Szanowna panno Weasley!
Chciałbym serdecznie podziękować Pani za
nadesłaną pracę. Mam nadzieję, że długi czas oczekiwania na odpowiedź nie
zniechęcił Pani do współpracy z naszą galerią. Spośród licznych dzieł, które
nieustannie do nas napływają, Pani twórczość od razu przykuła uwagę naszych
specjalistów, jednakże Galeria 77 specjalizuje się w wystawach tematycznych,
w związku z czym musieliśmy poczekać na należytą okazję do wystawienia pani
dzieła.
Z dniem dwunastego lutego bieżącego roku
planujemy otwarcie nowej wystawy, zatytułowanej Moja historia i
będziemy zaszczyceni, mogąc dołączyć do niej pani pracę.
W kopercie zamieszczam również
przykładową wersję umowy, która zawiera proponowaną cenę dla Pani obrazu.
Zachęcam Panią również do nadania tytułu swojemu dziełu, choć nie jest to
konieczne.
Jeśli wszystkie warunki Pani
odpowiadają, oczekuję zwrotnej sowy z odpowiedzią i podpisaną umową. Jeżeli
jednak któryś z paragrafów Pani nie zadowala, bądź byłaby Pani zainteresowana
renegocjacją cen, jesteśmy otwarci na propozycję. Życzę Pani szczęśliwego
Nowego Roku!
Z wyrazami
szacunku
Cornelius Atkin
Właściciel i dyrektor Galerii 77
Rose
trzymała pergamin w dłoniach, które drżały tak bardzo, że ledwo udawało jej się
nie rozedrzeć listu. Nadesłana praca? Jej
praca? Jaka, do jasnej cholery, praca?
Jeszcze
raz przebiegła wzrokiem po tekście. Galeria 77. Jedna z największych i
najbardziej cenionych galerii w kraju. Ilekroć wybierali się rodzinnie do
czarodziejskiej dzielnicy w centrum
Londynu, Rose zawsze błagała mamę, żeby do niej zajrzeli. Biały i
majestatyczny budynek działał na nią jak magnes, jeszcze jak była malutka i nie
potrafiła narysować ptaka tak, żeby nie wyglądał jak logo McDonalda. Nigdy w
życiu by nie uwierzyła, że będzie miała możliwość powiesić w niej swój obraz.
Ale
jaki obraz? Nie ośmieliłaby się wysłać do nich żadnej ze swoich prac. Nie
sądziła, że kiedykolwiek mogłaby osiągnąć wystarczający poziom pewności siebie,
żeby zaproponować swoją twórczość tak znakomitej galerii. Czy właściwie
jakiejkolwiek galerii, jakby się nad tym zastanowić. Jakoś w swoim, niepojętym
dla niej samej, toku myślenia, wysyłanie swoich obrazów do tak cenionej galerii
wydawało jej się zuchwałe, wręcz aroganckie.
Aczkolwiek
jakimś cudem, jeden z jej bazgrołów się tam znalazł, a ona nawet nie wiedziała
który!
Wyciągnęła
z koperty umowę, o której wspomniał pan Atkin. Na widok proponowanej ceny oczy
prawie wyszły jej z orbit. Nigdy by nie wyceniła własnego obrazu tak wysoko. Co
prawda, w porównaniu z niektórymi dziełami, wystawianych w Galerii 77 przez
znanych i cenionych artystów, nie była to aż tak wysoka suma, ale Rose nie
miała pojęcia co jej niesamodzielna i siedemnastoletnia osoba miałaby zrobić z
taką kwotą. Nawet adnotacja, że trzydzieści procent zarobionych pieniędzy wpłynie
na konto galerii nie zminimalizowała jej zaskoczenia.
–
Rosie, dobrze się czujesz? – zapytała Melody, chwytając ją za podbródek i
zmuszając, żeby uniosła wzrok znad pisma. – Wyglądasz, jakbyś zobaczyła
bazyliszka. Wszystko okej?
Brunetka
siedziała na kolanach Albusa i spoglądała na nią z troską. Rose zaczynała
powoli wracać do rzeczywistości, z której wcześniej brutalnie wyrwał ją list z
galerii. Harmider Wielkiej Sali powoli docierał do jej świadomości. Rozejrzała
się. Najwyraźniej dość długo była pogrążana w swoich spanikowanych myślach, bo
ludzie wokół niej już dawno uporali się z poranną pocztą.
–
Dostałaś jakieś złe wieści? – spytał Harold z ustami pełnymi bekonu. Marszczył
z troską brwi, ponieważ Rose nadal nie odpowiedziała na pytania Melody.
–
Co to za pieczęć? – dodał nagle Albus, wbijając wzrok w kopertę obok jej
talerza. Rose zerknęła w tym samym kierunku. Na przełamanym wosku ledwo można
było odczytać litery, bo Rose musiała pokruszyć go nieco bardziej, gdy
podświadomie gniotła papier w dłoniach.
–
Które z was… – zaczęła w końcu, drżącym głosem – … wysłał mój obraz do Galerii 77, nie pytając mnie o zdanie?
–
Eee… – burknął Harold. – Czym jest Galeria
77?
Melody
rzuciła mu krytyczne spojrzenie.
–
Rosie, skarbie, nikt z nas tego nie zrobił! – zapewniła żarliwie. – Co to w
ogóle ma znaczyć? Co do ciebie napisali?
–
Że chcą wystawić mój obraz – mruknęła, nadal nie wierząc, że to się dzieje
naprawdę.
–
Poważnie? – Albus wytrzeszczył oczy. – Rose, to niesamowite! Gratulacje!
–
Który obraz? – dodała Mel.
–
Nie mam pojęcia! – wrzasnęła histerycznie. – Mam ich tyle, że nie zauważyłam,
żeby któregoś brakowało…
–
Czyli to nie ty go wysłałaś? – upewnił się Harold.
–
Merlinie, Harold, ty kretynie, czy ty kiedykolwiek słuchasz?! – zirytowała się
brunetka. – Przecież właśnie spytała, czy ktoś z nas tego nie zrobił!
Rose
zerknęła pytająco na Albusa, na co on uniósł dłonie w obronnym geście.
–
Nie patrz na mnie, Rosie – powiedział. – Ja nawet nie wiem, gdzie jest Pokój
Życzeń.
–
Zostało ci tylko sześć miesięcy, żeby go znaleźć – zauważyła Melody. – Musisz
się pospieszyć, bo twój ojciec będzie rozczarowany.
Albus
już otwierał usta, żeby odpowiedzieć, gdy Rose mu przerwała.
–
Przepraszam, ale czy moglibyśmy jeszcze na chwile skupić się na moim problemie?
– jęknęła, kompletnie nie wiedząc co ma ze sobą zrobić.
–
Jakim problemie, Rudzinko? – spytała poważnie Melody, karmiąc Albusa gofrem.
Rose z trudem powstrzymała odruch wymiotny. – Ceniona galeria chce wystawić
twój obraz. Ja nie widzę tutaj żadnej negatywnej strony.
–
Oprócz tego, że nadal nie wiem, kto go do nich wysłał – powiedziała przez
zaciśnięte zęby. – Muszę znaleźć tę osobę.
–
Oczywiście, żeby jej podziękować? – zapytał Albus niepewnie.
Rose
zmarszczyła brwi.
–
Jeszcze nie wiem.
–
Skoncentruj się – zaproponował Harold, celując w nią widelcem. – Kto jeszcze
był z tobą w Pokoju Życzeń i widział twoje obrazy? Chyba nie ma wielu takich
osób, co?
Rose
nagle uświadomiła sobie, jaka z niej idiotka, skoro od razu nie pomyślała o tej
jednej, konkretnej osobie. Kto inny miałby taki tupet, żeby rozporządzać jej
pracami, w ogóle nie pytając jej o zgodę? Kto nigdy nie przejmował się tym, czy
ma pozwolenie na cokolwiek? Kto był na tyle arogancki, żeby uważać, że lepiej
wie, czego Rose chce, niż ona sama?
Zerwała
się na równe nogi, odsuwając od siebie talerz z niedojedzoną jajecznicą.
Musiała
go znaleźć.
***
Ostatnimi
czasy Scorpius jeździł częściej niż zazwyczaj. Możliwe, że miało to związek z
pewną rudowłosą niewiastą, która uparcie nigdy nie chciała opuścić jego głowy.
Jazda konna go uspokajała i pozwalała mu uporządkować myśli. Gdyby tego nie
robił, codziennie wymyślałby dziesięć nowych sposobów, żeby zbliżyć się do
Rose, a dobrze wiedział, że każdy z nich będzie beznadziejny. Poza tym,
postanowił ufać radom Lily, a ona nakazywała mu trzymać się oryginalnego planu
i nie robić niczego głupiego.
Kto
by pomyślał, że jego poziom stresu osiągnie kiedyś tak wysoki punkt, że wstanie
rano na irracjonalnie wczesne śniadanie, żeby pojeździć, zanim cały zamek
obudzi się do życia. Mało tego! Dzisiaj nawet nie wskoczył w siodło, tylko
poszedł do zagrody i gadał do swojego konia, jak ostatni kretyn.
Hagrid
nie był zadowolony, że Scorpius obudził go waleniem w drzwi o tak wczesnej
porze. Może jeśli będzie przychodził częściej, to gajowy w końcu straci
cierpliwość i powie mu, gdzie ukryta jest stajnia, żeby Scorpius nie musiał
zawracać mu głowy.
Szedł
właśnie w stronę zamku, gdy, przechodząc obok Wierzby Bijącej, potknął się.
Poleciał twarzą do przodu, ledwo unikając zderzenia z pokrytą śniegiem ziemią.
Obrócił się, zirytowany, na plecy i szybko poszukał winowajcy swojego upadku.
Spodziewał
się zobaczyć jakiś wystający korzeń, ewentualnie kamień. Z pewnością nie
spodziewał się małej, białej, włochatej kulki.
Zanim
zdążył zareagować, kotka dwoma szybkimi susami wdrapała się po jego kurtce, na
klatkę piersiową. Odgarnęła poły śliskiego materiału, odkrywając bluzę, którą
miał pod spodem. Najwyraźniej była dla niej znacznie przyjemniejsza w dotyku.
Spojrzała na niego zielonymi oczami i, jak gdyby nigdy nic, usadowiła się
wygodnie.
–
Psiiik. – Spróbował zepchnąć ją delikatnie, ale mocno wczepiła się pazurkami w
materiał. Nie zwracała najmniejszej uwagi na jego niechęć, a kiedy tylko ją
dotknął zaczęła głośno mruczeć. – No złaź – mruknął.
Kotka
ponownie zwróciła na niego wzrok, a w jej oczach malowało się oburzenie.
Scorpius był ciekawy, kiedy przypomni sobie, że jest kotem. Niezdolnym do
oburzenia.
–
Posłuchaj – warknął. – Nie mam nic do ciebie, ale trochę się spieszę. Poza tym,
nawet nie lubię kotów.
Pewnie, Scorpius, pomyślał. Zdecydowanie
za mało rozmawiałeś dzisiaj ze zwierzętami. Po co komu zdrowie psychiczne,
prawda?
Westchnął
i zaczął wyplątywać jej małe łapki ze swojej bluzy. Kotka kompletnie nic sobie
nie robiła z jego niedelikatnych ruchów i natychmiast zaczęła ocierać się głową
o skostniałe z zimna dłonie.
Kiedy
w końcu postawił ją na ziemi i stanął na nogi, kotka natychmiast zaczęła iść za
nim. Spróbował zrobić kilka susów w przeciwnym kierunku, a potem w prawo i w
lewo. Nie odstępowała go na krok.
Wyciągnął
stopę i odepchnął ją lekko od siebie. Ta natychmiast upadła bezwładnie na
ziemie i zamachała łapkami w powietrzu, najwyraźniej odbierając to jako zachętę
do zabawy. Kiedy nie zareagował, obróciła się na plecy, zachęcając Scorpiusa,
żeby pogłaskał ją po brzuszku.
Przewrócił
oczami i podjął działania, mające na celu zgubienie natrętnej wielbicielki.
Zaczął biegać najszybciej jak potrafił (a nikt z drużyny nigdy nie był w stanie
go dogonić), często zmieniając kierunki. Gdyby ktoś wyjrzał teraz przez okno i
zobaczył wysokiego blondyna, uciekającego przed małym, radośnie podskakującym
kotkiem, miałby niezły ubaw.
W
końcu kotka zniknęła mu z oczu. Nie był tylko pewien, czy rzeczywiście udało mu
się ją zgubić, czy po prostu uznała to za kolejną zabawę. Westchnął ciężko, gdy
uświadomił sobie, jak rozwinięte instynkty mają koty i jak niskie jest
prawdopodobieństwo, że naprawdę nie mogła go dogonić.
–
Malfoy! – usłyszał krzyk od strony zamku. Odwrócił się w tamtym kierunku, a
jego oczom ukazała się Rose, okryta swoim długim płaszczem. Jej rude włosy
łopotały na wietrze, a na tle białego śniegu wyglądały jakby płonęły.
–
Cześć – powiedział, gdy stanęła przed nim. Jej ciemne oczy migotały złowrogo.
Wiedział, że to nie wróży mu nic dobrego.
–
Nie „cześciuj” mi tu – warknęła, po czym wyjęła z kieszeni jakiś zwitek
pergaminu i wcisnęła mu w dłonie. – Możesz mi to jakoś wyjaśnić?
Scorpius
rozwinął kartkę i szybko przeczytał list. Z każdą linijką uśmiechał się coraz
szerzej.
Czas najwyższy, pomyślał. Miał nadzieję, że odpowiedź przyjdzie
przed świętami, ale lepiej późno niż wcale. Uznał jednak, że Rose z jakiegoś
powodu nie jest zachwycona.
–
Nie wiem, co masz na myśli – powiedział niewinnie. – Nie cieszysz się? To chyba
niezła galeria…
–
Oczywiście, że się cieszę! – – wrzasnęła, wyrzucając ręce w powietrze. – Ale to
nie zmienia faktu, że ktoś wysłał mój obraz bez mojej zgody!
–
No coś ty? – Scorpius udał oburzenie. – Kto mógłby się dopuścić czegoś takiego?
–
Przestań się zgrywać – wycedziła Rose. – Nie trzeba być geniuszem, żeby
wiedzieć, że to byłeś ty.
–
Czuję się urażony tym fałszywym oskarżeniem – oznajmił.
Rose
uderzyła go lekko pięścią w tors.
Sekundę
później jakaś biała masa przeleciała w powietrzu ze straszliwie głośnym i złowrogim
miauknięciem po czym wylądowała na
twarzy Rose.
Dziewczyna
wrzasnęła i zatoczyła się do tyłu. Scorpius szybko podbiegł do niej i zdjął
kota z jej twarzy.
–
Co to jest?! – sapnęła, wpatrując się
we włochatą kulkę w jego ramionach.
–
Kotka. – Wzruszył ramionami. – Chyba mnie polubiła.
–
To czemu mnie zaatakowała?
–
Bo widziała, że chcesz mi zrobić krzywdę i chciała mnie obronić – wyjaśnił,
nagle czując drobną dozę sympatii do zwierzaka. – Widocznie jesteś bardziej
niebezpieczna, niż ci się wydaje – dodał, szczerząc zęby w uśmiechu.
Rose
nadal wpatrywała się wrogo w kotkę, która nie przestawała prychać gniewnie w
jego ramionach. Podrapał ją lekko za uchem, na co natychmiast zaczęła mruczeć
tak głośno, że mogłaby zawstydzić lokomotywę Ekspresu Hogwart.
–
Nie chciałam ci zrobić krzywdy – warknęła. – Chciałam cię zmusić, żebyś chociaż
raz w życiu powiedział mi prawdę.
Scorpius
przewrócił tylko oczami i zaczął iść w stronę zamku, ale Rose, zamiast iść z
nim, wyprzedziła go szybko i zaczęła iść przed nim, żeby pokazać jaka jest
wściekła.
–
I nie myśl sobie, że to koniec rozmów na dziś – rzuciła przez ramię.
–
A co? Szukasz kogoś do pocałunku o północy? – zapytał, uśmiechając się do niej
i unosząc brew.
Przyspieszyła
jeszcze bardziej i pomaszerowała do zamku, stawiając tak zamaszyste kroki w
zaspach śniegu, że wydawała się brnąć przez nie jak lodołamacz.
***
–
Następnym razem, jak poproszę, żebyś wybrała mi kostium, pokaż mi jakieś moje
zdjęcie z tej imprezy – powiedziała Rose, przeglądając się w wysokim lustrze
przyjaciółki. Melody wzniosła oczy do nieba i nadal niewzruszenie malowała coś
na czerwono na podbródku Rose.
Brunetka
wyglądała świetnie. Miała na sobie obcisły, szary top i szorty, które na pupie
miały mały ogonek. Oczy, jak zawsze, były mocno podkreślone eyelinerem, a na
policzkach narysowała sobie wąsy. Całości dopełniała opaska z mysimi uszami,
sterczącymi jej na głowie.
–
Nie wiem co, ci nie pasuje – stwierdziła Mel, dodając trochę fioletowego cienia
na powieki Rose. Próbowała wyczarować na jej oczach zmęczenie i chorobliwość,
która wygląda atrakcyjnie, niezależnie od tego ile razy Rose jej powtarzała, że
to niemożliwe. – Gotowe – oznajmiła.
Rose
przejrzała się w lustrze. Melody wystroiła ją w długą, gotycką suknię z
gorsetem, obcisłą w biodrach i z wycięciem na nogę. Nie miała ramiączek, ale
właśnie dzięki gorsetowi Rose czuła się bezpiecznie, bo wiedziała, że nie
będzie musiała ciągle sprawdzać, czy nic nie zsuwa się jej z piersi. Z drugiej
strony, trochę się obawiała, że nie będzie miała czym oddychać. Na szyi miała
zapiętą pelerynę, ze stojącym kołnierzem, czarną na zewnątrz, czerwoną w
środku.
Rzadko
pozwalała Melody robić swój makijaż, bo
jakiegoś powodu, swoim dłoniom ufała nieco bardziej, ale tym razem nie
mogła narzekać. Przyjaciółka nałożyła na jej skórę jakiś biały puder, co
znacznie poprawiło cały „wampirzy” efekt, a piegi były mniej widoczne. Cienie,
które jej wymalowała wokół oczu dawały mroczny efekt, ale nie były
wystarczająco ciemne, żeby kogoś przestraszyć. Od prawego kącika ust Rose
spływała strużka wymalowanej krwi. Uniosła górną wargę, żeby zerknąć na swoje
zęby. Mel rzuciła jakieś zaklęcie na jej kły, sprawiając że były znacznie
dłuższe i ostrzej zakończone niż normalnie. Twierdziła, że efekt zniknie za
kilka godzin.
–
Strasznie to niepraktyczne – marudziła Rose, mimo wszystko czując się trochę
niepewnie, widząc jak Melody spokojnie spaceruje po pokoju w swoim wygodnym
kostiumie.
–
Przestań narzekać, Rosie, wyglądasz świetnie – zapewniła ją. – Tylko zdejmuj
pelerynę, jeśli będziesz chciała potańczyć, bo, znając ciebie, rozwalisz sobie
głowę.
–
Och jasne, że będę tańczyć – mruknęła Rose, przewracając oczami. – Wytańczę się
za wszystkie czasy.
–
Kilka piosenek na parkiecie cię nie zabije – upomniała ją Cara, która właśnie
wyszła z łazienki w swoim kostiumie kowbojki.
–
Ale może zabić kogoś innego – mruknęła Jessica Fitz, która siedziała na swoim
łóżku, przeglądając najnowszy numer „Czarownicy”. Również miała już na sobie
przebranie, ale Rose nie do końca mogła je zidentyfikować. Nie była pewna czy
Jessica przebrała się za wyuzdaną francuską pokojówkę, czy może po prostu za
samą siebie, bo miała dość wyzywający styl, który Rose wraz z Melody nazywały
po prostu „zdzirowaty”.
Obie
nie mogły się doczekać, aż skończą szkołę i już nigdy nie będą musiały oglądać
na oczy znienawidzonej współlokatorki.
–
Możesz mi przypomnieć, dlaczego w ogóle jesteś zaproszona na tę imprezę? –
warknęła Melody. Włożyła dużo wysiłku w organizację zabawy sylwestrowej i
każdy, najdrobniejszy szczegół potrafił wytrącić ją z równowagi.
–
Nie jestem zaproszona, suko – syknęła Jessica, nie odrywając wzroku od gazety,
choć jej zielone oczy były nieruchome. – Po prostu nie możesz wyrzucić mnie z
własnego Pokoju Wspólnego.
–
Uważaj na język – upomniała ją Rose, sięgając po swoje czarne szpilki z
czerwoną podeszwą. Czy raczej szpilki Melody, które ponoć pochodziły od
jakiegoś znanego, mugolskiego projektanta. Odruchowo sięgnęła po różdżkę, chcąc
pomniejszyć buty do swojego rozmiaru, ale gdy wsadziła stopę do jednego z nich,
poczuła, że Mel już się tym zajęła.
–
Bo co, twój chłopak mnie ochrzani? Och, no tak… – Jessica udała zmieszanie. –
Przecież nie masz żadnego. Od dwóch lat. Jak mogłam zapomnieć. – Zakryła usta
dłonią, uśmiechając się kpiąco.
Rose
przewróciła oczami. Naprawdę, nie potrafiła wymyślić czegoś lepszego?
–
A kto cię obroni? Twoja godność? – sarknęła. – Och, no tak. Zgubiłaś ją dawno
temu.
Jessica
rzuciła gazetę na łóżko i wybiegła z pokoju, czerwona z wściekłości. Zanim
drzwi za nią trzasnęły, dobiegły do nich dźwięki powoli rozkręcającej się
imprezy.
–
Nawet nie mam gdzie trzymać różdżki – zauważyła Rose, bezradnie przeszukując
wnętrze swojej peleryny, w poszukiwaniu kieszeni.
–
Dlatego ci kazałam ubrać te pończochy – wyjaśniła Melody z ciężkim
westchnieniem. Podeszła do przyjaciółki i wysunęła jej nogę przez sięgające
połowy uda rozcięcie w sukience. Chwyciła różdżkę Rose i wsunęła ją w dwa
specjalne supełki, które znajdowały się na koronce. – Łatwy dostęp. O wiele
wygodniejszy niż w kieszeni. –
Ciekawe w jakim wszechświecie – mruknęła Rose. – Możemy iść? – spytała,
zerkając na dziewczyny.
Zeszły
na dół, gdzie ludzie już tłoczyli się na parkiecie i przy stoliku z
przekąskami, nie bardzo wiedząc, co ze sobą zrobić. Albus kombinował przy
głośnikach, ale wszystko wskazywało na to, że coś zepsuł, bo do ich uszu
dobiegał jedynie jeden takt tej samej piosenki Fatalnych Jędz, odtwarzany w
kółko od nowa. Melody natychmiast zaczęła emanować paniką i irytacją po czym
pospieszyła w jego kierunku.
–
Albus jest w tarapatach – zauważył Harold, który właśnie wyłonił się z tłumu, ubrany
w zwykłe, ciemne dżinsy i czarną koszulę. Podszedł do Cary i objął ją
ramieniem, a następnie ucałował jej policzek, na co lekko się zarumieniła.
–
Dlaczego nie masz kostiumu? – zapytała Rose, marszcząc brwi i mierząc go
wzrokiem z góry na dół.
–
Mam – odparł zdziwiony Harold, wskazując na swoje ubranie.
–
A kim niby jesteś?
–
Przystojniakiem – wyjaśnił.
–
Melody cię zabije – poinformowała go Rose i zerknęła w stronę sprzętu
grającego, chcąc sprawdzić, jak radzi sobie jej kuzyn i czy Melody jeszcze nie
wydrapała mu oczu. Na szczęście, brunetka wydawała się trzymać fason. Jedynym
śladem irytacji, który zdobił jej twarz były mocno zaciśnięte usta. Poza tym,
cierpliwie stukała różdżką w wielki głośnik.
Kątem
oka Rose zauważyła gdzieś w tłumie białą czuprynę. Zaczęła się lekko stresować,
irracjonalnie zastanawiając się, czy według niego wygląda ładnie. Poważnie
rozważała ucieczkę po schodach do swojego pokoju, ale wiedziała, że Melody
prędzej czy później ją znajdzie i wywlecze na imprezę.
–
Cześć – powiedział cicho Scorpius, a ona odwróciła się w jego kierunku.
Jego
oczy natychmiast przykleiły się do jej ciała, gdzieś w okolicy bioder, po czym
zjechały w dół, na jej nogę, wysuniętą z sukienki. Ale Rose nie pozostawała mu
dłużna.
Miał
na sobie jasną koszule z trzema guzikami przy kołnierzu, które były odpięte,
ukazując kawałek jego klatki piersiowej. Rękawy były obcisłe i podkreślały jego
bicepsy. Na to miał zarzuconą czarną kamizelkę. Na dół ubrał ciemne, obcisłe
dżinsy i wysokie, czarne buty. Poniżej paska od spodni wisiał jeszcze jeden
skórzany pas, do którego przyczepiony był pistolet. Wyglądał trochę jak…
–
Scorpius? – zagadnęła, chcąc się upewnić czy dobrze zidentyfikowała jego
przebranie, ale gdy spojrzała na jego twarz, zobaczyła, że nadal błądzi
wzrokiem po jej ciele, a do tego chyba przestał oddychać. Rose odchrząknęła, co
w końcu wyrwało go z zamyślenia. Spojrzał jej w oczy.
–
Tak?
–
Czy ty jesteś…
–
Hanem Solo? – wtrącił. – Zgadza się. Cieszę się, że zgadłaś, bo jesteś chyba
jedyną osobą, która miała szanse na rozpoznanie tego stroju…
–
Nieprawda – zaoponowała. – Albus i Mel też oglądali Gwiezdne Wojny, a jestem
pewna, że ludzie z rodzin mugolskich również nie będą mieli trudności ze
zgadywaniem. – Uśmiechnęła się zachęcająco, ale zaraz potem sobie przypomniała,
że przecież jest na niego zła. Szybko wydała z siebie coś pomiędzy piskiem i
bardzo żenującym prychnięciem, po czym odeszła w stronę drinków.
Nie
była skończoną idiotką. Wiedziała, że powinna być wdzięczna za to, że dzięki
niemu jej obraz będzie wisiał w cenionej galerii. Jednocześnie miała prawo do
odrobiny wściekłości, bo podjął tak poważne kroki, w ogóle tego z nią nie
konsultując. Jednak wdzięczność powinna przeważać, zwłaszcza że Rose wiedziała,
iż sama nigdy by nie wysłała do nich swojej pracy.
Ale
jakaś bardzo emocjonalna i nie do końca logiczna część jej umysłu, chciała
powodu, żeby mu zaufać. Był zdziwiony, kiedy nie uwierzyła w nic, co powiedział
w tę noc kiedy… ale jak mogła mu wierzyć, skoro on najwyraźniej był fizycznie
niezdolny do mówienia prawdy? Z pewnością zareagowałaby nieco łagodniej, gdyby
się przyznał, kiedy się z nim skonfrontowała po śniadaniu. Nakrzyczałaby na
niego, to jasne, ale jej ciągle wzrastająca euforia byłaby silniejsza od
gniewu. A jak miała sobie radzić z tym?
Wmawiała
sobie, że jeśli zmusi go, żeby się przyznał, to jej to w czymś pomoże. Nie mógł
zmienić jej opinii na temat miłości i wczesnego pakowania się w związki, ale…
cóż… mogliby robić inne rzeczy…
Plan
powoli zaczął klarować się w jej głowie, gdy jakiś głos przywrócił ją do
rzeczywistości.
–
Hej, Rose – usłyszała przy swoim lewym uchy. Odwróciła głowę i ujrzała
rudowłosego chłopaka, z którym tańczyła na rocznicy Bitwy o Hogwart. – Co
słychać?
–
W porządku – odparła, przyklejając uśmiech do swojej twarzy, czując
nieprzyjemny uścisk w żołądku, na myśl o interakcji społecznej, w której
właśnie brała udział, mimo że nikt nie pytał jej o zdanie… – Daniel, prawda?
–
Tak – potwierdził, po czym nagle zarumienił się lekko i zakłopotany wbił wzrok
w ziemię. – Rose, nigdy nie miałem okazji należycie cię przeprosić, za ten
wypadek na rocznicy… naprawdę nie wiem jak to się stało, wydawało mi się, że
nie tańczę najgorzej…
–
Och! – Rose zarumieniła się na wspomnienie swojego upadku podczas kręcenia
piruetów na parkiecie. Pomyślała, że jej Weasleyowskie geny całkiem psują jej
wampirzą charakteryzacje. – Daj spokój. To była tylko i wyłącznie moja wina.
Daniel
uśmiechnął się do niej szeroko, a Rose rzuciła okiem na jego przebranie. Miał
na sobie królewskie szaty, a na jego rudawych włosach tkwiła lekko
przekrzywiona korona.
–
Jestem Henrykiem VIII – wyjaśnił, widząc
jej pytające spojrzenie. – Gdzieś tu się kręci moja Anna Boleyn… Koleżanka zgodziła
się, żebyśmy zsynchronizowali kostiumy… Chyba samodzielnie nie robię
najlepszego efektu… – wydukał zakłopotany.
–
Nie, coś ty, wyglądasz świetnie – zapewniła go, ale rozejrzała się z
ciekawością. Była bardzo zainteresowana w jaki sposób można przekonująco udawać
Annę Boleyn, nie mając przy tym odciętej głowy.
–
Jak ci się podobało w Beauxbatons? – zagadnął ją, nalewając Ognistej Whisky do
szklanki. Rose oglądała butelki, próbując znaleźć jakieś słodkie wino.
–
Mają bardzo ładny zamek – odparła, gdy w końcu wybrała odpowiedni trunek.
Całkiem
przyjemnie gawędziło jej się z Danielem, choć oczywiście w głębi duszy nie
mogła się doczekać, aż rozmowa dobiegnie końca. Ale co właściwie miałaby ze
sobą zrobić? Musiała jakoś przetrwać tę imprezę, więc rozsądnie było prowadzić
rozmowę z kolegą i pozwolić, żeby czas jakoś upłynął. Jakaś część jej
świadomości zdążyła w międzyczasie ułożyć coś na kształt planu na postępowanie
ze Scorpiusem.
Alkohol
dodał jej nieco pewności siebie. Przypomniała Danielowi, że, jako obywatel
dwujęzyczny, powinien wplatać francuskie słowa w swoje wypowiedzi, na co on
ochoczo zaczął tworzyć najróżniejsze wariacje pomieszanych językowo wypowiedzi.
Co
jakiś czas czuła, że jakaś para oczu ją obserwuje. Była pewna, że gdyby się
rozejrzała, okazałoby się, ze są srebrne.
–
Wiesz, mon amie, planowałem zaprosić
cię go Hogsmeade, kiedy wróciliście z konkursu – wyznał.
–
Och – mruknęła Rose, nagle wytrącona z równowagi. Bardzo by chciała, żeby nie
kontynuował tego wyznania.
–
Już prawie zebrałem się na odwagę, gdy doszły do mnie plotki, że na siódmym
roku postanowiłaś z nikim się nie umawiać – wyjaśnił. – Próbowałem znaleźć
źródło tych plotek, żeby się upewnić, ale nikt nie wiedział, kto je rozpoczął.
– Ja…
co? – sapnęła. Może nie była jakoś
specjalnie nastawiona na bogate życie towarzyskie, ale nigdy też nie sformułowała
decyzji o całkowitym poście od randkowania. – A od kogo ty to usłyszałeś?
–
Od kilku osób – przyznał.
Rose
zmarszczyła brwi, próbując znaleźć wytłumaczenie. Może stał za tym Albus i jego
nadopiekuńczość?
Ta
myśl całkowicie od niej uciekła, gdy gdzieś w tłumie wychwyciła jakimś cudem
głos swojego brata. Rozejrzała się szybko, zaniepokojona i dostrzegła go jakieś
dwa metry od siebie, na skraju parkietu. Nie krzyczał, ale w jego głosie była
wyraźna nutka stresu i irytacji. Naprzeciwko niego stał równie zdenerwowany
Krukon, z którym Rose przyłapała go parę dni temu, kiedy wymykali się w kuchni.
Przeprosiła
Daniela i szybko podeszła do sprzeczającej się dwójki. Idąc, potknęła się o
skrawek swojej sukni, przez co ich głowy natychmiast zwróciły się w jej
kierunku.
–
Jeśli chcecie odbyć prywatną rozmowę, to nie polecam tego robić w środku
imprezy, na której obecna jest połowa Hogwartu – zauważyła rozsądnie.
–
Och, nie martw się, już skończyliśmy – warknął Krukon w jej kierunku, po czym
ponownie zwrócił się do Hugona. – Ja wiem czego chcę, Weasley – syknął. – Daj
mi znać, kiedy ty to ogarniesz. – Po czym wybiegł na korytarz z wściekłym
wyrazem twarzy.
W
oczach Hugona malowały się szok i rozpacz. Rose westchnęła i pociągnęła go za
łokieć na schody, które prowadziły do sypialni chłopców. Usiadła i pociągnęła
brata w dół, zmuszając go, żeby zrobił to samo.
–
Porozmawiaj ze mną – zażądała stanowczo. Poruszył się, wyraźnie zakłopotany, po
czym spuścił smutno głowę.
–
Nie wiem, co mam powiedzieć – oznajmił po chwili ciszy, wzruszając ramionami.
–
Cóż, może zacznij od tego, dlaczego ciągle znajduję cię w towarzystwie tego
Krukona – zaproponowała.
–
Ma na imię Logan.
–
Dobrze. – Rose kiwnęła zachęcająco głową. – Znam już jego imię. Powiedz mi o
nim coś jeszcze.
–
Ja… hmm… To było jakiś czas temu, po wyjątkowo strasznej lekcji eliksirów…
Profesor Malfoy strasznie się na wszystkich wyżywał, a ja… no cóż, miałem
straszny tydzień, quiddich w ogóle nie wychodził, matka przysłała mi wyjca, bo
oceny leciały na łeb na szyję, i dostałem jakiegoś dziwnego… ataku paniki.
Poleciałem do kuchni, licząc, że jak zjem cos słodkiego, to się uspokoję, ale
było tylko gorzej. – Westchnął ciężko i odwrócił głowę w przeciwnym kierunku,
mając nadzieję, że Rose nie zauważy łez w jego oczach. – Takiego mnie znalazł
Logan – kontynuował, już znacznie ciszej. – Od razu rozpoznał co się dzieje i
zaczął do mnie mówić, każąc robić jakieś ćwiczenia oddechowe… Potem został ze
mną jeszcze przez trzy godziny, kiedy to się skończyło, siedzieliśmy w kuchni i
gadaliśmy. Opowiedział mi, że jego mama często miewa ataki paniki, dzięki czemu
wiedział co robić. Potem zaczął pomagać mi z esejem z transmutacji i ciągle
gadaliśmy. Było już bardzo późno, kiedy postanowiliśmy wrócić, ale wtedy on
spytał, czy nie chciałbym tego powtórzyć… no i już tak zostało. Często
spotykamy się w kuchni, czasem w bibliotece, a kiedy jeszcze było ciepło,
przesiadywaliśmy też nad jeziorem – opowiadał, pociągając parę razy nosem. –
Ale parę dni temu zasnęliśmy razem w kuchni i od tego czasu jest strasznie
niezręcznie, a ja w ogóle nie wiem, co mam robić… Chciałbym żeby było jak
dawniej, wiesz? Jest moim najlepszym przyjacielem, mimo że nie znamy się tak
długo… – Głos mu się załamał.
–
Lubisz go? – zapytała miękko Rose, obejmując swojego ogromnego braciszka
ramieniem.
–
Przecież właśnie powiedziałem, że jest moim najlepszym przyjacielem –
przypomniał jej.
–
Nie to miałam na myśli, Hugo – westchnęła Rose. – Lubisz go?
–
Nie jestem gejem – powiedział szybko, po czym dodał jeszcze, dla jasności: –
Lubię dziewczyny.
–
To, że lubisz dziewczyny nie znaczy, że nie możesz lubić chłopaków –
powiedziała łagodnie, mierzwiąc jego rude włosy. Hugo nic nie powiedział.
Siedzieli w ciszy, przez kilka długich minut.
–
Nie… Nie powiesz niczego… mamie i tacie? – wyszeptał w końcu.
–
Oczywiście, że nie – zapewniła go. – Obiecuję. Ale wiesz, że oni się tym nie
przejmą, Hugo. Nie będzie im przeszkadzać, że kogoś lubisz, tak długo, jak ta
osoba będzie cię uszczęśliwiać.
–
Chyba, że byłby to Malfoy – stwierdził, uśmiechając się przebiegle. Rose
szturchnęła go łokciem w żebra, rumieniąc się wściekle.
Mały sukinsyn.
***
Scorpius
miał wielką ochotę połamać jakiś kręgosłup.
Obraz
uśmiechniętego od ucha do ucha Daniela Dufrage tańczył mu przed oczami, prosząc
się o jakiś solidny cios.
Może
to on potrzebował terapii, a nie Rose.
Nie
żeby ona pozostawała bez winy. Najpierw przychodzi na imprezę, wyglądając jak
Bogini Cholernej Rozpusty, a potem ignoruje go przez godzinę i, jak gdyby nigdy
nic, gawędzi sobie z tym podlotkiem.
Intrygowało
go, czy Rose rzeczywiście jest nieświadoma efektu, jaki wywołuje u facetów, czy
może po prostu jest tak perfidna. Jeśli znał ją choć trochę, skłaniał się ku
pierwszej opcji, ale nigdy nie mógł być pewien.
Jeszcze
bardziej niespokojny zrobił się, gdy całkiem stracił ją z oczu, ale
przynajmniej Dufrage nadal kręcił się w pobliżu, wiec miał pewność, że nigdzie
razem nie poszli.
Jego
uwagę przyciągnęły czerwone włosy, które mignęły w tłumie, ale okazało się, że
to był tylko Hugo, wychodzący z klatki schodowej męskich dormitoriów. Jednak zaraz
potem Rose wyłoniła się tuż za nim i zaczęła szukać czegoś wzrokiem po Pokoju
Wspólnym. Ku jego zaskoczeniu, poszukiwania zakończyły się, gdy skrzyżowała z
nim spojrzenia. Zamiast szybko się odwrócić, jak to miała w zwyczaju, kiwnęła
do niego głową, wskazując schody, tym razem te, które prowadziły do sypialni
dziewcząt.
Szybko
ją dogonił i stanął naprzeciwko niej na trzecim schodku, gdzie schowali się od
spojrzeń kłębiących się w pokoju tłumów.
–
Co się dzieje? – zapytał, a Rose zrobiła mały kroczek w jego kierunku. Był tak
zaskoczony jej nagłą bliskością, że trochę zakręciło mu się w głowie od
wszechogarniającego zapachu cynamonu. Czy ona w ogóle kupowała kosmetyki, które
pachniały czymkolwiek innym?
–
Muszę z tobą pogadać – powiedziała cicho, zadzierając głowę, żeby spojrzeć mu w
oczy. Poczuł jej ciepły oddech na skórze.
–
Śmiało – zachęcił ją, całą siłą woli powstrzymując się przed popchnięciem ją na
ścianę, żeby całować ją, aż nie będzie w stanie ustać na nogach.
Ale
Rose nie rozpoczęła rozmowy. Odsunęła z nogi materiał swojej sukienki, ukazując
cienką pończochę, zakończoną delikatną koronką, z której coś odczepiła.
Scorpius nie mógł oderwać wzroku od nagiej skóry, na którą, przez krótką
chwilę, miał widok. Może właśnie przez to jak go to rozproszyło, w ogóle nie
zorientował się, kiedy różdżka Rose zetknęła się z jego piersią.
–
Co ty… – wydyszał, ale nie dane mu było dokończyć pytania. Rose mruknęła coś
pod nosem, a jemu momentalnie pociemniało w oczach.
***
Nie
wiedział, ile czasu był nieprzytomny, ale kiedy się obudził, siedział na
niewygodnym krześle. Poderwał głowę, która zwisała bezwładnie na jego piersi i
zaczął mrugać energicznie.
Rozejrzał
się po jasnym pomieszczeniu. Stały w nim cztery łóżka, otoczone czerwonymi
kotarami, a przy każdym z nich była niewielka komoda. Na podłodze panował
rozgardiasz. Wszędzie walały się kosmetyki i ubrania, jedynie wokół jednego
łóżka panował nienaganny porządek. Uznał, że Rose przyprowadziła go do swojego
dormitorium, bo bałagan pasował do dziewcząt, szykujących się na imprezę,
natomiast pedantycznie uporządkowane posłanie zdawało się krzyczeć „Melody!”.
Spróbował
się poruszyć, ale niewiele był w stanie zrobić. Nie mógł wstać z krzesła. Jego
ręce były skrępowane z tyłu a nogi przymocowane do krzesła, zapewne magicznymi
więzami.
–
Miło, że mnie zaprosiłaś – powiedział uprzejmie, widząc Rose, zbliżającą się do
niego. – Choć nawet nie chcę myśleć o tym, jakie kłopoty mnie czekają, gdy ktoś
mnie przyłapie w damskiej sypialni.
Rose
uklęknęła przed nim, całkowicie ignorując jego słowa.
–
Wszelki opór… – zaczęła twardo – …opór jest bezcelowy.
–
Tak, pani – odpowiedział, przewracając oczami. – Rose, jeśli chciałaś, żebym
był twoim niewolnikiem seksualnym, to istnieją bardziej cywilizowane sposoby,
żeby o to zapytać.
Rose
wyglądała, jakby chciała go uderzyć, ale powstrzymała się, przygryzając z irytacją
swoją kuszącą wargę.
–
Pytanie o cokolwiek wyklucza samą ideę niewolnictwa – zauważyła rozsądnie. –
Ale ja nie w tej sprawie.
–
A w jakiej? – westchnął ciężko. – Myślę że, cokolwiek to jest, będzie mi
znacznie lepiej, jeśli…
–
To jest przesłuchanie, panie Malfoy – powiedziała poważnie. Wyprostowała się i
odepchnęła go mocno, wbijając jego plecy w oparcie krzesła. Scorpius wciągnął
gwałtownie powietrze. Stała, pomiędzy jego nogami i trzymała go mocno za barki.
Zacisnął
zęby. Gdyby tylko nie był związany, złapałby ją za uda i posadził na swoich
kolanach. Chętnie przyjrzałby się dokładniej tym pończochom…
–
Odpowiesz szczerze na wszystkie moje pytania – kontynuowała, a on przełknął
głośno ślinę. – W innym wypadku, wleję w ciebie Veritaserum i zmuszę cię do wyjawienia
mi wszystkich twoich najbardziej żenujących sekretów, które później wyjawię
każdemu, kto zechce mnie wysłuchać – oznajmiła.
–
Eee… – zaczął nieskładnie. – Skąd wytrzasnęłaś Veritaserum? – zdziwił się.
–
Mam swoje sposoby – oznajmiła i, ku rozczarowaniu chłopaka, puściła jego barki
i cofnęła się o krok. – A teraz mów: Czy to ty wysłałeś mój obraz do Galerii 77?
–
Nie – skłamał szybko.
–
Scorpius, przestań! – wrzasnęła. – Oboje wiemy, że to twoja sprawka! Nie
mógłbyś choć raz być ze mną stuprocentowo szczery?!
–
Rose, ja…
–
I ty się dziwisz, że chcę zapomnieć o tym co pomiędzy nami zaszło! –
lamentowała, nic sobie nie robiąc z tego, ze próbował jej przerwać. – Jakim
cudem mogłabym zachować się inaczej, wobec osoby, która okłamuje mnie w żywe
oczy? Obrażasz moją inteligencję, Scorpius – mruknęła, odwracając się do niego
tyłem i biorąc kilka głębokich wdechów, żeby się uspokoić. – Jak miałabym ci
zaufać, skoro okłamujesz mnie w tak poważnej sprawie?
Scorpius
przygryzł wargę zły na samego siebie. Tej kwestii w ogóle nie brał pod uwagę.
Na co dzień był raczej przyzwoitą osobą, ale nie bez powodu został przydzielony
do Slytherinu. Uważał że jakieś niewinne kłamstwo, jeśli powiedziane z dobrego
powodu, nie może nikomu zaszkodzić. Tylko czy to konkretne kłamstewko
rzeczywiście było tak niewinne? I czy na pewno miał dobre powody, żeby je
uskutecznić, czy może po prostu nie chciał, żeby Rose go zabiła, gdy dowie się
prawdy?
–
To ja wysłałem twój obraz do galerii – przyznał niechętnie. – Wiedziałem, że
przyjmą go wszędzie i że ty sama nigdy tego nie zrobisz. Ktoś musiał…
–
Można było spróbować ze mną o tym porozmawiać – warknęła niechętnie.
–
Nie miałem dużo czasu na podjęcie decyzji – wytłumaczył się. – Nie wiedziałem,
czy jeszcze kiedyś wpuścisz mnie do tego pokoju, wiec… cóż, ty oglądałaś
książkę od mojego ojca, a ja pomniejszyłem obraz i… wtedy jeszcze nie
wiedziałem, że chciałbym go do nich wysłać, ale wiedziałem, że trzeba coś zrobić…
–
Po pierwsze: dziękuję – powiedziała powoli, nadal biorąc głębokie wdechy i
zaciskając co jakiś czas powieki. Scorpius zastanawiał się, czy liczy do
dziesięciu. Nie mógł też nie zauważyć, jak jej pierś unosi się wysoko i opada,
wraz wdychanym i wydychanym powietrzem. Nadgarstki mu zadrżały, gdy
podświadomie spróbował wyrwać się z więzów. Chciał ją pocałować. Albo chociaż
przytulić…
Dopiero
dotarło do niego, co powiedziała. Uśmiechnął się szeroko.
–
Nie ciesz się na zapas – ostrzegła go. Uśmiech Scorpiusa przygasł.
–
No tak – przyznał. – Mniemam, że jest jeszcze jakieś „po drugie”.
–
Dobrze mniemasz. Po drugie: JAK ŚMIAŁEŚ ZOBIĆ COŚ TAKIEGO BEZ KONSULTACJI ZE
MNĄ?!
Scorpius
miał wrażenie, że cały zamek zadrżał w posadach od jej krzyku. Miała
absurdalnie wysoki głos.
–
Nie wrzeszcz na mnie – zażądał. – Potrzebujesz kogoś, kto czasem podejmie za
ciebie działanie, skoro najwyraźniej ty jesteś zbyt przerażona, żeby wziąć się
w garść.
Teraz
była już naprawdę wściekła. Jej usta były zaciśnięte, a oczy niebezpiecznie
zmrużone. Podeszła do niego powoli i pochyliła się, po czym chwyciła kołnierz
jego koszuli.
–
Nie jesteś moim ojcem – warknęła – moim bratem ani moim chłopakiem. Niezależnie
od tego, jak dobre były twoje chęci, nic nie dawało ci prawa do takiego kroku.
–
To miał być prezent bożonarodzeniowy – mruknął. Spojrzenie Rose nieco
złagodniało, ale jej dłonie wciąż ściskały mocno materiał. – Przepraszam –
dodał, już znacznie ciszej i całkiem szczerze.
Zamknęła
oczy i westchnęła ciężko.
Puściła
poły jego koszuli, zła na samą siebie za swój gwałtowny wybuch. Naprawdę
planowała przeprowadzić tę rozmowę spokojnie i z klasą. Najwyraźniej to nie był
jej dzień.
Rozluźniła
lekko uścisk na jego kołnierzu.
–
Nie żałuję, że wysłałem obraz – wyjaśnił łagodnie, a jego ciepły oddech
łaskotał jej wargi. – Ale mogłem to załatwić w inny sposób. Nie chciałem cię
zdenerwować, chciałem cię uszczęśliwić. Ale naprawdę żałuję, że od razu nie
powiedziałem ci prawdy. Widziałem, że jesteś zła i trochę spanikowałem.
Przepraszam – powtórzył. W jego ciepłych oczach malował się żal i nutka
desperacji. Jak niby miałaby go nienawidzić?
Rose
puściła jego koszulę i cofnęła się. Nie chciała za długo przebywać tak blisko
niego, żeby nie zrobić czegoś głupiego. Było cos podniecającego w tym, jak
siedział tam, związany i bezbronny…
Na litość Boską, kobieto!
–
Który to był obraz? – zapytała spokojnie.
–
Ten ze staruszką karmiącą gołębie w parku.
Kiedy
Rose w zeszłym roku pojechała zimą do domu na święta, spędzała dużo czasu w
parku. Jej rodzice prowadzili wtedy jakąś wyjątkowo intensywną kłótnię, która
zdawała się nigdy nie kończyć, bo ich krzyki niosły się po domu od rana do
wieczora. Dziewczyna, kiedy tylko mogła, uciekała do Potterów, ale chciała
również odrobiny spokoju, wiec razem z Hugonem niemal codziennie uciekali do
pobliskiego parku poczytać (Rose), albo rozrysować taktyki na najbliższe mecze
quiddicha (Hugo). Każdego dnia była tam pewna starsza pani. Zawsze miała na
sobie elegancki płaszcz, który niegdyś musiał kosztować fortunę, obecnie jednak
był już porządnie wytarty i miał malutkie dziurki w kilku miejscach. Zawsze
miała ze sobą karmę dla gołębi, które błyskawicznie ją otaczały, kiedy tylko
zajęła miejsce na swojej ławeczce. Czasem, kiedy myślała, że nikt nie słyszy,
coś do nich mówiła.
Rose
długo jej się przyglądała, niezdrowo zainteresowana jej historią. Specjalnie
wyrwała się do parku w Wigilię i Boże Narodzenie. Staruszka nadal tam była. Czy
nie miała z kim spędzić świąt? Rose nie wiedziała nic o jej życiu, ale mimo to,
spróbowała to opowiedzieć na swoim płótnie. Próbowała zgadywać. Może dzieci i wnuki
wyprowadziły się daleko stąd, w pogoni za marzeniami i karierą? Może została
sama na świecie? Może gołębie były najbliższym, co mogło jej imitować
towarzystwo innych ludzi? Może była biedna? Może dzieci nie przejmowały się nią
i zostawiły za sobą dawne życie, w żaden sposób nie próbując jej pomóc
finansowo czy emocjonalnie?
Weasley
próbowała zawrzeć to wszystko w ufnym geście, którym zachęcała gołębie do
jedzenia. Każda smutna zmarszczka na twarzy kobiety opowiadała pewien element
jej historii. Był to jeden z jej ulubionych obrazów.
Scorpius
chyba zauważył, że odetchnęła z ulgą.
–
Co? Czyżbym trochę znał się na sztuce? – wyszczerzył zęby, widząc, że się
uspokoiła.
–
Mam jeszcze jedno pytanie – oznajmiła. – Kto rozpuszcza plotki o tym, że w
ogóle nie chodzę na randki?
Scorpius
nieco się zmieszał.
–
Eee… Cóż… – Zauważył, że Rose znowu marszczy brwi, wiec szybko dodał: – Nie
patrz tak na mnie! To sprawka Albusa i Hugona. Choć słyszałem, że
współpomysłodawcą był również twój ojciec. Nie żebym ja narzekał.
Rose
przewróciła oczami.
–
Ja też mam pytanie – oznajmił.
–
Hmm?
–
Tak naprawdę nie masz żadnego Veritaserum, co?
–
Ani kropelki – przyznała, uśmiechając się przebiegle.
Machnęła
różdżką, a niewidzialne więzy na rękach i nogach Scorpiusa zniknęły. Wstał, potarł
nadgarstkiem o dłoń i uśmiechnął się do niej z wdzięcznością.
–
Nadal jestem zła – przypomniała mu.
–
Wiem – odparł. Nie patrzył jej w oczy. Rose odnotowała, że ciągle krążył
wzrokiem po jej sylwetce, zatrzymując się dłużej na biodrach i talii.
Westchnęła
ciężko i oparła się o ścianę.
–
Dam ci sto galeonów, jeśli dasz radę przez trzydzieści sekund patrzeć mi w oczy
– zaproponowała kąśliwie.
Scorpius
uniósł wzrok i uśmiechnął się do niej po czym zrobił parę kroków w jej
kierunku. Dzieliło ich teraz zaledwie kilka centymetrów. Oparł dłonie o ścianę
za jej głową.
–
Okej – powiedział cicho. Rose przełknęła głośno ślinę, żałując rzuconego luźno
pomysłu. Nie sądziła, że się zgodzi. Nie miała stu galeonów. – Zacznij liczyć –
szepnął.
Rose
powoli zaczęła odliczać w głowie.
Jeden… dwa… trzy…
Oddech
Scorpiusa lekko przyspieszył, z kolei jej własny całkiem się zatrzymał. Srebrne
oczy przeszywały ją na wylot, wysyłając dreszcze wzdłuż jej kręgosłupa. Jakim
cudem potrafił robić to, tylko na nią patrząc?
Dziewięć… dziesięć… jedenaście…
Rose
poczuła, że drży delikatnie na całym ciele. Fakt, że w ogóle jej nie dotykał,
był niesamowicie frustrujący.
Osiemnaście… dziewiętnaście…dwadzieścia…
Rose
nie wiedziała co zrobić z dłońmi. Wydawały się mieć swój własny pomysł –
zarzucenie ich na szyję chłopaka – ale dziewczyna trzymała je w ryzach.
Dwadzieścia pięć… dwadzieścia sześć…
dwadzieścia siedem…
Scorpius
spuścił wzrok, jednak nie zawędrował nim na jej piersi czy talię. Utkwił go w
jej wargach.
–
Przegrałeś – oznajmiła, drżącym szeptem.
–
Warto było – odszepnął, również oddychając szybko i nie odrywając oczu od jej
ust. Rose przygryzła lekko dolna wargę, a Scorpius wciągnął gwałtownie
powietrze.
–
Minuta do północy! – krzyknął ktoś z dołu, a Rose drgnęła, odwracając się
szybko w stronę drzwi. Scorpius westchnął ciężko, lekko poirytowany. Rose
wsunęła swoją małą dłoń w jego silną rękę i pociągnęła go w stronę schodów.
Zbiegła pierwsza, a zaraz za nią Scorpius zjechał z gracją po gładkiej
powierzchni, w którą zmieniły się schody, wyczuwając przedstawiciela płci
męskiej.
Stanęli
za rozkrzyczanym tłumem. Melody wdrapała się na stół i pomachała do nich
wesoło. Mysie uszy na jej głowie były przekrzywione, a włosy miała w kompletnym
nieładzie, co podpowiedziało Rose, że jej przyjaciółka dobrze się bawi.
Brunetka
mrugnęła do niej.
–
Powitajmy razem nowy rok! – krzyknęła z wigorem, a tłum gości odpowiedział jej
entuzjastycznymi okrzykami.
Melody
zerknęła szybko na zegar i zaczęła głośno odliczać od dziesięciu w dół.
Rose
zerknęła na Scorpiusa. Tradycją było całowanie kogoś o północy. Czy tego
oczekiwał? Czy coś planował? Czy ona
tego oczekiwała?
Chłopak
patrzył z uśmiechem przed siebie, odliczając głośno razem ze wszystkimi. Rose
czuła jego ramię tuż przy swoim i bijące od niego ciepło. Odwróciła się
niepewnie w jego stronę, nie bardzo wiedząc co robi. Scorpius spojrzał na nią i
delikatnie położył dłoń na jej talii, obrzucając ją na poły wesołym a na poły
pytającym spojrzeniem.
–
Cztery! Trzy! Dwa!
Scorpius
przysunął się do niej lekko i pochylił głowę w jej kierunku. Och, pieprzyć to wszystko, pomyślała
Rose, wciąż nieco rozedrgana po wydarzeniach w jej pokoju. Wspięła się na
palce, zbliżając się do chłopaka…
–
Jeden! SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO…
Poczuła
jak ktoś łapie ją za łokieć, a następnie została obrócona o sto osiemdziesiąt
stopni. Ledwo zarejestrowała twarz Daniela tuż przy swojej, gdy w tej samej
sekundzie wycisnął na jej ustach szybki pocałunek.
Odepchnęła
go od siebie zaszokowana, a zapach alkoholu sprawił, że skrzywiła się
mimowolnie.
–
Daniel, co ty…
–
Rosie, już myślałem, że cię nie znajdę! – Zaśmiał się. – Wybacz, ale chciałem
być wiernym tradycji, ma chérie, mam nadzieję, że…
– Ona nie jest – przerwał mu ostry jak brzytwa głos
Scorpiusa – twoją chérie, ty cholerny żabojadzie.
Wściekła pięść blondyna przecięła ze świstem powietrze
i wylądowała na twarzy Krukona z głośnym chrupnięciem.
Daniel zatoczył się do tyłu i upadł na ziemie,
łapiąc się za nos. Krew ciekła mu przez palce. Rose praktycznie skoczyła na
plecy Scopiusa i złapała go mocno za ramiona, choć nie miało to większego
sensu, bo był od niej jakieś dziesięć razy silniejszy. Wyrywał się, warcząc i
mamrocząc pod nosem przekleństwa, z których większość Rose słyszała po raz
pierwszy w życiu, a część chyba była po szkocku.
Wszystkie głowy w pomieszczeniu zwróciły się teraz w
ich kierunku, a ich właściciele przerwali jakiekolwiek radosne celebrowanie
nadejścia nowego roku.
– Albus! – wrzasnęła rozpaczliwie Rose, szukając go
wzrokiem w tłumie i z całej siły zapierając się stopami o dywan. Mimo to,
wiedziała, że nie utrzyma rozszalałego z wściekłości Scorpiusa ani chwili
dłużej.
Rozczochrany kuzyn w przekrzywionych okularach
wybiegł z tłumu i natychmiast stanął przed swoim przyjacielem.
– Uspokój się – warknął, napierając na pierś blondyna,
próbując odepchnąć go jak najdalej od Daniela, który nadal wpatrywał się w nich
z szokiem wymalowanym na twarzy. Melody podbiegła do Rose i pomogła ciągnąć
Scorpiusa w tył, za drugie ramię. Kątem oka, Rose zarejestrowała również Harolda.
– Jaki ty masz problem, Malfoy?! – wrzasnął z
podłogi Krukon.
– Zaraz ty będziesz miał problem – warknął Scorpius
ponad ramieniem Albusa, nadal wyrywając się przyjaciołom. – W postaci mojej
ręki, zaciśniętej na twoim gardle!
– Jest agresywny po alkoholu – palnęła Melody,
spoglądając na Daniela.
– Ja ci zaraz pokażę agresj… hmpf… – dalsze słowa
Scorpiusa zostały zduszone przez Rose, która położyła mu dłoń na ustach.
Wspólnymi siłami wyprowadzili wyrywającego się,
kopiącego i przeklinającego Ślizgona na korytarz. Kiedy uznali, że uspokoił się
na tyle, żeby go puścić, chłopak odszedł od nich parę kroków i zaczął chodzić
szybko po korytarzu, w tę i z powrotem, co jakiś czar przeczesując dłonią jasne
włosy i nadal wypluwając z siebie szkockie przekleństwa.
– Idźcie – powiedział Albus, wpatrując się w
przyjaciela, z wyrazem zagubienia na twarzy. – Ja się nim zajmę.
______________________________
Łohoho, no tym razem to już pobiłam swój
prywatny rekord, takiego długiego rozdziału nigdy nie trzasnęłam :)
Z miniaturki o Lily na razie rezygnuję,
bo nie miałam czasu przed świętami się za to zabrać,a na rozdziale zależało mi
bardziej. Kiedyś na pewno ją napiszę, ale zobaczymy kiedy dokładnie ;p
Życzę wam kochani zdrowych, ciepłych,
radosnych a przede wszystkim SMACZNYCH świąt :D ;*
Trzymajcie się i sypnijcie jakimiś
komciami :D
Pozdrawiam!
No ale czemu tak mi zrobiłaś?! ;___;
OdpowiedzUsuńNie no. Świetny zwrot akcji ale już tak się cieszyłam, że się pocałują.. i to przy wszystkich.. I że może się reszta dowie i Rose uspokoi marchewkową czuprynę..
Świetny rozdział! Uwielbiaaam <3
Koci Obiektyw~
Hahha wybacz mi, proszę :d
UsuńE tam, nie może być za wesoło i za łatwo, dość sie ostatnio nacałowali :D
Cieszę się bardzo, że ci się podobał i dziękuję za koma Pozdrawiam!
Dlaczego!? To miało być takie piękne wkroczenie w nowy rok.., a tak to teraz będę niecierpliwie czekać na kolejny rozdział!
OdpowiedzUsuńRozdział super(jak każdy) i dzięki takim nieprzewidywalnym zwrotom akcji, chce się więcej i więcej <3 Obraz Rose na wystawie i bardzo dobrze Scorpius zrobił, bo ona sama nigdy by pewnie tego nie zrobiła.
Dużo weny na kolejne rozdziały i zdrowych i spokojnych świąt ^^
*KP
Ps. Ile planujesz dodać rozdziałów tego opowiadania?
Hahah, no widzisz, nie moze byc za pięknie, bo nam sie nudno zrobi! :D
UsuńCieszę sie bardzo ze ci sie podobał i ze zwroty akcji nadal sa w stanę cię utrzymać przy opowiadaniu ^^ tez myśle ze Scirpius dobrze zrobił, bi nasza sierota to w życiu by na to nie wpadła ;) dziękuje bardzo <3
A co di ilości rozdziałów to nie jestem pewna :D jak pisałam o feriach to sobie myślałam ze właściwie juz niewiele zostało a potem nagle mnie udrrzylonile wydarzeń jeszcze zaplanowałam xd także na razie nie planuje kończyć :D
totalne Love :D taki prezent na Święta? ten rozdział miał chyba z milion stron, a dla mnie i tak za mało. Ostrzegam, że pewnie będzie chaotycznie.
OdpowiedzUsuńCieszę się niesamowicie z tego Sylwestra. u mnie też będzie Sylwester, nawet wymyśliłam pretekst ^^. Podobały mi się stroje Rose i Scora. Podobała mi się ta kotka, która rzuciła się na Rose, choc było to brutalne :D Scor ma swoją małą obrończynię, to takie słodkie. mam nadzieję, że pociagniesz dalej ten wątek. Wg mnie zrobił świetniem, wysyłajac ten list. Co prawda nie powinien robić tego za plecami ani przede wszystkim kłamać w żywe oczy Rose, ale na sczczęście w porę sie ogarnął i przyznał do wszystkiego. W ten sposob myslę, że mozze zyskać sobie jej zaufanie, coraz bardziej i bardziej... Jasne, w idealnym świecie powinien z nią porozamwiać, ale ona pewnie ne chcialaby słuchać jego argumentów. A najwyraźniej jej prace są genialne, skoro już pierwsza zyskała taki entuzjazm w Galerii 77. Coraz bardziej uwielbiam Scora, serio xD ta scena z nim jako niewolnikiem Rose... po prostu mega :D to napięcie... JA myślę, że Rose mogłaby szybko zmienic jego status z "nie - ktos" na chłopak xD a Hugo i Albus nie powinni nie pozwalać chłopakom umawiać się z Rose, bex przesady xD no chyba że oni już od dawna widzą u jej boku Twojego Scora :D który powinien trochę hamować swoją złosc, vbo pod koniec przsadził, ale... ale z drugiej strony JAK TEN DANIEL mógł się wpieprzyc, no po prostu JAKAŚ MASAKRA, palant do kwadratu. niech się zajmie kims innym seriously. no po prostu kosmos.
No i Hugo... Niech Hugo przemysli swoje uczucia :P Krukon już wie xD Ale przywalił z tym Malfoyem, no naprawdę :p mimo to go usprawiedliwiam i życzę szczęscia.
Czekam na Lily xD kocham Twoją Lily :p i na niedoszły pocałunek też oczywiście czekam :D:D
Zauważylam trochę błędów interpunkcyjnych (np. dwukrotnie brak przecinka przed "po czym", dwa razy przed "że", czasem brak zakończenia wtrącenia za pomocą przecinka"). ponadto napisałaś "koszule" zamiast "koszulę" w opisie stroju Scora oraz "chwile" zamiast "chwilę"). w którymś dialogu nie oddzieliłaś tęż enterem wypowiedzi dwóch różnych osób. reszty nie pamiętam, zbyt się wkręciłam :D
Hahah, moze byc, ze na święta :D cieszę sie bardzo, ze kotka wzbudziła twoja sympatie bo owszem, bedzie sie jeszcze pojawiać w opowiadaniu ;P chociaz moze nauczę ja trochę manier, zeby nie była juz taka brutalna xd Scorp rzeczywiście w idealnym świecie powinien pogadać z Rose, ale raczej nikt sie nie spodziewa, ze chciałaby go poshuchac :D wiec ostatecznie tez myśle ze dobrze zrobił, włącznie z tym ze w końcu sie łaskawie przyznał ;p cieszę sie ze scena z nim jako niewolnikiem ci sie podobała i ze udało mi sie zbudować jakieś napięcie :D a Albus i Hugo niestety, po prostu sa nadopiekuńczy ;p Scorpius rzeczywiście na końcu trzecie przesadził i stosunkowo cieżko bedzie mu sie z tego wytłumaczyć, choć racja, nie ma sie co dziwić, ze szlak go trafił xd hahah no cieżko zeby Daniela ktos polubił ale Jednak Rosie troszeczkę wpadła mu w oko :D Hugo jest trochę zagubiony, ale cieżko zeby nie był, w takiej sytuacji. Raczej da sobie radę, zobaczymy :D
UsuńHahah wspaniałe ze kochasz Lily, w następnym rozdziale powinna sie pojawić xd dziękuje za wytkniecie błędów, znajdę i poprawie ;p dziękuje ci serdecznie za komentarz i pozdrawiam! ;*
Są święta, nie mogłaś chociaż z tej okazji dać nam prezentu w postaci pocałunku Rose i Scorpiusa? :D Rozdział jak zawsze super, ale czuję pewien niedosyt, liczyłam że z okazji Sylwestra coś tam się między nimi wydarzy większego ;p Pomysł z Galerią i wysłaniem tam pracy Rose świetny, ale Hugo jako gej jakoś mi nie pasuje xd Nie zrozum mnie źle, cieszę się, że poznajemy resztę Potter'ów i Weasley'ów i nie mam nic do osób homoseksualnych, ale czemu teraz w każdym serialu, filmie czy książce musi pojawiać się taki wątek xdd W tym wypadku czuję przesyt hahah.
OdpowiedzUsuń" Ale wiesz, że oni się tym nie przejmą Hugo. Nie będzie im przeszkadzać, że kogoś lubisz, tak długo, jak ta osoba będzie cię uszczęśliwiać.
– Chyba, że byłby to Malfoy – stwierdził, uśmiechając się przebiegle. Rose szturchnęła go łokciem w żebra, rumieniąc się wściekle.
Mały sukinsyn." - Kocham ten fragment, zdecydowanie to najlepszy dialog w tym rozdziale :D <3 Moment, gdy Scorpius wścieka się na Daniela i wyzywa go od żabojadów, również bezcenny :D Ostra końcówka, ciekawe jak to się potoczy, jak po czymś takim reszta nie domyśli się co łączy Rose i Scorpiusa, to ja już nie wiem, co by się musiało stać xd Rose mnie wykończy, chociaż bardzo ją lubię, to denerwuje mnie jej zachowanie do Malfoya, może zazdrość sprawi, że będzie dla niego bardziej ludzka hahah? Nie byłoby źle, gdyby jakaś seksowna laska zaczęła się wokół niego kręcić, może to sprawiłoby że Weasley zaczęłaby zdawać sobie sprawę z własnych uczuć XD
Standardowo powiem, że nie mogę się doczekać następnego rozdziału, wesołych świąt i pozdrawiam!
Hahaha ale ostatnio wydarzyło sie pomiędzy nimi coś baaardzo dużego, nie dałoby rady tego podciągnąć pod prezent świąteczny? :D
UsuńCieszę sie, ze pomysł z Galerią ci się podobał. Co do tych homoseksualnych watków, to powiem ci szczerze, ze mnie też denerwuje że WSZĘDZIE teraz musi być, ale jakoś mi to pasowało do fabuły od początku i chciałam żeby Hugo nie wpasowywał sie w żadne stereotypy itp. Będzie to bardzo niejasne, co teraz powiem, ale próbowalam to napisać tak, żeby nikt nie zwrócił na to uwagi xd Mam nadzieję, że jakoś się z tym wątkiem, mimo wszystko, oswoisz :D
też byłam z tego dialogu bardzo zadowolona, wiec wspaniale, że ci się spodobał :D Końcówka rzeczywiście ostra, ale do momentu gdy Daniel leżał na ziemi, nikt nie widział co się dzieje, wiec niekoniecznie wszyscy muszą sie zorientować, co do Rose i Scorpiusa :D Rosie niestety trochę sie boi zobowiązań i zaangażowania, a tak ogonie to wcale sie nie dziwię, ze cię denerwuje :D Ale cóż, w końcu bohaterowie muszą być ludźmi, nie ideałami xd Z tą zazdrością to ci powiem, ze dobrze kombinujesz i na pewno do Rose by wówczas cos dotarło, ale ale! Wszystko w swoim czasie :p Dziekuje ci serdecznie za komentarz <3 Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego! ;*
Bardzo Cię przepraszam, że dopiero teraz zjawiam się z komentarzem, nie uzupełniwszy jeszcze kilku wcześniejszych. Postaram się jednak nadrobić te zaległe, jak tylko znajdę czas.
OdpowiedzUsuńRozdzialik rzeczywiście dłuższy niż poprzednie, ale, jak sądzę, nikomu to nie przeszkadza, a wręcz cieszy.
Zacznę może chronologicznie, czyli od listu do panny Weasley. Zaczynam czytać, zaczynam i nie mogę pozbyć się z głowy natrętnej myśli "co tu się dzieje?". Przychodzą wątpliwości, czy może nie przegapiłam jakiegoś wcześniejszego rozdziału... Ale zaraz zostały rozwiane i, przyznajmy szczerze, już od początku było wiadome, kto zdobył się na ten akt barbarzyństwa, wysyłając obraz Rose. Trzeba jednak przyznać Scorpiusowi rację, bo sama autorka pewnie by dzieła w życiu nie wysłała, a co za tym idzie, nie miałoby ono wisieć w przesławnej Galerii 77. Uznawałam się za jakiegoś Sherlocka, uważając, że wybranym przez Malfoya obrazem będzie jego portret. To jednak chyba wyszłoby na trochę egocentryczne z jego strony, więc jak najbardziej rozumiem podjęty wybór. Chociaż to byłoby całkiem miłe uczucie zobaczyć w Galerii swoją podobiznę...
Potem mamy rozmowę Scorpiusa z kotem i powiem tylko, żeby się chłopak cieszył, skoro go nikt nie widział w pewnych jej momentach. Przebranie Hana Solo zaiste mistrzowskie, z każdym rozdziałem odnajduję w Malfoyu pokrewną duszę (no, może poza tymi napadami agresji, które trudno mi zrozumieć). Ja, znana jako fanka przemyśleń powyższego, muszę tu przytoczyć "Boginię Cholernej Rozpusty", która, nie wiedzieć czemu, bardzo mnie ucieszyła.
"– A kim niby jesteś?
– Przystojniakiem "
A tym tutaj wygrałaś rozdział, przekonuję się do Harolda :D
Co do rozmowy Rose i Hugona, młodszy Weasley wydaje mi się trochę... głupiutki? Ciągnie się za mną wrażenie ogromnego, a przy tym niezdarnego tępaka. Hugo był taki jakiś bezbronny, trochę jak wyrośnięty dzieciaczek. Może to mylne wrażenie i tylko wrażenie, ale jednak pozostaje. Wybacz, ale jak tylko zobaczyłam "Logan" widziałam mojego jedynego Logana, więc ten tutaj od razu stracił, choć nie ze swojej winy, bo to rodzice imię wybierają.
Rose prowadząca przesłuchanie? Otóż to! Nie zdziwiłabym się, jakby kiedyś, zamiast malarką, została śledczą i tego typu sytuacje byłyby na porządku dziennym. Bardzo przyjemnie się to czytało, ale, oczywiście, coś musiało się zepsuć. Jak już kiedyś wspominałam, o ile się nie mylę, nie lubię tej "przypadłości" Scorpiusa, nie rozumiem jej, trochę mnie irytuje i po prostu wkurza. Na szczęście zawsze we właściwym miejscy zjawi się Albus, będący w stanie zgrabnie pokonać problem.
Podsumowując, rozdział dobry i w długości, i w treści. Pozdrawiam serdecznie i życzę Mocy, oraz, jakże potrzebnej nam wszystkim, Weny
Vi
Hej hej :d Nie przeszkadza mi absolutnie, ze przeskoczyłaś z komentarzami kilka rozdziałów, najbardziej mnie cieszy, że jesteś i nadal czytasz, już sie bałam, że cię zanudziłam na śmierć xd
UsuńCóż, tak, może rzeczywiście zaczęłam trochę myląco, ale mam nadzieję, ze potem juz wszystko było jasne, co do tego listu. Tak, też bym się pokusiła o stwierdzenie, ze Scor postąpił słusznie, choć moze to nie było zbyt uczciwe, ale cóż, bohaterowie nie mogę być idealni. Powiem ci, ze troche mnie kusiło, żeby do galerii trafił portret Scora, ale też uznałam, że to będzie troche zbyt egocentryczne. Porócz tego przyszło mi też gdo głowy, ze to byłby zbyt duży atak na prywatność Rose, bo jednak inne emocje przelewała na portrety ludzi których zna. Może kiedyś...
Cieszę się, że kostium Hana Solo ci się podobał ;p Co do napadów agresji to to z pewnością nie miało byc przedstawione jako cecha pozytywna, to coś nad czym Scor nadal musi pracować.
Ciszy mnie bardzo, że ktos wyłapał "Boginię Cholernej Rozpusty", a jeszcze bardziej ten żart z Przystojniakiem, już się bałam, że po prostu mam jakieś dziwne poczucie humoru xd Wspaniale, że przekonujesz się do Harolda :D
Hugo rzeczywiście jest troche głupiutki i dlatego potrzebuje swojej mądrzejszej, starszej siostruni :) wizja ogromnego tępaka jest jak najbardziej trafna, bo tak go przedstawiłam w ktorymś ze starych rozdziałów, zwłaszcza w oczach Rose. Choć z tym niezdarnym bym nie przesadzał, bo w końcu naparza w quiddicha ;p Logan pozostanie postacią mocno trzecioplanową (no, może poza jednym episodem) więc raczej nie będzie wywoływał za wielu tych złych skojarzeń :P
Nie wiem czy Rose tak dobrze poradziłaby sobie z przesłuchaniem, gdyby chodziło o kogoś innego niż Scorpius :D Jego przypadłość rzeczywiście może być niezrozumiała, mi jest troche łatwiej o tym pisać, bo jestem dość nerwowa i zdarzają mi sie takie niechlubne napady wściekłości... tyle że ja nigdy bym się nie posunęła do przemocy (może głównie dlatego, że raczej słabowity wróbelek ze mnie, jeśli chodzi o fizjonomię xd)
Albus przybył na ratunek, więc racja, sytuacja opanowana :)
Cieszę sie, że rozdział ci się podobał i dziękuję za komentarz <3 Pozdrawiam i wzajemnie życzę Mocy i Weny! :)
Ulala, ale na koniec się porobiło :-/ coś czuję, że Scor będzie się musiał gęsto tłumaczyć Alowi :-P. No nic, pożyjemy, zobaczymy jak będzie. Ale wracając do początku, to zupełnie nie dziwie się, że Rose się wściekła na Scora. Chyba każdego wkurzyłby fakt, że ktoś rusza jego rzeczy bez pozwolenia, nawet mając dobre intencje. I tak uważam, że Rose zachowała się bardzo cywilizowanie, jak na siebie oczywiście ;-)
OdpowiedzUsuńA teraz UWAGA UWAGA!, czyżby naszej małej Rosie spodobał się układ "friends with benefits" no bo co innego mogła mieć na myśli mówiąc " cóż… mogliby robić inne rzeczy…" :-D
Odnośnie wielbicieli Rose to jeszcze brakuje tylko Marco i założyć się mogę, że Scor podjąłby wtedy jakieś radykalne kroki ;-). Chociaż myślę, że Rose przydałby się kubeł zimnej wody na głowie, żeby zobaczyła, że Scor też ma niezłe branie XD
Pozdrawiam i życzę mnóstwa weny :-)
Ann
PS. Za kogo lub co był przebrany Al? Bo chyba nie było napisane, a zżera mnie ciekawość :-D
aha rzeczywiście, ciut się porobiło, ale z tym tłumaczeniem nie będzie tak źle, zresztą zobaczysz :D Ro rzeczywiście miała prawo być wściekła na Scorpiusa, ale co zrobić, Malfoy to jednak Ślizgon :D mówisz ze zachowała się cywilizowanie? Kto wie, może dojrzewa :D
UsuńTak, Rosie o tym pomyślała xd to była taka moja "subtelna" sugestia,fajnie że zauważyłaś :D
Marco na szczęście jest daleko a kubel zimnej wody dla Ro zbliża się małymi kroczkami ;)
A przebrania dla Albusa niestety nie wzięłam pod uwagę, wiec możliwe ze naniose do rozdziału taka poprawkę, bo w sumie to wyszło głupio :D
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam! ;*
Ja od początku wiedziałam, kto był na tyle odważny i bezczelny by wysłać prac Rose. :D To było takie oczywiste. xD
OdpowiedzUsuńScorpio gadający z kotem, lol. xD Co za chłopak z niego, i jak tu go nie kochać? :D
A Hugo jako gej? Hm... W sumie, niespecjalnie mnie to ruszyło, niech sobie będzie i Marsjaninem. ;D
No, ale końcówka oczywiście musiała być taka, żebym się zezłościła. :D I jeszcze czekać trzeba (ja ten rozdział daawno przeczytałam).
Pozdrawiam cię cieplutko! ^^
Hah, no cóż, tu nawet nie próbowałam robić wielkiej tajemnicy, bo rzeczywiście, to było oczywiste xd
UsuńCeszę si, że interakcja z kotem ci sie podobała ;p
A co do Hugona, to właśnie na taką reakcję miałam nadzieję :D
przykro mi, ze się zezłościłaś, ale przynajmniej czekać juz długo nie trzeba, bo rozdział już za moment :D Pozdrawiam i dziękuje za komentarz!
Przychodzę, by nadrobić sobie zaległości w komentowaniu, a tu widzę, że czeka na mnie jeszcze jeden rozdział do przeczytania... ale ok, nadrobię nowości do siódmego maja :)
OdpowiedzUsuńTo Scorpius znalazł się w niezłych tarapatach. Nie powiedział prawdy, co do wysłania pracy Rose do Galerii, więc dziewczyna postanowiła torturami wydobyć od chłopaka prawdę^^ Choć widać, że Malfoyowi z początku to uprowadzenie i przywiązanie do krzesła nieco bawiło xD Bardzo podobała mi się ta scenka uprowadzenia :)
Troszkę szkoda, że Rose i Scorpius nie pocałowali się o północy - oczywiście Daniel musiał wszystko zepsuć i w dodatku w środku u Scorpiusa odezwał się mały diabełek... dobrze, że Albus zainterweniował :)
I ogólnie podoba mi się motyw przebierania się za kogoś innego na imprezie sylwestrowej... Czytając, wspomniał mi się jeden z odcinków z "Pamiętników Wampirów" :P
Pozdrawiam serdecznie i do spisania niebawem :*:*
Hahaha no najwyraźniej taka już ze mnie błyskawica ;p
UsuńMasz całkowitą rację, Scorpiusa bawiło porwanie i przywiązanie do krzesła, a nawet trochę mu się podobało :D Ciesze się ze scenka ci się podobała!
Rzeczywiście szkoda, ale zaraz byśmy się poczuli jak w bajce, jeszcze mi tu pocałunków o północy brakowało, hahaha Xd
Ja uwielbiam przebieranki! Raz w roku na Halloween mi zdecydowanie nie wystarczy więc i na stle strasznie bym nie pogardzila; ) a z "Pamietnikami..." to bardzo trafne skojarzenie. Kiedy myślałam o kostiumie dla Daniela to właśnie zainspirowalam przebraniami Eleny i Damon z jednego odcinka.
Dziękuję serdecznie za komentarz i pozdrawiam! ;**
"– Nie patrz na mnie Rosie – powiedział. – Ja nawet nie wiem, gdzie jest Pokój Życzeń." - Przed "Rosie" chyba powinien być przecinek ;)
OdpowiedzUsuń"– Czuję się urażony, tym fałszywym oskarżeniem – oznajmił." - Bez przecinka ;)
"– Nie wiem co, co nie pasuje – stwierdziła Mel, dodając trochę fioletowego cienia na powieki Rose." - *"Nie wiem co ci nie pasuje..."
"– Och jasne, że będę tańczyć mruknęła Rose, przewracając oczami. – Wytańczę się, za wszystkie czasy." - Bez ostatniego przecinka ;)
"– A kto cię obroni? Twoja godność? – sarknęła. – Och, no tak. Zgubiłaś ją dawno temu." - Uuu, mocne xd
"– Mam – odparł zdziwiony Harold, wskazując na swoje ubranie.
– A kim niby jesteś?
– Przystojniakiem – wyjaśnił." - NO KOCHAM GO PO PROSTU <333
"– Hanem Solo? – wtrącił. – Zgadza się. Cieszę się, że, bo jesteś chyba jedyną osobą, która miała szanse na rozpoznanie tego stroju…" - *"Cieszę się, BO ..."
"– Nieprawda – zaoponowała. – Albus i Mel też oglądali Gwiezdne Wojny, a jestem pewna, że ludzie z rodzin mugolskich również nie będą MIELI trudności ze zgadywaniem."
"– Nie, coś ty, wyglądasz świetnie – zapewniła go, ale rozejrzała się z ciekawością. Była bardzo zainteresowana w jaki sposób można przekonująco udawać Annę BOLEYN, nie mając przy tym odciętej głowy." - XDDD
" Chyba, że byłby to Malfoy – stwierdził, uśmiechając się przebiegle. Rose szturchnęła go łokciem w żebra, rumieniąc się wściekle.
Mały sukinsyn." - Hahah, dobrze Hugo!
Ej, a schody do dormitoriów dziewczyn nie zmieniały się w zjeżdżalnię, kiedy wchodził na nie chłopak? W obie strony? :D
"– WARTO było – odszepnął, również oddychając szybko i nie odrywając oczu od jej ust. Rose przygryzła lekko dolna wargę, a Scorpius wciągnął gwałtownie powietrze."
Cudownie, że Galeria 77 przyjęła obraz Rose! Samo wystawienie musi być prestiżem, a do tego dochodzi jeszcze kwota ze sprzedaży. Bo do tego, że ktoś kupi jej obraz, nie ma żadnych wątpliwości! :D
OdpowiedzUsuńHeh, na początku myślałam, że kotek to animag (nawet przez chwilę pomyślałam o Rose, ale ona przecież nie ma zielonych oczu)xd Jednak po takim zachowaniu uznałam, że to jednak zwierzę. Chyba że to jakaś psychofanka Malfoya xddd Ale ale, jeśli ma z nim zostać, to musi polubić Rose :D
Btw, pierwszy raz słyszę o tej tradycji z pocałunkiem o północy ;D
Na początku myślałam, że Rose się przebierze za Leię z pałacu Jabby. Wtedy Scorpius by się na nią chyba rzucił haha A rudy wampir...to całkiem ciekawy pomysł :D Przez ciebie nabrałam ochoty na imprezę z przebraniami xd
Już zapomniałam jak sucz z tej Fitz, chociaż riposty ma słabiutkie xd Współczuję im tych 7 lat z nią w pokoju.
Co do kostiumów, to początkowo myślałam, ze Mel będzie kobietą-kotem, to by do niej pasowało xd
O BOŻENKO. SCORPIUS JAKO HAN SOLO <33333333 MOGĘ UMIERAĆ, WIDZIAŁAM WSZYSTKO <3 MIX DWÓCH ULUBIONYCH POSTACI, TO TO, CZEGO BYŁO MI TRZEBA <33333 NA MIEJSCU ROSE CHYBA RZUCIŁABYM SIĘ NA NIEGO XD
Co do Hugo. Jednak bi, a nie gej? Pozostaje kilka rozwiązań. Logan nastawia się na związek, a Hugo a)nie jest pewny swojej orientacji i boi się przyznać, że jest gejem, więc mówi, że jest bi b)jest naprawdę bi, ale nie chce związku, bo przyjaźń mu wystarczy c)a może jest hetero i nie chce urazić Logana, który ma na niego chrapkę? To chyba jest najmniej prawdopodobne... Życzę mu, żeby sam ocenił, jakie ma preferencje i po prostu mógł się szczerze wygadać Rose ;)
Rodzice na pewno to zaakceptują, Ronowi wystarczy, że gra w quidditcha xd
Scena przesłuchania boska, wyobraziłam sobie taką zdecydowaną Rose i szczęśliwego ze swojej niewoli Scorpiusa. A moment kiedy patrzyli sobie w oczy to cud, miód <3 Ogólnie ostatnio dużo cukru widzę, ale u Scorose nigdy zbyt wiele <3
Haha, te plotki o nieumawianiu się na randki Rose, to tak bardzo w stylu Rona ;D
O KURCZĘ PIECZONE, JAK MNIE TEN DANIEL WKURZA. NIE DOŚĆ, ŻE DOWALA SIĘ DO ROSE I SZPANUJE FRANCUSKIM, TO JESZCZE PSUJE TAKI MOMENT! MIAŁO BYĆ TAK PIĘKNIE! ARGHHHHH, OSKALPOWAŁABYM CWANIAKA. SZKODA, ŻE SCORP MU NIE PRZYWALIŁ MOCNIEJ XD
Niewinny Albusik wreszcie będzie musiał zetknąć się z prawdą buahahah
Cudowny rozdział, pozdrawiam i życzę weny!
~Arya
PS Scorose na fanarcie wyglądają jak Merida i Jack Mróz, co nie? :D
PS 2 Chyba mój pierwszy komentarz u ciebie, który ma za dużo znaków xd Świętujemy! :D
Z drugiej strony to dziwne, że był za długi, wydawało mi się, że w mojej karierze bywały znacznie bardziej obszerne komcie :D
UsuńHahahah a może i zwierze i psychofanka Malfoya, jedno drugiego nie wyklucza xd
UsuńNaprawdę? Może dlatego, że w Polsce ona nie jest szczególnie popularna, chociaż dopiero teraz zdałam sobie z tego sprawę. Amerykańskie filmy, seriale i wgl cała ich popkultura juz tak mi się widocznie wdrukowały w głowę :D
Hahah Rose lubi czasem wyglądać seksi, ale Leia z pałacu Jabby to juz by była chyba przesada :D Ja w ogóle uwielbiam przebieranki, dlatego nei mogłam się powstrzymać przed urządzeniem im kostiumowego sylwestra ;p
Hahahah miło, że tak cię ucieszył Scorpius jako Han Solo xd
Co do Hugona to za dużo nie powiem, bo wiadomo, lepiej będzie o tym przeczytać :D Ale coś w tym jest, że Ronowi wystarczy żeby grał w quidditcha :D
Troche masz racje z tym cukrem, może jednak za wiele :D Ale w końcu to romans, rozpędu nabrać musi. I jednak nigdy nie jest między nimi tak całkiem dobrze xd
Ujął mnie za serce twój wybuch agresji skierowanej w Daniela :D Wszyscy narzekają, ze Scorpius przesadził, w końcu ktoś żałuje, że nie przyłożył mocniej xd A co do tego Albusa to nie byłabym taka pewna!
Rzeczywiście tak wyglądają, hahah :D a komć każdy cieszy, nieważne czy się mieści czy nie! xd
Uff, nareszcie jestem tu znowu. Tęskniłam <3
OdpowiedzUsuńTo cudowne, ze Rose dostała taka szanse! Ja osobiście wierze w nią z całego serduszka. Z racji tego, ze komentarze pisze na bieżąco, czytając opowiadanie, to chwilowo obstawiam Malfoy'a, któregokolwiek. Pewnie zaraz okaże sie ile miałam racji.
Ha! Czyli jednak ten młodszy! To urocze, ze dba o rozwój Rose nawet bez jej zgody, kiedys mu za to podziękuje, na pewno!
Znów opis stroju i jestem w niebie! Rose musiała wyglądać obłędnie w stroju wampirzycy, aż mi sie marzy jakaś przebierana impreza ;_; Tez czasem zapominam ze jestem zła na ludzi i przypomina mi sie w środku rozmowy, hahaha.
Zostałam kupiona taka pierdołą jak wzmianka o Henryku VIII. Raz... Dwa... Trzy... sprzedane!
Mam tez podejrzenia, kto rozpuścił te plotki :D A nie, wroc, jednak sie pomyliłam!
Bardzo cieszy mnie ta szczera rozmowa miedzy Rose i Hugo, to fajny chłopak, dobrze by było, gdyby przyznał sam przed sobą co tak naprawde czuje.
Rose jest sprytna, ale przyznam, ze liczyłam na troche inny obrót sytuacji :D Taka cichutka nadzieje miałam przynajmniej. Ale przynajmniej przestała juz tak bardzo sie zloscic, jakis postęp! Ale to odliczanie było za to obłędne, uwielbiam takie fragmenty trzymające w małym napięciu.
Jezu, jak Daniel wszystko zepsuł ;_; nawet jakos mi go nie żal, nie dziwie sie Scorowi.
No witam ponownie! <3
UsuńCieszę sie, że wierzysz w Rose :D Hah czyli strzelałaś na jegnego z dwóch Malfoyów? O tym starszym nawet nie pomyślałam, ale ciekawa wizja!
Hah mi to się zawsze marzy przebierana impreza, mam straszną słabość do kostiumów i makijaży kostiumowych <3
Nie spodziewałabym się, że wzmianka o Henryku aż tak cię kupi :D Całą historią brytyjskich rodów królewskich się żywo interesuję, więc samo jakos wlazło...
Hugo potrzebuje jeszcze trochę czasu ale jest na dobrej drodze :)
Cieszę sie, że odliczanie się podobało, właśnie o lekkie napięcie mi chodziło :D Chociaz jak dzisiaj czytam ten fragment, to jest jednym z tych, na które sie złoszczę, bo wiem, że mogłam napisać go lepiej xd
Dziękuję za opinię i pozdrawiam! :*