–
Od czego trzeba zacząć? – zapytał Albus, siadając na blacie kuchennym, podczas
gdy Melody rzucała zaklęcia na drzwi, aby nikt nie mógł ich otworzyć. Wiedzieli, że skrzaty mają zbyt dużo
mocy, żeby takie blokady je powstrzymały (prawdopodobnie nie zauważyłyby, że w
ogóle napotkały na jakąś przeszkodę przy teleportacji), ale pocieszali się
myślą, że te przyjazne stworzenia rzadko przejmują się uczniami, szwędającymi
się nocą po zamku. Mieli za to zapewnioną ochronę przed gronem nauczycielskim i
zrzędliwym woźnym.
–
Myślę, że od nie siadania na naszym miejscu pracy – rzuciła Melody z uśmiechem,
a chłopak posłusznie zsunął się z blatu.
Zabrali
się do pracy. Albus nie mógł niestety
powiedzieć, żeby słuchał jej uważnie. Uśmiechnął się z zadowoleniem, gdy poprosiła,
żeby zawiązał jej z tyłu na szyi fartuszek i delikatnie pogłaskał jej kark
dwoma palcami. Z zadowoleniem stwierdził, że skóra Melody pokryła się w tym
miejscu gęsią skórką.
–
Co mam robić? – zapytał Al, stając przy blacie, a Mel postawiła przed nim miskę
z umytymi i obranymi pomidorami.
–
Gnieść.
–
Jak?
–
Pokażę ci – zaproponowała brunetka i stanęła obok niego tak blisko, że stykali
się ramionami. Chwyciła jego dłonie, włożyła do miski i nakryła swoimi, po czym
zaczęła delikatnie je ściskać.
***
– Renrervate
– usłyszał nad sobą Scorpius i natychmiast otworzył oczy. Światło w
pomieszczeniu było dość ostre, wiec mrugał intensywnie i mrużył oczy, przez
dobrą minutę. W końcu obraz się wyklarował i chłopak ujrzał pochylającą się nad
nim piękna twarz Rose. Była dziwnie blada, przez co ta niewielka garstka piegów na jej policzkach i nosie, była bardziej widoczna
niż zwykle. Zapach (który ostatnimi czasy nazywał w myślach po prostu Rose,
bo nie był w stanie porównać go do niczego, co było mu znane. Może z wyjątkiem
słońca, ale czy słońce w ogóle mogło pachnieć?) nieco mącił mu w głowie,
więc tym trudniej było mu uporządkować w pamięci ostatnie wydarzenia. Pulsujący
ból, gdzieś w okolicach gałki ocznej i dziwnie odrętwiały nos, również mu tego
nie ułatwiały.
–
Co się dzieje? – zapytał i ze zdziwieniem odkrył, że ma chrypę.
–
Jesteś idiotą, oto co się dzieje – burknęła Rose. Scorpius próbował pytająco unieść brew, ale natychmiast syknął z
bólu. Rose przyjrzała się krytycznie jego twarzy (nie spodobało mu się to) i
sięgnęła po jakąś butelkę. Wylała sobie trochę zielonkawego płynu na dłoń i
wsmarowała w jego łuk brwiowy i kawałek czoła. Potem wzięła jakiś pojemniczek,
nabrała z niego odrobinę różowej maści i zaczęła wklepywać ją w siną skórę na
twarzy Scorpiusa. Drugą porcję, przeznaczoną na jego górną powiekę, władowałaby
mu w oko, gdyby w porę go nie zamknął. Był pewien, że zrobiła to specjalnie.
Znał ją na tyle długo, że potrafił wyczytać z jej twarzy poziomy irytacji. Ten
aktualny był jednym z lżejszych, ale i tak go niepokoił.
Nagle
do jego głowy wdarło się pytanie: skąd ona wzięła te wszystkie specyfiki?
Rozejrzał się po pomieszczeniu. Zorientował się, że on sam leży na dużym,
dębowym biurku. Obok stała szafka z kilkudziesięcioma buteleczkami eliksirów. Całe wnętrze wyglądało dziwnie znajomo.
–
Rose… – zaczął niepewnie – czy my jesteśmy w gabinecie mojego ojca?
Rose
wzruszyła ramionami, nie patrząc na niego.
–
Uznałam, że tu będzie wszystko, czego potrzebujemy.
–
Więc się włamałaś? – zapytał, nawet nie próbując
kryć zachwytu. Rose przygryzła wargę.
–
Nie do końca…
Nagle
irytacja na jej twarzy ustąpiła miejsca zmieszaniu. Scorpius, który do tego pory mniej więcej nadążał nad swoimi
nowymi odkryciami i wnioskami, teraz już całkiem się pogubił. Z jakiego powodu
była taka skrępowana?
Odpowiedź
na jego pytanie pojawiła się w drzwiach gabinetu. Próg przekroczył Draco Malfoy, odziany w zielony
szlafrok i szare pantofle. Jego włosy były w nieładzie, a wyraz twarzy, wysoce
niezadowolony.
–
Panno Weasley, naprawdę niezmiernie mnie ciekawi, co jest tak pilne, że wzywa
mnie pani tu, o godzinie… – nagle urwał, bo zauważył Scopiusa leżącego na
biurku. Chłopak przełknął ślinę. Draco zmarszczył brwi i utkwił w synu
Najgroźniejsze Spojrzenie Malfoyów. Cudownie.
Jeszcze nie wie co się stało, a już jest wściekły.
Choć
pewnie mógł sobie sam dopowiedzieć to i
owo, widząc poobijaną twarz swojego syna i Rose Weasley skaczącą wokół niego z
jakimiś smarowidłami.
–
Czekam na wyjaśnienia – Oznajmił cicho i utkwił wyczekujące spojrzenie w Gryfonce.
Scorpius postanowił milczeć. Wiedział, że nikt nie radzi sobie z jego ojcem
lepiej niż Rose. Chyba tylko wściekłość na jego latorośl sprawiła, że nie uciekł w popłochu przed rozmową z nią.
–
Zobaczyłam jak pański syn spuszcza łomot trzem chłopakom…
– I
postanowiłaś wezwać mojego ojca? – burknął Scorpius. Był zły. Był
bardzo, bardzo zły.
Choć
prawdopodobnie nie tak zły, jak jego ojciec. Wyglądał, jakby dym zaraz miał mu
pójść nosem. I uszami. I może jeszcze z
kilku innych otworów.
Scorpius
nie sądził, że w ogóle potrafi być zły na
Rose Weasley. Zawsze mu się wydawało, że jak tylko się na nią wścieknie, to ona
spojrzy na niego tymi sarnimi oczami, z miną rudego szczeniaczka, a on
oczywiście wymięknie.
O
ironio, Malfoy, czy ty jesteś dumny z tego, że potrafisz się wkurzyć?
–
Musiałam wezwać kogoś – warknęła Rose. – Nie mogłam tego tak zostawić.
–
Znalazła się, największa strażniczka szkolnego regulaminu. – Scorpius przewrócił oczami. Wstał z biurka i zrobiwszy kilka kroków
uznał, że tylko trochę kręci mu się w głowie.
–
Dobrze wiesz, że nie chodzi o regulamin! – Rose podniosła się gwałtownie i
zrobiła jeden krok do przodu. Dwójka
mężczyzn mimowolnie się cofnęła, choć każdy z nich przewyższał dziewczynę o
głowę. – Jeśli w ogóle by mnie obchodził regulamin, zawołałabym kogokolwiek,
kto dzisiaj ma dyżur i załatwiłabym ci szlaban, czy nawet wydalenie ze szkoły!
Zawiadomiłam twojego ojca, bo widziałam całe to zdarzenie i na moje
zszokowane oko, ktoś dorosły powinien wiedzieć.
Scorpius
wpatrywał się w nią w milczeniu, nie mogąc się zdecydować czy chce na nią
nawrzeszczeć czy raczej ją pocałować. Przez chwilę mierzyli się zaciętymi
spojrzeniami, podczas gdy zniecierpliwiony Draco starał się przywołać na twarz
wyraz bezgranicznej cierpliwości. Nie podołał zadaniu, wiec po minucie
odchrząknął znacząco.
–
Panno Weasley, czy może mi pani zdradzić ciąg dalszy tej historii?
–
Dla pana wszystko – powiedziała Rose, uśmiechając się do niego radośnie, na co
Draco przewrócił oczami, nie mając już
siły do jej komentarzy. – A wiec znalazłam ich w momencie, gdy twarz Mclaggena
nie przypominała już ludzkiego oblicza, a bliźniacy Tomlinson leżeli gdzieś
obok, przytomni, ale zamroczeni i pojękujący. Przez chwilę nie wiedziałam co
robić, a potem pobiegłam tam, oszołomiłam pańskiego syna, a następnie
spetryfikowałam chłopaków i zamknęłam ich w schowku na miotły. Przyniosłam tu
Kretyna na niewidzialnych noszach, wcześniej włamując się do pańskiego
gabinetu. – W tym momencie Draco posłał jej karcące spojrzenie, a ona
odpowiedziała mu niewinnym wzruszeniem ramion. – Wysłałam panu sowę…
–
…która prawie zadziobała mnie na śmierć,
próbując mnie obudzić – wtrącił Draco tonem wyrażającym wielki niesmak.
–
Tak jej kazałam, inaczej by pan nie przyszedł, a ja nie mogłabym się upewnić,
że odpowiednio zatuszowałam całą sprawę. Znaczy się, że zgłaszam sytuację komuś
z grona pedagogicznego – poprawiła się szybko. – Zostawiłam tutaj Kretyna i wróciłam do chłopaków. Zmodyfikowałam im pamięć tak, że
teraz myślą, że walczyli ze sobą nawzajem o jakąś pierdołę i zaszczepiłam im w
głowie myśl o konieczności odwiedzenia skrzydła szpitalnego. Wróciłam tutaj i
podałam trochę leków, Kretyn się obudził, a pan do nas dołączył, w tej
niesamowicie ponętnej piżamie – zakończyła swoją opowieść Rose.
Draco
poprawił poły szlafroka, upewniając się, ze wszystko jest zakryte, a jego szyja
pokryła się delikatnie różowymi plamami.
–
Jesteś pewna, że dobrze rzuciłaś zaklęcie zapomnienia? – zwrócił się do Gryfonki, na co ona tylko spojrzała na
niego z politowaniem. Nie miał ochoty przyznawać, że rzeczywiście, żaden
nauczyciel nigdy nie widział, aby córce Hermiony Granger nie wyszedł
jakikolwiek czar, więc tylko skinął głową.
Podszedł
do syna i z miną nie wyrażającą żadnych emocji, sprawdził, jak Rose poradziła
sobie z jego twarzą. Po kilku zranieniach przejechał różdżką, dzięki czemu zasklepiły się na ich oczach.
Poza tym nie miał żadnych zastrzeżeń, dołożył jedynie trochę dziwnej maści
wokół oka, po czym oznajmił, że opuchlizna i fioletowy kolor znikną do rana.
Wszystkie te czynności wykonał z zaciśniętą szczęką, włącznie z przekazaniem
informacji.
Scorpius
zastanowił się, czy ojciec złagodniałby, gdyby mu powiedział, że to obelga na
jego temat, sprawiła, że ostatecznie stracił nad sobą panowanie. Prawdopodobnie
jednak, wściekłby się jeszcze bardziej.
–
Panno Weasley, rozumiem, że zachowa pani to wszystko dla siebie?
–
Jasne. – Rose znów wzruszyła obojętnie
ramionami. – Bójka jest za mało żenująca, na plotki. Rozgadałabym to, jeśli
zrobiłby coś z czego mogłabym się nabijać, na przykład płakał i zgrywał
kontuzję przez miesiąc, po zadrapaniu przez hipogryfa.
Tym
razem szyja Draco pokryła się głębokim odcieniem karmazynu. Burknął jeszcze do
syna „Pogadam sobie z tobą jutro” i kazał im jak najszybciej dostać się do
sypialni, nie dając się złapać temu skretyniałemu woźnemu i razem wyszli z
gabinetu.
–
Odprowadzę cię do wieży.
–
Sama trafię.
–
Nie bądź śmieszna – mruknął Scorpius i skierował się za nią schodami w górę.
Połowę
drogi przeszli w milczeniu, aż w końcu Rose zdecydowała się je zakończyć.
–
Nie zrobiłam nic złego – powiedziała obrażonym tonem. Ku jej zaskoczeniu
Scorpius westchnął, jakby zmęczony. Spojrzała na jego bladą twarz i wciąż
fioletowe oko.
–
Wiem, Rose. Po prostu perspektywa rozmowy z ojcem o moich problemach, przyprawia
mnie o mdłości bardziej, niż jakieś tam wydalenie ze szkoły – wyznał. –
Dlaczego mnie uleczyłaś, a tamtych skazałaś na siebie? – zagadnął, bardzo chcąc
zmienić temat.
–
To pajace. Moi rodzice znali ojca Mclaggena, nie mówili o nim najlepiej – wyjaśniła
Rose. – Uznałam, że skoro zdecydowałeś się im dokopać, to sobie na to
zasłużyli.
–
To dlaczego mnie oszołomiłaś? – zdziwił się.
–
Powiedziałam, że zasłużyli na bicie, nie chciałam patrzeć, jak ich mordujesz –
wytknęła mu, wzdrygając się na samo wspomnienie.
Scorpiusowi
nagle przyszło do głowy, że w sumie to powinien być jej wdzięczny, za tego
oszałamiacza. Co innego zostać wyrzuconym ze szkoły za pobicie, a co innego
odsiadywać w Azkabanie dożywocie za morderstwo. A dobrze wiedział, że nie miał
hamulców, gdy już spuścił sam siebie ze
smyczy.
Cholerna
Rose Weasley, z tymi swoimi włosami, nogami i racją.
Pokonali
kolejne schody, spędzając ten czas na dyskutowaniu, czy twarz MgLaggena
przypominała bardziej rozbryzganego na ścianie pomidora, czy może raczej
rozdeptaną śliwkę, gdy usłyszeli kroki, prawdopodobnie piętro pod nimi.
Towarzyszył im charczący oddech i głos, który
mruczał coś niezrozumiale.
–
To Cribe – szepnęła Rose. Zanim zdążyła się zorientować, co się dzieje,
Scorpius wepchnął ją do najbliższego schowka na miotły.
Problem
polegał na tym, że w schowku już ktoś był.
Pochylili
się lekko. Scorpius znalazł jakąś szparę, usiłując dostrzec znajdujący się za
nimi korytarz, a Rose przyłożyła ucho do drewna i nasłuchiwała ciężkich kroków woźnego. Właśnie wtedy usłyszeli za sobą dziwny
dźwięk, przypominający odkurzacz odrywający się od powierzchni, którą właśnie
zasysał.
Podskoczyli
jak oparzeni i odwrócili się. Rose nabrała powietrza w płuca, żeby krzyknąć,
ale w tym samym momencie Scorpius objął ją od tyłu i zasłonił jej usta dłonią.
Szybko wyciągnął różdżkę, a jej koniec
się zaświecił.
Zaledwie
kilka centymetrów od nich, Albus stał między kolanami Melody, siedzącej na
brzegu niskiej komody. Obejmowali się, ich oczy były zamglone, usta nabrzmiałe,
a sukienka dziewczyny była podciągnięta pod sam tyłek. Szybko zeskoczyła z
mebla i poprawiła ubranie.
–
Co wy tu robicie? – zapytała brunetka, wyraźnie niezadowolona. Rose uniosła
brew, patrząc na nią, jakby chciała zapytać: „Serio?”. Za dobrze znała swoją przyjaciółkę, żeby ta scena jej nie zaniepokoiła. Miała
nadzieję, że jej obawy się nie potwierdzą, a Albus nie będzie nieszczęśliwy.
Melody miała trochę za ostre szpony, jak na delikatną skórę jej kuzyna.
–
Co wy tu robicie? – odparł Scorpius, uśmiechając się kpiąco i wskazał
głową na rozpięte górne guziki koszuli
swojego przyjaciela. – Mam wrażenie, że w czymś przeszkodziliśmy.
– Cóż, może w takim razie zechcecie znaleźć dla swoich
zajęć inną kryjówkę? – zasugerował Albus z dziwną odrazą w głosie, po czym
zbladł, prawdopodobnie wyobrażając sobie, jakie „zajęcia” chcieli uskuteczniać
Rose i Scorpius.
Rose
zaniemówiła z oburzenia, na myśl, że Albus w ogóle ośmiela się roztaczać tak kompletnie nieprawdopodobną
wizję. Na szczęście Scorpius postanowił chociaż raz nie robić z siebie
dowcipnisia i szybko rozwiał wątpliwości Pottera.
–
Schowaliśmy się tutaj przed Cribem – powiedział. – Choć, oczywiście, nie
spodziewaliśmy się towarzystwa.
–
Myślę, że powinniśmy wrócić do łóżek –
wtrąciła Melody, która powoli odzyskiwała normalne kolory. – Najlepiej będzie
pójść na raty, żebyśmy nie byli za głośno. Ja pójdę z Albusem i sprawdzę czy
teren już jest czysty, a wy ruszycie jakieś pięć minut później.
– Cóż za zaskakujący dobór drużyn – mruknęła Rose, ale
wszyscy oprócz Malfoya udawali, że jej nie słyszą.
– I
nie zamierzacie przedyskutować z nami tego, co właśnie widzieliśmy? – zapytał
blondyn z kpiną w głosie.
–
Nie wiem, o czym mówisz – odparł Albus,
który już uchylał drzwi i wyglądał na korytarz. – Droga wolna – dodał, chwycił
Mel za rękę i wyciągnął ja na zewnątrz. Kiedy dziewczyna wychodziła, niechcący
potrąciła Rose, która wpadła na Scorpiusa.
–
Widzę, że nie możesz mi się oprzeć – powiedział rozbawiony blondyn, kiedy drzwi
się zamknęły. Rose szybko się od niego odsunęła, choć nie mogła odejść tak
daleko, jak powinna. Schowek na miotły nagle stał się bardzo ciasny. Uniosła
głowę, żeby na niego spojrzeć i starała się kompletnie nie stracić głowy, od
jego subtelnego zapachu. W miejscach na jej talii, których dotknął, gdy ją złapał, czuła gorąco.
–
Tak, Scorpius, zwłaszcza z tym podbitym okiem, jesteś uosobieniem wspaniałości
– powiedziała ironicznie. W rzeczywistości te fioletowe odcienie na jego twarzy
naprawdę w niczym nie przeszkadzały. Zrobił mały kroczek w jej kierunku. Rose
spróbowała się cofnąć, ale natrafiła na
ścianę.
–
Rozumiem – powiedział cicho, a ona nie mogła oprzeć się wrażeniu, że spogląda
na jej usta. Jednak w schowku było dość ciemno, mimo delikatnego światełka, które Scorpius posłał z różdżki, nad ich głowy. – Musi
wyglądać paskudnie.
Rose
pokiwała z zapałem głową, a on oparł dłonie na ścianie, za jej głową. Poczuła,
że oddech jej przyspiesza.
–
Pewnie dlatego jesteś teraz taka zniesmaczona? – Leniwy uśmiech wpełzł
na jego usta, a Rose szybko podniosła wzrok na jego oczy. Chciała go odepchnąć,
ale wtedy musiałaby go dotknąć, a miała przeczucie, że to nie będzie bezpieczne
posunięcie. Był za blisko.
–
Myślisz, że już minęło pięć minut? – wyszeptała Rose, myśląc tylko o tym, żeby
jak najszybciej opuścić ten przeklęty schowek, zanim rzuci się na niego jak
wariatka.
Czy
nie powinno ją choć trochę odrzucać, od tego chłopaka? Niecałe dwie godziny
temu była świadkiem, jak w iście barbarzyńskim stylu spuścił lanie trzem
istotom ludzkim, przy czym jedną z nich prawie zamordował. To raczej nie
powinno jej kręcić, tylko przerażać, albo chociaż wzbudzać pogardę. Czy
naprawdę była aż tak płytka?
Ale
Rose, oni sobie na to zasłużyli…
Zamknij
się, Rose, wcale cię tam nie było!
A
do tego przecież był Malfoyem.
Zgadza
się i przez ostatnie siedem lat, skutecznie udowadniał, że to nie ma żadnego
znaczenia.
Świetnie.
–
Może i tak, ale przecież nigdzie nam się nie spieszy – odpowiedział Scorpius,
pochylając się nieco. Jasna grzywka opadła mu na czoło, a Rose poczuła nieodpartą
ochotę, żeby mu ją odgarnąć.
Gratulacje.
Właśnie stoczyłaś się na samo dno.
– A
co niby chciałbyś robić tutaj? – spytała zdziwiona i natychmiast tego
pożałowała.
– Mógłbym coś wymyślić – odparł, rzucając znaczące
spojrzenie na niską szafeczkę obok nich. Rose bardzo chciała na niej usiąść, bo
nogi już miała jak z waty, ale uznała, ze to mogłoby tylko pogorszyć sytuację.
Zmień
temat. Zmieńtematzmieńtematzmieńtemat.
–
Mogę cię o coś zapytać?
–
Jasne.
–
Dlaczego nigdy nie nazywasz mnie „Rosie”, jak cała reszta?
Scorpius
wyglądał na zbitego z tropu. Zmarszczył brwi i spojrzał na nią nierozumiejącym
wzrokiem. Oderwał jedną rękę od ściany i przejechał dłonią po włosach, w dobrze
znanym Rose geście.
–
Myślałem, że tego nie lubisz – powiedział po chwili, spoglądając na nią
niepewnie.
–
Bo nie lubię – potwierdziła. – Ale jakim cudem ty to wiesz, skoro już lata temu
się poddałam, jeśli chodzi o poprawianie wszystkich innych?
Z
niewiadomych przyczyn, wyglądał na szczerze zakłopotanego. Albo delikatnie się
zarumienił, albo słabe światło już igrało z oczami Rose.
–
Ja… – zaczął. Westchnął i otworzył usta, żeby zaraz znowu je zamknąć. – Po
prostu wiem. Jak ktoś cię nazwie „Rosie”, to twój nos od razu marszczy się w zabawny sposób, brwi też, czasem też
zaciskasz usta, jakbyś się powstrzymywała, żeby nie wybuchnąć i nigdy nie
odzywasz się od razu po tym. Dopiero jak już minie ci irytacja, co czasem trwa
kilkanaście sekund, ale czasem nawet kilka minut. A to tylko wtedy, gdy
usłyszysz zdrobnienie od Harolda, Mel czy Albusa. Jeśli zrobi to ktoś inny to
wychodzi z ciebie zołza i często po prostu odchodzisz… – urwał, widząc
zafascynowane spojrzenie Rose.
–
Niezły z ciebie obserwator – zauważyła, po chwili milczenia.
– Cóż, jako dziecko czytałem dużo powieści szpiegowskich
– powiedział Scorpius, a Rose parsknęła śmiechem. – Dlaczego tak ci przeszkadza
zdrobnienie?
–
Bo jest idiotyczne. – Skrzywiła się. – I bezsensowne. W ogóle do mnie nie pasuje. Poza tym, lubię moje imię.
Takie, jakie jest.
–
Skoro już jesteśmy w temacie, to ja też cię o coś zapytam – stwierdził
Scorpius, znowu pochylając się nieco w jej kierunku. – Czasem ludzie skracają
moje imię do „Score”. Ty nigdy. Dlaczego?
Tym
razem to Rose była zakłopotana i milczała przez chwilę.
–
Bo twoje imię też lubię – przyznała Rose, skupiając wzrok na swoich butach. –
Zazwyczaj zdrobnienia i skróty są fajne,
ale po co niszczyć ładne imiona? – dodała, a widząc zadowoloną minę chłopaka,
przypomniała sobie, że czas iść spać. – Chyba powinniśmy się zbierać.
–
Chyba masz racje – odpowiedział jej Scorpius z westchnieniem i powoli uchylił
drzwi schowka.
***
–
Czy zechcesz pogadać o tym, co widziałam? – powiedziała Rose od wejścia,
zwracając się do siedzącej na łóżku
Melody. Dziewczyna nawet nie spojrzała w jej kierunku i pieczołowicie
szczotkowała swoje czarne włosy. Cara Longbottom drzemała już na swoim
posłaniu, a Jessica Fitz, ich współlokatorka z którą sukcesywnie się ignorowały
od trzeciej klasy, leżała pod kołdrą i udawała, że śpi.
– A
o co konkretnie ci chodzi? – zapytała Melody, tonem niewiniątka.
– O
to, że całowałaś się z… – zaczęła Rose, ale nagle urwała. Zauważyła, że głowa
Jessiki uniosła się kilka milimetrów nad
poduszkę, prawdopodobnie po to, żeby lepiej słyszeć o czym rozmawiają. Chociaż
aktualnie wcale nie było takiej potrzeby, bo Rose prawie krzyczała.
Widząc
ruch na łóżku współlokatorki, podeszła do
Mel i usiadła obok niej, po czym rzuciła wokół nich zaklęcie muffliato,
tak żeby dziewczyny nie mogły ich słyszeć. Przydatny wynalazek, podsłyszany od
wujka Harry’ego.
– Czyli
chcesz mi powiedzieć, że chwilę temu, wcale nie całowałaś się z Albusem, a mi
się przywidziała cała sytuacja, tak?
–
Rany, Rudzinko – powiedziała Mel, a jej oczy zrobiły się jeszcze bardziej
niewinne. Jej rodzicie i wszyscy faceci świata, może się na to nabierali, ale
nie Rose. – Chyba powinnaś zbadać sobie wzrok. Albo głowę – zasugerowała.
Rose,
której wyraz twarzy zwiastował niebezpieczeństwo, machnęła różdżką w kierunku swojej półki przy łóżku. W następnej
sekundzie, jeden z ciężkich woluminów pofrunął w ich stronę, a Melody oberwała
w głowę.
–
Musisz od razu się posuwać do rękoczynów?
– warknęła Melody, masując swoje czoło. Gdy to miejsce zaczęło robić się czerwone,
Rose pomyślała, że oglądała dzisiaj już zdecydowanie za dużo ran bitewnych.
–
Nie zrobiłam tego rękami – stwierdziła Rose. – Ale jeśli nie zaczniesz
traktować tej rozmowy poważnie, to przysięgam, że miotnę cię jakimś zaklęciem.
A znasz moje możliwości, wiec nie radzę ryzykować. – Dla wzmocnienia swoich słów, uniosła ostrzegawczo różdżkę. – Gadaj.
Melody
westchnęła, podciągnęła nogi na łóżko i
otoczyła się ramionami. Przestała przybierać coraz to dziwniejsze,
wyreżyserowane miny i po prostu posmutniała. Rose wiedziała, że Melody tylko
zgrywała obojętność na jej reakcje, bo oczywistym było, że rudowłosa będzie się
martwiła o swojego kuzyna. Nie chciała być dla niej zbyt surowa, ale dobrze
wiedziała, jak jej przyjaciółka potrafi postępować z facetami i absolutnie nie
miała zamiaru pozwolić, żeby tak samo potraktowała Albusa.
–
Czego chcesz, Rose? – zapytała w końcu, zrezygnowanym głosem. Rose była pod
takim wrażeniem, że Melody w końcu nie nazwała jej Rosie ani Rudzinka, że aż na
moment zapomniała o czym rozmawiały. Tymczasem brunetka kontynuowała. – Albus
jest przystojny. Ja jestem ładna. Podobamy się sobie. Pocałowaliśmy się. Było
fajnie. Musisz wszystko psuć?
–
Nie chcę niczego psuć – powiedziała szybko Rose. – Pod warunkiem, że powiesz
mi, co dalej?
– A
co ma być dalej? Może pocałujemy się jeszcze kilka razy? Nie mam sprecyzowanych
planów.
–
Może ty nie masz – warknęła Rose, przez zaciśnięte zęby. – Ale zapewniam cię,
że Albus, w swojej cholernej, zakochanej głowie, już wielokrotnie zaplanował
całą waszą przyszłość. Nie pozwolę ci tego tak zostawić.
–
Nie ty jesteś od pozwalania. – Mel zaczynała walczyć. – Sama wyznaczam sobie
cele.
Juk
kiedy wypowiadała to zdanie, na jej twarz wkradło się zrozumienie, że to był
błąd. Rose wstała gwałtownie, chwyciła szklankę z szafki nocnej i rzuciła nią o
ścianę za głową przyjaciółki. Odłamki
szkła zagubiły się w jej pościeli.
–
Cele?! – wrzasnęła rudowłosa. – Wiec tym on dla ciebie jest, tak? Jak zwykle o
to chodzi? Tutaj też musisz być najlepsza i zawrócić w głowie Albusowi? Dlaczego jego wybrałaś na ofiarę? Bo nie umawia
się z innymi dziewczynami? Wiedz zatem, że to żadne osiągnięcie, uwieść faceta,
który od czterech lat nie ma w głowie niczego, oprócz ciebie! – Urwała i
spróbowała się uspokoić biorąc kilka głębokich wdechów. – Masz zadecydować, czy
chcesz z nim być, czy dać mu święty spokój i pozwolić żyć normalnie. Nie ma nic
pomiędzy. Musisz wybrać odpowiedź i mu o tym powiedzieć, żeby przestał nosić w
głowie nadzieję.
Melody
wpatrywała się w przyjaciółkę bez słowa.
Rose wiedziała, że się tego spodziewała, ale i tak miała na twarzy wyraz szoku.
–
Kocham cię, Melody – dodała Rose, bo była to prawda. Po prostu miała
świadomość, że w tym przypadku to Albus bardziej potrzebuje jej troski. – Ale
jego też kocham. Nie pozwolę ci zrobić sobie z niego prywatnego konkursu, bo
nie jesteś jakąś tam pierwszą lepszą dziewuchą, która postanawia wdać się z nim w relację. Może w twoim
wypadku to jest jakieś tam „podobamy się sobie”, ale dobrze wiesz, że Albus
jest w tobie zakochany.
–
Masz racje, Rudzinko – mruknęła Mel, zwieszając głowę ze wstydem. – Powiem mu
jutro, że… no, postaram się to ująć delikatnie. Mogę zwalić winę na alkohol.
Kto normalny wypija cztery butelki wina, przy gotowaniu?
Rose
pozwoliła sobie na delikatny uśmiech, widząc, że Melody w końcu przyznaje jej
rację. To nie zdarzało się często.
–
Pamiętaj tylko, że jeśli nie chcesz z nim być, masz mu to dać wyraźnie do
zrozumienia. Żeby przestał sobie robić nadzieję. Może uda mu się zakochać w
kimś innym.
***
Scorpius
zastał Albusa w pokoju wspólnym
Slytherinu. Teoretycznie nie powinien tam być, jako że należał do Gryfindoru,
ale jakoś tak się składało, że zawsze znał hasło Ślizgonów. Pozostałym członkom
domu węża przeszkadzało to przez pierwsze dwa lata, ale potem zdążyli się
przyzwyczaić. Z resztą, aktualnie i tak wszyscy byli w łóżkach, a salon był pusty.
Potter siedział na czarnej, skórzanej kanapie i sączył Ognistą Whisky. Na stole
stała butelka i druga, czysta szklanka.
Blondyn
byłby zdziwiony jego obecnością, o tak późnej
porze, ale podejrzewał, że jego przyjaciel będzie chciał pogadać. Potrząsnął
głową, jak pies otrzepujący się z wody, żeby odgonić ciągle go nawiedzające
myśli o Rose. Co on, do ciężkiej cholery wyprawiał w tym schowku? Prawie ją
pocałował. Nie był w stanie sobie przypomnieć, kiedy ostatnio tak bardzo czegoś
pragnął. Rose wydawała się nie podzielać jego entuzjazmu. Takie przynajmniej
odnosił wrażenie.
Cholerna
Rose Weasley.
Usiadł
obok Albusa, nalał sobie nieco Ognistej i przez kilka minut nie odzywali się do
siebie.– Co jest z twoim okiem? – zagadnął Albus.
–
Dłuższa historia.
Znowu
pogrążyli się w milczeniu, na tyle długim, że Albus zdążył dopić swoją whisky.
Scropius chciał powiedzieć wiele rzeczy, ale nie wiedział jak ująć którąkolwiek z nich, żeby nie zabrzmieć okrutnie.
–
No, wyduś to z siebie w końcu – powiedział Albus ponuro, wpatrując się w
płomienie, tańczące w kominku.
Scorpius
zastanowił się, jak to możliwe, że kominki w lochach zawsze się palą
(oczywiście zielonym płomieniem), a i tak wiecznie jest zimno. W wieży Gryfonów było o wiele przytulniej. Chętnie by tam teraz poszedł.
Najchętniej, do sypialni Rose Weasley.
Panuj
nad sobą, jej kuzyn jest obok ciebie.
Wrócił
myślami do rzeczywistości.
–
Wiesz, że ona nie traktuje ciebie poważnie? – zapytał Scorpius. Nie był pewien,
co Albus właściwie sobie wyobrażał. Melody była świetną przyjaciółką i Scorpius cenił sobie tę znajomość, ale
obiektywnie rzecz biorąc, była demonem z piekła rodem, zesłanym stamtąd na
zgubę młodego Pottera.
–
Wiem. – Albus wzruszył ramionami. – Doszedłem do wniosku, że mi to nie
przeszkadza.
–
Co masz na myśli? – spytał Scorpius i zwrócił
głowę w jego kierunku. Brunet nadal uparcie wpatrywał się w płomienie. – Chcesz
po prostu się z nią obściskiwać, a w razie potrzeby, pozwolisz jej robić to
samo z innymi facetami?
Szczerze
współczuł Alowi. Od piątej klasy Melody umawiała się z przeróżnymi chłopakami, a on zawsze był gdzieś obok,
zmuszony to oglądać. Chyba przez to Scorpius nigdy wcześniej się w nikim nie
zakochał. Melody pokazała im, jak niebezpieczne potrafią być kobiety. Albus
pokazał mu, jak bezradny jesteś, gdy jakąś kochasz, a ona nic.
–
Uznałem, że na razie mi to wystarczy. – Dolał sobie whisky i ponownie spojrzał
na kominek. – Chcę tylko być blisko. Potem zobaczymy.
–
Czyli… Czyli chcesz się z nią spotykać na jej warunkach i liczyć na to, że ona
kiedyś zapragnie czegoś więcej?
Albus
w końcu odwrócił głowę w jego stronę, a
na jego ustach błądził delikatny uśmiech.
–
Jestem skończonym kretynem, prawda?
Scorpius
oparł się wygodnie i uniósł szklankę do
ust, po czym pociągnął łyk.
–
Nie sposób zaprzeczyć.
______________________________
Jak wam się podoba? Pisałam, że dwa tygodnie, spóźniłam się o jeden, malutki dzionek, nie bijcie :D
Czy wy też tak macie, że ilekroć zaczyna się jesień, najchętniej zapadlibyście
w sen zimowi, trwający aż do marca? Nie cierpię tej aury! ;c
Mam nadzieję, że rozdział przypadnie wam do gustu. Trochę się z nim
nagłowiłam, bo jest lekko przejściowy, ale nie chciałam, aby dało się to
odczuć. Piszcie co myślicie. :)
Wszystkim komentującym dziękuję bardzo za każdą opinię, jesteście
kochani <3
Z następnym pewnie wyrobię się podobnie, czyli jakoś dwa tygodnie. Jak
coś się zmieni, to wybaczcie :D
Pozdrawiam was mocno i czekam na wasze opinie!
Świetny rozdział... Ughh.. Już myślałam że Scorpius pocałuje Rose... Szkoda ale liczę ze niedługo sie to stanie XD
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta
I życzę
Duuuuuużo weny <3
Dziękuję za komentarz :) ?może się stanie, a może nie :D pozdrawiam ;*
UsuńWybacz, że dopiero teraz jestem. Rozdział jest świetny i chyba najdłuższy do tej pory? :P
OdpowiedzUsuńRose-pielęgniarka wydłubałaby swojemu pacjentowi oko... troszkę straszne. A spotkanie z Draco, sądziłam, że się na nią wkurzy, nakrzyczy, da szlaban... a tu ona chce go zabić swoją! A propos bardzo podbają mi się dialogi i relacja między Draco a Rose - te jej teksty są boskie! Widać, że jest nieco złośliwa i arogancka... zastanawiam się tylko po kim? Zdradź mi! Zdradź! O nie... przerwali dzikie harce... to się Mel trochę zawstydziła!
No! romansik między Rose i Scorpiusem nabiera tempa! Podoba mi się!
I na koniec kilka błędów z literówkami w roli głównej:
– Myślę, że od nie-siadania na naszym miejscu pracy - tu Ci myślnik się wkręcił w słowa :)
Znał ja na tyle długo - a tu zjadłąś "ją" ;)
– Czekam na wyjaśnienia – Oznajmił - a tu powiększyłaś o :P
Podszedł do syna i z mina nie - nie jadłaś kolacji? znowu 'ą" zjadłaś :D
MgLaggen - a tu przez większość tekstu był MgLaggen, Mclaggen albo McLaggen :P
Pozdrawiam gorąco!
Aha, i trochę dialogi Ci się porozjeżdżały :(
Wybaczam :D najdłuższy chyba nie, ale jeden z dłuższych na pewno :p
UsuńA Rose dziabnelaby w oko, żeby miał nauczkę! ;D
No cóż, Draco pewnie by sie wkurzył, gdyby nie chodziło o Scorpiusa. Jednak dla Malfoyów reputacja jest zbyt ważna, żeby syn zasłynął z bójek na szkolnych korytarzach :D
A Rose jest złośliwa, ale też wycofana społecznie, wiec nie nazwałbym jej arogancka... z wyjątkiem momentów, gdy na horyzoncie pojawia się Draco, bo tak to już ta dwójka jest xd
Dziękuję za wytkniecie literówek, na pewno poprawię. No a jeśli chodzi o te rozjechane dialogi, to może mi coś na to poradzisz? Bo ja jestem totalnym laikiem komputerowym i nie mam pojęcia jak to wyrównać :(
Dzięki za opinię i pozdrawiam; *
Mi się właśnie wydawało, że jest póki co najdłuższy :)
UsuńTak... Malfoyowie i ich duma! Ale bardzo podoba mi się ta ich ojcowsko-synowska więź :)
Okej - arogancka w stosunku do niego! W ogóle - pewnie już mówiłam - bardzo mi się podoba jej postać! Jest świetna i czasami zachowuje się jakby miała chorobę dwubiegunową - ale to tylko czasami :P
A rozjechany tekst: mi jak coś się rozjeżdża to nowy wiersz (dialog, akapit) robię tabem i mam z grzywki :)
Ej no, czemu Scorpius jej nie pocałował?! xD
OdpowiedzUsuńMyślałam, że Albus i Melody to bedzie taka miłość na wieki. No dobra, nie jakieś melodramtyczne love story, ale taka typowa para na osłodę opowiadania. A tu co? Zaskoczyłaś mnie. Fajnie by było, gdyby byli razem, ale nie na takiej zasadzie, że tylko do mizianka. Niech Melody sie zdecyduje i nie wystawia biednego Pottera...
Uwielbiam sarkastyczną Rose i jej komentarze do Draco! Ale trochę mnie to dziwi-niby jest aspołeczna, ale nie peszy się nagabywać Malfoya Starszego :D
" – Dla pana wszystko – powiedziała Rose, uśmiechając się do niego radośnie, na co Draco przewrócił oczami, nie mając już siły do jej komentarzy." - świetne!
"Wróciłam tutaj i podałam trochę leków, Kretyn się obudził, a pan do nas dołączył, w tej niesamowicie ponętnej piżamie – zakończyła swoją opowieść Rose.
Draco poprawił poły szlafroka, upewniając się, ze wszystko jest zakryte, a jego szyja pokryła się delikatnie różowymi plamami."-jeszcze bardziej świetne! <3
"– Jasne. – Rose znów wzruszyła obojętnie ramionami. – Bójka jest za mało żenująca, na plotki. Rozgadałabym to, jeśli zrobiłby coś z czego mogłabym się nabijać, na przykład płakał i zgrywał kontuzję przez miesiąc, po zadrapaniu przez hipogryfa."- o jeny, jak ja uwielbiam sarkazm i humor w tym opowiadaniu xD
Cała scena w gabinecie Malfoya wymiotła!
Mam pewne wątpliwości, czy wizja Albusa dotycząca domniemanych czynności Scorose w komórce była AŻ tak kompletnie nieprawdopodobna xddd
Scena w komórce na miotły świetna! Jeszcze bardziej część po wyjściu Melbusa/Alody :D Scorpius wyszedł trochę na ogarniętego obsesja psychofana xD
Albus, ty kretynie, weź sie ogarnij!
Z niecierpliowścią czekam na następny!
Pozdrawiam i życzę weny!
~Arya ;)
PS Przed chwila miałam moment grozy, gdyż zamiast skopiować treść komentarza (na wszelki wypadek) wkleiłam na jego miejsce cytat. Ale na szczęście udało mi się cofnąć. Prawie dostałam zawału... xD
Al i Mel moze I będą osloda opowiadania, ale jeszcze nie teraz! Nie chcę iść w banały, albo zrobić z nich takie ciepłe kluchy xd
UsuńCo do tego, dlaczego aspołeczność Rose znika przy Draco, to wiem, że na razie trochę nie gra, ale postaram się rozjaśnić sytuacje w kolejnych rozdziałach ^^
Hahah, ciesze się, że udało mi się ciebie rozbawic :D
Ojej, naprawdę wyszedł na psychofana? :( Bo kompletnie nie tak miało to być! :D chciałam tylko pokazać jak ich do siebie ciągnie xd
No a ze Albus to kretyn to wszyscy wiedzą xd
I moj boże, teraz nie wiem czy nazywac ich Melbus czy Alody! Aleś mi dostarczyła dylematów :D co wybrać?!
Oj znam ten moment. Ja np za każdym razem jak klikne "opublikuj" to sekundę później mi się przypomina, że nie skopiowalam tego komentarza i potem z zapartym tchem czekam na dodanie xd ach te momenty grozy :D
dziękuję za komentarz (jak zwykle kochany :D) i pozdrawiam; *
Wydaje mi się, że Alody brzmi ładniej, ale Melbus jest bardziej praktyczny :D I lepiej brzmi w zdaniu, czy coś w tym guście. Ale jak sama na to teraz spojarzałam, to miałabym dylemat xD Więc można pomyśleć nad jeszcze innymi połączeniami :D
UsuńPozdrawiam! ;)
Hej, przeczytałam rozdział już dawno, ale dopiero teraz znalazłam chwilkę żeby cokolwiek napisać :-) świetnie rozegrałaś sprawię z bójką, niby Rose kryła Scora (osobiście uwielbiam to zdrobnienie :-P) ale jednak sumienie ma czyste, bo w końcu jakiś nauczyciel wie ;-). Odnośnie Melbusa (to określenie również kocham) to się nam gołobeczki rozkokosiły. No no, kto by pomyślał, że Al będzie się po nocy w składziku na miotły obściskiwał z Mel. A u Rose i Scora nadal dość ograniczone kontakty sam na sam :-)
OdpowiedzUsuńCóż tu więcej pisać... czekam na nexta. O tak, mam nadzieję, że jak najszybciej (a najlepiej jeszcze dziś ;-))
Pozdrawiam :-D
Ann
Dziękuję za komentarz ;* właśnie tak się starałam, żeby sprytny umysł Rose tak wykombinowal sytuacje z bójka, żeby miała czyste sumienie a 0 le jednocześnie nie wpedzila nikogo w kłopoty ;D coraz bardziej skłaniam się ku nazywaniu ich Melbus zamiast Alody xd a na kontakty sam na sam Rose i Score'a trzeba edzie chwilkę poczekać ^^
UsuńNastępny juz niedługo, ostatnio mam coraz mniej czasu na pisanie :(
Pozdrawiam ;*
Rozdzial swietny^^ tw blog jest dla mnie jak narkotyk z każdym nowym rozdziałem chce więcej *-*
OdpowiedzUsuńMam jeszcze pytanie czy tylko mi nie dziala trailer?
Życze weny i pozdrawiam :*
Cieszę się że ci się podoba ^^
UsuńA probowalas odtworzyć na kompie czy na telefonie/tablecie? Bo wiem ze działa tylko na komputerach, chociaż nie wiem dlaczego ; (
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam ;*
Jak możesz tak się spóźniać z rozdziałem! :(
OdpowiedzUsuńTak sobie mysle,ze jesli Albus pokazałby Melody,ze nie jest nią zainteresowany,moze by dziewczyna sie czegos nauczyła. Ciesze sie, ze Rose jej nagadała. I ciesze sie,ze i Albus miał możliwośc pogadania z przyjacielem. Tylko zastanawiam sie,dlaczego to głowni bohaterowie nadal sie nie chcą przed nikim wygadać. Mysle,ze Melody musi wiedzieć, ze Rose interesuje sie Malfoyem,choc moze ze Wzglegu na własny stosunek do płci przeciwnej próbuje to przezwyciężyć.co jest dość ciekawe,zważywszy na to,ze wraz z reszta przyjaciół próbuje odciągać Herolda od podrywania Cary. Ponadto coraz bardziej podoba mi się sposob opisywania przyjaźni miedzy scorem a Albusem. Jesli chodzi o pojedynek... Rose zachowała sie generalnej w porządku,choc nie wiem,czy jednak Scorpwi nie uszło to za bardzo na sucho.mam nadzieje,ze koniec końców Draco sie z nim rozprawi. Bo ja sie obawiam,ze on mógłby faktycznie nie pohamować się... i szczerze mówiąc, jest troch dziwne,ze Rose i tak...ale sama to zauważyła.czyli wchodzi w to juz wszystko ewidentnie uczucie. Mysle,ze powinna zmusić go do rozmowy na temat trzymania emocji na wodzy.musle,ze da sie nad tym zapanować. Ci bliźniacy i ten trZeci to faktycznie ograniczeni ludzie szukając zaczepki ,ale takich w ogole nke należy sluchac. Uwielbiam,jak Rose w punkt dokucza Draconowi :p
OdpowiedzUsuńKomentowałam krótko każdy rozdział, ale teraz powinnam wypowiedzieć sie nieco dłużej. Podoba mi sie to,ze odwołujesz sie do wojny. Podoba mi sie wprowadzanie humorystycznych wątków mugolskich i mieszanie kultur. Podoba mi sie to,ze każdy bohater jest inny i ze skupiasz sie bardzo na wątkach związanych z przyjaźnią. No i ppdoba mi sie w końcu główny wątek opowiadania,co juz chyba dało sie zauważyć :p uwielbiam to napięcie miedzy Scorem i Rose, to,jak powoli sobie uświadamiają co i jak,to,ze stają sie takze coraz większymi przyjaciółmi,a nie myślą jedynie o sobie pod względem fizycznym. Chciałabym,zeby sie wreszcie pocałowali,bo to raczej nie nazwie ich relacji wprost,ale przynajmniej zmniejszy napięcie miedzy nimi,ktore w tym schowku na miotły prawie osiągnęło szczyty wytrzymałości :D zastrzeżenia fabularne dotyczą konkursu i moze tez tego,ze zabrakło mi odpowiedzi hermiony na list.myslalam tez,ze będziesz sie choc troche skupiać na Hugonie i Lily, szczegolnie jak w pierwszym rozdziale Rose jej szukała,lecz pozniej zapomniała.co do plusów to podoba mi sie jeszcze niecodzienna interpretacja,Np.tego,ze to akurat Albus jest taki porządny,został
Prefektem,ale i tak aniołek to do konca nie jest :p co do techniki,zdarzają sie błędy ortograficzne(Np."nie" z rożnymi częściami mowy), interpunkcyjne (choc teraźniejszości o o wiele mniej), literówki (najczęstsza to "wiec" zamiast "więc"), czasem powtórzenia (No."byc"), ale ogolnie widac,ze sie bardzo rozwijasz. Ponadto ze wykresu na fabule i wywoływane emocje trudno sie skupić na błędach. Dawno nie czytałam
Opowiadania,ktore potrafiłoby mnie tak mocno rozśmieszyć, a jednoczenie Wciągnąć.kibicuję twojemu Scorose jak cholera i czekam na dziesiateczke z niecierpliwoscia. Zapraszam na moje opowiadanie: niezaleznosc-hp.blogspot.com oraz ocenialnie: konstruktywna-krytyka-blogow.blogspot.com :)
Jesteś kochana, że skomentowałas każdy rozdział z osobna, a potem jeszcze dodałas taki długa sny komentarz pod tym :D co do tego co bohaterowie powinni a czego nie powinni - wia domów, czasem zachowują się nielogicznie, ale to postacie fikcyjne, nie ,ogarniam być idealni i zawsze podejmować takich decyzji, jakich byśmy od nich oczekiwali :D ja na miejscu Rose pewnie też bym doniosła komuś innemu niż Draco... chyba ze chodziloby o kogoś, kogo nie chcę, żeby wyrzucono ze szkoły. Natomiast jakbym była Scorpiusem i leciała bym na kuzynke najlepszego kumpla, to jednak bym się temu kumplowi nie wygadała :) Cieszę się, że opowiadanie ci się podoba i udało mi się ciebie rozbawic :D
UsuńA jeśli chodzi o zastrzeżenia, to zabawne jest ze wymieniła dokładnie te rzeczy, o które sama na siebie jestem zła xd jeśli chodzi o Hermione to ogólnie w sprawie starszego pokolenia, szczególnie Złotego Trio, jestem bardzo, może za bardzo ostrożna, bo boje się, że wyjdą mi kompletnie niekanoniczni, że wsadze w usta Miony czy Rona coś, czego ten bohater nigdy by nie powiedział. Sama widziałaś 0, że podczas rocznicy Hermiona powiedziała jedynie kilka zdań xd A z Hugonem i Lilly się strasznie zagapilam i postaram się to naprawić, już połowie od następnej części xd
Nad błędami pracuję i mam nadzieje ze ilość będzie coraz mniejsza.
Na pewno wpadnę do ciebie w pierwszej wolnej chwili :D a dziesiątka juz jest!
Pozdrawiam ;*
Musze przestać pisać komentarze z tabletu, bo moja autokorekta, to taki mały sukinsynek. Mam nadzieję, że mimo tych kilku dziwactw, które wcisnela s moja wypowiedź, da się mnie, mnie-więcej zrozumieć :)
UsuńNie wiem do konca,jak to sie stało,ale wczoraj nie zauwazylam pojawienia sie dziesiątki. Juz naprawiam ten makabryczny blad :p pod dziewiątka odpisałas mi,ze boisz sie "zdekanonizowania"bohaterow sagi.coz,z jednej strony chyba rozumiem,co masz na mysli:zbyt wielu autorów to robiło z marnym efektem,z drugiej:naprawdę brakowało reakcji hermiony swego czasu. Ponadto...ten rozdział pokazał,ze np.z Draco poradziłaś sobie swietnie.ja wręcz go polubiłam!jest biedak wciąż taki nie do konca ogarnięty i wciąż sie rożnych rzeczy boi,ale widac,ze zalezy mu na synie.na tyle ze dał rade nie tylko mu nagrać i to moze całkiem skutecznie,ale ze nawet w jakis sposob udało mu sie go zapytać o orientacje seksualna,co musiało byc bardzo ciężkie :o. Swoją droga z jegoperspektywy nie wyglądało to az tak niedorzecznie. Niezmiernie podobał mi sie moment,w ktorym wyszło na jaw,jak scor kocha swojego ojca pomimo pewnych...niesnasek :p. Super to napisałaś.
OdpowiedzUsuńList od Hermiony tez był,co choc troche ratuje wcześniejsza sytuacje,ponadto widze potrzebę zaangażowania sie w sprawy młodszych i licze na jakas scenę (wlasnie,quidditcha mi brakowało,o! I jeszcze jakiejś pasji Rose niezwiązanej z nauka) z młodszymi kuzynami. Biedna Lily,nie moze narzekac na sport,Heh. Całkiem rozumiem Albusa,ze chce zagrać Melody na nosie,ale chyba nie do konca ogarniam chronologie. Dlaczego on miał te dziewczynę,zanim melody mu powiedziała,ze nic z trgo?chyba ze to kłamstwo?no ale pozniej wszedł z nią do klasy...Hm.
O, i było trochę o Albusie :) Cieszy mnie to bardzo, ale i jednocześnie zaczyna mnie smucić, że Mel nie traktuje chłopaka na poważnie. I Scorpius dobrze tu ujął, dziewczyna jest diabłem z piekła rodem, który został zesłany, aby dręczyć biednego Albusa :( I raczej zaskoczona jestem, że Gryfon będzie chciał iść na rękę dziewczyny. Powinien ją teraz odtrącić i czekać, aż zapragnie znów się do niego zbliżyć, a wtedy, cóż... zada jej cios, ignorując ją. Tak niech Mel poczuję na własnej skórze, jak to jest :)
OdpowiedzUsuńDobra... mam takie złowieszcze plany w głowie, ale nie mogę patrzeć, jak ktoś tak rani mojego Albusa, który, aby zatrzeć ślady ból, przychodzi nocami do pokoju wspólnego Ślizgonów i zapija smutek alkoholem... Ach, kobiety! xD
No i za tę scenę w schowku, jaka się wydarzyła pomiędzy Rose i Scorpiusem... ach, moje serce już miękło, oczekując jakiegoś pocałunku, a tu bach! Czar całkowicie prysł :( Wiesz, że teraz mam ochotę udusić Cię przez monitor ;p
Ach, zjawił się mój Draco <3 Pięknie :)
Cieszę się, że Rose zachowała rozsądek i uratowała Scorpiusa przed wydaleniem ze szkoły. I Rose zaiste powinna być zła na Scorpiusa. Przecież omal kogoś zakatował na śmierć! Ale cóż, nas dziewczyn zawsze przyciągają niegrzeczni chłopcy, heh xD
No cóż, wiesz jak to jest z zakochanymi ludźmi :P Ale sytacja Albusa sie poprawi, nie martw się tak o niego, będzie dobrze :D
UsuńHahah wiesz, jak ciągle będą sie całować, to wszystkie emocje znikną, wiec może to i dobrze, że masz ochotę mnie udusić xd
Niegrzeczni chłopcy są najlepsi, co poradzisz ;c
Chwilka w schowku na miotły - bardzo przyjemna. Genialnie prowadzisz dialogi między nimi, nie mówiąc już o przedstawianiu osobistych przemyśleń. Pojawił się też wątek Albus - Scorpius, co mnie niezmiernie raduje z dość prostego powodu - uwielbiam ich (mam wrażenie, że u Ciebie zdecydowanie nadużywam tego określenia, ale z drugiej strony, nie ma się czemu dziwić). Żywię jeszcze nikłą nadzieję, że Melody się ogarnie... Nawet teraz to swego rodzaju zrezygnowanie Albusa jest przygnębiające. Nie mogę się całkiem (o ile w ogóle) postawić w jego miejscu, bo tego typu mocne uczucia są mi obce, co nie zmienia faktu, że stoję murem za jego, jak na razie, niespełnioną miłością.
OdpowiedzUsuńWspominałam już, że relacja Draco - Rose to absolutne mistrzostwo?
Pozdrawiam
Vi
Cieszę się bardzo ze nadal ci się podoba :P. Absolutnie nie przeszkadza mi używanie określenia "uwielbiam" xd Albus, owszem, niestety moze byc trochę przygnębiający, ale co poradzić, jak ciągle mu rzucam kłody pod nogi :P Będzie lepiej!
UsuńNiezmierną radość mi sprawia twoja opinia o relacji Draco - Rose, bo będzie tego sporo! Pozdrawiam
Jednak żyje, złapałam tu internet i czytam wieczorami! Nawiazując do twojego zastanawiania sie z poprzedniej odpowiedzi, to straszenie boję się opuszczać Polskę, bo wyobrażam sobie wszystko co najgorsze ;_;
OdpowiedzUsuńJejku, jakie to było urocze, jak Rose zadbała, zeby Scorpius nie miał żadnych konsekwencji przez to co zrobił!
Podoba mi się bardzo, że między Albusem a Melody zaczyna coś się rodzić! Tak bardzo kibicowałam, zeby Scor i Rose w koncu sie pocałowali, ale będe musiała jeszcze poczekać najwidoczniej! :/ urocze, jak Scorpius wyłapuje te wszystkie małe zmiany w mimice Rose i jak bardzo musi ją obserwować!
Bardzo poruszył mnie ostatni fragment z Albusem. Całe opowiadanie idealnie wpasowuje mi sie w wakacyjna aurę, jest lekkie i wesołe, a tu nagle cos, co naprawde mnie uderzyło. Nie byłam na to przygotowana. To jest taki najczystszy rodzaj desperacji. Byleby tylko mieć tę osobę obok, niszcząc przy tym siebie. Jak bardzo szczęśliwym i nieszczęśliwym można byc naraz, nie pozostawiając dla siebie tak naprawde żadnej nadziei.
Super, ze udało się złapać internet :D Oj rozumiem cie z tym opuszczaniem Polski, pewnie też bym trochę trzesła gaciami. Ale na pewno wszystko będzie okej :D
UsuńDo pocałunku Scorose jeszcze troche, na razie trzeba się zadowolic Alem i Melody :D tak, właśnie tak chciałam to pokazać - ze Scorpius ją często obserwuje :D
Opowiadanie rzeczywiscie jest lekkie i wesołe, wiec mam nadzieję, ze za bardzo cie ta zmiana nastroju nie wytrąciła z równowagi, za to cieszę sie, że udało mi sie Ciebie poruszyć. Rzeczywiscie, jest mocno zdesperowany :)
Dziękuję ci pięknie za opinię i pozdrawiam! :*