi. – Nie takiej reakcji się spodziewałem.
– No cóż… – Rose, znając już wszystkie informacje, których się domagała, była znacznie spokojniejsza.  – Zawsze miło cos takiego usłyszeć. Nie przywykłam do tego, że się komuś podobam.
Scorpius mimowolnie wytrzeszczył na nią oczy.
– Rose, z całym szacunkiem, ale czy ty jesteś ślepa? Naprawdę nie widzisz, w jaki sposób patrzy na ciebie połowa facetów w tej szkole?
– Faceci nie lubią rudych – zauważyła ze śmiechem, a Scorpius ogarnął wzrokiem jej burzę dużych loków, z wyrazem niemego zachwytu w oczach.
– Nie wiesz o czym mówisz. – Westchnął i przeczesał dłonią włosy.  – Czy ja dobrze rozumiem? Masz zamiar dać Mirandzie się wyrwać?
– Nie. – Pokręciła głową. – Chodź z drugiej strony… Można by poeksperymentować, prawda? Tak jak mówiłam, dobrze wiedzieć, że komuś się podobam.
– Mnie się podobasz – powiedział z błyskiem w oku, znowu się uśmiechając. – Może ze mną poeksperymentujesz?
Rose zbyła to śmiechem, najwyraźniej myśląc, że chłopak żartuje.
– Dzięki, ale zacznę od Mirandy. – powiedziała. – A ty zaczepiłeś mnie tylko dlatego, że jesteś dziś naburmuszony, bo nie masz z kim iść do Hogsmeade – zauważyła. – Albus i Mel idą na randkę, Harold próbuje wkupić się w łaski Cary i namówić ją na wyjazd, a ja idę z Mirandą. Zostajesz na lodzie – dodała, a gdzieś z tyłu jej głowy pojawiła się myśl, żeby go zaprosić, ale uznała, że byłoby to nie fair wobec Mirandy, skoro ta najwyraźniej miała ochotę spędzić ten dzień tylko z Rose.
– Akurat się mylisz – powiedział, spoglądając na nią spod długich czarnych rzęs. – Idę do Hogsmade z Adele Patil.
Jak tylko Rose uświadomiła sobie, że wytrzeszcza z przerażeniem oczy, natychmiast je zamknęła, na jedną  sekundę.
– Z tą Krukonką? – upewniła się, a Scorpius skinął głową, obserwując ją uważnie. – To… świetnie.
Odwróciła się na pięcie, nie bardzo rozumieją, co właściwie się z nią dzieje. Chciała szybko stamtąd odejść, ale Scorpius złapał ją za ramie, zanim zdążyła zrobić choćby jeden krok i odwrócił ja z powrotem w swoim kierunku.
– Robimy razem projekt na Zielarstwo – wyjaśnił, uśmiechając się szeroko. – Oboje wyjeżdżamy na ferie, więc chcieliśmy wszystko obgadać w ten ostatni dzień. Nie masz się czym martwić, Rose.
– Martwić? – spytała kpiąco, choć nie mogła powstrzymać westchnienia ulgi, które wyrwało się z jej piersi. – Czym niby miałabym się martwić?
– Nie wiem, Rose – powiedział, marszcząc brwi, udając przy tym bardzo zaintrygowanego. – A czemu wyglądałaś, jakbyś się zmartwiła?
Rose uznała, że naprawdę musi jak najszybciej stamtąd pójść, bo zaraz znowu zrobi lub powie coś głupiego. Nadal znajdowali się bardzo blisko, a jej, jak zawsze, zrobiło się gorąco. Delikatnie wydostała ramię spod jego zaciśniętych palców i życzyła mu udanego wyjścia.
– Jeszcze jedna rzecz – powiedział cicho Scorpius, patrząc na nią z dziwną determinacją w oczach.
Już po chwili, zanim Rose zarejestrowała, co właściwie się dzieje, Scorpius położył dłonie po obu stronach jej twarzy, pochylił się i złożył na jej ustach pocałunek.
Poczuła się tak, jakby na każdym centymetrze jej ciała wybuchły fajerwerki. Zanim zdążyła przegadać sprawę ze swoim ciałem, ono zareagowało samo. Oddała pocałunek, zapominając jak się oddycha, ale Scorpius też wydawał się o tym nie pamiętać, bo jego oddech kompletnie zgubił rytm. Położyła swoje dłonie na jego palcach, które nadal obejmowały delikatnie jej twarz. Stanęła na palcach i zadarła głowę…
A potem pocałunek skończył się równie szybko jak się zaczął. Scorpius odsunął się od niej, ale dalej dotykał jej policzków. Rose powoli osunęła się na pięty, ale nie puściła jego dłoni. W korytarzu słychać było tylko ich przyspieszone oddechy.
– Co ty wyprawiasz? – wyszeptała, przymykając oczy i starając się uspokoić swoje serce, które waliło tak szybko i głośno, jakby brało udział w wyścigu. Była przekonana, że chłopak to słyszy.
– Tęskniłem za nimi – wyjaśnił, również szeptem, przejeżdżając kciukiem po jej dolnej wardze. – Wybacz mi tę zuchwałość, panno Weasley. Obiecuję, że nie będę cię już dzisiaj niepokoił – dodał, uśmiechając się lekko, po czym w końcu ją puścił.
Odszedł, zostawiając ją z wyrazem czystego szoku na twarzy.

Jej usta miały smak cynamonu.
Scorpius jeszcze nigdy w życiu nie pragnął niczego tak bardzo jak wrócić tam i całować ją tak długo, aż żadne z nich nie byłoby w stanie się wydusić słowa. Całować jej usta, twarz, włosy, ramiona, szyję… całować każdy centymetr jej ciała.
Ale przecież nawet tego krótkiego pocałunku nie planował, a co dopiero czegoś więcej. Obiecał sobie, że będzie cierpliwy i miał zamiar tej obietnicy dotrzymać. Tak bardzo się bał, że ją przestraszy.
Tylko że tak trudno było mu się kontrolować w jej obecności, kiedy była tak blisko. Nie miał pojęcia, co Rose tak naprawdę o nim myśli, ale jej usta, jej ciało reagowały tak szybko, tak entuzjastycznie, tak namiętnie… Wiedział, że musiał zakończyć ten „niewinny buziak” w odpowiednim momencie, bo jeśli czekałby chwilę dłużej to w ogóle nie byłby w stanie nad sobą zapanować. A wtedy, kiedy myśli Rose dogoniłyby czyny, ona by to zakończyła. Znowu.
Cierpliwość, Scorpius. Cierpliwość.
– Hej, Score!
Odwrócił się i zauważył biegnącego ku niemu Albusa. Nie był pewien, jaka jest aktualna sytuacja między nimi, więc tylko skinął mu głową.
– Co jest, Al?
– Myślisz, że już nam przeszło? – zapytał rzeczowo brunet, spoglądając poważnie na Scorpiusa.             
– Mnie na pewno. – Malfoy wzruszył ramionami. – Wiesz, że w rzeczywistości nie utożsamiam się z tym, co wywrzaskiwałem, prawda?
– Jasne, że wiem. – Albus machnął niedbale ręką. – Z reszta, to i tak była moja wina, przepraszam. Powinienem nauczyć się trzymać gębę na kłódkę.
– Przecież wiem, jaka z ciebie plotkara. To nie powinno było być dla mnie zaskoczeniem – odparł blondyn, uśmiechając się lekko. – Kończymy tę szaradę? – zapytał i wyciągnął dłoń w kierunku Albusa. Przyjaciel ochoczo ją uścisnął i odetchnął z ulgą.
– Co przegapiłem? – spytał, po czym oboje zaczęli iść w kierunku tłumu, zbierającego się pod drzwiami.
– Nic wielkiego. – Scorpius ponownie wzruszył ramionami. – Głównie się uczyłem, żeby mieć wszystko z głowy przed wyjazdem, a dzisiaj opracowałem, wraz z profesorem Higginsem plan mojej nauki do zaliczenia owutema z mugoloznawstwa. – A pięć minut temu całowałem jak wariat twoją kuzynkę, dodał w myślach, czując ukłucie wyrzutów sumienia. – A ty, co robiłeś?
Nie masz powodu, żeby mu cokolwiek mówić, przekonywał sam siebie. Nie ma sensu narażać się na gniew syna Zbawcy Czarodziejskiego Świata, jeśli jeszcze nawet nie wiesz, czy cokolwiek związanego z Rose wypali. Powiesz mu, jak już będzie o czym.
– Och, nic wielkiego. Torturowałem się najgorszymi wyobrażeniami tego, jak może się potoczyć randka z Melody – powiedział Albus, starając się zabrzmieć nonszalancko. Nie wyszło.
– Wnioskując po fakcie, że odpicowałeś się, jak szczur na otwarcie kanału, zgaduję, że to dzisiaj? – pozwolił sobie zapytać Scorpius, choć przecież dobrze znał odpowiedź.
Albus spojrzał niepewnie na swoje ciemnozielone spodnie, jasną koszulę i kamizelkę, a potem zerknął na Scorpiusa nie zmieniając wyrazu twarzy.
– Jest dobrze? – zapytał z wahaniem. – Myślisz… Myślisz, że wybrałem dobre spodnie?
– No nie wiem. – Scorpius zmrużył oczy z udawaną powagą. – Te podkreślają zieleń twoich oczu, ale za to w czarnych masz zabójczy tyłeczek.
– Poważnie? – Albus wyraźnie się zmartwił.
Scorpius spojrzał na niego jak na wariata i pokręcił głową, prychając z oburzeniem.
– Czyś ty zwariował? Al, ja nawet nie wiem, czy ty masz czarne spodnie, a co dopiero, jak wygląda w nich twój tyłek. Po prostu próbuję ci zasugerować, żebyś mi nie zadawał takich pytań.
Albus westchnął ciężko, najwyraźniej rozczarowany brakiem wsparcia, po czym wymamrotał, że musi już lecieć. Scorpius życzył mu powodzenia, po czym oddalił się w poszukiwaniu Adele Patil.
               
***

Rose tak świetnie się bawiła, spędzając czas z Mirandą, że powoli zaczynała żałować, iż jednak nie urodziła się lesbijką. Z kobietami wszystko wydawało się jakieś prostsze.
Szybko znalazły kilka wspólnych tematów, z którym chyba najczęściej przewijającym się w rozmowach była sztuka. Gdy Rose napomknęła o swoim malowaniu, okazało się, że Zabini pasjonuje się rzeźbiarstwem oraz wyrabianiem w glinie, zatem szybko zaczęły nadawać na tej samej fali. Miranda opowiadała o swoich ulubionych malarzach, a Rose z zapałem uzupełniała jej wypowiedzi. Ich gust nieco się różnił, ale nie były to na tyle duże różnice, żeby zaczęły się o to sprzeczać.
Rose uważała, że idzie jej całkiem nieźle i nawet jeśli mówi znacznie mniej niż jej towarzyszka, to przynajmniej może sobie przyznać miano świetnego słuchacza. Jednak sytuacja zmieniła się diametralnie, gdy znalazły się w gospodzie Pod Trzema Miotłami. Kiedy tylko przekroczyły próg, Rose zauważyła Scorpiusa i Adele, siedzących zaledwie dwa stoliki od tego, który wybrała dla nich Miranda.
Naprawdę starała się myśleć tylko o tym, co mówi do niej Ślizgonka, ale było to bardzo trudne. Malfoy i Patil rzeczywiście pochylali się nad jakimś pergaminem, w otoczeniu kilku małych książeczek i wyglądali na skupionych, ale Rose i tak niebywale przeszkadzało, że siedzą tak blisko siebie. Nie mogła nic poradzić na to, że jej oczy nieustannie przeskakiwały do nich, puszczając mimo uszu radosne trajkotanie Mirandy. Ledwo zarejestrowała, że wciśnięto jej do ręki kufel kremowego piwa.
W pewnym momencie, gdy Rose pozwoliła sobie zatrzymać na nich poirytowane spojrzenie na kilka sekund za długo, Scorpius uniósł głowę. Najwyraźniej wyczuł, że ktoś go obserwuje. Szybko odnalazł wzrokiem winowajcę, nie dając Rose szansy na odwrócenie głowy. Wytrzymała jego spojrzenie i starała się zapanować nad mimiką, ale nie była pewna, jak jej to wychodzi.
Przez dłuższą chwilę wpatrywali się w siebie w milczeniu, po czym na twarz Scorpiusa wpłynął ten leniwy, przekrzywiony uśmiech, w towarzystwie nieodłącznego dołeczka. A następnie, pochylając lekko głowę, ale nadal nie spuszczając z Rose badawczego spojrzenia, chwycił jeden z czarnych kosmyków Adele i założył jej za ucho. Dziewczyna zarumieniła się i spojrzała na niego, wyraźnie zaskoczona.
Rose zacisnęła zęby, a kufel w jej ręku eksplodował.
Zrobiło się małe zamieszanie. Madame Rosmerta natychmiast zmaterializowała się przy ich stole i posprzątała bałagan jednym machnięciem różdżki. Rose zasypała ją przeprosinami, ale kobieta uśmiechała się tylko do niej radośnie, powtarzając, że absolutnie nic się nie stało, napomykając coś o tym, że nie spodziewałaby się takiej siły po Rose i jej drobnej posturze. Rose próbowała jakoś obrócić to w żart, żeby nie wydało się, że napędzana furią magia po prostu jakoś się wydostała bez jej kontroli.
– Wiesz – powiedziała cicho Miranda, kiedy już wszystko się uspokoiło – My też możemy wymyślić coś, żeby go zdenerwować. – Uśmiechnęła się do Rose i sugestywnie uniosła brwi.
– Nie wiem o czym…
– Daj spokój, Rosie. – Brunetka przewróciła oczami. – Nie znam cię za dobrze, ale Score’a owszem. I powiem ci, że subtelny to on nie jest. Napięcie seksualne można by kroić nożem.
– Mylisz się – powiedziała Rose ze śmiechem. – Dla niego po prostu… wszystko jest zabawne. Ciągle.
– Tak czy siak, nie zaszkodzi zbadać jego reakcję – zadecydowała Miranda. – Więc jeśli masz ochotę wywołać trochę zazdrości, to jestem do twojej dyspozycji.
– To naprawdę wielkoduszne z twojej strony, Miranda – odparła Rose, szczerząc zęby. – Jednak chyba wolę facetów. Ale obiecuję, że jeśli kiedyś coś w tej kwestii ulegnie zmianie to będziesz pierwsza na mojej liście – dodała, całkiem szczerze.

***

Podróż minęła im bardzo szybko. Wszystkim oprócz Rose, która, szczerze mówiąc, porządnie się wynudziła, bo z jakiegoś powodu wszystkim zebrało się na spanie. Na szczęście nie było takiej sytuacji, żeby została sam na sam ze Scorpiusem. Ta, kiedy wszyscy wybrali się na poszukiwanie wózka z przekąskami i zostawili ich dwoje w wagonie się nie liczyła, bo Scorpius drzemał wówczas w najlepsze. Dla Rose to było bardzo stresujące piętnaście minut, bo siedziała jak na szpilkach, w obawie, że chłopak się obudzi i znowu wyprowadzi ją w jakiś sposób z równowagi.
Świstoklik zabrał ich prosto pod pensjonat, gdzie Cara, Melody, Albus i Scorpius udali się do recepcji, żeby odebrać klucze i przetransportować ich bagaże do pokoi. Rose obserwowała, jak Albus znika w dużym, ale przytulnym budyneczku, stylizowanym trochę na staroświecki dworek. Cały był biały, z czerwonym dachem, a wejście zdobiły cztery kolumny. Wokół leżał śnieg, ale Rose podejrzewała, że latem dworek jest otoczony zielenią i kwiatami.
– Pamiętajcie, że to mugolski hotel – przypomniała im Melody, zanim się oddaliła za Albusem. – Postarajcie się nie robić niczego, co mogłoby wyglądać podejrzanie, okej?
– Jasne – odparł Harold. On sam postanowił zaczekać na nich przed wejściem i wypalić papierosa, a Rose zdecydowała się mu potowarzyszyć. Mieli wyruszyć na zwiedzanie miasteczka, gdy tylko reszta wróci.
Melody rzuciła im jeszcze jedno nieufne spojrzenie i pobiegła za pozostałymi.
– Harold, co ty tak właściwie wyprawiasz? – zapytała Rose, wzdychając ciężko. – Przecież nie paliłeś dwa tygodnie.
– Zgadza się – odparł Harold. – Oto moja nagroda – dodał, wskazując na papierosa.
Rose przygryzła wargę i zamyśliła się na chwilkę, jakby walcząc sama ze sobą, po czym niechętnie wyciągnęła dłoń w kierunku przyjaciela.
– Daj mi jednego.
Harold uśmiechnął się z zadowoleniem i wyciągnął paczkę w jej kierunku.
– Widzę, że wracamy do starych nawyków? – zagaił.
– Wiesz, że pale tylko wtedy, kiedy jestem kłębkiem nerwów – powiedziała Rose, przewracając oczami i odpaliła papierosa.
– A teraz jesteś?
– Nie – odpowiedziała, nieco zbyt szybko. – Powiedziałam, że ci potowarzyszę, a nie da się towarzyszyć palącemu, bez palenia…
Milczeli przez chwilę, a Rose powoli paliła swojego papierosa, rozmyślając nad tym, czy bardziej ją to kręci ci obrzydza. Szybko poczuła znajomy nalot na języku i uświadomiła sobie, że nie pozbędzie się go do końca dnia. To jej przypomniało, dlaczego nigdy tak „na serio” nie dała się uwieść temu nałogowi.
Zastanawiała się, jak długo jej włosy będą zalatywać dymem i czy pozostali coś poczują.
– Wiesz, Rosie, lepiej by było, gdybyśmy się rozdzielili – zauważył Harold. – Ty i tak nie będziesz jeździła na nartach, więc chyba nie ma sensu, żebyś łaziła z nami po pobliskich stokach. Poza tym, dzisiaj chcemy je tylko pooglądać i sprawdzić, który się dla nas nada najlepiej. A ktoś musi iść w stronę centrum miasta, żeby kupić alkohol – dodał z uśmiechem. – To możesz być ty.
– A jeśli okaże się, że to daleko? – spytała marudnie Rose. Choć z drugiej strony, to był świetny sposób, żeby „wywietrzeć” po papierosie.
– Skorzystasz z taksówki. Wiesz jak wyglądają? – upewnił się.
Rose kiwnęła głową, po czym westchnęła ciężko.
– Daj znać pozostałym – powiedziała i powoli zaczęła dreptać w stronę miasta.
               
***

– Dokąd? – zapytał uśmiechnięty kierowca, gdy Rose wpakowała się na tylne siedzenie samochodu, z torbami wyładowanymi szklanymi butelkami.
Podała mu adres, starając się nie nawiązywać kontaktu wzrokowego.
I tak rozpoczęła się najokropniejsza przejażdżka samochodem w jej życiu.
Rose nienawidziła rozmów o niczym. Nieważne czy to był kierowca, barman, kasjerka w sklepie czy ktoś, kto stoi przed nią w kolejce. Po prostu, gdy tylko ktoś próbował z nią rozmawiać o bzdurach, które nikogo nie obchodzą, tylko dlatego, że tego wymaga uprzejmość, Rose odczuwała fizyczny dyskomfort.
– Skąd jesteś? – zapytał kierowca, zerkając na nią w lusterku.
– Z Londynu – wymamrotała.
– Ach, Londyn! – zachwycił się, jakby to była najlepsza rzecz, jaką w życiu usłyszał. – To porządne miasto, prawda?
– Co? – warknęła Rose, unosząc nieco głowę. Kierowca wydawał się niezrażony jej wrogim nastawieniem.
– Miałem tylko na myśli, że ponoć mieszkają tam porządni ludzie.
– Eee… – zaczęła niepewnie, czując, że wnętrzności się jej skręcają. – To jedno z największych miast w Europie, więc… ee… myślę, że znajdzie się tam sporo porządnych ludzi…
– Kiedyś znałem dziewczynę z Londynu – pochwalił się.
Okej, wspaniale.
Rose nie mogła zrozumieć, skąd ludziom się to bierze. Skąd w ludziach ta potrzeba, żeby zawsze zbudować z drugim człowiekiem jakąś więź, której tam ewidentnie nie ma?
W Londynie mieszkało ponad osiem milionów ludzi. A on chce wiedzieć czy Rose przypadkiem nie zna dziewczyny, którą obcy kierowca taksówki kiedyś znał?
Więc Rose ograniczyła swoją odpowiedź do niezręcznego uśmiechu i lekkiego kiwnięcia głową.
– Przeniosła się do Nottingham – dodał.
Rose znowu się uśmiechnęła, mając nadzieję, że on w końcu przestanie mówić.
– Ja jestem z Luton – kontynuował, nie doczekawszy się pytania Rose o jego pochodzenie.
Próbując jakoś wybrnąć z sytuacji, wyciągnęła ze swojego plecaczka biografię Salvadora Dali, którą zaczęła czytać w pociągu i planowała udać, że zagłębia się w lekturze, ale gdy tylko ją otworzyła, zrezygnowała z tego pomysłu. Postanowiła zakończyć tę rozmowę w przyzwoity sposób, żeby nie wyjść na niemiłą, zarozumiałą dziewuchę.
– Przepraszam, ale jestem bardzo zmęczona i nie mam ochoty na pogawędkę o niczym – powiedziała najmilszym tonem, jaki była w stanie z siebie wydusić.
– Och, oczywiście. – kierowca machnął ręką. – Nie ma problemu. Wybacz, po prostu lubię nawiązywać, głęboką, emocjonalną więź z moimi pasażerami.
Rose nie odpowiedziała i na kilkanaście sekund zapadła cisza.
– Czym się zajmujesz?
Głęboka emocjonalna więź. Okej.
– Jeszcze się uczę. W szkole.
Oczywiście nie zapytała czym on się zajmuje, oprócz prowadzenia taksówki, bo ją to nie interesowało. Bo go nie znała.
Ale to nie przeszkodziło mu w opowiedzeniu jej o swoim planie biznesowym. Nie miała pojęcia, o czym tak dokładnie mówił, bo to wszystko były mugolskie sprawy, mocno powiązane z komputerami czy telefonami, Rose wydawało się, że użył słowa „aplikacja”, ale nie mogła być pewna. Miało to coś wspólnego z zamawianiem usług w swoim telefonie, a ona przecież nawet nie wiedziała, że to możliwe.
Zrozumiała tyle, że dzięki jego wynalazkowi, zamawiając opiekunkę do dziecka czy hydraulika, poznalibyśmy najbardziej osobiste szczegóły z życia tej osoby. Takie jak religia, rasa, seksualność, lata doświadczenia, zainteresowania, pasje…
– Zaraz zaraz – przerwała mu Rose, nie bardzo nadążając. – Po co mi potrzebna czyjaś rasa czy religia?
– Kto wie, może chciałabyś opiekunkę do dziecka, która jest… hiszpanką, a do tego buddystką? – zapytał wesoło.
– Ale jaki związek ma umiejętność upilnowania bachora z jej wyznaniem religijnym? – burknęła Rose.
– Znów wracamy do mojego pragnienia budowania emocjonalnej więzi – powiedział, wyraźnie rozochocony. – Bo może się to skończyć tak, że zatrudnisz opiekunkę, a jednocześnie poznasz swoją najlepszą przyjaciółkę!
Rose zapadła się w fotel. Okej, świetnie. Psychol.
– To trochę przerażające, że ktoś zaznaczy cię w swoim telefonie i od razu będzie o tobie wszystko wiedział – przyznała cicho. – Ja bym nie użyła czegoś takiego.
Taksówkarz wyczuł jej wrogość i jak gdyby nigdy nic zmienił temat. Pytał kiedy przyjechała, Rose przyznała, że dopiero co. Potem spytał czy jej się tu podoba, Rose odparła, że owszem. A potem, mimo, że Rose go nie pytała, sam zaczął jej opowiadać.
– Wiesz co? Mnie też. Kocham to miasteczko. Kocham ludzi, kocham kulturę, kocham krajobrazy…
Rose miała wrażenie, że to co zrobił potem, działo się tylko w jej wyobraźni, ale w głębi duszy wiedziała, że to było równie prawdziwe, jak ostry zapach miętowej gumy do żucia unoszący się w aucie.
Nie zatrzymując samochodu odwrócił się w jej kierunku. Całkowicie przekręcił głowę do tyłu i spojrzał na Rose przez ramię. Wśród jadących samochodów, w centrum miasta, z ludźmi, co chwila przebiegającymi przez jezdnie. Nawiązał z nią niemożliwy do zerwania kontakt wzrokowy.
– Kocham ciebie – powiedział, bez uśmiechu i bez mrugania.
A potem wyciągnął dłoń i poklepał ją po kolanie.
Och. Świetnie. Zamorduje mnie.
Jeśli chodziło o Rose, to jakikolwiek kontakt fizyczny pomiędzy nią a obcymi ludźmi był dopuszczalny tylko pod warunkiem, że ten obcy człowiek byłby Uzdrowicielem. Ewentualnie gdyby zapłaciła mu za jakikolwiek inny rodzaj usług wymagający od nich kontaktu fizycznego.
Rose w tym momencie zaczęła być świecie przekonana, że to jest dzień, w którym umrze. Już sobie wyobrażała, jak ciągnie ja do lasu, podrzyna gardło i zakopuje mokrą ziemią. Nie miała pojęcia, jakim cudem miałby pozbawić ją różdżki, ale to w tej chwili nie było dla niej istotne.
Jakim cudem ja trafiłam do Gryffindoru? Czy tiara była pijana, podczas naszej ceremonii?
W końcu się odwrócił, pozostawiając ją na tylnym siedzeniu, skostniałą z przerażenia.
Zaczęła gorączkowo rozmyślać nad możliwością przesłania swoim przyjaciołom jakiejś wiadomości w stylu „Jak nie będzie mnie za dziesięć minut to zacznijcie mnie szukać”, ale nie miałaby jak wysłać patronusa w taki sposób, żeby Psychol tego nie widział.
– O, dla przykładu – powiedział nagle, bo Rose uświadomiła sobie, że od dłuższego czasu nikt się nie odezwał. Zerknęła na wariata, który wskazywał palcem jakiegoś faceta, przechodzącego przed nimi na przejściu dla pieszych. – Mógłbym znaleźć jego kropkę na mapie, kliknąć w nią i już otrzymałbym wszystkie informacje o tym człowieku. Wiedziałbym co lubi i czego nienawidzi.
– Czy to nie jest trochę straszne? – zapytała Rose, licząc, że w ten sposób odwróci jego uwagę od planowanego morderstwa. – Chciałby pan, żeby obcy człowiek wiedział o panu wszystko?
– Tak jest o wiele bezpieczniej – stwierdził. – Wiesz wszystko o człowieku zanim go zatrudnisz.
A potem znowu odwrócił się do niej podczas jazdy i wbił w nią wzrok.
– Pomyśl tylko. Czy to nie wariactwo, że nie wiesz o mnie kompletnie nic, a właśnie powierzyłaś mi swoje życie? – spytał, uśmiechając się upiornie.
Jak można coś takiego powiedzieć, ty cholerny morderco?!

***

– Rose, ty cholerna dzikusko – powiedziała Melody, przewracając oczami. – Facet po prostu był miły i bardzo otwarty.
Kiedy Rose wpadła do pensjonatu, jakby przygnało ją tam stado hipogryfów, zastała ich w małym saloniku, znajdującym się na parterze. Było tam kilkanaście puchatych foteli, małe stoliczki i kawiarenka.
Zajęło im kilka minut, zanim uspokoili ją na tyle, że przestała dławić się powietrzem przy akompaniamencie histerycznego szlochu i była w stanie opowiedzieć im o przejażdżce taksówką. Podczas sprawozdania wciąż dygotała i czuła zimny pot na karku.
– On dotknął mojej nogi! – wrzasnęła Rose, a kelner podniósł na nią zaskoczony wzrok. – I zażartował na temat faktu, że ma we władaniu moje życie – dodała, już znacznie ciszej.
– Rose, z tego co słyszymy, to naprawę mocno przesadzasz – przyznał Albus, a Cara uśmiechnęła się do niej pocieszająco. Siedziała właśnie na kolanach Harolda i popijała grzane wino. Wszystko wskazywało na to, że już całkiem się pogodzili.
– Czyj to w ogóle był pomysł, żeby ją tam wysyłać samą? – zapytał stojący przy kominku Scorpius, który wydawał się mocno poirytowany. – Przecież to Rose! Jakby to była jakaś nowość, że nie radzi sobie z ludźmi. I jeszcze kazać jej wracać z jakimś obcym typem!  
– Właśnie! – zgodziła się Rose i zanim zorientowała się co robi podskoczyła do niego w dwóch krokach i wtuliła się w jego klatkę piersiową, jak mały kotek, który w końcu znalazł kogoś, kto na niego nie krzyczy za obgryzanie butów.
Och, jaki on był wysoki, jaki umięśniony… – Czyj to był pomysł?! – pisnęła.
Scorpius zaskoczony objął ją ramionami i uśmiechnął się, wtulając twarz w jej włosy.
– Hej! – krzyknął Harold. – Niby jak miałem przewidzieć, że trafi na takiego, przesadnie przyjacielskiego gościa?!
Rose w końcu uświadomiła sobie w jakiej znalazła się pozycji i odskoczyła od Scorpiusa. Jakimś cudem nikt nie zwrócił uwagi na ten szczególny pokaz zażyłości. Rose opuściła głowę i pozwoliła aby rude loki zasłoniły jej rumieńce.
– Rozpocznijmy ferie – zaproponował Albus i poprosił kelnera o przyniesienie sześciu szklanek.
______________________________
Cholera, długi wyszedł.
Mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba, całkiem nieźle się go pisało… jak już udało się zacząć, bo to było najgorsze :P
Dziękuję wszystkim, za komentarze pod poprzednim!
Jak pewnie zauważyliście, po prawej dodałam shouta, wiec jeśli ktoś ma jakiekolwiek pytania, albo po prostu cos do powiedzenia, to zapraszam serdecznie, bo chętnie z wami pogadam. :)
Czekam na wasze opinie, gdyż każda raduje me serce!


Pozdrawiam i łapcie fanart ;*

23 komentarze:

  1. Świetny rozdział! Tylko dlaczego Scor założył włosy za ucho tej Krukonce? Uznał, ze wzbudzanie zazdrości w Rose bedzie dobrym pomysłem? na tym etapie zupełnie nie ma do tego powodu. Zdziwiło mnie, ze Weasley zapaliła, skoro zazwyczaj jest taka przeciwna...początkowo w scenie z taksówka Rose zdecydowanie przesadzała, ale pozniej...ten taksówkarz zdecydowanie przekroczył granice i nie dziwie sir jej, ze miała takie przemyślenia...! Ciesze sie, ze i u innych par sytuacja wyglada coraz lepiej. Najwyraźniej Harold powoli się ustatkowuje, a i Albus z M maja sie coraz lepiej. Podobał mi się sposob, w jaki Al i Scor zaczęli ponownie gadać ;) uwielbiam te męskie przyjaźnie, serio :) mam nadzieję, ze komuś uda się przekonać Rose do jaZdy na nartach :D to moze byc mega zabawne ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Raczej nie nazwałabym tego wzbudzaniem zazdrości, bardziej... badaniem reakcji? No cóż, z Rose trzeba porywać specyficznie, a nasi bohaterowie nie mogą być idealni. I to mówię tez w odniesieniu do Rose - właśnie o przesadę mu chodziło w scenie w taksowce, żeby trochę przybliżyć dziwactwo i niezrecznosc Ro. A Rose w poprzednich częściach odnosiła się do palenia raczej neutralnie, reszta przyjaciół była bardziej przeciwna ;D
      Melbus ma się dobrze, z Haroldem i Cara jeszcze zobaczymy; D ja mam straszna słabość do męskich przyjaźni Xd
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam; *

      Usuń
  2. Świetny rozdział ! :D Podoba mi się, że między Rose a Scorem dochodzi do częstszych zbliżeń. Ten pocałunek :3 ahhh, a to jak Rose wtuliła się w Scora było mega słodkie :) No i oczywiście eksplodujące piwo, super akcja fajnie, że takie coś wymyśliłaś bo widać jak Rose jest zazdrosna. Pozdrawiam i nie mogę się doczekać nast rozdziału ! Fajnie się zeszło bo właśnie dzisiaj zaczęłam ferie i pasuje mi to do opowieści :-P Bye

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się podobało! :D No Scorpi, jak to faceci, potrzebował jakiegoś potwierdzenia, że Rosie na niego leci xd Życzę udanych ferii! Pozdrawiam ;*

      Usuń
  3. Czytam tego bloga od niedawna, ale jest naprawdę świetny i żałuję że tak późno zaczęłam. Zaglądam tu często i patrzę, czy nie ma nowego rozdziału. Te opowiadanie jest takie oryginalne i poprawia humor, a bohaterowie są lepiej wykreowani niż w książkach, które czytałam. Szkoda tylko, że (z tego co zauważyłam) rozdziały są ok. co dwa tygodnie, bo czytałabym więcej i więcej. Ten był świetny, w końcu ferie! Zostawiam tu ten komentarz i czekam na ciąg dalszy. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, że zaczęłaś czytać i że ci sie podoba <3 I bardzo mi miło, że uważasz moje opowiadanie za oryginalne, ze juz nie wspomnę o tej uwadze o bohaterach :) No tak, rozdziały niestety raczej nie będą sie pojawiać częściej, może czasem. Trzeba jakoś pogodzic bloga ze studiami, pracą i ogólnie życiem :c
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam!

      Usuń
  4. Cudny rozdział *-* Scorse <3<3
    Doszło w końcu do spotkania z Mirandą(?) i szczerze to... tak sobie je wyobrażałam :) pogadały trochę i tyle
    Kocham relację między Scorpiusem, a Rose ^^ tak niby nic, a jednak coś*-* i scena w Trzech miotłach ^^
    No i oczekiwane wolne!!! Mam nadzieję, że będzie się działo :)) i ogólnie między znajomymi i między "parami" :D
    Przepraszam za taaką nieobecność!!! Ale były święta, potem sylwester, początek nowego roku poświęciłam na naukę, teraz przygotowywałam się na studniówkę(:")), miałam ferie i całe dwa tygonie nie było mnie w domu. Dziś wchodzę na twojego bloga, a tu dwa rozdziały i miniaturka, idealnie *-* akurat na ostatnie chwile odpoczynku :\
    Życzę duuuużo weny (pisz szybko ^^) i pozdrawiam
    *KP

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;D
      Dobrze powiedziane, niby nic a jednak coś Xd
      Obiecuję ze na wyjeździe będzie się działo, przede wszystkim między Scorpiusem i Rose, ale również Melbus będzie miał ważne momenty Xd
      Nie ma sprawy, ważne że komentujesz a ja się cieszę że wrocilas ;D za każdym razem jak ktoś znika, to się martwię ze opowiadanie coraz gorsze a potem mam taką miła niespodzianke Xd i mam nadzieje ze studniówka się udała!
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam; *

      Usuń
  5. Powiem szczerze, że najbardziej zachwyciła mnie chyba scena, gdy Rose jak kotka wtuliła się w Scorpiusa po przygodzie z taksówką ;) To było takie urocze, chociaż jestem w szoku, że nikt nie zwrócił na to uwagi, a już szczególnie Melody xd Scena z wybuchającym kuflem świetna, uwielbiam takie sceny zazdrości :D Żałuję, że Rose jednak trochę nie poeksperymentowała z Mirandą, to byłoby ciekawe XD Mogłaby to zrobić dla beki, a mina i reakcja Scorpiusa pewnie byłaby bezcenna haha <3 Mam nadzieję, że w następnym rozdziale wszyscy się porządnie schleją i będzie się działo :D :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesze się ze i się podobało; ) cóż, Mel jest chyba zbyt skupiona na własnych zawirowania uczuciowych + Scorose jednak się przyjaźnią, wiec może nie jest to AŻ TAK dziwne :D
      Tez mi przeszło przez myśl że Rose i Miranda powinny poeksperymentować, ale nie chciałam nikogo zgorszyć Xd
      Hahaha zobaczymy, jak to będzie z tym chlaniem; D dziękuję za komentarz i pozdrawiam ;*

      Usuń
  6. Nadrobiiiłam. xD
    Nie wiem jak, ale mi się udało. Teraz już będę na bieżąco, przynajmniej taki mam plan. :D
    Ogólnie tak bardzo lubię tę historię. Jest taka lekka, opowiada po prostu o nastolatkach ich perypetiach. I zawsze przynajmniej raz, czytając któryś rozdział się uśmiechnę. :)
    Rose mnie rozwala za każdym razem jak jest ze Scorpiusem. Serio. Niby ją denerwuje, niby jej nie zależy, ale gdy tylko ją całuje to od razu jest szczęśliwa, albo jak był z tą jakąś krukonką. Ech, Rose. Zakochana i tego najwyraźniej nie wie. :D
    Ale, kurde, gdyby Rose z Mirandą coś na boku pokręciła, żeby wkurzyć Scorpio. Jeny, już widzę jego minę. xD
    A ta kłótnia Albusa i Scorpio wyglądała nieprzyjemnie, ale wiedziałam, że oni to się dogadają. Ich przyjaźń jest naprawdę trwała. :)
    Czekam kochana na kolejny rozdział. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brawo :D
      Ciesze się bardzo ze ci się podoba ;) No cóż, Rose jest jaka jest :D niby taka mądra, ale że jest zakochana to się nie skapnie ^^
      Widzę ze sporo osób liczyło na to, że Rose pokręci z Mirandą Xd
      Dziękuję bardzo za komentarz i pozdrawiam <3

      Usuń
  7. Och, że też wcześniej tego nie zauważyłam!
    Melody... poukładana i dbająca o każdy szczegół, bo wie, że przyjaciele to spaprają... czyż nie mamy tu do czynienia z charakterem Monici z "Przyjaciół". WI ogólnie widzę małe przebłyski... jak np. jak Scorpius zataja przed Albusem, że całował się z Rose... że chce najpierw przekonać się, czy coś z tego wyjdzie... zupełnie jak w przypadku Monici i Chandlera :) Ok, może zbyt mocno przesadzam? Widzę te skojarzenia, bo ostatnio gdy chorowałam, włączyłam sobie "Przyjaciół" dla rozluźnienia i widzę teraz wszędzie jakieś skojarzenia :D

    Cieszę się, że złość Scora i Ala przeszła tak szybko i już zapomnieli, o czym się pokłócili. No i w końcu Rose dowiedziała się o Mirandzie i aż zaskoczyło mnie to, jak to świetnie przyjęła :) I że poszła z nią na "randkę" i spędziła z nią miły dzień :)

    I ferie się zaczęły. A Rose już pierwszego dnia dała się namówić na emocjonującą pogawędkę z taksówkarzem :) I serio, Harlodzie, musiałeś ją wysyłać samą w tę podróż? Tak, popieram całkowicie słowa Scorpiusa :)


    "– Tęskniłem za nimi – wyjaśnił, również szeptem, przejeżdżając kciukiem po jej dolnej wardze. – Wybacz mi tę zuchwałość panno Weasley. Obiecuję, że nie będę cię już dzisiaj niepokoił – dodał, uśmiechając się lekko, po czym w końcu ją puścił." - ten fragment mnie rozczulił, naprawdę :* <3 Chcę jak najwięcej takich scenek Rose i Scorpiusa :D

    Och, i jeszcze jedno, bo bym zapomniała...
    Albus w kamizelce? Ach, rozpływam się :*:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, przy Melody oczywiście inspirowałam się w dużej mierze Monicą, ale trochę też sobą :D Jeśli chodzi o Scora to akurat w ten sposób o tym nie myślałam, ale masz rację, że cała ta sytuacja kuzynka tudzież siostra najlepszego kumpla może być tożsama :D Ogólnie ja przyjaciół naparzam codziennie, ciągle od nowa, więc cieżko mi do nich nie nawiązywać, gdy są juz tak wdrukowani w mój mózg xd Jak miło mieć wśród czytelników innego fana :D
      Hah, Będzie więcej scenek Rose i Scorpiusa ^^

      Usuń
    2. Przyjaciele to mój ulubiony serial. Uważam go za kultowy serial i nawet napisałam o nim krótką recenzję na moim blogu - napisałam krótką, bo nie ma takich słów, aby w pełni przekazać, jak bardzo kocham ten serial :) Dlatego i ja cieszę się, że ktoś również uwielbia ten serial :)

      Usuń
  8. Oj babunciu... Ależ to jest słodkie (chociaż bardzo nie lubię tego słowa), jak oni na siebie reagują. Scorpius zwala mnie z nóg (i nie tylko mnie), Rose tradycyjnie wykazuje się nieprzeciętną odwagą, a i Harolda da się lubić. Trzeba przyznać, że ten przykład przyjaznego kierowcy był zdecydowanie ekstremalny, sama bym się nieco zaniepokoiła... tylko troszkę, oczywiście, tylko troszkę... Przeczytałam rozdział migiem, nawet nie zauważając jego pokaźniejszej długości. Dobrnęłam do końca z myślą "To już?". Nie muszę chyba dodawać, że Twoje notki zawsze wciągają mnie bez reszty.

    Mocy życzę, przede wszystkim Mocy

    Vi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Scorpius tak juz chyba ma, że zwala z nóg :D Tak, Rose troche spanikowała, w końcu w tym rozdziale skonfrontowałam ją właściwie z jej całkowitym przeciwieństwem :) Ja z pewnością też bym spanikowała. Cieszę się bardzo, ze notki cie wciągają!
      Również życzę Mocy :)

      Usuń
  9. "Scorpius uśmiechnął się dziwnie, jak zawsze, kiedy tylko wspominała o planowanym spotkaniu z Mirandą Zabini.
    – W takim razie, baw się dobrze – powiedział wesoło." - Hehe, chyba wie o friendzonie Mirandy xd (Chyba że pomyliłam bohaterów xd Miranda to ta jego koleżanka, która kiedyś zachwycała się figurą Rose, co nie? :D)
    "Scorpius z zaskoczenia aż otworzył lekko usta. Nie przypominał sobie sytuacji, kiedy to Rose przyparła jego do muru." - ale odwrotnie to już tak, co Scorpius? *sugestywny uśmieszek* xddd
    "– Rose, z całym szacunkiem, ale czy ty jesteś ślepa? Naprawdę nie widzisz, w jaki sposób patrzy na ciebie połowa facetów w tej szkole?" "łącznie ze mną. - dopowiedział w myślach Scorpius" xddd
    Tak teraz czytam dalej i dobrze skojarzyłam Mirandę! Jednak nie jest ze mną AŻ tak źle hahah
    "– Mnie się podobasz – powiedział z błyskiem w oku, znowu się uśmiechając. – Może ze mną poeksperymentujesz?" - Oj Scorpiusie, nieładnie tak :D
    "Wybacz mi tę zuchwałość panno Weasley." - Nie mam pewności, ale czy nie powinno być przecinka, przed "panno"?
    "– No nie wiem. – Scorpius zmrużył oczy z udawaną powagą. – Te podkreślają zieleń twoich oczu, ale za to w czarnych masz zabójczy tyłeczek." - Hahahahahahahahahahahahaha Fani Scorbusa mdleją za 3...2...1 xd
    "Rose tak świetnie się bawiła, spędzając czas z Mirandą, że powoli zaczynała żałować iż jednak nie urodziła się lesbijką. Z kobietami wszystko wydawało się jakieś prostsze." - przecinek przed "iż"?
    "Naprawdę starała się myśleć tylko i wyłącznie o tym, co mówi do niej Ślizgonka, ale było to bardzo trudne." - Wszystkim to powtarzam xd - sformułowanie "tylko i wyłącznie" jest niepoprawne, mówimy albo "tylko", albo "wyłącznie" ;)
    "Rose zasypała ją przeprosinami, ale kobieta uśmiechała się tylko do niej radośnie, powtarzając, że absolutnie nic się nie stało, napomykając coś o tym, ze nie spodziewałaby się takiej siły po Rose i jej drobnej posturze." - *że
    "– Da spokój, Rosie. – Brunetka przewróciła oczami. – Nie wiem cię za dobrze, ale znam Score’a. I powiem ci, że subtelny to on nie jest. Napięcie seksualne można by kroić nożem." - *Daj,
    *"znam" zamiast "nie wiem cię za dobrze", wtedy co prawda będzie powtórzenie, ale może wymyślisz jakiś synonim? :D
    "Nieważne czy to był kierowca, barman, kasjerka w sklepie czy ktoś, kto soi przed nią w kolejce. " - *stoi
    "– Przepraszam, ale jestem bardzo zmęczona i nie mam ochoty na pogawędkę o niczym – powiedziała najmilszym tonem, jaki była w stanie z siebie wydusić." - doprawdy, milutko xddd– "Kocham ciebie – powiedział, bez uśmiechu i bez mrugania." - o borze zielony! Jak dla mnie to Rose nie przesadzała. Kurde, gdyby nie to zdanie i żart o powierzeniu życia, to bym się nie martwiła, no ale w takim przypadku... Btw, kiedyś czytałam (co prawda na bezużytecznej, ale ciii xd), że jeśli ktoś patrzy się komuś dłużej prosto w oczy bez mrugania to albo chce z nim uprawiać seks, albo zabić, so... Scena w taksówce MOCNO mnie zaniepokoiła xd
    A przytulas przy kominku całkowicie mnie roztopił <3 Tak samo zresztą jak wszystkie ich wspólne sceny w tym rozdziale, z pocałunkiem na czele <3 I scena w Trzech Miotłach :3
    Ogólnie podobała mi się też "randka" Mirandy i Rose. Taka fajna atmosfera, a i Rose przyda się przyjaciółka pokroju Mirandy (!która w dodatku ma dostęp do Malfoya!) xddd
    Fajnie, że Harold ugadał Carę ;D Czy wspominałam już, że go uwielbiam? ;D Jak w sumie większość ważniejszych męskich bohaterów w twoim opowiadaniu xd
    Pozdrawiam i życzę weny!
    ~Arya ;)




    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah, cieszę sie, że jeszcze kojarzysz bohaterów drugoplanowych po takiej przerwie :D
      A co do tego fragmentu o fanach Scorbusa, to publikuję opko również na wattpadzie i tam mi się zdarzyło już kilka takich reakcji na ten fragment :D
      i dzieki za "tylko i wyłącznie", nie miałam pojęcia, że to jest niepoprawne! I za pozostałe błedy oczywiscie też :D
      Tak, ja na miejscu Rose też bym spanikowała :D To chyba znaczy, że udało sie ją napisać jak jak planowałam :P
      Cieszę sie, że podobała ci sie "randka" dziewczyn i scorose'owe fragmenty ;p Dziękuję pięknie za opinię i pozdrawiam! ;*

      Usuń
  10. Uuuuu, ktoś tu jest zazdrosny! I to nawet bardzo, a Scor najwidoczniej umie to wykorzystywać, mały lisek chytrusek! I bardzo dobrze Rose, bardzo dobrze. Podziwiam cierpliwość Scorpiusa, mnie by z taka Rose szybko szlag trafił chyba. Ogolnie podoba mi sie wplatanie co jakis czas nałogu Harolda i prób rzucania :D No nie ma chłopak silnej woli.
    Jak zaczepiają mnie obcy ludzie, tez juz widze siebie martwa w jakims rowie... Nie jest to szczególnie pomocne w nawiązywaniu kontaktów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i czas najwyższy, żeby ta zazdrość z niej wylazła :D Scor taki cholerny spryciarz xd Tak, jest bardzo cierpliwy, a będzie jeszcze bardziej. Mnie też by na jego miejscu już cholera wzięła :D
      Bardzo lubię nawiązywać do Harolda i jego nałogu, więc miło, że się to przyjmuje ^^

      Usuń

I jak wrażenia? :) Podziel się w komentarzu!

Najfajniejsi ludzie na świecie