–
Jestem załamany tym powrotem do rzeczywistości – stwierdził Harold, opierając
czoło o szybę pędzącego Ekspresu Hogwart. Krajobrazy za oknem robiły się coraz
bardziej dzikie, co wskazywało na to, że zbliżają się do celu. – Myślicie, że
papierosy też teraz o mnie myślą?
Oczywiście,
kiedy tylko wyruszyli z pensjonatu na poszukiwanie świstoklika, który miał ich
zabrać na stację, Harold oznajmił, że jego powrót do nałogu był tylko
świątecznym wybrykiem i, wraz z powrotem, planuje ponownie zadbać o zdrowie.
Jak
zwykle szło mu świetnie.
–
Dobrze, że nigdy nie próbowałeś dostać się do drużyny quiddicha, bo po tym
całym paleniu musisz mieć szokująco słabą kondycję – zauważył Scorpius.
–
Tak, mam pojemność płuc niemowlęcia –
przyznał brunet, wzruszając ramionami.
–
Wiec czemu ciągle wracasz do palenia? – zdziwiła się Rose.
–
Bo bardzo mnie to martwi – odparł, a jego dłoń odruchowo powędrowała do
kieszeni, a następnie w oczach chłopaka pojawił się wyraz cierpienia, kiedy
sobie uświadomił, że już nie ma ulubionej używki na wyciągnięcie ręki.
Albus
drzemał w najlepsze na ramieniu Melody, która nie potrafiła zbyt zażarcie
bronić ukochanego przed żartami przyjaciół. Widząc ślinę, ściekającą z jego
rozchylonych ust na szatę dziewczyny, Rose natychmiast wygrzebała z kufra
Harolda aparat i pstryknęła kilka zdjęć, żeby Albus nigdy nie zapomniał, ile
nosi w sobie gracji, kiedy śpi. Na początku planowali dorysować mu coś na
twarzy, ale szybko sobie przypomnieli, że bycie czarodziejami zobowiązuje ich
do większego wyrafinowania. Scorpius wyczarował mu bujną, rudą brodę, na której
ślina wyglądała jeszcze bardziej majestatycznie i pasujące, sumiaste wąsy.
Harold pomalował mu usta czerwoną pomadką Melody. Rose również dorzuciła swoje
trzy grosze, pozbawiając go włosów na głowie, po czym rozpoczęła się kolejna
sesja zdjęciowa.
–
Popraw mu okulary. Nie chcemy, żeby wyglądał głupio – poprosiła Rose
przyjaciółkę. Melody rzuciła jej zirytowane spojrzenie. Widać było, że w jej
głowie rozgrywa się walka pomiędzy rozbawieniem sytuacją, a lojalnością wobec
Albusa.
–
Niby moglibyśmy szantażować go, że sprzedamy te zdjęcia do gazet – zauważył
Scorpius, stając niebezpiecznie blisko Rose. – Ale sądzę, że nikt by nam nie
uwierzył, że to on.
Po
tych słowach drzwi do przedziału się otworzyły i stanęła w nich Cara, trzymając
naręcze dyniowych pasztecików. Jej pogodny wzrok spoczął na Albusie.
–
O mój Boże! – wykrzyknęła, a paszteciki potoczyły się po podłodze.
Wywołany
przez nią hałas wyrwał Albusa ze snu. Gwałtownym ruchem podniósł głowę z głośnym
chrapnięciem.
–
Co? – wysapał zdezorientowany. – Co się dzieje?
Wszyscy
próbowali zachować pokerową twarz, ale nie wychodziło im to najlepiej. Jedynie
mina wciąż zdezorientowanej Cary wyrażała szok.
–
Na co się gapicie? Gorąco mi w twarz – mruknął groźnie. Melody się nad nim
zlitowała i podała mu lusterko ze swojej torebki.
–
Bardzo dojrzałe – oznajmił Al, ocierając
ślinę ze swojej długiej brody. – Naprawdę, wasze poczucie humoru jest
najwyższych lotów. – stwierdził naburmuszony, ale kąciki jego ust zadrżały.
–
Musisz przyznać, skarbie, że to dość zabawne – stwierdziła czule Melody.
Machnęła swoją różdżką i usunęła brodę, wąsy i pomadkę, jednak Albus w dalszym
ciągu pozostawał łysy jak kolano. – Nie mam pojęcia, jakiego zaklęcia użyła
Rose na twoje włosy – przyznała, wzruszając bezradnie ramionami.
Widząc
wyczekujące spojrzenie swojego kuzyna, Rose zaczęła obracać różdżkę w dłoniach
z obojętnym wyrazem twarzy.
–
Nie wiem czy dam radę – powiedziała, wzdychając teatralnie. – Myślę, że
zostaniesz taki parę dni.
–
Daj spokój Rosie! – oburzył się Albus – Nie mogę tak wyglądać!
–
Czemu? – zdziwił się Scorpius, siadając koło niego i klepiąc go po łysinie. –
Pokusiłbym się o stwierdzenie, że nigdy nie wyglądałeś lepiej – dodał, a Harold
pokiwał z zapałem głową, dusząc się ze śmiechu na swoim miejscu.
–
Zapłacisz w imieniu Melody za złamanie naszego paktu – oznajmiła Rose,
wskazując Albusa oskarżycielsko palcem.
–
Jakiego paktu? – zdziwiła się brunetka. Rose spojrzała na nią z udawanym
oburzeniem.
–
Jak możesz nie pamiętać? W pierwszej klasie złożyłyśmy przysięgę, że nigdy nie
będziemy randkować z nikim z naszych rodzin – przypomniała jej.
Melody
się roześmiała i z roztargnieniem ucałowała łysinę Albusa. Nie wyglądał na
zachwyconego faktem, że wszyscy tak szybko oswoili się ze świeżo obnażoną skórą
jego głowy.
–
Rudzinko, miałyśmy wtedy po jedenaście lat, to oczywiste, że przysięga już nie
obowiązuje.
–
To z jakiego powodu zawarte w niej było słowo „wieczność”? – zapytała Rose,
unosząc brwi.
Debatowali
w podobnym tonie jeszcze jakiś czas, aż do momentu, gdy pociąg wtoczył się w
końcu na peron. Rose świetnie się bawiła, drocząc się ze zrozpaczonym Albusem,
jednak ostatecznie zgodziła się przywrócić mu włosy, tuż przed opuszczeniem
przedziału.
***
–
Czy ty kiedyś przestaniesz rosnąć? – zapytała Rose swojego brata, gdy uściskał
ją na powitanie. On i Lily wyszli im na spotkanie do Sali Wejściowej. Hugo miał
prawie dwa metry, a Rose z nostalgią wspominała czasy, kiedy mogła wyciągnąć
dłoń i poczochrać go po włosach.
W
odpowiedzi wzruszył tylko ramionami, a Lily wyłoniła się zza jego ramienia.
Zamiast przywitać się z bratem czy kimkolwiek innym, spojrzała na wszystkich
zmrużonymi oczami, a po chwili zaczęła obwąchiwać powietrze wokół nich.
–
Ktoś tu uprawiał seks! – wykrzyknęła tonem zwycięzcy, nie odrywając wzroku od
Scorpiusa. Chłopak przestał oddychać, a Rose spojrzała przerażona na swoją
kuzynkę, łapiąc się kurczowo rękawa blondyna, żeby nie zemdleć ze strachu.
Na
szczęście Albus i Melody zdawali się nie dostrzegać nikogo poza sobą. Spojrzeli
na Lily zmieszani, a potem zwrócili ku sobie czułe spojrzenia.
–
Cóż, racja Lily, zeszliśmy się – powiedział Albus. – Ale nie musisz być taka
bezpośrednia.
Lily
przeniosła na nich nieobecny wzrok, a Hugo miał bardzo zniesmaczoną minę.
–
Och. Tak, cóż, to akurat było do przewidzenia. Witaj w rodzinie, Melody –
powiedziała Potter, mrugając porozumiewawczo do dziewczyny. – Ale ja miałam na
myśli…
–
Umieram z głodu! – wykrzyknęła nagle Rose, na tyle głośno, że wszyscy na nią
spojrzeli. – Chodźmy na kolację. A z tobą, droga kuzynko – zaczęła, biorąc Lily
pod ramię i ciągnąc ją przodem, w stronę Wielkiej Sali – muszę sobie pogadać.
–
Och, czyli trzymamy to w sekrecie? – zapytała Lily teatralnym szeptem. –
Wybacz, nie załapałam – przyznała, wyraźnie rozczarowana. – Myślisz, że psuje
mi się intuicja?
–
Jasne! – warknęła Rose. – Co to właściwie miało być, dlaczego nas powąchałaś? Naprawdę wyczuwasz takie
rzeczy w ten sposób? O co chodzi, o feromony? – zapytała, starając się, żeby
jej głos nie zdradzał szczerej ciekawości. Chciałaby mieć taki dar, choć w
połowie tak silny, jak był on u Lily. Mogłaby wywęszyć co w rzeczywistości myśli o niej Scorpius Malfoy.
–
Nie, to z tym wąchaniem to był taki element komediowy – przyznała Lily. – Ja po
prostu wiem. Poza tym, mieliście to wypisane na twarzach.
–
Zawsze to mówisz.
–
Bo to prawda.
Rose
westchnęła ciężko. Przekroczyły próg Wielkiej Sali, a wspaniały zapach uderzył
ją w nozdrza. Wystarczyło te kilka dni, żeby zatęskniła za kuchnią skrzatów.
–
Myślisz że ktoś oprócz ciebie coś wie? – wymamrotała cicho, pochylając się
nieco bliżej kuzynki. Lily prychnęła pogardliwie.
–
Żartujesz? Albus i jego niewinny umysł żyją w mydlanej bańce, której absolutnie
nic nie przebije, Melody musi być ślepa… Harold widzi, że coś między wami się
dzieje, ale w życiu by nie pomyślał, że zaszło to tak daleko. – Westchnęła ciężko,
ubolewając nad głupotą gatunku ludzkiego. – A dla mnie nie moglibyście być
mniej subtelni, byłam pewna, że to już dla wszystkich oczywiste… Na litość
Boską, nawet profesor Binns coś zauważył, a wy nie macie z nim lekcji, do tego
wiesz, jaki jest odrealniony. W ogóle się nie zorientował, kiedy cała moja
klasa zażyła na jego lekcję eliksir wieloskokowy, żeby wyglądać jak mój ojciec…
Kto normalny nie zauważa dwudziestu czterech Harrych Potterów w swojej klasie… –
Nagle przerwała i spojrzała oskarżycielsko w stronę Rose. – Czy ty celowo
odwracasz moją uwagę? Nie obrażaj mojej inteligencji, Rosie, wiesz, że tak
łatwo nie dam ci spokoju.
Rose
milczała przez chwilę uparcie, nie bardzo wiedząc, o co jeszcze będzie
wypytywać ją Lily, ale podświadomie wyczuwała, że nie chce się dowiedzieć. Liczyła,
że jak będzie cicho, to da do zrozumienia, że rozmowa jest skończona.
–
Więc przespałaś się ze Scorpiusem Malfoyem. – Lily postanowiła przejść do
rzeczy.
–
Chyba nie ma sensu, żebym próbowała to przed tobą ukryć – przyznała
niepocieszona Rose. – Ale pewnie widzisz też, że jest mi bardzo wstyd, więc
proszę, oszczędź.
Lily
tylko przewróciła oczami.
–
Jak było? – zapytała, zerkając na kuzynkę, na co ta odpowiedziała jej oburzonym
spojrzeniem.
–
Lily!
–
Och, już nie bądź taka pruderyjna – zaoponowała Lily. – No gadaj, nikomu innemu
nie możesz powiedzieć, a na pewno masz potrzebę się wygadać.
–
Z pewnością nie piętnastolatce! – odparła Rose, a czerwień na jej policzkach
się pogłębiła.
–
O relacjach międzyludzkich mam większą wiedzą niż ty kiedykolwiek zdobędziesz –
wytknęła. – Sądzę, że emocjonalnie jestem od ciebie starsza. Zwłaszcza że
mniemam, iż wobec Scorpiusa również zachowałaś się jak dziecko.
–
Jak ci powiem to dasz mi spokój, ty wścibska lisico? – warknęła Rose. Lily
wydawała się mile połechtana.
–
Tak – obiecała. – Jaki jest w łóżku Scorpius Malfoy?
Weasley
westchnęła ciężko.
–
Niesamowity.
–
Nie, nie. Powiedz to pełnym zdaniem – zażądała Lily.
Usta
Rose zacisnęły się w cienką linię, a czerwień wlała się na jej uszy i szyję.
–
Scorpius Malfoy jest niesamowity w łóżku.
Lily
uśmiechnęła się szeroko, a Rose puściła jej ramię i odeszła od niej o krok,
licząc, że brak bliskości drugiego człowieka trochę ją ochłodzi.
–
A w jakich pozycjach…
–
Nie! – krzyknęła Rose, wyciągając ostrzegawczo dłoń. – Obiecałaś, a poza tym to
jest bardzo niezręczne.
Lily
ponownie przewróciła oczami.
–
A co dla ciebie nie jest niezręczne?
– zapytała uprzejmie. – A poza tym, nieważne, sama się domyślę.
–
Ciekawe w jaki sposób – mruknęła Rose, prychając z oburzeniem.
–
Nadal łapiesz się za niektóre obolałe miejsca – zauważyła kuzynka, wzruszając
ramionami. – Zawsze to jakaś wskazówka.
Odeszła
w kierunku swoich przyjaciół, a Rose odprowadziła ją zszokowanym spojrzeniem.
***
–
Scorpius? Ziemia do Scorpiusa – usłyszał gdzieś obok siebie. Zamrugał kilka
razy i podniósł wzrok z talerza. Miranda machała mu przed twarzą nadzianym na
widelec ziemniakiem.
–
Co chcesz? – zapytał nieco rozkojarzonym głosem.
–
Nic, po prostu dostrzegłam, że odpłynąłeś bo nie zauważyłeś wejścia swojej
królowej. Zazwyczaj informujesz mnie o jej przybyciu do Wielkiej Sali, kiedy
tylko przekroczy próg.
Oczywiście
ostatniego zdania już w ogóle nie dosłyszał. Jak tylko wspomniała o Rose, jego
wzrok natychmiast powędrował do drzwi i wypatrzył jej rude włosy. Jak zwykle
mógłby bez końca rozwodzić się nad miliardem nowych szczegółów, które zauważał
w tej dziewczynie każdego dnia, i jak zwykle musiano mu przerwać.
–
O nie, znowu to samo – jęknęła przyjaciółka, zaciskając powieki i błagając
niebiosa o cierpliwość. – Na litość Boską, człowieku, przestań łazić z głową w
chmurach, okej? Nie wiem jakim cudem jesteś w stanie z nią porozmawiać, skoro
na sam jej widok dostajesz ślinotoku.
–
Nie mam żadnego ślinotoku! – warknął Scorpius. Kilka głów odwróciło się w ich
kierunku, wiec szybko zajął się swoim, już zimnym, obiadem.
–
To była metafora. – W głosie Mirandy pobrzmiewało zniecierpliwienie. – Czemu po
prostu nie pogadacie sobie szczerze, żebyś mógł wiedzieć, co ona o tym
wszystkim myśli?
–
Bo z Rose się tak nie da – westchnął chłopak, masując sobie skronie. – Już o
tym z tobą rozmawiałem i dlatego też nigdy nie proszę cię o opinię. Tylko Lily
potrafi wyczytać z Rose cokolwiek. Ty jej nie rozumiesz, jest nieprzewidywalna.
–
Masz rację, ja nie rozumiem – odparła zgodnie Miranda. – Z czym ta Rosie ma
problem? Serio, jesteś tak piękny, że czasem poważnie żałuję, że nie lubię
facetów.
–
Ja też, żałuję. – Uśmiechnął się lekko. – Życie byłoby o wiele prostsze, gdybym
to na ciebie leciał.
Jedli
w milczeniu, a Scorpius ciągle wodził wzrokiem do stołu Gryfonów. Harold
wyglądał na zestresowanego i co jakiś czas zamykał oczy, prawdopodobnie
wyobrażając sobie, że przebywa z nikotyną, swą najwierniejszą kochanką. Rose
powiedziała coś do Melody, na co ta poklepała ją pocieszająco po ramieniu.
–
Szczerze, to myślałam, że jak już zaciągnąłeś ją do łóżka, to teraz trochę ci
przejdzie – oznajmiła Miranda.
Scorpius
ukrył twarz w dłoniach.
–
Czasem nienawidzę siebie za to, że mówię ci o wszystkim – warknął, spomiędzy
palców.
–
To nie mi mówisz o wszystkim – przypomniała mu uczynnie przyjaciółka. –
Opowiadasz mi o Rose, bo to jedyna rzecz, o której nie możesz pogadać z
Albusem.
–
Pewnie, dobij mnie bardziej – zachęcił ją sarkastycznie. – A poza tym, byłbym
wdzięczny, gdybyś przestała używać sformułowania „zaciągnąłeś do łóżka”, bo
stawia mnie to w bardzo niekorzystnym świetle.
–
Fajnie chociaż było? – zapytała, zerkając na niego z zainteresowaniem.
Scorpius
zacisnął ręce na blacie i wziął kilka uspokajających wdechów.
–
Nie wolno ci uderzyć kobiety – powtórzył głośno, jak mantrę. – Nie wolno ci
uderzyć kobiety.
Miranda
przewróciła oczami.
–
No daj spokój, powiedz mi cokolwiek.
–
Nie mogę z tobą o tym rozmawiać. Rose by się to nie spodobało.
–
Jak będziesz dalej się tak zachowywał, to wypadną mi oczy, od ciągłej potrzeby
przewracania nimi – zauważyła rozsądnie dziewczyna. – Powiedz chociaż, czy
uprawialiście seks, czy raczej się kochaliście.
–
A jaka jest różnica?
–
Myślę, że wiesz.
Scorpius
przygryzł lekko wargę i uśmiechnął się sam do siebie.
–
Sądzę, że jedno i drugie.
***
Unikała
go od dwóch dni. Szło całkiem nieźle, pomijając fakt, że tęskniła za nim jak
cholera, co nie do końca potrafiła uzasadnić.
Po
raz pierwszy nie mogła się doczekać, aż przerwa świąteczna dobiegnie końca. Nie
dlatego, że brakowało jej lekcji, ale wiedziała, że po Nowym Roku do szkoły
wrócą wszyscy uczniowie i będzie miała większą szansę zgubić się w tłumie.
Aktualnie,
kiedy już skończyła się przerwa na lunch, który oczywiście jadła w ostatniej
chwili, żeby nie wpaść na kogoś w
Wielkiej Sali, wybrała się do Hagrida. Przeanalizowała dokładnie, gdzie ma
najmniejsze szanse na spotkanie blondyna i doszła do wniosku, że w chatce
olbrzyma będzie bezpieczna.
–
Malutka Rosie! – wykrzyknął radośnie
Hagrid, kiedy otworzył jej drzwi. – Przypomniało ci się o starym Hagridzie, co?
Ostatnio to żem cię tu widział jakoś w listopadzie!
Poczochrał
jej entuzjastycznie włosy, kiedy przeciskała się przez drzwi.
–
Wybacz, Hagridzie – powiedziała, z miną winowajcy. – Byłam trochę zajęta.
–
Ni ma sprawy, Rosie. – zachichotał cicho, wstawiając wodę na herbatę. – Albus
wpada tak często, że zaczyna mi brakować herbatki. Zakochał się chłopina,
wiedziałaś?
–
Tak, zostali parą na wyjeździe – odparła z uśmiechem, siadając, a stary,
schorowany Kieł natychmiast wspiął się z ogromnym wysiłkiem na miejsce obok niej i próbował polizać ją po
twarzy. Rose odwróciła jego uwagę drapaniem za uszami. – Pewnie niedługo
usłyszysz od niego szczegóły.
–
Ano właśnie, jak tam góry, dzieciaku?
Rose
zaczęła opowiadać ze szczegółami. Hagrid próbował ukryć rozbawienie, gdy
przybliżyła mu historię z traumą, którą przeżyła podczas podróży taksówką.
Ubarwiła ją dramatycznymi wtrąceniami i wyrazem przerażenia na twarzy.
Wspomniała o tym, jak leśniczy złapał ją i Scorpiusa w sieć, o tym jak była
zmuszona spać w pokoju ze Scorpiusem, choć zgrabnie pominęła nie tylko ich
zbliżenia, ale też powód dla którego Albus koniecznie musiał nocować u Melody,
bo miała dziwne wrażenie, że Hagrid mógłby być zgorszony.
Historia
z oglądaniem Titanica okazała się nieco kłopotliwa, bo szybko wyszło na jaw, że
Hagrid nie ma najmniejszego pojęcia czym są filmy, więc musiała się wdać w
mnóstwo szczegółowych wyjaśnień,
Następnie
płynnie przeszła do niesamowitego sukcesu, jakim niewątpliwie była jej nauka
jazdy na nartach.
–
… A kiedy już myślałam, że zaraz znowu wszyscy będą się ze mnie śmiali,
Scorpius rzucił na mnie zaklęcie i zjechałam w dół jak prawdziwy zawodowiec! –
zakończyła z wesołym uśmiechem. – Tylko nie mów o tym nikomu, bo Albus i reszta
myślą, że po prostu się nauczyłam.
Hagrid
zaśmiał się głośno, krztusząc się herbatą, a Rose miała wrażenie, że wraz z
jego ciałem zatrzęsła się cała chatka.
–
Dobry chłopina z tego Scorpiusa – stwierdził, wyciągając dłoń, żeby poklepać
Kła. – Zawsze pomaga mi z jednorożcami. Ma do nich rękę, skubaniec. Jest teraz
za domem, pewno też się napije herbatki, bo zaraz będzie wracał – dodał,
zerkając na zegar, który stał na jego drewnianym blacie kuchennym.
Rose
zerwała się z krzesła jak rażona piorunem, wbijając w Hagrida przerażona
spojrzenie.
–
Co?! – pisnęła. – Scorpius jest tutaj?
Za domem? Teraz? – Hagrid zmarszczył brwi
i pokiwał głową, wyraźnie zaskoczony jej nagłym wybuchem. – Och, Hagridzie,
dlaczego mi nic nie powiedziałeś?! – wykrzyknęła i porwała swój płaszcz,
spiesząc w stronę drzwi. Otworzyła je z rozmachem.
Za
nimi stał zaskoczony Scorpius, z dłonią uniesioną do góry. Wszystko wskazywało
na to, że właśnie miał zapukać.
No
i wpadła.
–
Rose – powiedział z uśmiechem, opuszczając rękę. – Co za niespodzianka.
–
Właśnie miałam…
–
Scorpius, powinieneś pokazać Rosie jednorożce – powiedział wesoło Hagrid,
klepiąc ją zachęcająco po ramieniu. Kolana lekko się pod nią ugięły. – Pikne
stworzenia.
Scorpius
przeniósł swoje srebrne oczy z powrotem na Rose, a ona miała wrażenie, że
próbuje ją zahipnotyzować. Działało świetnie.
–
Już widziałam jednorożce – sapnęła szybko Rose.
Scorpius
przewrócił oczami i ruszył za chatkę.
–
To nie zajmie długo, będziesz zachwycona – stwierdził i odwrócił się przez
ramię, żeby sprawdzić, czy za nim idzie. Gdy zobaczył, że nie zrobiła nawet
jednego kroku, przystanął i czekał cierpliwie.
Rose
rzuciła jeszcze jedno bezradne spojrzenie Hagridowi, na co on tylko wzruszył
ramionami, nadal nie rozumiejąc o co jej chodzi. Pokonana Rose westchnęła
ciężko i podreptała za chłopakiem.
Nie
mogła się powstrzymać przed rzuceniem okiem na jego zgrabny tyłek. I, o
Merlinie, było warto.
Dopiero
teraz zwróciła uwagę na to, w co był ubrany. Białe spodnie, przeznaczone do
jazdy konnej opinały go lekko i sprawiały, że jego tył prezentował się tak
idealnie, że Rose zarumieniła na sam widok. Wydawało jej się, że noszą nazwę
„bryczesy”, ale nie była pewna. Na nogach miał wysokie, czarne buty
jeździeckie, a na ramiona zarzucił cienką kurtkę. Rose nie do końca rozumiała,
dlaczego wybrał taki strój, ale dowiedziała się, kiedy dotarli na miejsce.
Cztery
piękne, śnieżnobiałe jednorożce przechadzały się po śniegu, a ich srebrne grzywy
migotały lekko na tle puchu. Nieco za nimi była niewielka zagroda, a w niej
stał spokojnie zwykły, również biały, koń. Był osiodłany.
–
Och – powiedziała głupio Rose. – Nie mówiłeś, że jeździsz konno – mruknęła,
stając obok Scorpiusa. Spojrzał na nią, uśmiechając się lekko.
–
Nie pytałaś – stwierdził, wzruszając ramionami. – Poza tym, staram się tego nie
rozgłaszać. Zawsze brakowało mi w Hogwarcie mojego konia, więc w czwartej
klasie Hagrid pozwolił mi tutaj trzymać tego, ale nie wiem czy robi to całkiem
legalnie – dodał, przygryzając wargę z uśmiechem. Powoli ruszyli w stronę
zagrody. – McGonagall mu pozwoliła, bo powiedział, że to dla niego, ale nie
potrafiła zrozumieć po co. Chyba pomogła mu ukryć stajnię zaklęciem, bo do tej
pory nie wiem, gdzie jest.. Hagrid mawia, że w innym wypadku nigdy by mnie stąd
nie przegonił.
Przeszedł
przez płotek i podszedł do konia. Wyciągnął z kieszeni małą marchewkę i
podstawił zwierzęciu pod nos. Rose zerknęła na jednorożce.
–
Na czym właściwie polega opieka nad jednorożcami? – zapytała. – Myślałam, że
one radzą sobie same.
–
Bo radzą – przyznał. – Ale są bardzo mądre i jak tylko załapały, że Hagrid je
podkarmia, przychodzą tu regularnie. Pomagam mu, kiedy wpadam pojeździć. Poza
tym nie chcę, żeby musiał się sam zajmować moją Skuld.
Zwróciła
wzrok w jego kierunku i uniosła brew.
–
Skuld? – spytała, a Scorpius zarumienił się lekko, co pozwoliło Rose zrozumieć,
że imię wyrwało mu się przypadkiem. – Jak jedna z Norn?
–
A już miałem nadzieję, że nie znasz mitologii nordyckiej – mruknął.
–
Coś tam znam – przyznała. – Skuld była odpowiedzialna za przyszłość i była
uważana za najbardziej niegodziwą i okrutną z trzech Norn. Urocze imię – dodała
grzecznie.
Chłopak
przewrócił oczami.
–
Chcesz się zapoznać? – spytał, wyciągając dłoń w jej stronę, a Rose spojrzała
na nią niepewnie. – No chodź, jest bardzo łagodna.
Przeszła
lękliwie przez płotek i podeszła powoli do klaczy. Stała przez chwilę, chcąc
dać jej czas na zapoznanie się z zapachem, albo… nie znała się na koniach. Nie
wiedziała co zrobić.
–
Nie bój się, bo ją zaniepokoisz – powiedział cicho Scorpius, po czym wziął dłoń
Rose w swoją i powoli prowadził do konia. Jego kciuk zataczał delikatne
kółeczka na skórze dziewczyny. Poczuła pod palcami delikatny dotyk sierści i
pogłaskała ją lekko.
–
Widzisz? – Scorpius się uśmiechnął, puszczając jej rękę. – Lubi cię.
–
A jakie imię nosi koń, którego masz w domu? – zapytała z zainteresowaniem,
oswajając się ze zwierzęciem.
Chłopak
zarumienił się jeszcze intensywniej.
–
Ragnarok – mruknął z twardym akcentem.
Rose
nie mogła powstrzymać parsknięcia śmiechem.
–
Zmierzch bogów. To nawet nie imię…
–
Miałem dwanaście lat, kiedy go dostałem! – oburzył się. – Chciałem, żeby
brzmiało groźnie.
–
Nie wiedziałam też, że interesujesz się zwierzętami – zauważyła. Zaczynała
dochodzić do przerażającego wniosku, że w ogóle nic o nim nie wie, że każdego
dnia ją zaskakuje, a ona i tak się z nim przespała.
Ale
czy nie była jedyną osobą, która wiedziała, jak bardzo interesuje się mugolami?
Czy nie tylko jej pokazał, w co zmienia się dla niego Pokój Życzeń (wciąż
rumieniła się na samo wspomnienie swojego durnego zachowania)? Czy to nie z nią
oglądał filmy?
Może
jednak coś tam o nim wiedziała…
–
Bo nie interesuję – przyznał, wzruszając ramionami. – Tylko końmi. Chcesz się
przejechać? – spytał znienacka.
–
Eeee… zerknęła z wahaniem na wysokiego konia. – Chyba nie jestem odpowiednio
ubrana…
Ale
Scorpius już się pochylał i wpychał jej stopę w strzemię.
– Daj
spokój – powiedział, po czym splótł swoje dłonie i dał Rose do zrozumienia, że
ma tam postawić drugą nogę. – Pomogę ci. Nie możesz bać się wszystkiego – stwierdził, patrząc na nią
intensywnie. Miała wrażenie, że wcale nie miał tutaj na myśli jazdy konnej.
Westchnęła
ciężko i, lekko dygocąc, pozwoliła władować się na siodło.
Nie
było tak źle. Bardzo wysoko, ale Skuld rzeczywiście wydawała się bardzo łagodna
i cierpliwie stała bez ruchu. Źle zrobiło się dopiero, kiedy Scorpius władował
się za nią i przyciągnął jej biodra bliżej do siebie.
Cudownie.
Właśnie tego potrzebowała. Swojego tyłka, wciśniętego pomiędzy umięśnione uda
Scorpiusa. Bo w jej życiu było za mało rzeczy, które nieustannie przypominały
jej o tamtej nocy, a Lily, biegająca za nią w każdej wolnej chwili, absolutnie
nie wystarczała.
Skuld
ruszyła powoli do przodu.
–
To jest stęp – powiedział cicho blondyn, tuż przy jej uchu. Lejce trzymał
bardzo blisko jej ciała, przez co jego nadgarstki ocierały się o uda Rose. –
Najwolniejsze tempo.
O Merlinie…
Powoli
wyszli poza zagrodę i „stępowali” w stronę lasu.
–
Za kogo się jutro przebierasz? – zapytał, a jego ciepły oddech sprawił, że Rose
zadrżała.
Przez
chwilę nie wiedziała o czym mówi.
–
O rany – jęknęła. – To już jutro Sylwester? Melody raczej nie pozwoli mi go
spędzić w pokoju…
–
Małe szanse, biorąc pod uwagę, że impreza jest w twoim pokoju wspólnym. –
Zaśmiał się cicho, a jego klatka piersiowa przylegała do pleców Rose. – Ale nie
wiem po co jej były te kostiumy. Nie mam pojęcia, kim chcę być.
– Na
imprezie czy tak ogólnie, w życiu? – zażartowała kiepsko, chcąc jakoś rozluźnić
samą siebie.
–
Jedno i drugie – przyznał, a Skud przyspieszyła nieco. – To jest kłus –
wyjaśnił, a jego nogi napięły się nieco bardziej. – Drugie tempo. Skoro tak się
cieszysz na imprezę, to mniemam, że nadchodzące wesele Victorie i Teda napawa
cię równie wielkim entuzjazmem?
–
O nie – jęknęła Rose. – Zaproszenia na wesele powinny być wysyłane tydzień
przed, a nie rok! Aż dziwne, że ktoś się pojawia, skoro większość powinna zapomnieć
po takim czasie, że w ogóle ma gdzieś być – mamrotała bez sensu. – Ty też
idziesz?
–
Ted jest kuzynem mojego ojca, pamiętasz? – przypomniał jej. – Chcesz spróbować?
– zapytał, podając jej lejce.
–
Nie, dziękuję – odparła szybko.
Prawie
słyszała, jak przewraca oczami.
–
Co mówiłem o strachu? – Wcisnął jej lejce w dłonie i pokazał, co z nimi robić.
Własne ułożył na jej biodrach i lekko ścisnął je palcami. Rose nie potrafiła
stwierdzić, czy robi to, żeby dodać jej otuchy, czy może chce, żeby dostała ataku
serca. – Przecież cię nie puszczę, Rose – szepnął.
Rose
miała wielką ochotę, żeby zamknąć oczy i wziąć głęboki wdech na uspokojenie,
ale się powstrzymała, pamiętając, jak wielka odpowiedzialność ciąży teraz na
jej dłoniach. „Kłusowała” przez kilka minut, bardzo z siebie zadowolona.
–
Urodzony jeździec – stwierdził Scorpius, śmiejąc się lekko i wyjął jej lejce z
dłoni. – Pokusimy się o galop? – zapytał, kiedy zawrócili w stronę zagrody. Nie
dał jej szansy na odpowiedź, bo już po sekundzie przyspieszyli gwałtownie, a
Rose mocniej złapała się siodła.
Przez
chwile ulżyło jej, że już nie ma jego dłoni na biodrach, ale to, co zaszło
podczas galopu było znacznie bardziej dekoncentrujące. Scorpius uniósł się
lekko, a jego mocne mięśnie ud napięły się jeszcze bardziej. Galop sprawiał, że
Rose podskakiwała na swoim siedzeniu, rytmicznie ocierając się o chłopaka.
Fantastycznie.
Kiedy
byli już w zagrodzie, Scorpius zeskoczył z konia z gracją i wyciągnął do niej
dłoń.
–
Poradzę sobie – stwierdziła, czując nagły przypływ niezależności. Nie była
przecież aż taką niezdarą. Skoro weszła to równie godnie poradzi sobie ze
schodzeniem.
Oczywiście
nieco przeceniła swoje możliwości i już po chwili, zaplątawszy nogę w
strzemieniu, poleciała w dół. Prosto w silne ramiona Scorpiusa.
To
nie miało nic wspólnego z godnością.
–
Jak zwykle wspaniała koordynacja ruchowa – zauważył cicho, a uśmiech rozjaśniał
jego piękne rysy. Dołeczek w policzku wydawał się mówić „W razie jakbyś pytała,
to odpowiedź brzmi: tak, może być jeszcze przystojniejszy.”
Nie
postawił jej od razu. Trzymał ją mocno, przyciągając do torsu. Jego twarz była
bardzo blisko. Rose wiedziała, jak czerwone od mrozu muszą być jej policzki.
Nagle zaczęła żałować, że nie używa podkładu.
–
Muszę iść do szkoły – szepnęła, a kłębek pary uniósł się pomiędzy nimi.
–
Jesteś pewna? – spytał cicho, zerkając na jej usta i przygryzając własne.
Oddychał nieco szybciej niż normalnie.
–
T–tak – powiedziała, słabym głosem. – Tak sądzę…
Scorpius
westchnął i postawił ją na ziemi. Rose spojrzała na swoje buty.
–
Idź przodem – zachęcił ją, ruszając w stronę chatki. – Ja jeszcze powiem
Hagridowi, że skończyłem.
Podreptała
w stronę zamku, nagle odczuwając żal, że przejażdżka skończyła się tak szybko.
***
Rose,
trzymając przed nosem światło z różdżki, przechodziła obok obrazu z misą z
owocami, który nagle odskoczył od ściany. Z kuchni, która znajdowała się za nim,
wyszedł szybko jakiś chłopak. Znała go z widzenia. Wiedziała jedynie, że jest
na tym samym roku co ona i że chyba jest Krukonem.
Nawet
jej nie zauważył. Przebiegł szybko przez korytarz i zaraz zniknął za zakrętem.
Miał szczęście, że Rose nie była prefektem i sama aktualnie łamała szkolny
regulamin, bo dochodziła północ. Już miała ruszyć dalej, gdy obraz znów się
otworzył.
–
Hugo?! – prawie krzyknęła, ale przypomniała sobie, że przecież skrada się w
nocy po korytarzach, więc wydostał się z niej tylko syk. – Co ty tu robisz?
–
Eee… – Hugo zarumienił się wściekle. – Nic.
Rose
spojrzała w głąb korytarza, w którym zniknął Krukon, a potem znowu na Hugona. A
potem na korytarz. I znowu na Hugona.
–
Spotykamy się tu, żeby pomagał mi w transmutacji – wypalił Hugo, po czym wbił
wzrok w ziemię i zaczął bawić się brzegami swojej koszulki. Rose spojrzała na
niego z powątpiewaniem.
–
Siódmoklasista pomaga ci w transmutacji? – zapytała, unosząc brew.
Hugo
wzruszył ramionami, a Rose zerknęła dyskretnie na zegarek, wzdychając cichutko.
Najwyraźniej będzie musiała odpuścić sobie Wieżę Astronomiczną, bo czuła, że
kryje się za tym coś, z czym nie powinna zostawiać brata samego.
–
Chcesz o tym pogadać? – zapytała łagodnie, widząc jaki ma zagubiony wyraz
twarzy.
Hugo
odskoczył o krok, jakby go poparzyła.
–
Nie! – powiedział szybko i już znikał w nieoświetlonym korytarzu. – Dobranoc,
Rose!
–
Uważaj na Cribe’a… – szepnęła jeszcze w ciemność, mając nadzieję, że usłyszał.
Nie
wiedząc co ze sobą zrobić, ruszyła dalej. Czuła, że za tym spotkaniem i dziwnym
zachowaniem brata kryje się coś więcej, ale nie chciała na niego naciskać. Nie
miała z nim nigdy jakiejś szczególnie zażyłej relacji, ale wiedziała, że jeśli
będzie gotów porozmawiać, to ona będzie jedną z pierwszych osób na jego liście.
Tak
jak podejrzewała, jej miejsce na wieży było już zajęte.
–
Dobry wieczór, panie profesorze – przywitała się grzecznie, a Draco odwrócił
głowę w jej stronę. Westchnął ciężko i machnął różdżką. Jej tron pojawił się w
tradycyjnym miejscu. – Tęsknił pan za mną?
–
Oczywiście – sarknął. – Życie jest bardzo puste, jeśli nie ma w nim osoby,
która nieustannie raczy mnie swoim jadem i złośliwością.
–
Ja też się cieszę, że pana widzę – oznajmiła i usiadła w fotelu. Zdjęła ze
stopy jeden z fioletowych kapci i transmutowała go w kocyk. – Dziękuję bardzo
za prezent świąteczny.
Draco
wzruszył ramionami.
–
A już myślałem, że mapa nieba sprawi, że nie będziesz już się tu szwendać po
nocach – stwierdził, ale Rose wiedziała, że nie mówi poważnie.
–
Też coś dla pana mam – przyznała, sięgając do kieszeni szlafroka. – Nie wiedziałam,
że wyśle mi pan prezent, więc zrobiłam to w ostatniej chwili.
Był
to maleńki obrazek, przedstawiający Scorpiusa. Malując go, Rose inspirowała się
wspomnieniem sprzed wielu miesięcy, kiedy to uczyli się razem w bibliotece,
przed konkursem z transmutacji. Scorpius opierał policzek na nadgarstku i sunął
piórem po pergaminie (choć na obrazku jego dłoń była nieruchoma). Jego oczy
były utkwione w notatkach, ale myślami błądził gdzieś daleko, na co wskazywał
delikatny, leniwy uśmiech. Namalowanie dołeczka w policzku, zajęło jej niemalże
tyle czasu, ile stworzenie całej reszty obrazu. Za nim było okno, a zachodzące
słońce wdarło się do pomieszczenia, oświetlając je subtelnie, przez co dryfujące
w powietrzu drobinki kurzu stały się bardzo widoczne. Długie, czarne rzęsy
rzucały cienie na jego białe policzki.
Profesor
Malfoy bez słowa wpatrywał się w dzieło, unosząc wysoki brwi.
–
Panno Weasley, to jest… – Rose wiedziała, że mężczyzna musi się teraz
niesamowicie bić z myślami, żeby przypadkiem nie powiedzieć jej czegoś miłego,
co popsułoby mu wizerunek. – … całkiem przyzwoity pokaz rzemiosła
artystycznego.
Z
zadowoleniem oparła się wygodniej na fotelu. Dobrze wiedziała, że w ustach
Malfoya znaczy to niemalże to samo co „arcydzieło”.
–
Oczywiście wiem, że nie jest to malowidło godne pańskiej snobistycznej Sali z
Portretami Malfoyów Wszechmocnych, czy co tam pan ma, w tym swoim dworze. –
Machnęła lekceważąco ręką. – Ale pomyślałam, że może pan to sobie postawić na
biurku, albo powiesić gdzieś na ścianie w kuchni…
–
Nie odwiedzam kuchni.
–
No tak, oczywiście – westchnęła. – W każdym razie, sądzę, że udało mi się oddać
podobieństwo, a kto by nie chciał mieć obrazka ze swoim synem?
–
To bardzo miły prezent, panno Weasley, dziękuję – przyznał ugodowo Draco, nadal
wpatrując się w wizerunek syna. – Ale dlaczego nie ożywiła go pani zaklęciem?
–
Bo mam szacunek dla sztuki – warknęła. – A co, chciałby pan, żeby od czasu do
czasu rzucił jakimś „Kocham cię, ojcze”, w ramach rekompensaty za tego
prawdziwego?
Draco
prychnął z irytacją, chowając obrazek do kieszeni.
– Zdążyłem już zapomnieć, że
moja skomplikowana relacja z synem to pani ulubiony temat do żartów – zadrwił,
po czym westchnął ciężko. – A jak pani udały się święta? Scorpius wspomniał, że
świetnie poradziła sobie pani z nauką jazdy na nartach.
Rose
szybko spojrzała na niego podejrzliwie, ale na jego twarzy nie było śladu,
kpiny, a w głosie nawet krzty sarkazmu.
–
Tak powiedział? – upewniła się, chcąc nieco lepiej wybadać grunt. Draco kiwnął
głowa. – A co dokładnie pan słyszał?
Zerknął
na nią zdziwiony.
–
Że z początku pani nie szło, ale przy ostatnim zjeździe wykonała pani
perfekcyjny slalom, a wszyscy instruktorzy na stoku byli zachwyceni –
odpowiedział cierpliwie. – Choć ciekawi mnie, jak udało się pani tego dokonać,
skoro kiedy nasłuchiwałem, jak wdrapuje się pani po schodach, to jakieś trzy
razy słyszałem, jak się pani potyka.
–
Och – bąknęła Rose. – No cóż, tak było.
–
Eeee…. Panno Weasley? – zagaił Draco, skubiąc nerwowo rękaw swojej szaty. Rose skrzywiła
się, bo ilekroć widywała u niego tak nieeleganckie zachowanie, to wiedziała, że
zada jej jakieś ważne dla niego pytanie. – A czy Scorpius… Co mówił o… hmm…
–
Panie Malfoy, nie jestem w stanie odpowiedzieć na pytanie, jeśli nie usłyszę go
w całości – zauważyła grzecznie, starając się aby jej twarz miała wyraz
bezgranicznej cierpliwości.
–
Czy Scorpiusowi podobała się mikro… mirko… Czy Scorpiusowi podobał się prezent
ode mnie?
Rose
nie mogła powstrzymać krótkiego wybuchu śmiechu.
–
O tak, mikrofalówka zrobiła furorę – zapewniła go, a jego zwykle chłodne
oblicze rozjaśniło się na moment. – Jeszcze tego samego dnia jej używał,
zrobiliśmy nawet popcorn.
Draco
zmarszczył brwi z obrzydzeniem.
–
Ciekawe co to takiego…
–
Popcorn to po prostu…
–
To nie było pytanie! – wrzasnął przerażony, a Rose miała wrażenie, że chciał
zakryć sobie uszy, byle tylko nie usłyszeć jakichkolwiek szczegółowych
informacji o mugolskim świecie.
–
Jak w ogóle pan zdobył ten prezent? – zapytała ze szczerą ciekawością.
Milczał
tak długo, że Rose zdążyła spojrzeć w gwiazdy i całkiem zapomnieć, że w ogóle
zadała mu pytanie.
–
Poszedłem do mugolskiego Londynu – powiedział w końcu, takim tonem jakby
wyznawał jej jakiś wstydliwy sekret. – Nie miałem pojęcia jak wygląda ani do
czego służy ta mikro… ta rzecz, więc nie chciałem wchodzić do żadnego sklepu i
wzbudzać podejrzeń.
Rose
rozumiała co miał na myśli. Gdyby na przykład wszedł do sklepu spożywczego,
albo do butiku i poprosił o mikrofalówkę…
–
Więc chodziłem ulicami przez bitą godzinę i patrzyłem na wystawy, mając nadzieję,
że w końcu zobaczę coś, co będzie tak podpisane… A jak już znalazłem, to
wszedłem do sklepu i powiedziałem, że poproszę jedną mikrof… no cóż, wtedy
miałem to słowo zapisane… ale poprosiłem o tę rzecz, sprzedawca zapytał, jaka
mnie interesuje, a ja oznajmiłem, że ta z wystawy i żadna inna – zakończył
opowieść, zdyszany jak po przebiegnięciu maratonu. – Straszne przeżycie.
–
Jestem pewna, że jeśli opowie pan Scorpiusowi tę historie, to on doceni prezent
jeszcze bardziej – zauważyła pogodnie Rose.
–
Albo nazwie mnie „stukniętym paranoikiem”, jak to ma w zwyczaju.
–
Och. No tak – przyznała. – Jedno z dwojga.
______________________________
Łoo, długość mi wyszła równa z
rozdziałem 10, który do tej pory był najdłuższy :)
Myślałam o tym, żeby przedłużyć czas
pomiędzy notkami do trzech tygodni, ale ten pisało mi się po prostu za dobrze,
sam płynał! :P
Ilość komentarzy pod poprzednim, jestem
załamana xd
Mam nadzieję, że ten przypadnie wam do
gustu.
Trzymajcie się! :)
PS. Planuję w okresie Wielkanocnym
wrzucić tu miniaturkę, najprawdopodobniej o Lily (tak, tej konkretnej Lily z
mojego opowiadania :P). Co wy na to, będziecie mięli ochotę przeczytać?
Uwielbiam to opowiadanie; jego jednym z największych atutów jest humor. Chyba przy żadnym nie śmieje sie az tak często. A tutaj dwa razy az do rozpuku-najpierw przy scenie z Hagridem, gdy Rose dowiedziała sie o obecności Scora, a drugi raz na końcu-uwielbiam jej rozmowy z Draco. Sa genialne wręcz :D No i oczywiscie cała scena z Lily. Matko, ubóstwiam tę dziewczynę za jej spostrzegawczość i bezpośredniość. Tak fajnie wypytałam nasza biedna Rose :D No i wszystko-niemal-zobaczyła :D ciekaw, czy jest świadoma, co robi Hugo. Bo na mój gust to on moze byc zakochany w tym Krukonie. To było y, nie powiem, zaskakujące i ciekawe rozwiązanie.
OdpowiedzUsuńNo i scena z jednorożcami-oczywiscie genialna ^^. Bardzo podoba mi się kolejna informacja na temat Scora. Rose jest wspaniała w tych swoich uczuciach :D ale to, ze chce go lepiej poznac, z pewnością dobrze świadczy. Swietnie łączysz humor z powaga j swietnie wchodzisz w swoich bohaterow. Pokazujesz ich dojrzewanie, każdy sie cz GKS wyróżnia, No i zawsze mnóstwo sie dzieje mimo latających wokół Smierciozercow itd. Czekam z niecierpliwoscia na ciąg dalszy i zapraszam do mnie na nowosc :)
Miło wiedzieć, że umiem rozbawić jeszcze kogoś oprócz samej siebie :D Rose rzeczywiście może być dosć zabawna gdy panikuje, a jej d=rozmowy z Draco to zawsze moje ulubione fragmenty do pisania, bo płyną tak łatwo :D
UsuńCieszę się bardzo, ze Lily trzyma fason. Jeśli chodzi o sytuację z Hugonem, to myślisz, ze cos by umknęło oczom przebiegłej Lily? :D Ale nie powiem, ty też dobrze węszysz, czyżbyś ostatnio plotkowała z panną Potter? :P
Ulżyło mi, ze nowe info na temat Scora zdało egzamin, nie wiedziałąm jak się przyjmie ta jego miłość do koni ;p Mam nadzieję, ze dojrzewanie bohaterów nadal bedzie wychodziło przyzwoicie, więc bardzo sie cieszę, ze o tym wspomniałaś :)
Dziękuję bardzo za komentarz, a na Niezależność właśnie sie wybieram :P Pozdrawiam! ;*
Hej.
OdpowiedzUsuńPierwsze co mnie dręczy to czy Hugo woli chłopców? :)
A tak po za tym to jak zawsze rozdział najwyższej klasy! Wąchanie ludzi przez Lily było aaaah :) Prawie lepsze niż galop xD Mimo wszystko konkurs na najlepszy moment w rozdziale wygrywa standardowo spotkanie Rose i Draco <3
Jestem tu cały czas <3
Luella
Hej!
UsuńHahaha, nic nie powiem, okaże się :D
Super że ci się podobał! Cieszę sie, ze galop się przyjął :P Tęskniłam za pisaniem scen Draco/Rose przez ten caly wyjazd w góry xd
Wspaniale, że jesteś <3
Cudo :3 Niezręczność Rose jest wręcz słodka. Ten rozdział był mega począwszy od Lily, która prawie wszystko wygadała, jazdy konnej, imion koni Scora :P, i Draco z tą mikrofalówką rozwalił system. Ciekawi mnie czy Hugo jest gejem? Nie mam nic przeciwko :) Rose i Score są dla siebie stworzeni, a twoje opowiadanie jest boskie. Ciągle o tym myślę i co wejdę na komputer to sprawdzam czy czasem nie dodałaś nowego rozdziału. Chyba się uzależniłam. Powodzenia w pisaniu. Oby Cię chęci nigdy nie opuściły ! <3
OdpowiedzUsuńHah no pewnie można rzecz, ze rzeczywiście jest słodka :P przerażony Draco na zakupach w mugolskiej dzielnicy malował sie w mojej wyobraźni już jakiś czas xd Co do Hugo, to zobaczycie! :) Cieszę sie bardzo, że opowiadanie ci sie podoba, chęci mnie nieprędko opuszczą, gdy dostaję takie motywujące komentarze <3 Dziękuję i pozdrawiam!
UsuńPrzede wszystkim muszę się przyznać, że nie miałam czasu ostatnio na komentowanie Twoich rozdziałów, co nie znaczy że ich nie czytałam :D To co się stało między Rose, a Scorpiusem było cudowne, ale też niespodziewane, nie sądziłam że to zajdzie tak daleko XD Dziwię się też, że Scorpius porządnie się nie wkurzył na Rose za chęć próby modyfikacji jego pamięci, ale chyba on jest w stanie jej wszystko wybaczyć ;p Rose mnie strasznie irytuje, kiedy ona zacznie się zachowywać normalnie i przestanie od niego cały czas uciekać XDD Jej rozmowa z Lily - bezcenna, kocham Lily <3 Może jej również się przyda jakiś boy, żeby tak dla odmiany zaczęła też analizować własne uczucia hahah. Melody z Albusem za słodcy zdecydowanie, może trzeba trochę narobić wokół nich szumu? ;) Aaa i jak przeczytałam wzmiankę o weselu, bardzo się ucieszyłam, nie mogę się doczekać co tam się wydarzy między Rose, a Malfoyem :D Czekam na następny rozdział ze zniecierpliwością!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Najważniejsze, ze jesteś i czytasz! :D Ale oczywiscie cieszę sie bardzo, że pokusiłaś się o komentarz. Że niespodziewane to chyba dobrze, przynajmniej umiem jeszcze was zaskoczyc xd Rose niestety paradoksalnie, wyrasta nam na głównego złoczyńce, dla tego wątku miłosnego xd Nie moze iść za łatwo ;p no i jest dziewczyna zagubiona, jeszcze z takimi uczuciami nie miała styczności i będzie potrzebować kilku porządnych kopniaków, zeby dorosnąć i zacząć sie zachowywać normalnie. Uczciwie cię ostrzegę, że trochę to potrwa :D Może i ktoś sie znajdzie dla Lily, ale nie chcę powiedzieć za wiele ;p Mel i Albus troche się naczekali, aby w końcu wpaść sobie w ramiona, więc na razie dam im trochę szczęścia xd Potrzebna mi taka para na osłodę opowiadania, bo zwiariowałabym w gąszczu tej całej Scorose'owej dramy XD Do wesela jeszcze trochę, ale nie aż tak długo :D Dziękuję ci bardzo za komentarz <3 Pozdrawiam!
UsuńFajny rozdział, fajny :)
OdpowiedzUsuńW ogóle nie mam weny żeby coś napisać.. :D Rozdział świetny, "przesłuchania" Scorpiusa i Rose... uśmiałam się xd coraz bardziej zaczynam lubieć Lily, bo w sumie przypomina mnie <3
Życzę ci dużo weny, bo bardzo chętnie przeczytałabym nowy rozdział ^^
*KP
Cieszę sie, że rozdział się spodobał ^^ Wena zawsze sie przyda, zwłaszcza ze 20 idzie mi jak po gruzie ;c dziękuję za komentarz! <3
UsuńHej, jestem z komentarzem... Przepraszam za taki późny odzew.
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że naprawdę podobał mi się ten rozdział :) Przyjemnie mi się go czytało i nawet nie przeszkadzały mi te błędy interpunkcyjne :p
Najbardziej chyba urzekł mnie ten fragment z koniem :) Widać Scorpius ma wiele ukrytych pasji :) Może i Rose jest skomplikowana, ale chłopak też ma pod sobą wiele warstw, których zapewne dziewczyna jeszcze nie wie. Mam nadzieje, że Rose nie będzie dłużej udawać przed sobą, że nie darzy Scorpiusa uczuciem, bo jak na dłoni widać, ze tych dwoje ciągnie do siebie - jak to powiedziała Lily. I też się dziwię, że nikt jeszcze nie zwrócił na nich większej uwagi... Ciekawa jestem, jak zareaguje Albus... Hymm... byłoby miło, gdy pojawiło się jakieś powiązanie z "Przyjaciół", heh, jeśli wiesz o jaką scenę mi chodzi :D:D
Scena z Draconem bardzo fajna. Aż w głowie wyobraziła sobie, jak on chodzi i rozgląda się za tą mikrofalówką, no i jak prosi sprzedawcę o jej zakup :D:D Zabawny obrazem :P Liczę, że Scorpius to doceni :)
Wątek Hugona bardzo mnie zaciekawił, bo mam takie podejrzenie, że może być gejem... ale zobaczymy co tam wykombinowałaś. Musisz jednak wiedzieć, że bym się nawet ucieszyła, ze poza Mirandą, jest jeszcze ktoś ze świata LGBT.
Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę Ci wszystkiego dobrego na święta :*:*
Ważne, że jest odzew, nie ważne kiedy :D Cieszę sie bardzo, że rozdział ci się podobał, interpunkcja nadal u mnie szwankuje, ale jak patrzę na pierwszy rozdział to i tak jestem z siebie dosć zadowolona :D Tak, Scorpius jest większą zagadką niż mu się wydaje. No a z Roe niestety nie bedzie tak łatwo, bo biedaczka trochę się boi zaangażować... A parę osób jednak coś podejrzewa (w następnym rozdziale zasugeruję kolejną osobę ;p) aczkolwiek paradoksalnie nie najbliżsi przyjaciele :D Hmm, czy masz na myśli scenę, w której Ross dowiaduje się o Monice i Chandlerze i biegnie do mieszkania dziewczyn?? :D Myślałam, zeby jakieś nawiązanie zawrzeć, ale oczywiscie nie mogę przesadzić, żeby mi się z tego opowiadania nie zrobił jeden wielki plagiat Friendsów xd Cieszę sie, że komiczna scenka z udziałem Draco pojawiła się w twojej głowie xd
UsuńMyslę, ze wątek Hugona cię nie rozczaruje, ale nie zdradzę za wiele :)
Pozdrawiam serdecznie i również życzę wszystkiego dobrego ;*
TAK!!! O tej scence mówię :D
UsuńJa tam się cieszę, że masz powiązania z Przyjaciół :) To dobra inspiracja... Ale oczywiście trzeba z umiarem^^
I ogólne dzisiaj znalazłam chwilę, aby odp na twoje komentarze u mnie na blogu. Przepraszam, że tak to długo trwało, ale obecnie jestem w niedoczasie z powodu zbliżającego się ślubu przyjaciółki :)
No nie, znowu się spóźniam z komentarzem (to wszystko przez to całe świąteczne zamieszanie), ale szczerze mówiąc byłam przekonana, że już dawno skomentowałam rozdział. Wychodzę z założenia, że jeżeli rozdział przeczytałam, to powinnam coś napisać z szacunku dla twojej pracy :). A ten rozdział tak bardzo mi się podobał. Dlatego zacznę od Lily, przez którą omal nie popłakałam się ze śmiechu. Jej teksty i obwąchiwania dosłownie mnie rozwalają, myślałam że Rose padnie tam trupem, ale jakoś się wybroniła XD. Moim faworytem z tego rozdziału jest oczywiście Rose, UWAGA cytuję: "Cudownie. Właśnie tego potrzebowała. Swojego tyłka, wciśniętego pomiędzy umięśnione uda Scorpiusa. Bo w jej życiu było za mało rzeczy, które nieustannie przypominały jej o tamtej nocy, a Lily, biegająca za nią w każdej wolnej chwili, absolutnie nie wystarczała.“ Po tym fragmencie banan z twarzy nie chce mi zejść :D. I na sam koniec Draco... Wydaje mi się, że Rose i on są do siebie bardzo podobni, nadają chyba na podobnych falach ;).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, :)
Ann
Cieszę się bardzo, ze wychodzisz z takiego założenia, bo zawsze lubie czytać twoje komentarze :D Wspaniale, ze rozdział ci się podobał :) Tak, Lilka prawie wpędzila Ro do grobu, ale jakoś sę wszystko uratowało xd Miło, ze tamten fragment tak ci się podobał ^^ A Rose i Draco niewątpliwie nadają na podobnych falach, w końcu nie bez powodu się dogadują :D Dziękuję bardzo za komentarz <3 Pozdrawiam!
Usuń"– Ktoś tu uprawiał seks! – wykrzyknęła tonem zwycięzcy, nie odrywając wzroku od Scorpiusa." - Hahah, ledwie zaczęłam rozdział, a już wiem, że ten tekst (i Lily) wygrali wszystko xddd
OdpowiedzUsuń"– Nadal łapiesz się za niektóre obolałe miejsca – zauważyła kuzynka, wzruszając ramionami. – Zawsze to jakaś wskazówka." - O nieee hahah
"– Nie mam żadnego ślinotoku! – warknął Scorpius UKRADKIEM OCIERAJĄC USTA RĘKAWEM (MUSIAŁAM XD) Kilka głów odwróciło się w ich kierunku, wiec szybko zajął się swoim, już zimnym, obiadem."
"Dopiero teraz zwróciła uwagę NA TO, w co był ubrany."- A może tak będzie lepiej? ;)
"Cztery piękne, śnieżno–białe jednorożce przechadzały się po śniegu, a ich srebrne włosy migotały lekko na tle puchu." - *śnieżnobiałe
Pisząc włosy miałaś na myśli grzywy, sierść czy jeszcze coś innego? Włosy nie bardzo mi pasują, bo to jednak zwierzęta, proponowałabym zmianę ;)
Napisałaś, że to jeden z dłuższych rozdziałów, ale wcale się tego nie czuje. Nie zrozum mnie źle, po prostu masz taki lekki i przyjemny styl, że wręcz przelatuje między palcami :D
W ostatnim komie narzekałam, że zmniejszyła się ilość humoru, ale widzę, że powróciłaś do prawidłowej dawki. To niewątpliwie zasługa Draco i Lily :D
Oj biedny Albusik :D Jego nikczemni przyjaciele nie znają się na żartach xddd
Lily jak zwykle miała wejście smoka. Nie zdawałam sobie sprawy, ale brakowało jej, kiedy byli w górach. Chociaż wydaje mi się, że gdyby była z nimi, to żadne nie byłoby zbyt zadowolone haha
Może powinna założyć coś w rodzaju Hogwarckiego Pogotowia Towarzyskiego, coś jak Albus u Katji? xd Myślę, że nie narzekałaby na brak roboty :D
W ogóle teraz zdałam sobie sprawę, że Lily z charakteru bardzo przypomina książkową Ginny, co nie?
Już wspominałam że lubię Mirandę? ;)
Coś tak czułam, że u Hagrida będzie Scorpius. Tylko obstawiałam wnętrze chatki. :D
Widzę, że Malfoy zaczął nad sobą panować xd Myślałam, że przy jeździe będzie miał te same problemy, co w siatce z Rose, a tu zaskoczenie xd Btw, imiona koni zabójcze hahah
No nie, już miałam nadzieję na buzi buzi, a Rose jak zwykle zwiała xddd
A ja byłam przekonana, że Rose jest prefektem. Ehhh, już mi się mylą fakty z różnych opowiadań :')
Nie nie nie nie. Mam bardzo silne wrażenie, że zrobisz geja z Hugo. Nie mam nic do homoseksualistów, ale on mi nie pasuje :( No dobra, nie zmienię twoich planów, ale przynajmniej zmuś go, żeby porozmawiał z siostrą :D
Zakłopotany Malfoy Senior jest wprost uroczy :D Jego opowieść o poszukiwaniu mikrofalówki powinna zostać gdzieś zapisana i służyć jako ocieplenie jego wizerunku xd Mam nadzieję, że Scorpius go wreszcie doceni :D
Pozdrawiam i życzę weny! ;)
~Arya
PS Tradycyjnie przepraszam za chaos i rwany komentarz :D
Hahah rozwaliłaś mnie tym ocieraniem ust rękawem :D
UsuńChodziło mi o grzywy i chyba rzeczywście zmienię włosy to właśnie na to słowo xd
Cieszę sie, że lekko ci się czyta, o to chodzi :D
Za Lily to ja sama czasem tęsknię, jak sie w kilku rozdziałach nie pojawia choćby na chwilkę i dokładnie to samo mam z Draco xd Bo Rose i Scor są zawsze, a jak reszty paczki czasem jakis czas nie ma to ich mi jakos tak nie brkuje jak L i D :D
Dla Lily mam pewne plany powiązane z jej talentem, aczkolwiek to dopiero pod koniec, jeśli wgl nie zapomnę o tym napisać xd Możliwe, ze jest troche podobna do Gin, poza tym swoim szóstym zmysłem. To chyba dobrze, bo w końcu jaka matka taka córka :D
Hahah skąd wiesz czy tych samych problemów nie miał, może Rose po prostu się nie zorientowała :D
U mnie Ro nie dostała odznaki. Tylko Albus tak przykładem świeci ;p
Hahah, Hugona nie skomentuje. To tylko wątek trzecio/czwartoplanowy, więc mam nadzieje, że nei będzie ci zbyt wadził :D
Hahaha tak, wgl powinni zrobi o samym Draco film, a to powinna być scena wprowadzająca xd
Dziękuję za opinię i pozdrawiam ;* A chaosem sie nie przejmuj, ja sama zawsze komentuję baaaaardzo chaotycznie xd
Jejku, jaki biedny Albus! :D Ale jakbym miała takie możliwości i i tam była, to pewnie zrobiłabym to samo.
OdpowiedzUsuńRose nie jest mistrzynią w unikaniu ludzi, to na pewno. Tylko po co unikać kogoś takiego jak Scor?
Motyw przejażdżki i koni jest bajeczny. Boje sie tych zwierząt, ale jest w nich cos bardzo magicznego i romantycznego. Czemu mnie nikt prawie siła nie wsadzi na siodło? Moze bym sie przełamała :/
Uuuu, czyżby miało sie pojawić więcej Hugo? Jestem na tak!
Draco jak zwykle na plus, ale sie musiał namęczyć, zeby zdobyć mikrofalówkę, biedny :D
Pozdrawiam znad kubła zasmarkanych chusteczek i lecę czytac dalej! :*
rose to w ogóle się na ludziach nie zna, więc tym bardziej na ich unikaniu :D Ale po co unikać kogoś takiego jak Scor - na to pytanie tylko ona mogłaby odpowiedzieć :D (nieważne, ze to ja ją napisałam xd)
UsuńCieszę sie, że motyw przejażdżki sie podobał!
Owszem, Hugona trochę będzie ^^
Tak, biedny, biedny Draco :D
Zdrówka życzę! I dziekuje za komentarz ;*