W
świąteczny poranek wszyscy wstali dość wcześnie. Początkowo Rose, słysząc jak
ludzie powoli gromadzą się w pokoju, w którym nocowała z Melody, była bardzo
zirytowana. Najpierw wparadował do środka Harold, ciągnąc za rękę Carę i
oznajmił, że jest godzina dziewiąta, a dni na wyjeździe nie należy marnować.
Trzasnął drzwiami na tyle głośno, że Rose warknęła z niezadowoleniem i nakryła
głowę poduszką. Następnym, co ją obudziło były głosy Albusa i Scorpiusa, które
zmieszały się z poprzednimi. Nie mogła powstrzymać kolejnego warknięcia. Oprócz
poduszki naciągnęła na głowę również kołdrę.
–
Teraz marudzi, a potem będzie na nas zła, że jej nie obudziliśmy – stwierdził
Harold, a do uszu Rose dobiegł głośny szelest papieru.
–
Ja się tym zajmę – powiedział Scorpius.
Poczuła,
jak delikatnie głaszcze ją po włosach, ponieważ były jedynym elementem jej
ciała, który wystawał spod kołdry. Zastanowiła się, jak to możliwe, że jego
dotyk posłał dziwne impulsy po jej kręgołupie, skoro włosy nie miały zakończeń
nerwowych.
–
Rose – powiedział cicho. – Prezenty.
Dziewczyna,
uświadomiwszy sobie, że przecież dziś wypadał dwudziesty piąty grudnia,
natychmiast zrzuciła z siebie kołdrę i nawet udało jej się zignorować poranne
zimno, które natychmiast odczuła.
Ogarnęła
wzrokiem przestronny pokój. Stos prezentów stał na stoliku pod oknem, a Cara i
Albus już odpakowywali pierwsze pudełka.
–
Chyba nie przemyśleliśmy do końca tego całego spania w mugolskim hotelu –
powiedziała Melody chwytając jeden z prezentów, ozdobiony czerwonym papierem
dekoracyjnym – Obudziłam się chwilę przed tym, jak tu weszliście. A wiecie, co
mnie wyrwało ze snu? Dwadzieścia sów, stukających synchronicznie dziobami w
nasze okno. Jestem pewna, że mugole niczego nie zauważyli – dodała ironicznie.
–
Synchronicznie? – zapytała Rose z wyraźnym zainteresowaniem.
–
Przysięgam na moją duszę, że dziobały w rytm solówki gitarowej z piosenki
„Keeper of the seven keys” – stwierdziła Mel.
Rose
przewróciła oczami i z uśmiechem dobrała się do swoich prezentów.
Czy
istniało na świecie cos lepszego od rozpakowywania bożonarodzeniowych
niespodzianek?
Od
babci i dziadka tradycyjnie dostała słynny sweter Weasleyów w kolorze wiśni. Na
końcówce lewego rękawa babcia wszyła malutki, śliczny pędzel. Rose pogładziła
go z czułością i wciągnęła sweter przez głowę, oddychając głęboko. Jakimś cudem
nadal pachniał, jak babciny uścisk.
Rodzice
kupili jej trzytomową serię książek o najlepszych, niszowych malarzach
czarodziejskich. Oprócz tego otrzymała piękną, srebrną biżuterię od Billa,
Fleur i Charliego, paczkę Magicznych Dowcipów Weasley’ów od George’a i
Angeliny, ogromny zestaw farb akrylowych od dziadków Granger i bardzo nijako
wyglądającą książkę, zatytułowaną „Przewodnik po prawie czarodziejskim” od
Percy’ego i Audrey.
Jeden
prezent zaskoczył ją bardziej niż inne. W przeciwieństwie do beztrosko
zawiniętych paczek od rodziny, ta wyglądała, jakby zapakowano ją w specjalnie
do tego wybudowanej Świątyni Pakowania. Rose nigdy nie widziała równie
schludnie zagiętego papieru i równie sztywno się trzymającej kokardy. Mimo że
paczka była ozdobiona w bardzo prostym stylu, coś sprawiało, że Rose wahała się
przed rozerwaniem opakowania. Od srebrnego papieru i zielonej wstążki wibrowała
jakaś dziwna, chłodna elegancja.
Ostrożnie
rozkleiła taśmę. Pudełko w środku było małe i czarne, a Rose w pierwszej chwili
pomyślała, że tam również znajdzie biżuterię. Kiedy je otworzyła, zrozumiała,
jak bardzo się pomyliła.
W
powietrzu, przed jej oczami pojawił się kosmos. Przypominałoby to hologramy z
mugolskich filmów, gdyby nie wyraźnie odczuwalna, magiczna energia. Oczy
wszystkich obecnych w pokoju, zwróciły się w stronę jej prezentu.
Ostrożnie
zbliżyła dłoń do skupiska gwiazd. Nie poczuła, że czegokolwiek dotknęła, ale
jej palce zrobiły się o parę stopni cieplejsze. Kilka gwiazd połączyło się
białymi liniami, a obok wykwitł napis Gwiazdozbiór
Centaura.
Rose
uśmiechnęła się lekko i wyciągnęła karteczkę, która również wypadła z
opakowania, spodziewając się, miej-więcej, co na niej zobaczy.
Panno Weasley,
Pomyślałem, że może w ten sposób uda się
zaradzić coś na twój skandaliczny brak wiedzy astronomicznej. Nie wspominając
już o tym, że będziesz mogła oglądać gwiazdy w swoim dormitorium i zostawisz
mnie w spokoju.
Wesołych Świąt, życzy najlepszy
nauczyciel w Galaktyce,
Draco Lucjusz Malfoy
Rose
uśmiechnęła się pod nosem i ostrożnie zamknęła pudełko. Nie pomyślała nawet, że
powinna kupić profesorowi Malfoyowi prezent świąteczny, no bo bądźmy poważni:
kto kupuje nauczycielowi prezenty? Mimo wszystko, bardzo ucieszyła się ze
swojej nowej mapy nieba i oczywiście nie wzięła na poważnie jego słów, odnośnie
zostawienia go w spokoju. W końcu nie dość, że kupił jej prezent, to jeszcze
wysilił się na jeden ze swoich kiepskich żartów.
–
Mój ojciec kupił ci prezent? – zdziwił się Scorpius, a Rose aż podskoczyła, tak
zaskoczyła ją bliskość jego głosu. Odwróciła się szybko, dzięki czemu
uświadomiła sobie, że wszyscy obecni zaglądali jej przez ramię. – Dlaczego?
–
Jestem jego kumplem od medytacji – powiedziała Rose, wzruszają ramionami.
Wszyscy,
oprócz zawsze dobrze poinformowanej Melody nadal wpatrywali się w nią z
powątpiewaniem. Rose westchnęła ciężko i krótko wyjaśniła im, jak wyglądała od
kilku tygodni jej relacja z profesorem Malfoy’em.
–
To strasznie dziwne – stwierdził Scorpius, uśmiechając się do niej lekko.
–
Zgadzam się – powiedział Albus. – To, że nie potrafisz nawiązać kontaktu z
normalnymi ludźmi, nie znaczy, że musi zaprzyjaźniać się z nauczycielem.
–
A ja myślę, że to ma sens – przyznał Harold. – Przecież oni są praktycznie tacy
sami. Nic dziwnego, że się dogadują.
–
Wypraszam sobie – prychnęła Rose. – Malfoy i ja nie mamy absolutnie żadnych
wspólnych cech.
Kilka
minut później, gdy Rose już zaczęła rozwijać kolejny prezent, Scorpius otwierał
największy ze swoich, który przyniosły wspólnie aż cztery sowy śnieżne. Zdarł
papier, zerknął na duży karton i aż wstał, robiąc krok w tył, z bardzo
zaskoczonym wyrazem twarzy.
–
Co… co to jest? – spytał, wyraźnie zaciekawiony, ostrożnie obchodząc pudło
dookoła.
Rose
podeszła do przyjaciół, którzy również uważnie oglądali nadruk na kartonie.
Oprócz niej, jedynie Albus wydawał się rozpoznawać jego zawartość.
–
Mikrofalówka – powiedział niepewnie Albus. – Dlaczego ktoś przysłał ci na
święta… mikrofalówkę?
Rose
uśmiechnęła się z zadowoleniem, widząc szok pomieszany z zachwytem, na twarzy
Scrorpiusa. Akurat ona dobrze znała zarówno powód wręczenia tak nietypowego
prezentu, jak i osobę, która go przysłała.
Najwyraźniej
w te święta, Draco Malfoy postanowił zaskoczyć ich wszystkich.
Tamtej nocy, na Wieży Astronomicznej
było ciszej, niż zazwyczaj. Profesor Malfoy nie wydawał się chętny do
wysłuchiwania najnowszych szkolnych plotek, a Rose nie wypytywała go o kolejne
utrapienia nauczycielskiego życia. Siedział, jak zwykle, w swoim fotelu,
wyraźnie skupiony, a na jego kolanach spoczywał kawałek pergaminu. Przygryzał
nerwowo pióro. Rose nigdy nie widziała u niego tak nieeleganckiego zachowania,
więc zerkała z zaciekawieniem na listę, którą tak zawzięcie komponował.
Głowy by nie dała, ale wyglądało to na
spis prezentów gwiazdkowych. Wychyliła się przez swoje oparcie na łokieć i
zmrużyła oczy, żeby móc doczytać elegancko nakreślone litery.
Matka – biżuteria/ ładny, stary mebel ze sklepu z
antykami. Toaletka (?)
Ojciec –wysłać do Azkabanu jakieś niedobre ciastko
czekoladowe.* Jedno. (Obowiązkowa złośliwa uwaga w kartce z życzeniami,
najlepiej śpiewającej)
McGonagall – spytać matkę albo Rose
Scorpius –
Rose długo biła się z myślami, zanim
zdecydowała czy powiedzieć to, co cisnęło się jej na usta. Nie chciała
rozwścieczyć Draco, ale wiedziała, że kiedyś będzie musiał skonfrontować się z
prawdą. Scorpius już się go nie bał. Rose wiedziała, że planował wkrótce
powiedzieć ojcu, że postanowił zdawać owutem z mugoloznawstwa. Może to będzie
świetnym ruchem z jej strony, żeby przyjąć nieco draconowego gniewu na siebie?
Zresztą, co najgorszego może się stać?
Przecież nie zrzuci jej z Wieży Atronomicznej.
Prawda?
– On lubi mugolskie przedmioty –
wypaliła w końcu. Draco podniósł na nią zdezorientowany wzrok.
– Słucham? – spytał.
– Scorpius. Lubi mugolskie przedmioty –
powtórzyła, po czym przełknęła głośno ślinę, patrząc na niego niepewnie. – One…
fascynują go. Ponadto, ostatnio podjął pewną decyzje, która się z tym wiąże,
ale jeszcze się nie zdobył na to, żeby panu o tym powiedzieć, wiec ja też tego
nie zrobię.
– Mojego syna… – Tym razem to Draco
głośno przełknął ślinę. – Mojego syna fascynują mugole.
Rose uważnie się przyglądała, jak
nauczyciel powoli przetrawia tę informację.
– Ma pan z tym problem? – spytała
ostrożnie.
– Oczywiście, że mam – warknął, chowając
twarz w dłoniach. – Ale od dwudziestu ośmiu lat staram się go nie mieć. Będę
musiał starać się dalej.
Dziewczyna chciała udzielić mu jakiejś
pochwały za taka postawę, ale przypomniała sobie, że on nie jest ośmiolatkiem,
a ona nie jest jego matką.
– Czyli powinienem mu cos takiego kupić?
– Pewnie nie – przyznała Rose po
namyśle. – W końcu nie wiedziałby pan, co wybrać… chociaż Scorpius bywa tak
nakręcony, ze ucieszyłby się nawet z mikrofalówki – stwierdziła ze śmiechem.
– Czy chcę wiedzieć, co to takiego? –
spytał z wyraźnym lękiem.
– Wątpię – odparła. – A dla pani
dyrektor może pan kupić jakąś drogą butelkę Wina Skrzatów. Bardzo je lubi.
Rose
w ogóle nie przewidziała, że Draco może nie zrozumieć, że jej uwaga o
mikrofalówce była żartem. Gdy teraz o tym myślała, to zabawne było, że nie
tylko postanowił kupić jedyną mugolską rzecz, której nazwę zapamiętał, ale
oprócz tego nie dowiedział się o niej absolutnie nic. Prawdopodobnie sama
perspektywa zagłębiania się w te informacje go przerażała.
Mimo
wszystko, było coś rozczulającego w tym, że mimo swojej własnej pogardy do
tamtego świata, postanowił podarować synowi taki przedmiot.
–
Rose – powiedział Scorpius i podsunął jej pod nos kawałek pergaminu. – Wiesz
coś o tym?
Rose,
po raz kolejny tego dnia odczytała kaligrafię starszego Malfoy’a.
Scorpius,
Zawsze możesz nam powiedzieć o
wszystkim.
Wesołych Świąt dla ciebie i twoich
przyjaciół!
Kochamy cię,
Draco i Astoria
–
Nic a nic – powiedziała Rose z niewinnym uśmiechem.
–
No dobra… – zaczął niepewnie Scorpius, przyglądając się mikrofalówce z wyraźną
fascynacją. – Do czego to służy?
–
Możesz w tym podgrzewać różne rzeczy – wyjaśnił Albus.
–
A czy ktoś ma coś do podgrzania? – spytał, wpatrując się w nich wyczekująco.
Harold podszedł do niego z kubkiem kakao, które zdążyło mu wystygnąć, po czym
oboje zabrali się do rozpakowywania urządzenia i szukania gniazdka.
Po
kilku minutach udało im się wyczytać odpowiednie wskazówki z instrukcji.
Umieścili kubek w mikrofalówce, nastawili czas i, wraz z Carą, która również od
kilku pokoleń nie miała w rodzinie mugoli, usiedli we trójkę po turecku i z
fascynacją wpatrywali się w obracające się w środku kakao.
Rose
rozpakowała swój ostatni prezent i zarumieniła się wściekle.
–
Bardzo zabawne, Harold – mruknęła, wyciągając z pudełka różowy komplet bielizny
erotycznej. – Dobrze wiesz, że róż nie pasuje do moich włosów – dodała
ironiczne.
–
Ja nie mam tego problemu – powiedziała Mel, pokazując swój własny, identyczny
komplet, mierząc Harolda wzrokiem. – Myślałam, że ustaliliśmy, że nie kupujemy
sobie prezentów – dodała.
–
Nie mogłem się powstrzymać – stwierdził Harold, nie odrywając wzroku od
mikrofalówki. – Chciałem uszczęśliwić moje przyjaciółki.
–
A twoja dziewczyna nie ma nic przeciwko, że kupujesz swoim przyjaciółkom takie
niestosowne prezenty? – spytała zgryźliwie Rose.
–
Cara dostała trzy zestawy – odparł brunet, spoglądając czule na siedzącą obok
niego dziewczynę, po czym pocałował ją w czoło, na co ona zarumieniła się
uroczo.
Rose
nie miała pojęcia, jakim cudem ta niewinna dziewczyna i wysłannik Szatana tak
świetnie do siebie pasują.
***
–
Żartujesz, prawda? – spytał Albus. – Pół godziny temu tak się podekscytowałeś,
że prawie złamałeś nogę, gdy usłyszałeś dzwoneczek mikrofalówki i potknąłeś się
o dywan, próbując do niej dobiec jak najszybciej. A teraz mi mówisz, że nie
chcesz spróbować jazdy na nartach?
Scorpius
wzruszył ramionami, wpychając dłonie do kieszeni dżinsów.
–
Wyglądają dziwacznie.
Albus,
Melody, Harold i Cara byli ubrani w sportowe ciuchy zimowe. Melody i Al już
mięli przygotowane narty, natomiast Cara i Harold zdecydowali się na
wypożyczenie sprzętu. Rose, co nie zaskoczyło nikogo, postanowiła przeczekać
ich wypad przy kominku, natomiast Scorpius, rzuciwszy jedno spojrzenie na
narty, oznajmił, że będzie jej towarzyszył.
Pochylił
głowę tak, że grzywka zakryła mu oczy i rzucił dyskretne spojrzenie na
rudowłosą dziewczynę. Nie wydawała się zachwycona perspektywą spędzenia kilku
nadchodzących godzin w jego towarzystwie, ale Scorpius nie potrafił się
powstrzymać. Powoli zaczęło do niego docierać, że stopniowo traci kontrolę nad
własnym zachowaniem. Na nic się zdała jego dyskusja z samym sobą, którą odbył,
kiedy sobie uświadomił, że postanowił zostać.
Jakże
niedorzecznie to brzmiało.
Rose
wspomniała, że cały czas będzie siedzieć w jednym z foteli przy barku na dole.
Scorpius rzucił rano jedno spojrzenie na przystojnego kelnera i natychmiast
zadecydował, że absolutnie nie ma takiej możliwości, żeby Rose została z nim
sama na osiem godzin. Jakiś świr z drugiego końca świata zadeklarował jej
wieczne oddanie po pierwszym spotkaniu. Jakim cudem pracownik hotelu, w którym
dziewczyna spędzi następne kilka dni, miałby nie skorzystać z okazji? Scorpius
po prostu ubzdurał sobie, że ryzyko jest zbyt duże i kompletnie ignorował
świadomość, że Rose prawdopodobnie uciekłaby do pokoju, gdyby tylko ktoś obcy
się do niej odezwał.
W
każdym razie, doskonale zdawał sobie sprawę jak głupi jest ów powód by zostać,
więc szybko wymyślił kilka innych. Ot tak, dla samego siebie.
–
Serio, dzisiaj sobie odpuszczę – zwrócił się do przyjaciół, spoglądających na
niego wyczekująco. – Noga nadal trochę mnie boli. Może jutro do was dołączę.
Skończyło
się na bezradnym wzruszeniu ramion, po czym całą czwórką wyszli z pokoju. Po
chwili dało się słyszeć głośne tupanie zimowych butów na schodach.
Rose
zerknęła na niego z wahaniem.
–
Co chcesz robić, gdy ich nie będzie? – zapytała.
Uśmiechnął
się szeroko, wziął z półki czarną czapkę i rzucił w jej kierunku. Oczywiście,
nie złapała. Materiał przeleciał pomiędzy jej palcami, a dłonie zawisły
bezradnie w powietrzu. Przygryzł wargę, żeby się nie roześmiać i cierpliwie
poczekał, aż podniesie nakrycie głowy z podłogi. Gdy już je chwyciła, spojrzała
na niego pytająco.
–
Masz może ochotę na spacer?
***
–
Świetny dobór obuwia na wycieczkę po lesie – pochwalił ją Scorpius, zerkając
ironicznie na jej wiązane kozaki na dość wysokim obcasie. – Naprawdę nie miałaś
czegoś wygodniejszego?
Przed
wyjściem zjedli w hotelu drugie śniadanie, które składało się głównie z tego,
co obsłudze pozostało ze świątecznych posiłków, zaserwowanych z samego rana.
Spacerowali już dobrą godzinę. Rose szła obok chłopaka z rękami założonymi na
piersi, wpychając dłonie pod pachy. Jej kurtka nie miała kieszeni, a zapomniała
zabrać z hotelu rękawiczki. Słysząc jego uwagę, przewróciła oczami.
–
Zawsze jest mi wygodnie w butach z obcasem – usprawiedliwiła się. – Poważnie,
mogłabym wejść na Everest w szpilkach. Melody zamieniła wszystkie moje buty na
wyższe, gdy miałam czternaście lat, bo stwierdziła, że jestem za niska. –
Prychnęła na samo wspomnienie swojej ówczesnej irytacji skierowanej w stronę
przyjaciółki. – Ale bardzo się przyzwyczaiłam i teraz jest mi tak najwygodniej.
–
Ale na taki wyjazd mogłaś wybrać cos bardziej praktycznego – upierał się
chłopak.
–
Nie chciałam kupować nowych butów, specjalnie na kilkudniową wycieczkę –
odparła, wzruszając ramionami. – A buty zimowe kupuję tylko z obcasami.
–
Dlaczego?
–
Bo zimą zawsze noszę mnóstwo warstw. Dzięki takim butom czuję się lepiej, bo
przypominają mi, że wciąż jestem kobietą, a nie ziemniakiem.
Scorpius
zaśmiał się cicho w swój szalik. W ciszy kluczyli w wysokich warstwach śniegu,
pomiędzy kolejnymi drzewami. Rose co jakiś czas oglądała się za siebie, w
obawie, że się zgubią, bo całkiem straciła z oczu ich pensjonat, ale Scorpius
wydawał się wiedzieć co robi, więc się nie odzywała.
–
Czemu naprawdę nie chciałeś spróbować
jazdy na nartach? – spytała Rose, patrząc na niego z ciekawością. Zapomniała na
chwilę, że powinna uważać na leśne podłoże i śnieg, więc potknęła się o jakąś
gałąź. Na szczęście Scorpius w porę złapał ją za nadgarstek.
–
Kłamałem, gdy mówiłem, że nigdy tego nie robiłem – powiedział niechętnie,
stawiając ja do pionu. – Kiedy miałem piętnaście lat, spędziłem ferie zimowe na
kursie jazdy na nartach, żeby wkurzyć mojego ojca. Nigdy nikomu o tym nie
mówiłem.
–
Czy cokolwiek, co postanowiłeś w swoim życiu nie było umotywowane zrobieniem na
złość twojemu ojcu? –zapytała Rose, unosząc brwi z uśmiechem. Kąciki ust
Scorpiusa zadrżały lekko. – Czemu więc nie chciałeś z nimi pojeździć?
–
Nie wymyśliłem jeszcze najlepszego sposobu na udawanie, że jestem nowicjuszem –
wyjaśnił. – A poza tym, martwiłem się, że znowu zaatakuje cię jakiś taksówkarz,
a ty zdziczejesz.
Rose
prychnęła gniewnie i oddaliła się w przeciwnym kierunku. Scorpius poszedł za
nią, nie chcąc, żeby się zgubiła, gdy nagle spostrzegł coś dziwnego, na
drzewie, do którego właśnie się zbliżała. Właściwie był to tylko kawałek
sznura, ukrytego wśród gałęzi, ale coś mu mówiło, że lepiej się do niego nie
zbliżać.
Coś
chrupnęło złowróżbnie i Scorpius nagle zaczął widzieć wszystko w zwolnionym
tempie.
–
Rose, nie! – krzyknął i rzucił się ku niej, łapiąc w pasie i próbując odepchnąć
na bok. Jednak było już za późno. Jak się okazało, dla nich oboje.
Rose
pisnęła, a ich ciała poszybowały w górę, owinięte ciasno, grubo plecioną
siatką.
Gdy
zaczęła wychodzić z szoku, powoli przestudiowała ich aktualną sytuację, co
pozwoliło jej zrozumieć dlaczego jej serce wali jak młotem.
Byli
w powietrzu, zawieszeni na grubej gałęzi drzewa, w jakimś dziwnym rodzaju
pułapki, ciasno owinięci siatką. Scorpius miał nogi zgięte w kolanach i można
by powiedzieć, że „siedział” na swoich piętach. Natomiast Rose los usytuował na
jego udach. Twarzą do niego.
–
Co… Co to jest? – warknęła, próbując cofnąć swoją głowę, jak najdalej, jednak
możliwości były dość ograniczone. Siatka wbijała się w jej potylice. Nie była w
stanie zrozumieć, dlaczego Scorpius się uśmiechał.
–
Chyba jakiś rodzaj pułapki – odparł. Jego dłonie były przyciśnięte do bioder
Rose, ale zauważyła, że stara się je stamtąd wyciągnąć, zapewne wiedząc, że
musi jej to sprawiać jakiś błogi dyskomfort.
Czy ty właśnie pomyślałaś „błogi”, Rose?
Powoli
udało mu się wyplatać ręce z siatki i z niemałym wysiłkiem umiejscowił je po
obu stronach pułapki, delikatnie ją rozpychając.
–
Tak się nie łapie zwierząt – sapnęła Rose, wiercąc się, żeby umiejscowić ich w
nieco mniej… intymnej pozycji, ale nie przynosiło to żadnych rezultatów.
Starała się nie myśleć o częściach ciała, które się o siebie ocierały przy tej
czynności. – Po co ktoś miałby je tu zostawiać, wiszące w powietrzu?
–
Widocznie grasuje tu jakiś fanatyk dziwacznego kłusownictwa – powiedział
Scorpius, zaciskając zęby, ale jednocześnie uśmiechając się zaczepnie. Rose
przez chwilę nie rozumiała, dlaczego. – Rose… byłbym wdzięczny, gdybyś…
przestała się ruszać – powiedział cicho, oddychając szybko.
Spojrzała
na niego, zdziwiona, lecz zaraz potem wyczuła twardość w jego spodniach.
Merlinie, czy można umrzeć ze wstydu?
–
Och – powiedziała i natychmiast znieruchomiała, rumieniąc się wściekle.
Przeklinała w myślach geny Weasleyów.
–
Masz różdżkę? – zapytała po chwili, podczas gdy Scorpius najwyraźniej cieszył
oczy jej zakłopotaniem. Byłoby ono znacznie mniejsze, gdyby nie zerkał co jakiś
czas na jej usta. I gdyby ona sama powstrzymała się przed tym samym. – Ja swoją
zostawiłam.
–
Mam – powiedział. – Ale nie dam rady tak wygiąć rąk w tym ścisku. Możesz ją
wyjąć? Jest w tylnej kieszeni spodni.
Rose
zamknęła oczy na kilka sekund, starając się uspokoić tętno i przekonać samą
siebie, że to nic takiego.
Przesunęła
swoją dłoń po siatce próbując przecisnąć palce za chłopaka. Na wysokości jego
biodra, kciuk Rose zaczepił o szlufkę jego dżinsów. Szarpnęła w bok tak
gwałtownie, że się urwała.
–
Przepraszam – sapnęła, a Scorpius odwrócił głowę w jej kierunku.
–
Nie szkodzi – szepnął, tuż przy jej uchu, które natychmiast owionął jego gorący
oddech. Ciało Rose pokryło się gęsią skórką, która nie miała nic wspólnego z
mrozem panującym na dworze. – I tak nie lubię tych spodni.
W
końcu udało jej się wsadzić dłoń do kieszeni jego dżinsów i namierzyć różdżkę,
po czym zabrała ją stamtąd tak szybko, jak to było możliwe.
–
Daj…
–
Nie, poczekaj, ja to zro…
–
Rose, może lepiej…
–
Zostaw, przecież umiem…
Różdżka
wyślizgnęła się z walczących palców, zostawiając ich dwoje, tempo wpatrujących
się, jak wbija się w śnieg.
Milczeli
przez chwilę.
–
I co teraz? – zapytała z lękiem Rose.
–
Teraz czekamy – westchnął Scorpius. – Reszta powinna niedługo wrócić, na pewno
nas znajdą. Pilnowałem, żebyśmy nie odeszli za daleko.
–
To moja wina – mruknęła ponuro. – Powinnam patrzeć, gdzie idę.
–
Zgadza się – odparł, ale nadal się uśmiechał.
Rose
jeszcze nigdy nie słyszała o osobie, której fantazją erotyczną byłoby polizanie
czyjegoś dołeczka w policzku, co utwierdzało ją w przekonaniu, że jest
nienormalna.
–
Musimy jakoś zabić czas – powiedziała po chwili.
–
Co proponujesz? – zapytał Scorpius, uśmiechając się szerzej, a jego srebrne
oczy zamigotały radośnie. Rose przełknęła ślinę, majac nadzieję, że on tego nie
słyszy. Całkiem zaschło jej w gardle.
–
Myślałam o rozmowie – wyjaśniła, chcąc jak najszybciej skupić się na jakimś
bezpiecznym temacie. – Al opowiadał ci o randce z Melody?
–
Nie było okazji – odparł chłopak, kręcąc przecząco głową.
–
Mel mówi, że było super – paplała bez sensu. – Ale narzekała, że jej nie
pocałował i nie umówili się jeszcze na następną.
–
Cóż, wyjechali razem na ferie. – Scorpius chyba próbował wzruszyć ramionami,
ale ciasnota nieco mu to uniemożliwiła. – Na pewno tutaj coś zajdzie. I w końcu
będą żyć długo i szczęśliwie. I będą do końca życia hodować białe oleandry w
swoim ogródku miłości – dodał ironicznie.
Rose
ugryzła się w język, próbując się powstrzymać przed wypowiedzeniem jakiejś
kąśliwej uwagi, ale Scorpius mimo wszystko zauważył zmianę w jej wyrazie
twarzy.
–
Co jest? – spytał z uśmiechem, uważnie studiując ją wzrokiem. – Co chciałaś
powiedzieć?
–
Nic – mruknęła, odwracając wzrok.
–
Rose Weasley – powiedział, z udawaną powagą. Srebrne oczy nadal się śmiały. –
Ty nie wierzysz w miłość – stwierdził, a jego ton brzmiał tak, jakby właśnie
odkrył jakaś niesamowity fakt, mający znaczenie dla całego świata.
–
Jasne, że wierzę w miłość! – oburzyła się.
–
Ale? – drążył, a dziewczyna odpowiedziała ciężkim westchnieniem. – Rose.
–
Wierzę w miłość – powiedziała powoli. – W pierwszą miłość, w wielką miłość, w
nastoletnią miłość czy nawet miłość… długotrwałą? Nie wierze tylko w miłość
wieczną – uściśliła.
–
Nie mam pojęcia, o co ci chodzi – przyznał, usadawiając się wygodniej i dając
do zrozumienia, że jest bardziej niż chętny, żeby się dowiedzieć.
–
Uważam, że nie jest to możliwe dla dwójki ludzi żeby kochać się do końca życia.
Zawsze – wyjaśniła Rose. – Każda, absolutnie każda zakochana para kiedyś się
sobą znudzi i wtedy ludzie albo się rozstają, albo zostają ze sobą z
przyzwyczajenia, które mylą z miłością. Nie uważam, że u wszystkich trwa to
tyle samo, ale zawsze w końcu się dzieje i nie ma sposobu żeby to obejść, to po
prostu ludzkie nawyki i umysły. Kiedyś płomień się wypala i trzeba coś z tym zrobić.
–
Czyli uważasz, że Albus i Mel nie będą żyć długo i szczęśliwie – powiedział,
unosząc brwi.
–
Tego nie powiedziałam. – Pokręciła głowa. – Po prostu wtedy już nie będą
zakochani. Ale lubią się na tyle, że się do siebie przyzwyczaja i jeśli będą
chcieli, wyhodują ci te cholerne oleandry.
–
Czyli… co właściwie mówisz? – spytał, a jego uśmiech nieco przygasł. – Że nigdy
nie chcesz się z kimś związać, czy mieć dzieci?
–
Oczywiście, że chce mieć dzieci – sprostowała Rose. – Dzieci są ważne. Bo wtedy
człowiek ma kogoś, kogo zawsze będzie kochał i kto zawsze będzie kochał jego.
Po prostu uważam, że najlepiej jest związać się z kimś jak najpóźniej, żeby
przeżyć jak najmniej rozstań czy też nudy i rutyny.
–
Wiesz, Rose – zaczął Scorpius, po chwili milczenia. – Jak na taką mądrą
wiedźmę, czasem wygadujesz straszne bzdury.
–
To moja opinia – mruknęła, wyraźnie urażona.
–
I zmienisz ja – oznajmił. – Po prostu musisz znaleźć osobę, która cię do tego
przekona.
–
Hej, ludzie! – usłyszeli nagle. Spojrzeli w dół i zobaczyli brodatego, niskiego
staruszka, ze strzelbą przewieszona przez ramię. – Co wy tam robicie?
–
Karmimy kaczki, nie widać?! – warknęła Rose. – Niech nas pan zdejmie!
Staruszek
podbiegł do liny, wyciągnął z kieszeni nóż i zdjął z niego pokrowiec, po czym przeciął
linę. Rose i Scorpius polecieli w dół i boleśnie zderzyli się z ziemią.
Jedynym, co nieco zamortyzowało upadek, był śnieg.
–
Nic ci nie jest? – spytał Scorpius, pomagając jej się podnieść. Pokręciła
przecząco głową.
–
Wybaczcie – powiedział staruszek, truchtając w ich kierunku. – Mam tu niedaleko
leśniczówkę i jakiś drań, pewnie lis, ciągle próbuje się podkopać. Chciałem go
złapać i wywieźć gdzieś dalej – usprawiedliwił się. – Nic wam się nie stało?
–
Nie – odparł Scorpius uprzejmie, zerkając niespokojnie na Rose. Pewnie się
obawiał, że powie coś bardzo nieprzyjemnego, jeśli jej stąd szybko nie
zabierze. Widział zmarszczone brwi i sposób w jaki przygryzała dolna wargę. –
Ale trochę zmarzliśmy, więc chcemy szybko wrócić do siebie. Dziękujemy za ratunek.
–
Nie ma sprawy. Następnym razem nie ignorujcie zakazów wstępu, to nie wpadniecie
w pułapkę – powiedział, grożąc im żartobliwie palcem.
***
Ich
przyjaciele wrócili w porze obiadu i resztę dnia spędzili przy grzanym winie,
grając w karty. Wszyscy zgodnie udawali, że nikt nie widzi, jak Harold
oszukuje, bo nie był w tym oszukiwaniu najlepszy, więc nikomu to nie
przeszkadzało.
Rose
usiadła jak najdalej od Scorpiusa, bo miała dość zawrotów głowy, jak na jeden
dzień, choć jednocześnie chciała przesiąść się na kanapę którą zajmował. Sama
nie wiedziała dlaczego. Czy chodziło o jego zapach? Czy miała nadzieję, że
znowu „przypadkowo” ją dotknie, albo poprosi gdzieś na bok, żeby ją pocałować,
tak jak ostatnio, w Hogwarcie? A może po prostu chciała porozmawiać z nim o
prezencie od ojca, na który zareagował w tak uroczy sposób, albo namówić go do
powiedzenia Draco o mugoloznawstwie?
Rose
podejrzewała, że wszystkie te powody były równie istotne, ale mimo to, nie dała
się zwieść samej sobie. Mimo faktu, że wspomnienie jego gorących ust i
wyszeptanego „Tęskniłem za nimi” było bardzo, ale to bardzo kuszące.
Nie
potrafiła już po prostu do niego podejść i rozmawiać o niczym, tak jak wtedy,
gdy wspólnie uczyli się przed konkursem. Że też musiała wszystko zepsuć i
rzucić się na niego jak wariatka w tym cholernym Pokoju Życzeń. Chociaż dobrze
wiedziała, że to wszystko zaczęło się znacznie wcześniej.
Była
pewna, że skorzystał z okazji przebywania poza Hogwartem i zabrał tu swojego
laptopa, może nawet kupił kolejne filmy. Czy potrafiłaby go o to zapytać i
zaproponować, żeby coś razem obejrzeli?
Wieczorem
Rose została na parterze jedynie z Haroldem i Carą, bo Albus i Melody zniknęli
w tajemniczych okolicznościach, a Scorpius oznajmił, że musi cos załatwić.
–
Będę się zbierać – powiedziała Rose, chcąc dać parze nieco prywatności.
Odstawiła swój kubek na stolik i powiedziała im dobranoc.
Kiedy
znalazła się przed drzwiami pokoju i spróbowała włożyć kluczyk do zamka, nie
chciał wejść dalej niż do połowy, niezależnie od tego ile siły w to wkładała.
Mel musiała być w pokoju. Rose uznała, że przyjaciółka pewnie zamknęła drzwi od
środka i zapomniała wyjąć klucz.
–
Melody, to ja, otwórz! – krzyknęła, waląc w drzwi. – Mel?
W
pokoju rozległ się jakiś harmider. Rose przyłożyła ucho do drewna i usłyszała
mieszankę rozgorączkowanych szeptów. Po chwili drzwi się otworzyły i, ku jej
zaskoczeniu, pojawił się w nich jej kuzyn.
Nieco
spocony i zarumieniony Albus, bez koszulki.
–
Al? – zdziwiła się. – Co ty tu robisz?
–
Rose – wydyszał i zerknął szybko przez ramię. – Miałabyś coś przeciwko,
gdybyśmy zamienili się pokojami?
–
Co?! – wrzasnęła. Albus spojrzał na nią błagalnie. Wyraźnie chciał się jej
pozbyć, jak najszybciej.
–
Mamy tu sprawę do załatwienia – szepnął, wskazując głową pokój, gdzie w ciemnościach
prawdopodobnie czaiła się Melody, zbyt przerażona perspektywą skonfrontowania
się z Rose. – I byłoby cudownie, gdybyś spała w moim pokoju. Chociaż dzisiaj.
Rose
była wściekła. Ale była też absolutnie niezdolna do odmowy, gdy Al wpatrywał
się w nią tymi oczami zranionego szczeniaczka. I naprawdę chciała, żeby oni w
końcu… żyli długo i szczęśliwie.
–
Potrzebuję mojej torby – westchnęła.
Twarz
Albusa pojaśniała, po czym wykopał za drzwi jej torbę, którą wcześniej
najwyraźniej umieścili przy wyjściu. Świetnie. Czyli już ją spakowali.
–
Dzieki, Rosie. Dobranoc. – I zamknął jej drzwi przed nosem.
Rose
skierowała się do pokoju Albusa (najwyraźniej już nie) i Scorpiusa z miną
skazańca. To będzie długa noc.
***
Scorpius
wpatrywał się w trzymane w dłoniach lusterko, starając się okazać skruche,
podczas gdy Lily na niego krzyczała.
–
Mówiłam ci, że masz korzystać z dwukierunkowego lusterka tylko w nagłych wypadkach! – warknęła. Jej twarz
spoglądała na niego ze szkiełka, z bardzo karcącą miną. Skórę miała pokrytą
jakąś zieloną maseczką, a na jednym oku nadal był plaster ogórka. – A nie, że
masz kontaktować się pod koniec dnia i opowiadać, co się dzisiaj wydarzyło!
–
Przepraszam, Lily, po prostu nie wiem co mam robić – usprawiedliwił się
Scorpius. – Chciałem ci opowiedzieć, co nam się przydarzyło, żeby dowiedzieć
się, co Rose może o tym myśleć, albo…
–
Przecież ja jej nawet nie widzę! – głos dziewczyny wskoczył o dwie oktawy
wyżej. – Ludzie muszą przestać polegać na moim intelekcie, skoro potem ktoś
taki jak ty sobie ubzdura, że wiem wszystko o całym świecie!
–
Ale ją znasz – naciskał. – Myślałem,
że umiesz zgadnąć takie rzeczy. Co mam robić?
–
To co zawsze. To o czym mówiłam już dawno. Wszystko na opak. Z nią tak trzeba.
–
Czyli?
–
Żadnych randek w Hogsmeade, żadnych rozmów o uczuciach i żadnego wręczania
kwiatów, bo ją spłoszysz. Poluj. Zacznij od czegoś, co robiłbyś na jakimś
dalszym etapie związku, tylko nie sugeruj, broń Boże, że już w nim jesteście.
–
Tak się zastanawiam, Lily czy ty przypadkiem nie chodzisz po świecie z
niewidzialnym człowiekiem obok, który przystawia ci do pleców różdżkę i grozi,
że cię zabije, jeśli choć raz powiesz jasno, o co ci chodzi – sarknął Scorpius.
– Wielkie dzięki.
–
Do niektórych rzeczy musisz dojść sam – wyjaśniła, kręcąc smutno głową.
Ktoś
zapukał cichutko do drzwi.
–
Muszę kończyć – mruknął, po czym zerwał połączenie i wsadził lusterko do
kieszeni. Podszedł do drzwi i otworzył je, spodziewając się ujrzeć za nimi
Albusa, jednak został przyjemnie zaskoczony.
W
progu stała Rose, z lekkim rumieńcem na policzkach. Przez ramię miała
przewieszony swój bagaż. Patrzyła w ziemię i gmerała stopą w panelach.
–
Mogłabym dziś się tu przespać?
______________________________
* Nie wiem na ile wywiady z Rowling i
kwestie dopowiedziane po fakcie, możemy traktować jako kanon, ale wiem, że
mówiła, ze Lucjusz został ułaskawiony. Ja postanowiłam to zmienić, głównie
dlatego, ze moim zdaniem na to nie zasługuje :D
Tyle na dziś :)
Mam nadzieję, że wam się podobało.
Następny może mi zajać nieco dłuże, bo w
przyszlym tygodniu nie będę miała czasu na pisanie, gdyż spedzę w pracy dwa
razy więcej godzin niż normalne. Trzymajcie za mnie kciuki...
Czekam na wasze opinie!
Ale chwila, jak to oni sie umówili, ze nie kupują sobie nawzajem prezentów bożonarodzeniowych? Tak to przecież nie mozna? Znaczy, ze ani scor Rose, ani Rose Scorowi?:(:( w ogole nie wiem, jakim cudem oni sie nie pocałowali w tej siatce... No, ale moze byłoby to trudne technicznie :p w każdym razie najwyraźniej Stało sie to, o czym mowila Lily (jest genialna:D)-dzieki Albusowi Rose musiała przeskoczyć kilka stepów i bedzie spać ze Scorem w jednym pokoju :D grubo :p cały czas mam takze nadzieję, ze pną jednak pójdzie z Malfoyem na te narty. Coraz bardziej ubóstwiam Dracona i jego pomysły :p mikrofalówka rozwaliła mnie po linii. A jaka furorę zrobiła :D ach, ci czarodzieje :D No i jeszcze Sylwester, co to bedzie???:D
OdpowiedzUsuńCśśś, Święta się jeszcze nie skończyły, już tak nie marudz z tymi prezentami, hahaha Xd cóż, mnie sama korcilo, żeby się jednak pocalowali ;d czy ja wiem czy trudne technicznie? Pozycję mieli idealną :D
UsuńLily mówi, to się dzieje, cóż poradzić :p
A z nartami i sylwestrem zobaczymy :p nie wiem czy pozwolić Ro jeździć (chodź mam też taki scenariusz) bo jeszcze coś mnie opeta i tak ją tam upokorze, że scena będzie się prosić o położenie muzyki Benny hilla Xd
Dziękuję za komentarz ;*
ooo, to dobrze, licze na prezenty :p hah, no to trzeba było zeby sie pocalowali xD ale licze na to, ze na Sylwska sie to zdarzy :D idealny moment :P
Usuńheh, chyba jednak jestem za tym, zeby Rose pojechała na nartach :D zapraszam na nowość do mnie i pozdrawiam :)
Ni no, czemu oni sobie prezentów nie kupili? :D A byłam ciekawa, co Rose mogłaby dać Scorpiusowi. ta akcja w siatce, nie no, jak napisałaś o twardości w spodniach chłopaka, to już pomyślałam, że chociaż ją pocałuje, a tutaj... Ech. xD Ale czułam, że to nie koniec i Rose jakoś jeszcze się spotka z Malfoyem. xD Tylko nie myślałam, że w sypialni. XD Jeśli tutaj do czegoś między nimi nie dojdzie... To cię znajdę. :D
OdpowiedzUsuńBuźka!
P.S U mnie nowy rozdział!
Świeta jeszcze sie nie skończyły :D wiesz, nie mogą się w każdym rozdziale całować, bo napięcie i emocje by poszły w siną dal! :D
Usuńdo czegoś tam może i dojdzie :p
dzięki za komentarz, buziaki!
Mikrofalówka! Nigdzie, dosłownie nigdzie nie lubię Dracona, ale u ciebie jest genialny. Miałam nadzieję, że Rose pójdzie na narty, ale pewnie by się połamała xD. Moim zdaniem jednak mogliby dać sobie te prezenty... Naprawdę lubię te opowiadanie jest lekkie i jest w nim genialny humor. Komentarz trochę chaotyczny i nie wiem czy dobrze zrozumiesz :)
OdpowiedzUsuńZrozumiałam :D
UsuńCieszę się, ze Draco ci sie podoba :) ja go zazwyczaj lubię, pewnie z dawnego sentymentu do Dramione, z którego już wyrosłam :D
Jeszcze mam dylemat, czy ja puścić na te narty...
Dziękuję z opinię!
"Scorpius rzucił rano jedno spojrzenie na przystojnego kelnera i natychmiast zadecydował, że absolutnie nie ma takiej możliwości, żeby Rose została z nim sama na osiem godzin. Jakiś świr z drugiego końca świata zadeklarował jej wieczne oddanie po pierwszym spotkaniu. Jakim cudem pracownik hotelu, w którym dziewczyna spędzi następne kilka dni, miałby nie skorzystać z okazji? " - rozbroiło mnie to hahah :D Chociaż z drugiej strony wcale mu się nie dziwię, Rose najwyraźniej ma tendencję do przywiązywania do siebie ludzi, mimo że sama nie zdaje sobie z tego sprawy ;) Scena w pułapce urocza, chociaż przyznam że można to było rozegrać z większą pikanterią if you know what i mean xd Lubię rozmowy Lily i Scorpiusa, on jest w nich taki słodko nieporadny ;) W ogóle cieszę się, że pozwalasz nam poznać myśli Malfoya, a nie tylko perspektywę Rose. Mimo że wyjazd naszej paczki jak na razie spokojny, to mam nadzieję, że wkrótce wydarzy się coś szalonego i niespodziewanego ze szczególnym uwzględnieniem naszej pary :D Błagam nie każ nam czekać na następny rozdział tak długo!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! ;D
hahah, masz racje, Rose ma taką tendencję :D
UsuńNo cóż, jak przesadzimy z pikanterią, to potem, gdy nadejdzie moment kulminacyjny, będzie on wyprany z emocji! ;p Także muszę dawkować xd
Cieszę sie, że lubisz rozmowy Scorpiusa i Lily, dobrze mi sie je pisze ;p I fajnie że podobają ci się dwie perspektywy. W myślach Malfoya jestem troche bardziej oszczędna, żeby wszystko nie było podane na tacy, i fajnie, ze na razie sie to sprawdza ;)
Spokojny? A Mel i Albus to co?! :D hahah nie martw sie będzie sie działo!
Dziekuję za komentarz i pozdrawiam ;*
pod ostatnim rozdziałem napisałam długi i nawet niezły komentarz tak mi się zdaję, ale oczywiście zamiast go dodać to go usunęłam i niech spadnie na to kurtyna milczenia. Oczywiście stwierdziłam, że muszę się uspokoić i napisze go potem ale wciąż go brak, ale obiecuję jeszcze się tam pojawi. Ten rozdział rozświetlił mój czas między jednym a drugim egzaminem i teraz gdy jestem u mamusi mogę wreszcie napisać coś od siebie. Po wcześniejszych komentarzach widzę, że nie tylko ja poczułam małe ukłucie żalu przy braku prezentów :) Przyznaję, że pomysł Draco podbija moje serce tak samo jak "Zawsze możesz nam powiedzieć o wszystkim" z liściku. Nie wiem dlaczego wysokie buty Rose jakoś mi nie pasują, ale wytłumaczenie ziemniaka przyjmuję z pełną powagą :) Oczywiście musiałaś narobić mi nadziei na pocałunki i czułe słówka w siatce na małe, piękne liski. Ta rozmowa jednak wiele mówi o bohaterach i podoba mi się postawa Scorpiusa. Dziękuję za moją małą, słodką Lily i "Tak się zastanawiam Lily czy ty przypadkiem nie chodzisz po świecie, z niewidzialnym człowiekiem obok, który przystawia ci do pleców różdżkę i grozi, że cię zabiję, jeśli choć raz powiesz jasno, o co ci chodzi – sarknął Scorpius. – Wielkie dzięki" to jest według mnie najlepszy cytat rozdziału. Chociaż " Mamy tu sprawę do załatwienia" Albusa też wywołało u mnie śmiech. Ten malutki twist z pokojami, liczyłam na niego i nie mogę się doczekać dalszego ciągu. W napięciu oczekuję kolejnego rozdziału!
OdpowiedzUsuńTak jak juz wspomniałam, czas na prezenty jeszcze nadejdzie :D I ciesze się, że Draco ci się podobał ^^
UsuńNo cóż, może te narobione nadzieje zostaną wkrótce spełnione, kto wie :P Rozmowa rzeczywiście sporo powiedziała o bohaterach, chociaż mam wrażenie że w tym opowiadaniu Scr zdecydowanie za często ma rację.
Ciąg dalszy twistu z pookojami nadchodzi, mam nadzieję, że nei będziesz rozczarowana :D Dziękuje za komentarz i pozdrawiam! ;*
I'm back B-) Uufff.... wreszcie skończyłam morderczy maraton nauki. Na moją bardzo długą nieobecności mam tylko jedno usprawnienie... SESJA. Czy tylko mnie ona zawsze zaskakuje? XD Ale już dość o tym, bo na pewno wiesz jak to jest ;-) Przeczytałam wszystkie zaległe i obecne rozdziały, i jestem zachwycona :-D Nie będę się tutaj rozpisywać na temat tamtych rozdziałów, ale mogę zapewnić, że bardzo dobrze mi się je czytało i były naprawdę dobre :-) Ale oczywiście muszę wspomnieć o "randce z Mirandą". Szkoda, że Scor się wygadał :/ byłam ciekawa kiedy Rose się domyśli ;-)
OdpowiedzUsuńTeraz trochę mojego biadolenia o najnowszym rozdziale. Po przeczytaniu tytułu pomyślałam, że Rose nie wytrzymała i rzuciła się na Scora, dosłownie zrywając z niego ubrania. Cóż, troszkę się pomyliłam, ale pomysł z płapką też mi się podoba. Gdyby powisieli tam jeszcze chwilę dłużej to sądzę, że jedno z nich by nie wytrzymało i rzuciło się na drugie XD. Odnośnie nocowania w jednym pokoju to ciekawe czy Scorpius będzie wiedział co robić, tak jak Al. Ciekawi mnie też czy Scor zabrał laptopa na ten wyjazd (może jakiś mały romantyczny film z Rose XD)
Chociaż sądząc po notce o pełnoletności to można się spodziewać albo jakiś przyjemnych scen (If you know what I mean ( ͡° ͜ʖ ͡°)) albo jakiegoś brutalnego, pełnego krwi, barbarzyńskiego mordu (ta scena przyszła mi chyba na myśl przez moją ostatnią lekturę, czyli Grę o tron ;-)). Pożyjemy, zobaczyny, a może wymyślisz jeszcze coś innego ;-)
A i oczywiście mój ulubiony nauczyciel - Draco. Stwierdzenie Rose odnośnie Świątyni Pakowania Prezentów sprowadziło mnie do parteru, a mikrofalówka dla Scora rozłożyła na łopatki :-D.
Dobra, już wystarczy mojego przynudzania XD
Pozdrawiam serdecznie, przepraszam za tak długą nieobecność i życzę mnóstwa weny :-D
Ann
PS. Powodzenia w pracy i liczę na nexta (oby jak najszybciej, bo mam ogromną ochotę poznać reakcję Scora na ostatnią scenę).
Jak miło że wrocilas! Brakowało mi twoich komentarzy :D ale oczywiście rozumiem, sama dopiero skończyłam sesje i w sumie nie wiem jakim cudem coś w trakcję pisałam. Może dzięki temu że od dwóch tygodni choruję, to przynajmniej do pracy jednak nie chodziłam Xd
UsuńCiesze się bardzo, że rozdziały ci się podobały ^^ te tytuły to czasem specjalnie takie robie, hihi ^^ pewnie masz rację, że jakby ich tam jeszcze chwile potrzymać, to by nie dałi rady :D tylko nie wiem, na ile szaleństw by im pozwalała ta pozycja Xd
Myślę że nie będzie to spojlerem, jeśli zdradzę ze Scorpius wziął laptopa i będzie film ;p
Czy będzie przyjemnie czy brutalnie (okej, wyrwane z kontekstu nie brzmi to dobrze xd) przekonamy się w następnym rozdziale; D
W końcu ktoś zwrócił uwagę na Świątynie Pakowania Prezentów, już się martwilam ze tylko mnie śmieszą moje dziwne żarty Xd
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam; *
Też uważam, że Lucjusz nie zasługiwał na ułaskawienie, dlatego nie mam nic przeciwko, że on wciąż tam się znajduję. U mnie będzie na wolności, ale przedstawię go w bardzo złym świetle - o tak, jestem okropnie zła na Lucjusza!
OdpowiedzUsuńCieszy mnie to, że Draco stara się dotrzeć do swojego syna i stara się jakoś przezwyciężyć swoją nienawiść do mugoli. Ach, mikrofalówka jako prezent świąteczny... Heh, zapewne Scorpiusa to zdziwiło totalnie, ale mam nadzieję, że przez to chłopak powie ojcu, że postanowił zaliczyć owutem z mugoloznactwa :)
Ach, i ta sytuacja w siatce :) Kocham takie zdezorientowane scenki Scorpiusa i Rose... choć szkoda, że nie było pocałunku... możliwe, że ta "sznurowana" klatka im to nie umożliwiła. No ale, dzięki Albusowi i Melody - och, ta dwójka się rozpędza :) - Rose będzie dzielić pokój ze Scorpiusem. Aż ciekawi mnie, jak potoczy się ich dalsza relacja :) I trochę mi już dziwnie, że nie czeka na mnie już żaden rozdział... choć jeden plus, że w końcu dotarłam do końca i będę obecnie na bieżąco z rozdziałami :)
Pozdrawiam serdecznie :*
Tak, niedobry Lucjusz! :D
UsuńZgadza się, Draco się stara i nawet jak wychodzą z tego takie niedorzeczności, jak mikrofalówka w prezencie świątecznym, to liczy sie gest xd
Pocałunków jeszcze sie doczekasz ^^
Albus i Mel się rozpędzili i już raczej nie zwolnią xd a jak to wyjdzie z Rose i Scorpiusem w pokoju, przekonasz sie niedługo! ;p
Dziękuję ci za bardzo za wszystkie komentarze, pod każdym rozdziałem ;* Pozdrawiam!
Witaj ! Przeczytałam wszystkie rozdziały i muszę stwierdzić, że bardzo lekko piszesz. A dialogi tego nieopierzonego rudzielca z tą chodzącą doskonałością są fantastyczne. Bardzo lubię! Mam zastrzeżenie do postaci Hermiony. Otóż uważam, że Hermiona Granger mimo wszystko nie odniosła by się tak do młodego Malfoya ( na balu), to nie jest osoba kierująca się uprzedzeniami, pierwsza rzuciła by się żeby dać mu szansę. Ale to tylko moje zdanie, mam nadzieję, że nie rozumiesz tego jako ataku :)
OdpowiedzUsuńA teraz najważniejsze! Kiedy rozdział 17? Daj znać ! :)
Cieszę się, że opowiadanie ci się podoba i że wychodzą mi dialogi tych dwóch ;)
UsuńOczywiście nie odbieram tego jako atak :D I w sumie muszę przyznać ci rację, że nie najlepiej to wtedy rozegrałam. Chciałam pokazać taką bardziej rezerwę i dystans a nie otwartą niechęć, a ja nigdy nie miałam zamairu jej w tym opowiadaniu kreować na osobę uprzedzoną. Ostatecznie dobrze się stało, że odezwała się do Malfoya tylko dwoma zdaniami, bo kto wie, co wtedy bym narobiła xd
Mam nadzieję, że przy przyszłych scenach z Hermioną uda mi się to lepiej przedstawić i dziękuję za uwagę i komentarz :P
Rozdział 17 niedługo, trochę mi wena umarła, ale walczę!
Pozdrawiam ;*
Ooo... jak miło jest przeczytać nowy rozdział :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam grupowe wyjazdy i teraz czytając ten rozdział moje wszystkie wspomnienia wracają... <3 Nie mam weny żeby się jakoś szczególnie rozpisywać xd przepraszam :))
Rozdział bardzo mi się podobał, szczególnie wątek RosexScorpius, jak i to co dzieje się między Albusem i Mel :))))
Wiedziałam, że Scorpius i Rose będą w jednym pokoju, odkąd przeczytałam parę rozdziałów temu, że będzie wyjazd, czułam to! Trochę mnie zaskoczyłaś w poprzednim rozdziale, że jednak są osobno, ale jednak moje przeczucie mnie nie zaskoczyło 3:D
Mam nadzieję, że nowy rozdział już tuż, tuż :)
Pozdrawiam cieplutko
*KP
Ja też zawsze czytając o wyjazdach, przypominam sobie swoje :D
UsuńCieszę się, że rozdział ci się podobał ;*
Cóż, chyba nie udało mi się zachować tej dozy tajemniczości, skoro wiadomo było od początku, że trafią razem do pokoju, hahah xd
Rozdział można by rzecz, że za rogiem pracuję nad tym :D
Pozdrawiam i dziekuję za komentarz ;*
"Rose jeszcze nigdy nie słyszała o osobie, której fantazją erotyczną byłoby polizanie czyjegoś dołeczka w policzku, co utwierdzało ją w przekonaniu, że jest nienormalna." - Hahahaha, tekst rozdziału xddd
OdpowiedzUsuń"– Musimy jakoś zabić czas – powiedziała po chwili.
– Co proponujesz?" - Hmmm, myślę, że Rose by pasowało lizanie dołeczków xddd Przepraszam, musiałam ;)
"– Karmimy kaczki, nie widać?! – warknęła Rose" - Urzekło mnie, że Rose nawet w takim momencie ma jakąś ripostę ;D
Malfoy Senior zdecydowanie został jednym z najmilszych zaskoczeń rozdziału :D Mikrofalówka dla Scorpiusa była urocza, a gwiazdozbiory dla Rose to już w ogóle bajka <3 Teściu już sobie grunt urabia, jak widzę :3
Fajnie, ze Rose tak z nim rozmawia, myślę, że dzięki niej Malfoyowie pogodzą się znacznie szybciej. Btw, tak jak inni jestem zawiedziona brakiem prezentów między naszą ekipą :( Jedynie Harold sprostał zadaniu xd Rozwaliły mnie te trzy komplety dla Cary :D
Coś mi się wydaje, że "nieumiejętność" jazdy Scorpiusa jest akurat najmniej ważnym powodem :D *Ekhem, Rose, ekhem* xd
Jak dla mnie scena w siatce miała doskonale dobrane ilości pikanterii, humoru i romantyzmu <3 Jeśli bym się znalazła na miejscu Scorpa, to chyba byłabym zażenowana co najmniej tak, jak Rose xd I na jej miejscu cieszyłabym się, że nie ma tej różdżki w bocznej kieszeni :D
Zdziwiła mnie trochę opinia Rose o wiecznej miłości...No halo, nie oglądała Disneya? :D
Hoho, widzę, że Albus i Mel poszaleli xd
Scorpius z lustereczkiem pytający Lily o rady miłosne, to cudowny widok <3 Szkoda, że Rose go tak nie przyłapała buahah
Coś czuję, że ta noc będzie bardzo CIEKAWA :D
Pozdrawiam i życzę weny! ;)
~Arya
Hahahah, Rose z pewnoscią reflektowała by na lizanie dołeczków, nawet jeśli sama przed sobą nigdy by się do tego nie przyznała :D
UsuńNo ba, riposta zawsze sie znajdzie ^^
Cieszę sie, że Draco był miłym zaskoczeniem :D Może macki Draco siegają gdzieś w przyszłośc i zdaje sobie sprawę, że sympatia synowej się przyda xd
Prezent (w liczbie pojedyńczej) bedzie, ale nieco później, jeśli będziemy uważnie czytać :D
I baaardzo się ma dusza raduje, ze scena w siatce była napisana odpowiednio :P Scorpius, o ile jestem wszchwiedząca, był zażenowany, aczkolwiek nie obnosi sie z każdym zażenowaniem tak jak Ro xd
Hahahah ja o wiecznej miłości mam opinię zupełnie przeciwną niż Rose, może właśnie przez tego Disneya x
Kusiło mnie, zeby Rosie go przyłapała z tym lusterkiem, ale nie chciałam aż tak chłopaka pogrążać xd Noc owszem, bedzie ciakawa! :D Dziękuje za komentarz i pozdrawiam! ;*
Kupiłaś mnie prezentem od Dracona, Scor ma konkurencje chyba :D No czy moze byc cos bardziej uroczego? Uwielbiam ich relacje! I jeszcze ta lista prezentów, wysłać ojcu jedno niedobre ciastko! :D oddaj troche umiejętności żartowania, bo mi smutno jak wykreślam ze swojego opowiadania wszystkie żarty bo są słabe ;_; Ale Harold jest moim gwiazdkowym Bogiem, błagam, niech Rose to założy!
OdpowiedzUsuńOgolnie odkryłam u Rose dosc porządna socjofobie, czas na psychologa, moja droga, da sie z tego wyjsć!
Pułapka mistrzowska, najlepiej, to jakby łapać w cos takiego Rose przez cały czas, zeby nie mogła uciekać, przydatne. Scorpiusie, przemyśl to!
Hahah żadnej konkurencji, Rose i Draco to nie to :D Ale super, że ich relacja ci się podoba! Przestań wykrślać swoje żarty, bo jestem pewna, że przesadzasz i z pewnością byśmy sie ubawili :D Harold by się ucieszył, ze tak go chwalisz xd
UsuńOj nie wiem jakiej siły by było potrzeba, żeby naszą Rose zaciągnąć do psychologa!
Coś w tym jest, dla niej to chyba tylko taka pułapka zostaje :D