Scorpius
miał niesamowity sen.
Był
w łóżku, czyli tak jak teraz. Był nagi, co również pokrywało się z
teraźniejszością. I trzymał w ramionach dziewczynę. A właściwie nie tylko ją
trzymał, nie tylko obejmował. Był na niej, pod nią, wokół niej… A ona oddychała
szybko, wydawała z siebie te wszystkie rozkoszne dźwięki i szeptała do niego,
żeby nie przestawał. On natomiast ochoczo spełniał wszystkie jej żądania,
przyciągając ją mocniej do siebie i powtarzając w kółko jej imię. Wbijała
paznokcie w jego skórę, a on gubił dłonie w jej włosach.
Czerwonych włosach.
Długich,
czerwonych włosach, rozsypanych na białej pościeli.
I wpatrywała
się w niego tymi oczami. Ciemnymi,
wypełnionymi pożądaniem oczami, które patrzyły tylko na niego.
Tak,
Scorpius Malfoy miał niesamowicie realistyczny sen, w którym główną rolę
odegrała Rose Weasley. Nie byłoby w tym nic dziwnego – w końcu miewał bardzo
podobne sny już od dobrych kilku miesięcy – gdyby nie fakt, że tym razem nie
był to sen. Obrazy przepływające przez jego myśli, głos dźwięczący mu w uszach
– to nie była jego wyobraźnia. To było wspomnienie i to zaledwie sprzed kilku
godzin.
Gdzieś
pomiędzy tym, jak oplotła go nogami w pasie, a tym, jak leżała pod nim nago na
materacu, a on starał się zapamiętać opuszkami palców każdy centymetr jej
ciała, doszedł do wniosku, że jego wyobraźnia była żałosna. Nie było takiej możliwości żeby jego umysł był
w stanie wyobrazić sobie coś tak niewiarygodnie seksownego, jak to co widział i
czego doświadczył w nocy. Jej uda, zaciskające się na jego biodrach; to co
potrafiła robić z ustami, gdy go całowała, co prawdopodobnie powinno być
nielegalne, przez reakcje, które wywoływało w jego ciele; te wszystkie cudowne,
wysokie dźwięki no i jej włosy, które były wszędzie.
Nigdy też nie wyobrażał sobie tego
wyrazu w jej oczach. Nawet nie potrafił znaleźć słów, żeby go opisać. To po
prostu była Rose. Jedyna w swoim rodzaju.
I
wyczerpująca. Z oczywistych względów, po tym wszystkim, co między nimi zaszło,
Scorpius zasnął natychmiast. Ledwie zdążył ją do siebie przytulić, bo naiwnie
myślał, że uśnie wówczas spokojna i szczęśliwa. Najwyraźniej, z tego
wycieńczenia, zapomniał, że ma do czynienia z osobą, która analizowała wszystko
o cztery razy za dużo. I za szybko. Ale wtedy o tym nie myślał, wiec pozwolił sobie
odpłynąć. Usnął, otoczony zapachem cynamonu.
Obudziło
go nagłe uczucie chłodu. Uchylił lekko powieki i zobaczył, jak Rose powoli i
delikatnie odsuwa jego ręce ze swojego ciała. Sięgnęła za łóżko, po czym
wciągnęła na siebie koszulę Scorpiusa, którą najwyraźniej znalazła na podłodze.
Usiadła na materacu, wzięła kilka głębokich wdechów i wstała.
Co
ona kombinowała? Chłopak był trochę skołowany. Miała spać. Miała spać słodko,
jak szczeniaczek i obudzić się szczęśliwa. Obok niego.
Podniósł
się cichutko i sam sięgnął na podłogę po bokserki, które na siebie wciągnął.
Starał się poruszać bezszelestnie. Chciał się odezwać, ale postanowił poczekać
chwilę żeby zobaczyć, co planowała Rose. Miał nadzieję, że po prostu pójdzie
się napić, albo do łazienki, ale coś mu podpowiadało, że wytłumaczenie nie jest
takie proste.
Wygrzebał
się z pościeli, obserwując jak dziewczyna podchodzi do szafki nocnej. Obawiał
się, że jeśli będzie zbyt głośno oddychał, Rose się przestraszy, więc prawie
całkiem wstrzymał oddech. A potem zauważył coś, co niemalże zmroziło mu
kręgosłup.
Jej
ramiona drżały.
Nie.
Po prostu nie. Nie mogła płakać.
Przecież tak bardzo chciał, żeby była szczęśliwa, żeby było jej dobrze, żeby
wiedziała, jaka jest wspaniała. Jakim cudem doprowadził ją do płaczu? Po tym,
jak wczoraj powiedział jej te wszystkie rzeczy, jak obnażył przed nią wszystko,
co nosił w głowie, w sercu – równie dobrze mógłby podarować jej nóż i swoją
duszę, a potem powiedzieć „zrób jak uważasz”. Dał jej pełną kontrolę nad
sytuacją, nad nim.
Nie
tak miało się to skończyć. Przecież zrobił tak, jak mówiła Lily – wszystko na
opak. Był pewien, że obrał właściwy kierunek. Wystarczyło spojrzeć, do jakich
cudownych wydarzeń doprowadził.
Oczywiście
nie był naiwny. Wiedział, że Rose zrobi kilka scen, że będzie musiał jeszcze
sporo wytrzymać zanim w końcu zgodzi się rozpocząć z nim taką relację, jakiej
pragnął. Był świadom, że jeszcze dziesiątki razy zdąży na niego nakrzyczeć. Ale
nie przewidział, że będzie płakała.
Na
szybko przemyślał to jeszcze raz. Znał Rose. Domyślał się, co się teraz wyprawia
się w jej głowie.
Nie.
To nie mogło się dziać. Ona nie miała prawa tego robić. Nie wolno jej było
niczego żałować. Nie wolno jej było spędzać z nim najcudowniejszej nocy w jego
życiu i stwierdzać, że to był błąd. Nie przeżyłby, jakby miał kiedykolwiek
przestać ją widywać, nie rozmawiać z nią, jakby już nigdy nie mógł jej dotykać.
Dlaczego
ona musiała tak wszystko komplikować? Jak miał jej wytłumaczyć, że to, co się
wydarzyło było właściwe pod każdym względem, skoro Lily zabroniła mu mówić Rose
o swoich uczuciach? Czy wszystkie kobiety były takie skomplikowane? Czy może
tylko te z rodziny Weasley?
Nie
wymyślił jeszcze rozwiązania, ale nie mógł patrzeć, jak Rose płacze. Już miał
podejść do niej i ją objąć, uspokoić choć trochę, gdy zauważył co robi. Wzięła
różdżkę i zaczęła powoli obracać ją w palcach. Nie widział jej twarzy, więc tym
bardziej nie miał najmniejszego pojęcia, co też planowała z nią zrobić.
Przełknął
ślinę i postanowił na wszelki wypadek zadbać o swoje bezpieczeństwo. Rozejrzał
się za własną różdżką. Znalazł ją w tylnej kieszeni dżinsów, które w nocy zsunęła z niego Rose, a następnie
rzuciła nimi przez pokój. Cicho przeszedł kilka kroków i sięgnął po przedmiot.
Rose
nadal stała pochylona i prawdopodobnie wpatrywała się bezczynnie w swoją
różdżkę. Co mogła planować? Może po prostu chciała przywołać sobie coś do
jedzenia, albo wysłać wiadomość do Melody? Dlaczego Scorpius miałby od razu być
przygotowany na najgorsze? Uspokoił się nieco. Pewnie przesadzał, przecież nie
zrobiłaby mu krzywdy.
Jednak
po chwili Rose obróciła się powoli i wycelowała różdżkę w łóżko, na którym
myślała, że Scorpius się znajduje. Wpatrywał się w nią wytrzeszczonymi z
niedowierzaniem oczami, a irytacja powoli zaczęła go wypełniać. Co ona sobie
wyobrażała? Powoli uniósł własną różdżkę i skierował w stronę Rose.
Dziewczyna
uniosła wzrok i spojrzała na łóżko, a na jej twarzy zagościło zaskoczenie.
–
Szukasz kogoś? – powiedział głośno Scorpius. Rose wciągnęła gwałtownie
powietrze i błyskawicznie się odwróciła, z różdżką wycelowaną w chłopaka. Jednak
on był szybszy.
– Expelliarmus!
Różdżka
Rose wyskoczyła jej z ręki i pofrunęła prosto do Scorpiusa. Złapał ją i rzucił
dziewczynie pytające spojrzenie. Wyglądała jakby nie mogła się zdecydować, co
właściwie odczuwa: zakłopotanie, strach czy wściekłość.
–
Widzę, że wstałeś – powiedziała w końcu, wbijając wzrok w podłogę. Złapała
końce koszuli Scorpiusa, którą miała na sobie i pociągnęła je w dół, jakby
chciała zakryć trochę większy obszar swoich ud. Chłopak nie mógł się
powstrzymać przed przewróceniem oczami.
–
Co właściwie zamierzałaś zrobić, Rose? – spytał cicho, uważnie się w nią
wpatrując i unosząc w górę jej różdżkę, jakby była prezentowanym dowodem
zbrodni.
–
Nic – mruknęła, grzebiąc stopą w podłodze, jak zawsze kiedy była zakłopotana.
Albus kiedyś stwierdził, że Rose mogłaby być postacią z kreskówki, ale Scorpius
nigdy żadnej nie widział, więc nie mógł stwierdzić, czy rzeczywiście tak było.
–
Rose, minutę temu chciałaś miotnąć we mnie zaklęciem – upomniał ją. – Mam prawo
wiedzieć, jakim dokładnie.
–
Nic by ci się nie stało – mruknęła. Scorpiusa zawsze strasznie rozczulało, gdy
Rose próbowała wymamrotać coś cicho pod nosem. Miała naprawdę wysoki głos, więc
takie połączenie dawało nieco komiczny efekt. Podobnie było, kiedy była
naprawdę zła i zaczynała warczeć – brzmiała wówczas jak rozjuszony kot.
Natomiast jeśli wpadała w prawdziwą wściekłość i kończyło się to krzykiem,
robiło się naprawdę niebezpiecznie. Osiągała wówczas rejestry nieznane innym
istotom ludzkim.
–
Jakoś mnie nie uspokoiłaś – powiedział łagodnie i posłał jej kojący uśmiech, bo
robiła się coraz bardziej zestresowana. Przecież nie mógłby się na nią złościć.
–
Chciałam zmodyfikować ci pamięć.
Och.
Chyba jednak mógłby.
–
Słucham? – zapytał zszokowany. – Co… co chciałaś zrobić?
Rose
zmieszała się jeszcze bardziej i znowu zaczęła mamrotać coś bez składu i ładu.
–
Rose… – zaczął, przez zaciśnięte zęby. – Po pierwsze: jakim prawem? A po
drugie: dlaczego?
–
Ja tylko…
–
Rose, skąd ci przyszło do głowy, że jesteś w jakikolwiek sposób upoważniona do
grzebania w mojej głowie? – warknął. Był naprawdę wściekły. Wściekły i…
zraniony. Czuł się, jakby trzasnęła go w twarz. – Nie możesz chociaż raz
rozwiązać problemu, jak normalny człowiek, zamiast go wymazywać? Zwłaszcza problemu, który sama sobie wymyśliłaś?
–
Niczego sobie nie wymyśliłam! – powiedziała, w końcu podnosząc wzrok, żeby na
niego spojrzeć. Merlinie, miała piękne oczy. – Nie chcę, żebyś o tym pamiętał!
Zachowałam się… niewłaściwie. Nie
chcę, żeby ktoś się dowiedział.
Scorpius
poczuł się jeszcze gorzej.
–
I myślałaś, że ja komuś powiem? – szepnął. – Rose, za kogo ty mnie masz?
–
Nie tylko o to chodzi – odparła, rumieniąc się wściekle. – Ty też powinieneś o
tym zapomnieć.
–
Nie ty o tym decydujesz – wycedził.
–
A powinnam! – stwierdziła, wspierając ręce na biodrach. – Nie chcę… nie chcę
żebyś źle o mnie myślał.
–
Rose, nie myślę o tobie źle – powiedział, urażony samym pomysłem. – Merlinie,
ty naprawdę jesteś stuknięta.
Rose
chwyciła leżącą na stole pomarańczę i rzuciła w niego. Nawet się nie poruszył –
owoc minął jego głowę o jakieś dziesięć centymetrów.
–
Masz naprawdę zdumiewającego cela – pochwalił, uśmiechając się kpiąco.
–
To twoja wina! – Rose najwyraźniej postanowiła zmienić taktykę. – Uwiodłeś
mnie.
Scorpius
prychnął.
–
Bzdura. To ty mnie uwiodłaś.
–
Niby w jaki sposób?
– Będąc sobą.
–
To najgłupsza rzecz, jaką kiedykolwiek od ciebie usłyszałam – stwierdziła, krzyżując ramiona na piersi.
–
Mocne słowa, jak na kogoś, kto radzi sobie z problemem usuwając niepotrzebne
wspomnienia – odparł kąśliwe.
Tym
razem Rose rzuciła w niego swoim kapciem, którego wczoraj porzuciła przy
fotelu. Trafiła w jego klatkę piersiową. Złapał włochatego, szarego bamboszka i
zerknął na nią z udawanym podziwem.
–
Idzie ci coraz lepiej – pochwalił i zrobił krok w jej stronę.
–
Zostań tam, gdzie jesteś! – krzyknęła, wyciągając dłoń do przodu.
–
Dlaczego?
–
Bo jak pozwolę ci się zbliżyć, to znowu mnie upijesz i zaciągniesz do łóżka –
warknęła, a rumieniec natychmiast powrócił na jej policzki.
Scorpius
uraczył tę uwagę ponownym przewróceniem oczami.
– Pomijając
tę kwestię domniemanego zaciągania do
łóżka – zaczął – to pragnąłbym zauważyć, że nie byłaś pijana.
–
Oczywiście, że byłam! – oburzyła się.
–
Zerknij proszę na tę butelkę – powiedział, wskazując na wino, które nadal było
na stole. Cierpliwie czekał, aż Rose spojrzy w odpowiednim kierunku.
W
butelce wciąż było jakieś trzy czwarte trunku.
–
Ja wypiłem większość – przypomniał jej. – Tobie nalałem tylko raz i zauważ
proszę, że nie wypiłaś nawet połowy lampki.
Rose
wyraźnie zaczynała panikować.
–
Mam słabą głowę – wyrzuciła z siebie.
–
Nie aż tak. Rose, ja nigdy bym czegoś takiego nie zrobił, gdybyś rzeczywiście
się upiła. – Westchnął z frustracją, przeczesując dłonią włosy. – Przecież
wtedy nigdy bym nie mógł stwierdzić, co tak naprawdę myślisz, czego chcesz…
–
Co nie zmienia faktu, że mnie uwiodłeś – oznajmiła. Scorpius zacisnął dłoń w
pięść, wziął długi, uspokajający wdech i rozluźnił palce.
–
Rose, opowiedz mi proszę, co konkretnie zrobiłem, żeby cię uwieść – poprosił
spokojnie.
Zawahała
się.
– Mówiłeś…
różne rzeczy i… dotykałeś mnie.
–
Gdzie cię dotykałem?
–
Przestań mnie peszyć! – warknęła, purpurowa na twarzy i rozejrzała się wokół
siebie, prawdopodobnie szukając kolejnej rzeczy, którą mogłaby w niego rzucić.
–
Nie taki jest mój cel, choć muszę przyznać, że to dość zabawne. – Uśmiechnął
się zaczepnie. – Chcę, żebyś zrozumiała, że nic z tego, co robiłem, nie
zadziałałoby, gdybyś nie chciała tego równie mocno jak ja – wyjaśnił. – Rose
przecież ja nawet cię nie pocałowałem, dopóki mi na to nie pozwoliłaś. Och, nie
bądź dzieckiem! – dodał, gdy Rose wyraźnie się zmieszała, na sama wzmiankę o
pocałunku. – Nawet nie wiesz, jakiej dawki samokontroli wymagało ode mnie samo
przebywanie tak blisko ciebie.
–
Przestań mówić takie rzeczy – warknęła. – Nie wiem, czego ty ode mnie chcesz.
To był błąd, którego nigdy nie powtórzymy. Powinieneś czuć się choć trochę
winny.
–
Och, wybacz Rose, naprawdę bardzo mi przykro – ironizował. – Najmocniej
przepraszam, że usiłowałem utulić cię do snu szczęśliwą i spełnioną.
Rose
prychnęła pogardliwie, ale znowu się zarumieniła.
–
Skąd możesz wiedzieć czy byłam spełniona?
– spytała pogardliwie, a Scorpius w odpowiedzi uśmiechnął się jeszcze szerzej.
–
Myślę, że dałaś mi to dość wyraźnie do zrozumienia, kiedy krzyczałaś, jak
bardzo…
Szklanka,
która pofrunęła w jego stronę zmusiła go do przerwania wypowiedzi. Tym razem, gdyby
nie uchylił się odpowiednio szybko, trafiłaby go w głowę. Wyprostował się
powoli i spojrzał poważnie na Rose.
–
Sądzę, że potrzebujesz terapii – oznajmił.
–
Wczoraj mówiłeś, że jestem seksowna, gdy się wściekam – warknęła.
Wyszczerzył
zęby i skrzyżował ręce na piersi.
–
Więc dlatego się złościsz? Czyżbyś próbowała mnie uwieść?
–
Nie! – odparła szybko.
Scorpius
uniósł jej różdżkę w lewej ręce.
–
Oddam ci ją, pod jednym warunkiem – ostrzegł. – Masz mi obiecać, że nie zrobisz
nic głupiego. Żadnego wymazywania wspomnień. Możesz być sobie świetną
czarownicą, ale nie daje ci to prawa rzucania na mnie jakichkolwiek zaklęć, Rose.
Rose
posłusznie kiwnęła głową i zrobiła mały kroczek w jego stronę wyciągając dłoń
po różdżkę.
–
Nadal uważam, że nie powinieneś mieć tych wspomnień – mruknęła.
Scorpius
cofnął dłoń.
–
Mam tego dość – stwierdził. – To dla ciebie
te wspomnienia są problemem, nie dla mnie. – Wycelował w nią swoją różdżkę. –
Wiec może to tobie zmodyfikujemy pamięć?
–
Nie! – wykrzyknęła z paniką w oczach, zasłaniając się rekami, jakby mogła w ten
sposób powstrzymać ewentualne zaklęcie.
Scorpiusa
ucieszyła ta reakcja. Jeśli spojrzeć na to pod dobrym kątem, oznaczałoby to, że
Rose jest szczęśliwa z tym wspomnieniem, że w jakimś stopniu uważa je za cenne.
Potem
stwierdził, że to jednak myślenie życzeniowe, bo przecież nikt nie chce, żeby
mu wymazywać jakiekolwiek wspomnienia. Kto przy zdrowych zmysłach pozwoliłby
sobie grzebać w głowie?
Powoli
opuścił swoją różdżkę i rzucił Rose tę należącą to niej.
–
Pamiętaj, że wymazywanie wspomnień jest nieprecyzyjne – ostrzegł ją. – Więc jeśli
jednak poślesz mi zaklęcie w plecy, zawsze będę podświadomie pamiętał, że
jestem na ciebie zły.
Oboje
stali przez kilka minut w milczeniu. Rose uciekała wzrokiem wszędzie, byle
tylko nie patrzeć prosto na Scorpiusa. On z kolei nie spuszczał z niej wzroku.
Przez
chwilę walczył z pokusą, żeby wymknąć się do łazienki i skontaktować się z Lily
przez lusterko, zapytać ją czy dobrze postąpił i co powinien zrobić dalej. Ale
upomniał sam siebie, że przecież nie jest dzieckiem. A ona i tak już się irytowała,
że latał do niej z każdym problemem. Niedługo wracali do szkoły – równie dobrze
może poradzić się wtedy. A poza tym, jeszcze nie wymyślił, w jaki sposób będzie
rozmawiał z Lily Potter o tym, że uprawiał seks z jej kuzynką.
Najwyraźniej
częste interakcje z Rose sprawiają, że człowiek podświadomie pakuje się w
niezręczne sytuacje.
–
Jest już dziewiąta rano – powiedziała dziewczyna. Właśnie szukała czegoś w
swojej walizce i zerknęła na zegarek na szafce nocnej. – Nasi zaraz zejdą na
śniadanie.
–
Naprawdę? – zdziwił się Scorpius. – Rose, czy ty w ogóle spałaś?
–
Nie wiem – przyznała. – Byłam w lekkim szoku. Chyba nie zmrużyłam oka, ale nie
jestem pewna…
Scorpius
przewrócił oczami i podszedł do własnej walizki, szukając w niej czegoś, co
mógłby dzisiaj ubrać. – O
Merlinie! – krzyknęła nagle Rose. Uniósł wzrok, żeby na nią spojrzeć. W jej
oczach malowało się przerażenie. – Wyobrażasz sobie, co by było, gdybym jednak
spała? Nie wstalibyśmy na śniadanie, więc reszta zaczęłaby się zastanawiać gdzie
jesteśmy i… i… i ktoś by tu przyszedł! Na przykład Albus, a wtedy…
–
… a wtedy zostałbym rozszarpany na strzępy przez wściekłego Gryfona – zakończył
Scorpius, wzruszając ramionami. – Warto było.
–
To nie jest śmieszne! – warknęła Rose, biorąc w garść swoje rzeczy i maszerując
z nimi do łazienki. Kiedy już była w środku, zostawiła uchylone drzwi,
prawdopodobnie żeby móc nadal na niego krzyczeć, gdy się ubierała. – Dlaczego o
tym nie pomyślałeś?
– Żartujesz,
Rose? – odkrzyknął do niej, zapinając dżinsy. – Jak mógłbym myśleć o
czymkolwiek, kiedy mogłem cię…
Tubka
pasty do zębów poszybowała w jego kierunku. Złapał ją tuż przed swoim nosem i
spojrzał surowo na twarz Rose, która wychyliła się zza drzwi do łazienki.
Marszczyła gniewnie brwi.
–
Wiesz, ciężko nam będzie dojść do jakiegokolwiek porozumienia, jeśli cięgle
będziesz mnie powstrzymywać przed kończeniem zdań – powiedział Scorpius.
–
To mnie nie prowokuj – powiedziała.
–
To nie mój problem, że nie jesteś w stanie wysłuchać jakiejkolwiek szczerej
deklaracji uczuć.
Rose
prychnęła kpiąco z łazienki.
–
Po tym co się stało, nie uwierzę w żadną twoją deklarację uczuć – poinformowała
go, cedząc ostatnie słowo tak, jakby rozmawiali o czymś obrzydliwym.
–
Cóż za niespodzianka – mruknął pod nosem.
Rose
wyszła z łazienki, ubrana w ciemne, obcisłe spodnie i gruby, czarny sweter.
Stanęła przed lustrem w przedpokoju i spojrzała na siebie krytycznie, po czym
zauważyła coś na swojej szyi. Ze zdziwieniem wpatrywała się w malinkę na szyi.
Pogłaskała ją delikatnie dwoma palcami. Scorpius również nie spuszczał z niej
wzroku, a okoliczności powstania różowego znamienia atakowały jego myśli.
Rose
znów delikatnie się zarumieniła, ale zaraz potem machnęła różdżką w kierunku
swojej szyi. Zaklęcie sprawiło, że już nie miała na sobie zwykłego swetra, ale
golf.
Scorpius
ubrał buty i podszedł do drzwi. Odwrócił się, spoglądając na Rose wyczekująco. Zarzuciła
na ramię torbę i dołączyła do niego. Miała bardzo zdeterminowany wyraz twarzy,
a jej duże, pełne usta prawie całkiem zniknęły, tak mocno je zaciskała. Chłopak
dostrzegł również zmęczone oczy. Cienie pod nimi były prawie niezauważalne, ale
był pewien, że w miarę upływu kolejnych godzin bez snu, tylko się powiększą.
Nie mógł udawać przed samym sobą, że go to nie martwi.
–
Jeśli chcesz, to zostań w pokoju i się zdrzemnij – zaproponował. – Powiem im,
że się źle czułaś czy coś.
–
Nie – wycedziła Rose. Och, jak strasznie chciał ją przytulić. Wydawała się
kompletnie zagubiona. – Będę jeździć na nartach – warknęła i wymaszerowała z
pokoju.
***
Czy
nie powinno być zupełnie inaczej? Przecież w końcu się z nim przespała –
dlaczego cała ta frustracja seksualna nie chciała pójść w cholerę?
Rose
zaczynała poważnie się o siebie martwić. Może to z nią był problem? Jak mogła
myśleć o takich rzeczach, kiedy była na niego wściekła? Nie powinna już w ogóle
zauważać, jak srebrne są jego oczy, jakie ma umięśnione ramiona, nie
wspominając już o tym, że ciągle gapiła się na jego usta, które wciąż były
delikatnie opuchnięte od całowania jej prawie całą noc. Zastanawiała się, jakim
cudem tylko ona to widzi.
Jednak
wszystko wskazywało na to, że tak właśnie było. Zeszli na śniadanie, a żadne z
ich przyjaciół nie zauważyło nic dziwnego. Jedynie Harold rzucił im kilka
dziwnych spojrzeń, ale kiedy on również zaczął zachowywać się normalnie, Rose
powoli przestała pisać w głowie scenariusze, w których malinka na jej szyi się
wysuwa, a Albus łapie Scorpiusa za włosy i odrywa mu głowę.
Naprawdę
starała się na niego nie patrzeć. Nawet miała ułatwione zadanie, bo siedział
obok niej, ale nie przeszkadzało jej to w ciągłym udawaniu, że spogląda za
okno, podczas gdy w rzeczywistości zawieszała wzrok na jego ramionach i
przypominała sobie, jak ją trzymały. Zdawało jej się jednak, że Scorpius jest
zdecydowanie lepszym aktorem niż ona, bo ani razu nie przyłapała go na robieniu
niczego podejrzanego.
–
Rosie, nie wyglądasz najlepiej – zauważyła Melody, przyglądając się uważnie
bladej twarzy i podkrążonym oczom Rose. – Chyba nie spałaś zbyt dobrze.
Rose
nagle wpadła na wspaniały pomysł.
–
W ogóle nie spałam – przyznała ze smutkiem. – Scorpius strasznie chrapie.
Albus
uniósł ze zdziwieniem brwi i spojrzał pytająco na przyjaciela, na co ten tylko
wzruszył ramionami, z mina pod tytułem „Ja tam nie wiem, przecież śpię”.
–
Tyle razy nocował u mnie w wakacje i jakoś nigdy nie słyszałem żeby chrapał –
stwierdził Potter, ale w jego głosie nie było podejrzliwości. Raczej coś na
pograniczu lekkiego zaskoczenia i ciekawości.
–
Bo kiedy ty śpisz, nie obudzi cię nawet wystrzał z armaty – przypomniała mu
Melody, uśmiechając się do niego z czułością. Rose udała że wymiotuje do
swojego talerza, na co Cara kopnęła ją pod stołem w łydkę i posłała jej
spojrzenie pełne dezaprobaty. – Rose, oczywiście wracasz dzisiaj do naszego
pokoju, przykro mi że się przez nas nie wyspałaś…
Albus,
rzecz jasna, miał racje. Scorpius wcale nie chrapał – po prostu Rose ujrzała w
tym swoją szansę na odzyskanie pokoju, chociaż na tę ostatnią noc. Jeśli by się
okazało, że Albus i Melody muszą spędzić kolejną noc wspólnie, Rose
prawdopodobnie spałaby na korytarzu, ewentualnie w łazience.
Nie
miała ochoty na rozmowę o tym, co zaszło. Nie chciała wiedzieć o co mu chodziło
i dlaczego postąpił tak, jak postąpił. Chciała jak najszybciej przejść nad tym
do porządku dziennego i udawać, że nic się nie stało.
Wzięła
swój talerz i ruszyła w stronę bufetu po dokładkę jajecznicy. Musiała zajeść
swoje problemy. Była właśnie w trakcie uważnego oglądania jogurtów
przeznaczonych na deser, gdy usłyszała głos przy swoim uchu.
–
Robisz korek – szepnął Scorpius.
Rose
podskoczyła i odwróciła się w jego stronę. Uśmiechał się do niej zaczepnie. Za
jego plecami rzeczywiście stało już pięć innych osób, najwyraźniej równie
zainteresowanych ofertą jogurtów. Spłoszona Rose szybko chwyciła pierwszą
lepszą miseczkę i przeszła do kolejnych dań.
–
Łazisz za mną – mruknęła, czując, że blondyn nadal znajduje się jedynie dwa
kroki za nią. – Mogłabym wnieść pozew o molestowanie seksualne.
–
Nie byłoby mi ciężko odbić piłeczkę, skoro sama mnie parę razy porządnie zmolestowałaś
– stwierdził, a Rose wiedziała, że się uśmiecha, nawet nie trzeba było na niego
patrzeć.
Poczuła
gorąco na policzkach i zacisnęła dłonie na talerzu. Jak miała udawać, że
wszystko jest w porządku, skoro on każdą jej złośliwość potrafił zmienić w
aluzje? Chciałaby się nauczyć go zawstydzać, żeby ta gra zaczęła być choć
trochę wyrównana.
–
Możemy udawać, że nic między nami nie zaszło? – zapytała, zerkając na niego
szybko. – To co zrobiliśmy było bardzo złe dla naszej przyjaźni. Nie wiem, jak
mogliśmy do tego dopuścić.
–
I to pięć razy! – przypomniał jej Scorpius dramatycznym szeptem, z udawanym
oburzeniem wymalowanym na twarzy. Rose miała ochotę wbić mu łokieć w brzuch,
ale chyba wykorzystała już dziś dopuszczalną ilość przemocy fizycznej, rzucając
w niego czym popadnie. Poza tym, miał tak twarde mięśnie brzucha (o czym miała
okazję się szczegółowo przekonać w nocy), że pewnie tylko rozbolałby ją łokieć.
– Chodź już, Rose – dodał, łapiąc ją w talii, sprawiając tym samym, że prawie
zemdlała z zaskoczenia i ekscytacji. – Chciałaś przecież jeździć na nartach.
***
Rose
wiedziała od samego początku, że to był fatalny pomysł. Co ją podkusiło? Jest
tyle lepszych sposobów na wyładowanie emocji niż durna jazda na nartach. Mogła
przecież siedzieć cały dzień w pokoju i malować. Na przykład obraz Wielkiej
Kałamarnicy, pożerającej Scorpiusa Malfoya.
Nigdy
nie była typem, który znajdował ukojenie w sporcie. Nie miała pojęcia, co jej
strzeliło do głowy.
Może
po prostu chciała udowodnić sobie i wszystkim wokół (w szczególności pewnemu
irytującemu blondynowi), że wcale nie jest we wszystkim taka beznadziejna.
Jeśli tak, to było to najgorsze, co mogła wymyślić, bo nie trzeba być
geniuszem, żeby wiedzieć, że poniesie porażkę.
–
Nie jesteś podekscytowana? – spytał Albus, spoglądając na Rose, która z kwaśną
miną siedziała obok niego. Ze względu na nią wybrali krótki i bezpieczny stok,
typowy dla początkujących. Nikt nawet nie miał na tyle przyzwoitości, żeby
chociaż udawać, że wybierają go również ze względu na Scorpiusa, który przecież
wmówił wszystkim, że nigdy nie jeździł.
–
Wyglądam jak ziemniak – zauważyła żałośnie, spoglądając z przerażeniem na stok.
Och, skąd w jej głowie pojawiały się te durne pomysły?
Rzeczywiście,
kuląc się na ławeczce w ortalionowych spodniach, kurtce pożyczonej od Albusa i
butach narciarskich wyglądała wyjątkowo żałośnie. Zwłaszcza, że Albus był
prawie tak wysoki jak Scorpius. Ogromna, futrzana czapka również nie dodawała
jej uroku.
–
Rudzinko – odezwała się Melody. Rose spojrzała na nią. Brunetka przyprowadziła
ze sobą wysokiego mężczyznę o zielonych oczach, ciemnych, krótkich włosach,
pięknie zarysowanych kościach policzkowych i uśmiechu jak z reklamy pasty do
zębów, które Rose czasem widywała w telewizji. – Wykupiłam ci lekcję u
instruktora – wyjaśniła jej przyjaciółka, wskazując głową na mężczyznę.
Głowa
Scorpiusa podskoczyła szybko znad butów, które właśnie zapinał.
–
Nie – wypalił, zerkając groźnie na instruktora.
Rose
spojrzała na niego z zainteresowaniem i uniosła brwi.
–
Czemu nie? – zagadnęła zaczepnie. – Przydałoby mi się trochę nauki.
–
Przecież nie lubisz obcych ludzi – przypomniał jej, zaciskając szczękę z
irytacji. Albus patrzył zdziwiony na jego gwałtowną reakcję.
–
Trzeba stawiać czoła swoim lękom – powiedziała, marszcząc brwi i patrząc na
niego ze złośliwym uśmiechem. – W końcu nie znam nikogo, kto brał profesjonalny
kurs jazdy na nartach – dodała. Scorpius zarumienił się lekko, ale milczał. –
Więc pojeżdżę trochę z tym panem. Masz coś przeciwko?
Wszyscy
patrzyli na chłopaka wyczekująco i każde z przyjaciół, poza Rose, było wyraźnie
zaskoczone jego dziwnym zachowaniem. Mimo to, znali go na tyle, żeby wiedzieć,
że kiedy Scorpius jest zły, nie należy zadawać pytań.
–
Nie – odparł cicho, patrząc w ziemię.
Nieco
skrępowany instruktor poprosił Rose na bok, żeby wytłumaczyć jej podstawy. Rose
kiwała głową, udając, że cokolwiek z tego co mówił, było dla niej zrozumiałe i
próbowała się uśmiechać. Co jakiś czas zerkała z przerażeniem na stok, nie
mogąc powstrzymać rodzącej się paniki. Och, jakie to będzie upokarzające.
Instruktor
zdawał się dostrzegać jej strach i uśmiechnął się do niej pocieszająco.
Najwyraźniej przystojni faceci uważali, że jeden ich uśmiech może rozwiać
wszystkie lęki kobiety.
–
Nie martw się, jestem pewien, że poradzisz sobie świetnie – powiedział i
pogłaskał ją pocieszająco po ramieniu.
Rose
nie cierpiała, gdy ludzie ją dotykali, ale czuła na sobie uważne spojrzenie
Scorpiusa, więc odpowiedziała chłopakowi uśmiechem. Poza tym, kurtka była tak
gruba, że ten niewinny gest prawie nie wywołał w niej dyskomfortu.
–
Ile masz wzrostu? Pójdę wypożyczyć dla ciebie narty i pomogę ci się z nimi
oswoić – dodał.
Rose
podała mu miarę i chłopak odszedł w stronę wypożyczalni.
Znowu
spojrzała na stok z lękiem. Wokół kręciło się bardzo dużo ludzi. Nie dość, że
każde z nich ją wyśmieje, to jeszcze pewnie uda jej się paru stratować.
–
Zgodziłaś się na instruktora tylko po to, żeby zrobić mi na złość.
Odwróciła
się. Scorpius chyba nieco się już uspokoił. Stanął obok niej i oparł się na
swoich nartach.
–
A ty strzelasz fochy, bo wiesz, że już nigdy nie pójdę z tobą do łóżka –
odgryzła się i pokazała mu język, oczywiście zachowując przy tym bardzo
dojrzałą manierę. Uśmiechnął się złowieszczo, a ona już wiedziała, że pożałuje,
że w ogóle się odezwała.
–
Technicznie rzecz biorąc to nie poszliśmy tylko
do łóżka. Robiliśmy to też przy ścianie, na stole…
Rose
zakryła sobie uszy dłońmi i zaczęła krzyczeć „la la la la” bez żadnej melodii.
Scorpius przewrócił oczami.
–
Czasem straszne z ciebie dziecko, Rose – poinformował ją, po czym oddalił się,
widząc, że instruktor wraca.
Rose
znowu rozejrzała się niespokojnie. Melody właśnie sunęła pięknym slalomem w dół
stoku, a Harold się przygotowywał. Tymczasem Albus i Cara jechali wyciągiem w
górę, mając za sobą już kolejny zjazd. Nikt nie uznał za podejrzane, że
Scorpius od samego początku radzi sobie świetnie. Kiedy to narodziła się
opinia, że jemu to niby wszystko wychodzi? Polata trochę na miotle i nagle
uważa się go za wielkiego sportowca!
Pierwszy
zjazd Rose był absolutną katastrofą. Tak się podekscytowała, że udało jej się
pokonać jakiś metr, że natychmiast upadła na tyłek i tą właśnie techniką
pokonała resztę trasy. Było świetnie.
Kolejne
dwa niewiele się różniły, oprócz tego, że ludzie zaczęli się za nią oglądać. Początkowy
współczujący chichot z każdym kolejnym zjazdem stawał się bardziej szyderczy i
coraz głośniejszy.
Za
czwartym razem udało jej się nieco dłużej utrzymać na nogach, ale stratowała po
drodze jakąś kobietę i razem potoczyły się w dół stoku. Rose przeprosiła ją ze
dwadzieścia razy, zanim w końcu obie pojechały wyciągiem. Uwadze dziewczyny nie
umknęło, że tamta starała się później trzymać jak najdalej od niej.
Kiedy
ludzie zauważyli, że ta ruda łamaga szykuje się do kolejnego zjazdu, parę osób
wyciągnęło telefony komórkowe i zaczęło wpatrywać się w nią z wyczekiwaniem,
kierując na nią swoje obiektywy.
Rose
miała łzy w oczach. Potrafiła zachować do siebie dystans, ale naprawdę nie
radziła sobie w sytuacji, kiedy tyle osób nie dość, że skupiło na niej uwagę,
to jeszcze się z niej śmiali. Zaciskała zęby, modląc się, żeby to wszystko się
już skończyło. Instruktor był wyraźnie załamany i zmieszany, że trafił mu się
tak beznadziejny przypadek.
–
Rose, nie musisz jeździć, jeśli nie chcesz – powiedział Albus i objął ją
opiekuńczo ramieniem. – Nic ci się nie stało? Wyglądało groźnie.
Rose
machnęła ręką i spróbowała się uśmiechnąć. Złapała zmartwione spojrzenie
Scorpiusa i szybko odwróciła wzrok.
–
To nic – wychrypiała. – Pojadę jeszcze raz.
Ustawiła
się w odpowiednim miejscu i wzięła głęboki wdech. Jeszcze tylko jedna próba i
koniec, powiedziała sobie. Wystarczy im już tej rozrywki.
Zaczęła
jechać i, jak zawsze, po kilku metrach poczuła, jak jej ciało traci równowagę.
Już przechylała się do przodu i wyciągała dłonie, żeby zamortyzować upadek, gdy
nagle jakaś siła postawiła ją do pionu. Niespodziewanie jej nogi przybrały
idealną, podręcznikową pozycję i przestały się trząść. Ręce rozsunęły się lekko
na boki. A potem, ta sama siła zaczęła kierować jej stopami, które sprawnie
operowały nartami.
Wiedziała,
że to musiała być magia. Nie miała żadnej kontroli nad swoim ciałem, po prostu pędziła
do przodu i po raz pierwszy poczuła jakąkolwiek frajdę z jazdy na nartach.
Zaklęcie sprawnie pociągnęło ją slalomem przez cały stok.
Kiedy
już się zatrzymała, spojrzała w górę. Instruktor pokazał jej uniesione kciuki. Przyjaciele
radośnie wykrzykiwali pochwały ze szczytu, a Albus nawet podskoczył,
najwyraźniej zapominając, że sam ma na sobie narty. Rose poczuła się lepiej na
myśl, że nie tylko ona wróci z tyłkiem mokrym od śniegu.
Scorpius
trzymał się nieco z boku i nie potrafiła z tej odległości dostrzec jego wyrazu
twarzy, ale nie umknęło jej uwadze, jak szybko schował różdżkę do kieszeni.
Zrobiło jej się cieplej, mimo minusowej temperatury.
Kiedy
była już na górze, Melody i Harold podbiegli do niej, obsypując ją uśmiechami i
gratulacjami.
–
Wiedziałam, że dasz radę – powiedziała radośnie Mel, klepiąc ją po plecach.
Nieco
dalej Cara i Scorpius prowadzili Albusa do ławeczki, pozwalając mu się na sobie
wesprzeć. Wyglądało na to, że chyba skręcił sobie kostkę. Zaczęli powoli iść w
jego stronę, a Rose dołączyła do nich, kiedy już odpięła narty. Stanęła obok
Scorpiusa i delikatnie wspięła się na palcach, żeby dosięgnąć do jego ucha.
–
Dziękuję – szepnęła, tak żeby tylko on mógł usłyszeć. Uśmiechnął się lekko i
delikatnie szturchnął ją łokciem.
______________________________
No i jest! :)
Zazwyczaj jak piszę rozdział to słucham
duuuuuużo muzyki, różnej różnistej, ale od czasu do czasu mam tak, że przylgnie
do mnie jakaś piosenka i cały rozdział piszę, ciągle włączając ją od nowa ;p
Tak było i tym razem – uwzięłam się na stare, dobre GnR i ich >Welcome ToThe Jungle< i trochę mnie to śmieszy, bo przecież nie jest w żaden
sposób powiązana z treścią. Zabawne, jak zaskakujące są czasem inspiracje :D
A tak na marginesie: czy możemy
pomilczeć przez minutę i pokontemplować to, jak nieludzko piękny był kiedyś Axl
Rose?
Z innej beczki, to może niektórzy z was
będą zainteresowani faktem, że trochę uatrakcyjniłam moją zakładkę z linkami.
Dodałam tam krótki opis każdego z nich, żeby napisać w dwóch słowach, dlaczego
właściwie je polecam :D Chciałam to ubrać w swoje słowa (zaskakująco słabo mi
to wyszło, gdy starałam się unikać spojlerów), ale jeśli ktoś z was jest w
moich linkach i jest niezadowolony z mojego opisu to chętnie naniosę tam
sugerowane przez was zmiany :D
Okej, koniec tego mojego mamrotania. Mam
nadzieję, że rozdział wam się podobał. Cudownie mi się go pisało, bo dostałam
przeogromnego kopa motywacji, czytając wasze komentarze pod poprzednim,
dziękuję!
Jezu, ale dzisiaj nabiadoliłam. Już
milczę i czekam na wasze opinię! <3
Idealna notka. Kocham przemyślenia Scora. Jak dobrze, ze zachował czujność i nie dał się zaczarować. Moze nawet poradzi sobie bez interwencji Lily. Mysle, ze Rose nie ma racji docisk łóżkowych przyszłości i bardzo dobrze. Najbardziej sie ciesze, ze podziękowała Scorowi na końcu (a mogła byc zła). I w ogole super, ze poszła na te narty. Wlasciwie to tak to sobie wyobrażałam :D czekam na ciąg dalszy z niecieprljwoscia :D
OdpowiedzUsuńDziękuję! Cieszę się, że przemyślenia Scora ci się spodobały, przez te cześć notki najlepiej mi sie płynęło ;p Tak, Rose była bardzo niezadowolona, ze musiała najeść sie wstydu, więc ucieszyła się, że pokonała trasę, nawet z interwencją :P Dzięki za komentarz i pozdrawiam ;*
UsuńSuper rozdział!
OdpowiedzUsuńJestem mega ciekawa jak się to wszystko dalej potoczy :))
Najbardziej urzekł mnie początek <3 kocham Scorpiusa, dlatego nie przejmuj się nigdy nie opuszczę twojego opowiadania póki on w nim będzie xd
Ogólnie cieszę się, że wyszło tak jak wyszło, relacja nie została chyba jakoś bardzo naruszona, więc jest dobrze :DD
No i moje kochane narty <33 cieszę się, że w końcu wszyscy na nie poszli, że Rose w końcu "udało" się zjechać xd no i to "Dziękuje"... niby nic, a takie to kochane ^^
no i chyba tyle xd Dużo weny, na kolejne zaskakujące rozdziały <3
Pozdrawiam
*KP
:D
Super, że ci sie podobał!
UsuńHahah no cóż, Scorpi zawsze będzie w tym opowiadaniu, wiec przynajmniej mogę wierzyc, że zosstaniesz do końca, hahah :D
Tak, relacje jakoś sie trzyma, mam nadzieje, że jeszcze uda mi sie was zaskoczyc ^^
dziękuję ci bardzo za komentarz, a weny oczywiscie nigdy nie za wiele :D Pozdrawiam!
i to kocham w Twoim pisaniu ! Bo piszesz nieszablonowo i prowadzisz historię nieprzewidywalnie. Bo chyba każdy spodziewał się, że Rose obudzi się szczęsliwa '' w jego ramionach było ciepło i przyjemnie''. A u Ciebie Rose nadal jest taka jaką sobie wyobraziłaś (tak mi się wydaje), czyli bardzo Twoja i bardzo kanoniczna. Ciekawe co będzie dalej ! Az mnie ciekawośc zżera. Pisz pisz pisz !!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz ile radosci mi sprawił twój komentarz! Bardzo sie cieszę, że udaje mi się prowadzic te historię choć trochę nieprzewidywalnie i że uważasz, ze postać Rose jest prowadzona konsekwentnie <3 Aż nie sposób nie zasiąść do pisania, po tak miłych słowach :D Dziękuję ci bardzo i pozdrawiam!
UsuńBoże, że ile razy oni ten seks uprawiali? O.O
OdpowiedzUsuńChryste, a mój ma dość po dwóch. XD Niezły wynik, Scorpio. xD
Ja wiedziałam, że Rose będzie się zachowywać, jakby to, co między nimi się wydarzyło było jakąś jedną wielką katastrofą. Co za dziewczyna.
"Mogła przecież siedzieć cały dzień w pokoju i malować. Na przykład obraz Wielkiej Kałamarnicy, pożerającej Scorpiusa Malfoya." - padłam. XD
Z jednej strony tak bardzo się zapiera, ale jak Malfoy się o nią troszczy, to już zapomina o swoim gniewie. :D Zdecydowałaby się. xD
A tych ludzi, co tak się śmiali z Rose, kiedy ta się strała. Jak nic jakieś zaklęcie w nich posłać. :D
Pozdrawiam i weny życzę!
Hahaha, no co Scorpius musiał wykorzysta tę jedną noc największą częstotliwością, w końcu nie wiadomo kiedy bedzie miał znów okazję! :D No a poza tym to opowiastka, nie wymagajcie ode mnie aż takiego realizmu xd
UsuńTaa, Rosie musi się ogarnąć, ale czy naprawdę ktoś się spodziewał po niej innego zachowania? :P No i już tak mi się wyklarowałą, ze zachowuje się czasem jakby miałą chorobę dwubiegunową xd
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam!
O nie wierzę, tak zwlekałam z komentarzem, że zdążyłaś wrzucić nowy rozdział. No trudno nadrabiam teraz i zaraz pędzę do nowego ;)
OdpowiedzUsuńCały rozdział czytało mi się bardzo przyjemnie, bo uwielbiam kiedy sytuacja jest pokazana z perspektywy Scor'a :D. Muszę stwierdzić, że zachowanie Rose po wszystkim (mam na myśli sytuację, jak już Scor oddał jej różdżkę) trochę mnie zaskoczyło. Myślałam, że Rose będzie jeszcze bardziej "wycofana", a tu taka mała niespodzianka XD. No i oczywiście na sam koniec Scorpius "Rycerz Na Białym Koniu" Malfoy ratujący naszą małą niezdarę Rose, słodziutko, oj słodziutko :P
Pozdrawiam :)
Ann.
Hahaha nic straconego, miło że pokusiłaś się o komentarz :D
UsuńCieszę sie bardzo, że się podobało. Punkt widzenia Scorpiusa pisze mi się chyba nawet przyjemniej niż Rose, może dlatego, że nie jest nienormalny xd
Każda z nas potrzebuje takiego rycerza :D Dzięki za komentarz :) Buźka!
Och, jakie to szczęście, że Scorpius nie spał i zdołał zareagować w ostatniej chwili. Muszę przyznać, że Rose sama komplikuje całą tę sytuację. Wmawia sobie, że chłopak maci jej w głowie, ale tak naprawdę sama go pożąda. Niech ta dziewczyna w końcu weźmie się w garść! xD Ach, żal mi Scorpiusa :(
OdpowiedzUsuń"– Możemy udawać, że nic między nami nie zaszło? – zapytała, zerkając na niego szybko. – To co zrobiliśmy było bardzo złe dla naszej przyjaźni. Nie wiem, jak mogliśmy do tego dopuścić.
– I to pięć razy! – przypomniał jej Scorpius dramatycznym szeptem" - Och, tak... F.R.I.E.N.D *-*
Na razie przeczytałam ten rozdział, postaram się jutro zjawić z komentarzem na dziewiętnastce. Jak nie dam rady, to pojawię się w przyszłym tygodniu.
Tak, może to i paradoks, ale Rose niestety już nam się kreuje na głównego antagonistę tego wątku miłosnego :P No ale co zrobić, dziewczyna jest zagubiona i nigdy nie miała do czynienia z takimi uczuciami. Racja, będzie musiała, jak to mówisz, wziąć sie w garść, ale będzie do tego potrzebowała porządnego bodźca :) Na szczęście Scorpius jest cierpliwy i da radę, ale z pewnością by sie ucieszył, że mu współczujesz :D
UsuńSuper, że wyłapujesz te nawiazania <3
Dziekuję ci bardzo za komentarz, widziałąm u ciebie info, że bywasz teraz rzadziej na blogosferze z powodu braku czasu, więc mam nadzieję, że jakoś sie trzymasz w tym całym zamierszaniu :D Pozdrawiam!
"Najwyraźniej przystojni faceci uważali, że jeden ich uśmiech może rozwiać wszystkie lęki kobiety." - Ej, ale w tym jest trochę prawdy xd
OdpowiedzUsuńJak już pisałam, nie przeżyłabym, gdyby Rose wymazała pamięć Scorpiusowi... Jak dobrze, że wstał na czas i umiał się jej postawić. Cud, że ma tyle cierpliwości <3 Jego przytyki i peszenie Rose przez cały rozdział były po prostu urocze :D
Serio, szacun dla Malfoya, że wytrzymuje z jej humorami i rzucaniem wszystkim co popadnie xd Btw, jestem ciekawa jak powie Lily o seksie z Rose xd
Wszechwiedzący Harold zawsze tak samo kochany <3
Oj, dobrze czułam, że z jazdy na nartach nie wyniknie nic dobrego (oprócz zaklęcia Scorpa of course xd). Współczułam Rose i dobrze ją rozumiem :D Sama lubię jeździć na nartach, chociaż mistrzem nie jestem, ale doskonale znam to uczucie, kiedy np. spadnie się boleśnie z wyciągu krzesełkowego xd Do tego jeszcze te głupie śmieszki widzów. Wtedy nawet nie ma ochoty się płakać, ale łzy stają same w oczach :') Tak, wiem, jestem dziwna, ale to chyba wynika z tego, że nie cierpię (i nie umiem btw) przegrywać - jak Rose zresztą xd i jest to reakcja mimowolna.
"– Technicznie rzecz biorąc to nie poszliśmy tylko do łóżka. Robiliśmy to też przy ścianie, na stole…" - Hahahahahahha
W ogóle wydaje mi się, ze w ostatnich rozdziałach jest mniej humoru niż wcześniej. Może wynika to z nagromadzenia scen romantycznych? Opowiadanie cały czas jest świetne, ale jednak trochę brakuje tych żartów :D
To, jak Scorpius pomógł Rose z nartami było cudowne <3 <3 <3
Teraz chyba troszkę mniej się na niego gniewa xd
Pozdrawiam i życzę weny ;)
~Arya
PS Byłoby dłużej, ale ochota na przeczytanie następnego rozdziały przeważa nad ilością weny xd
Tak, Scorpius nasz jest cierpliwy, a przy pisaniu kolejnych rozdziałów zaczęłam sie zastanawiać czy ta cierpliwość nei jest w ogóle jego cechą konstruktywną xd
UsuńRozumiem co masz na myśli, bo ja też przegrywać nie umiem, a w jakichkolwiek sytuacjach które mnie w jakiś sposób upokarzają też i sie łzy zbierają do oczu :D
Mam nadzieję, że żarty nadrobie - w niektórych rozdziałach rzeczywiście jest ich mniej, czy to przez scenu romantyczne, a może dlatego ze czasem tak mi po prostu wyjdzie :D
A owszem, gniewa sie nieco mniej, ale dzika jest nadal xd
Rose jest po prostu rozbrajająca w tym wszystkim. Moralniak moralniakiem, ale oskarżenia w stronę Scora były troche nie fair. Ja na jego miejscu obrazilabym sie śmiertelnie za insynuacje, ze zaciągnął ją do łóżka.
OdpowiedzUsuńBiedna Rose na stoku, sama nienawidzę wszystkiego rodzaju sportów, ktore wymagają koordynacji i równowagi, wiec.... współczuje z całego serca!
Gdybys chciała, to zapraszam wieczorem do mnie, pisze to chyba tylko po to, zeby mieć motywacje do wstawienia tego rozdziału [*]
"Rozbrajająca" to i tak dla niej za miłe słowo, nikt by nie znosił je humorków tak dzielnie jak biedny Score :D
UsuńJa też nie cierpię sportów i niezdara ze mnie straszliwa, więc piąteczka!
A do Ciebie na rozdział trzeci oczywiście przybędę, jak tylko znajdę chwilkę!