–
Rosie, Score cię szukał. Mówił, żebyś się
z nim spotkała – oznajmił Albus, siadając na pufie przy kominku. Rose siedziała
w pokoju wspólnym, kuląc się na swoim ulubionym fotelu. Ze wszystkich stron
otoczyła się książkami, a na stoliku obok walały się notatki i puste zwoje
pergaminu. Podniosła nieprzytomny wzrok znad Zaawansowanej transmutacji
botanicznej i utkwiła go w Albusie. Oprzytomniała nieco, gdy do jej umysłu
dodarł sens wypowiedzi kuzyna.
–
Och – mruknęła. – Dzięki za informacje.
–
Nie pójdziesz do niego? Za parę dni
wyjeżdżacie na konkurs, a Score mówi że od dwóch tygodni się razem nie
uczyliście ani nie ćwiczyliście – wypomniał jej, a Rose nagle uświadomiła sobie
ze zgrozą, czyj głos słyszy w swojej głowie, ilekroć kłóci się z własnym
sumieniem.
–
Ja… jestem trochę pochłonięta czymś innym – wydukała, pochylając głowę nad
ciężką księgą.
–
Chyba lepiej by było robić to zespołowo? Bez urazy, ale wyglądasz paskudnie.
Rose
spojrzała na niego z irytacją. Nie mogła jednak zaprzeczyć, że wyglądała jak siedem
nieszczęść. Od dwóch tygodni uczyła się
jak szalona, a fakt, że robiła to sama, rzeczywiście miał wpływ na jej stan.
Mało sypiała, bo do późnej nocy przeglądała opasłe księgi, więc jej skóra
zrobiła się bledsza, a pod oczami pojawiły się brzydkie cienie. Rude włosy były
splątane i luźno związane w jakaś imitację końskiego ogona. Ubrana była w swój
ulubiony, wygodny i niesamowicie brzydki, zielony sweter. Był rozciągnięty
wszerz oraz miał za długie rękawy, w których Rose porobiła dziury „na kciuki”. Nie
miała pojęcia jak doprowadziła ciuch do takiego stanu, zwłaszcza że nigdy nie
udało się rozciągnąć go na długość, przez co ciągle odsłaniał kawałek jej
brzucha. Luźne dżinsy były nierówno podwinięte, a na stopach miała puchate
skarpety w barwach Gryffindoru.
Spojrzała
wymownie na Albusa, tym wzrokiem, którym
kobiety mówią mężczyznom, że nie należy wyjawiać im prawdy na temat ich
wyglądu. Na niego jednak to nie podziałało, zapewne z powodu więzów krwi, które
sprawiały, że absolutnie nie obchodziła go opinia Rose na ten temat.
–
Pokłóciliście się? Ostatnio zachowujesz
się jak dzikuska.
–
Zawsze zachowuję się jak dzikuska – przypomniała mu Rose. – Wiesz, że ja i
ludzie to nienajlepsze połączenie.
–
Ale zazwyczaj robisz wyjątek, dla tych których
już znasz.
Prawdę
mówiąc, miał rację. Z tą dzikuską. Od tej
dziwnej rozmowy na błoniach, Rose dokonała nowego odkrycia: Obecność Scorpiusa
sprawia, że czuje się niezręcznie. Zjawisko to bardzo ja irytowało, więc
ilekroć go spotkała, właśnie na niego wylewała swoją frustrację. Powoli czuła
się coraz bardziej zażenowana tym, że ilekroć widzi Scorpiusa, zaczyna pluć
jadem, zatem zachowała się tak, jak zachowałby się na jej miejscu każdy
rozsądny, dorosły człowiek: od dwóch tygodni sukcesywnie go unikała.
–
Po prostu nie mam teraz nastroju na rozmowę z kimkolwiek – westchnęła Rose,
posyłając kuzynowi znaczące spojrzenie i ponownie ukrywając się za książką.
–
Hmm, to będzie problem, bo stoi przy wejściu do naszej wieży. Powiedziałem mu,
żeby poczekał, a ja zmuszę cię do wyjścia.
Rose
z wściekłością zatrzasnęła książkę.
–
Nie patrz tak na mnie, Rosie – powiedział Albus z miną niewiniątka. – Nie psuj
szans mojego przyjaciela na zwycięstwo, tylko dlatego, że prawdopodobnie masz
najdłuższy w życiu okres.
Dziewczyna
wstała i ruszyła w kierunku dziury pod portretem, nawet na niego nie patrząc.
Początkowo chciała odłożyć wielką książkę na fotel, ale potem stwierdziła, że
przytulając ją do piersi, czuje się jakoś pewniej i bezpieczniej. Wygramoliła
się przez wyjście i stanęła twarzą w twarz ze Scorpiusem. Czy jej się zdawało
czy on naprawdę urósł przez te dwa
tygodnie? A może tylko stał się jeszcze przystojniejszy?
–
Cześć – mruknęła, zadzierając głowę, żeby na niego spojrzeć. – Co chciałeś?
–
Chciałem zaproponować ci spacer do biblioteki
– powiedział ostrożnie, ogarniając ją spojrzeniem srebrnych oczu. – Ale
chyba musiałabyś wrócić po buty.
Rose
zerknęła z zażenowaniem na swoje stopy. Nadal miała na sobie jedynie grube
skarpetki w barwach Gryffindoru. Poczuła gorąco na policzkach. Bardzo łatwo się
rumieniła. Odziedziczyła tę skłonność po Ronaldzie. On jednak czerwienił się na
całej powierzchni twarzy. Na szczęście, u Rose to zjawisko ograniczało się do
skóry powlekającej kości policzkowe.
–
Chciałam wyjść bez butów – palnęła, zanim
zdążyła odgryźć sobie język. No trudno, poszło. Trzeba iść w zaparte. Spojrzała
znów w oczy Scorpiusa, starając się wyglądać na pewną siebie.
Chłopak
przeczesał dłonią swoje jasne włosy, w geście pełnym frustracji.
–
Na rany Severusa, Rose. Znam cię od sześciu lat. Przy mnie nie musisz udawać,
że każde głupstwo, które ci się
przydarzy, zrobiłaś celowo.
Rose
spojrzała na niego, zirytowana i pobiegła do swojego dormitorium, gdzie
zrzuciła paskudne skarpety i wsunęła stopy w zielone trampki. Zostawiła książkę
na łóżku. Dwa razy przebiegła przez pokój
wspólny tak szybko, że Albus, którego nie raczyła zaszczycić nawet spojrzeniem,
ledwo zdążył na nią spojrzeć.
Znalazłszy
się ponownie na korytarzu, spojrzała wyczekująco na Scorpiusa, który miał minę pod tytułem „Jestem najbardziej
irytującym człowiekiem na świecie”. A Jednocześnie uśmiechał się w taki sposób,
że gwałt na nim, każdy sąd uznałby za czyn całkowicie usprawiedliwiony.
Przynajmniej według Rose.
–
Przestań tak dziwnie na mnie patrzeć – mruknęła.
–
Tylko się uśmiecham Rose. Z resztą, będę patrzył, jak tylko chcę.
–
Wiesz, moja matka kiedyś bardzo boleśnie zdzieliła twojego ojca w twarz –
przypomniała mu Rose, gdy zaczęli schodzić po schodach. – Radzę ci zatem
uważać, bo mówią, że odziedziczyłam po
niej prawy sierpowy.
Scorpius
pokręcił jedynie głową z rozbawieniem
–
Możesz mi wyjaśnić, dlaczego od dwóch
tygodni nie zamieniłaś ze mną słowa? I co do cholery dzieje się z twoimi
włosami? – zapytał obrzucając spojrzeniem jej poplątany koński ogon. Czy ten
człowiek przez całe swoje życie był wszystkim rozbawiony?
–
Nie wiem o czym mówisz – powiedziała
Rose, odnosząc się do pierwszego pytania i udając że nie usłyszała drugiego.
Postanowiła, że najlepiej będzie zapomnieć o tej sytuacji, która miała miejsce
dwa dni temu w Wielkiej Sali, kiedy to usłyszawszy, jak woła ją po imieniu,
rzuciła grzankę na talerz i wymruczawszy coś o podręczniku do eliksirów w
kierunku swoich przyjaciół, wybiegła ze śniadania, jakby ją hipogryfy ścigały.
Scorpius
westchnął i najwyraźniej postanowił zostawić ją w spokoju. A przynajmniej ten
nieprzyjemny temat. Resztę drogi do biblioteki pokonali w milczeniu.
Razem
przeszukali półki i zanieśli kilka książek, których jeszcze nie omówili, do jednego ze stolików.
–
Rozmawiałem z profesor Palmer na temat szczegółów odnośnie podróży – zaczął Scorpius, pochylając się nad blatem. –
Chciała, żebyśmy przenieśli się tam jakimś magicznym sposobem ale…
Rose
poderwała głowę i spojrzała na niego, a jej oczy błysnęły groźnie.
–
Ale co? – spytała powoli, starając się nie panikować.
–
Ale przekonałem ją żebyśmy polecieli samotolem – powiedział nieśmiało chłopak.
–
Ja… Masz na myśli samolot? – zapytała ostrożnie, a jej oczy zmrużyły się
groźnie, gdy pokiwał głową. – Masz pojęcie ile to będzie trwało?
–
Ale ja nigdy nie leciałem czymś takim – powiedział, najwyraźniej oburzony jej
brakiem entuzjazmu. – Za bardzo lubię wiedzę, żeby nie mieć bladego pojęcia, o
tamtym świecie.
Rose
spojrzała na niego zdziwiona, na chwilę zapominając o wściekłości. Przypomniało
jej się, jak bardzo chciał dowiedzieć się, co mugolskiego trzyma w domu jej
matka i co Rose najbardziej z tego lubi.
–
Scorpius, dlaczego nie zapisałeś się na mugoloznawstwo w trzeciej klasie?
–
Mojemu ojcu groził zawał, już odkąd dowiedział się o mojej przyjaźni z Albusem
– przypomniał jej, z łobuzerskim błyskiem w srebrnych oczach. – Nie wiem na ile
czara jego cierpliwości jest wypełniona, ale nie chcę wlać tam kropli, która ją przeleje.
–
No dobrze, polecimy samolotem. – Rose nie chciała walczyć z jego pragnieniem
wiedzy. Scorpius uśmiechnął się do niej szeroko.
– W
Hogwarcie nie ma za wielu książek o mugolach – powiedział, niepokojąco radosnym
tonem. – Ale udało mi się dowiedzieć, dlaczego te ich samo… samoloty nie
spadają. Otóż chodzi o to, że wiatr…
Rose
przerwała mu, unosząc dłoń.
–
Nie – powiedziała tylko, nagle zdając sobie sprawę, jak świetnie Malfoy
dogadałby się z dziadkiem Arturem.
Spojrzał
na nią obrażonym wzrokiem, ale nie drążył tematu.
Zamiast
tego chwycił jej dłoń i odciągnął od jej twarzy, przyciągając do swojej. Rose
poczuła na skórze jego gorący oddech i
zarumieniła się w błyskawicznym tempie. Czy on… czy on pocałuje ją w rękę?
–
Przestań obgryzać paznokcie – powiedział cicho zamiast tego. – Robisz to od dwóch tygodni.
***
Rose,
Albus i Melody w spokoju jedli kolację, gdy nagle poczuli paskudny smród.
–
Harold – syknęła Melody. – Skąd ty wracasz? Z komina?
–
Paliłeś papierosy – doprecyzowała Rose, patrząc na niego z lekkim niesmakiem,
choć nie tak krytycznie jak Albus i Melody.
–
Nie. Byłem w miejscu gdzie je palono – powiedział, oburzony ich insynuacjami.
Nie dali się nabrać.
–
Wypaliłem jednego. Więcej nie zapalę, przysięgam.
–
Harold.
–
No dobra dwa. Dwa, malutkie papieroski… dobra, pięć! Paczkę. Dwie paczki…
Karton. Trzy wielkie kartony w dwa dni! – wykrzyczał w końcu.
–
Jak miło mieć przyjaciela, który nie
potrafi dotrzymać tajemnicy. Nawet swojej własnej. – Rose uśmiechnęła się
radośnie. W przeciwieństwie do dwójki jej przyjaciół, miała w głębokim
poważaniu, czy Harold pozostawał w szponach tego mugolskiego nałogu. Jak będzie
chciał rzucić to rzuci. Nie było sensu wszczynać kłótni, ilekroć się łamał. A
łamał się z chęcią i to pod byle pretekstem.
–
To wszystko wasza wina – warknął, siadając pomiędzy Rose i Albusem. –
Zdenerwowałem się. Wiem, że któreś z was
nagadało Carze, że nie powinna się ze mną umawiać.
–
Skąd ten wniosek? – zapytała Melody z udawanym zdziwieniem. Ona i Rose, cztery
dni temu odbyły z Carą poważną rozmowę, tuż po tym jak ich czwarta współlokatorka zasnęła.
– A
czemu miałaby odwołać randkę sama z siebie? – Harold spojrzał na nią jak na
idiotkę. – Jak szczęście Cary może obchodzić was bardziej niż moje? Na tyle,
żeby mnie sabotować? Przyjaźnimy się tyle lat, nie spodziewałem się po was
takiej paskudnej…
–
Porozmawiamy z Carą i odwołamy wszystko co jej powiedziałyśmy – przerwała mu
Rose, zanim zdążył się nakręcić. – Jeśli spojrzysz mi w oczy i powiesz, że nie
spałeś z żadną dziewczyną, odkąd Cara odwołała randkę.
Harold
zrobił się czerwony i zacisnął dłonie w pięści. Nie potrafił jednak długo
gniewać się na Rose, więc jego twarz dość szybko wróciła do normalnego koloru.
–
Kiedyś się na tobie zemszczę, ty ruda cholero – powiedział, przysuwając do
siebie talerz. – I co, na stado nieśmiałków,
dzieje się z twoimi włosami?
Rose
nie odzywała się do niego przez następne kilka godzin.
–
Scorpius się na ciebie gapi – zauważyła Melody. Rose uniosła głowę i odnalazła
wzrokiem platynową czuprynę. Gdy złapał jej wzrok, mrugnął do niej
porozumiewawczo, na co Rose tylko przewróciła
oczami. Scorpius wrócił do rozmowy z Mirandą Zabini. Miranda Zabini też się na
nią gapiła.
–
Mel – zagadnęła ją cicho Rose, pochylając głowę w jej kierunku, tak żeby
chłopcy nie słyszeli ich rozmowy. – Sorpius jest, przystojny, prawda?
Melody
spojrzała na nią jak na wariatkę, a Rose się zarumieniła.
–
Gorętszy niż samo piekło – zapewniła ją przyjaciółka, przyglądając się jej z zainteresowaniem. – Ale skąd to dziwne
pytanie? Piękno jest w oku patrzącego, więc…
–
Ostatnio się zastanawiałam nad jedną rzeczą – przerwała jej Rose. – Dlaczego
dziewczyny na niego nie lecą?
Melody
zamyśliła się na moment, przyglądając się obiektowi ich rozważań.
–
Po pierwsze jest Malfoyem – powiedziała w końcu, odkładając na stół egzemplarz „Proroka Wieczornego”, który właśnie
przeglądała. Rose uznała to za znak, że traktuje ich rozmowę poważnie. – Teraz
już nikt nie lubi Malfoyów, nawet niektórzy ślizgoni. No i sam Score, jest
trochę… odpychający, jeśli rozumiesz co mam na myśli. Poza nami i Mirandą nie
rozmawia w zasadzie z nikim, chyba, że musi. Nie jest niemiły, ale raczej całą
swoją postawą i sposobem rozmawiania z obcymi, daje do zrozumienia, że nie jest
zainteresowany bliższym kontaktem. Jak ktoś ma na niego lecieć, skoro nikt go
nie zna? Myślę, że ma jakieś ciche wielbicielki, zauroczone jego smakowitą
aparycją, ale chyba tylko takie, które całkiem pozbawione są instynktu
samozachowawczego. – Mel uśmiechnęła się tajemniczo. – Bo widzisz, ja sądzę, że
najważniejszym powodem jest fakt, że Scorpius jest trochę… przerażający.
–
Przerażający? – Rose czuła, że wie co Melody ma na myśli, ale nie wiedziała
skąd. A potem przypomniała sobie, jak opowiadał jej o kłopotach z panowaniem
nad gniewem.
–
Tak – przytaknęła jej przyjaciółka. –
Sama się czasem zastanawiam jak on to robi. Wiesz, raczej się nie spodziewasz,
żeby ktoś z rozczochraną, platynową czupryną i srebrnymi oczami, emanował taką
niebezpieczna aurą…
–
…mroku – dokończyła za nią Rose, odrywając w końcu wzrok od Malfoya. – No
dobra, chyba wyczerpałaś temat.
–
Cieszę się, że mogłam pomóc – powiedziała
Mel, otwierając ponownie „Proroka”. – Co ubierasz jutro wieczorem na imprezę
Puchonów?
***
Większość
pokoi, w których zamieszkiwali
nauczyciele, mieściła się na górnych kondygnacjach Zamku, wiec uczniowie domu
Helgi Hufflepuff postanowili urządzić imprezę z okazji początku semestru, na
pierwszym piętrze. Rose zajęło dwie godziny, zanim porządnie się zrelaksowała i
przestała nerwowo rozglądać, w obawie, że w każdej chwili hałas może zwabić
woźnego Cribe’a. Obawa przed byciem złapanym, była najmniej istotnym powodem,
dla którego Rose nie była imprezowym typem. Na samym szczycie tej listy był
chyba fakt, że Rose była absolutnie beznadziejną tancerką, a przynajmniej tak
jej się wydawało. Ilekroć Melody wyciągała
ją na parkiet, Rose przestępowała tylko z nogi na nogę, starając się to
mniej-więcej dopasować do muzyki lecącej z głośników. Oprócz tańca była jeszcze
jej słaba głowa. Z ludźmi nie potrafiła rozmawiać nawet na co dzień. Skoro nie
mogła tańczyć, pić alkoholu ani rozmawiać z kimkolwiek poza Haroldem i Mel, to
po co chodzić na imprezy? Albus na nich nie bywał, bo jedynym przypadkiem, w
którym dopuszczał się łamania zasad ciszy nocnej, było picie Ognistej ze
Scorpiusem na wieży Astronomicznej. Malfoy nie bywał na potańcówkach, z prawie
tego samego powodu co Rose… tyle że zupełnie odwrotnego. Rose nie lubiła ludzi,
a ludzie nie lubili Scorpiusa.
Wszystko
było w porządku. Melody śmiała się beztrosko, flirtując z jakimś chłopakiem z
Ravenclawu, a Rose wykonywała swój
niezręczny taniec, z Haroldem, jako partnerem.
I
wtedy do sali wszedł jakiś wysoki chłopak z Hufflepuffu i rzucił im
przestraszone spojrzenie
–
Cribe tu idzie.
Rose
dawno nie była świadkiem takiego chaosu. Parkiet opustoszał w ciągu kilku
sekund, więc wybiegła z Sali razem z resztą uczniów. W panice rozejrzała się wokół siebie. Zgasło światło, a ona mrużyła
oczy i próbowała znaleźć w tym półmroku Melody lub Harolda. Nigdzie ich nie
było.
Przeklinając
siebie, że w ogóle dała się zaciągnąć na tę głupią imprezę, Rose
rzuciła się biegiem za dwójką chłopaków, których znała z widzenia. Biegła za
nimi aż dwa piętra w dół, trzymając się na dystans. Nie wiedziała, dokąd ją
prowadzą, ale była pewna, że gdziekolwiek się schowają, znajdzie się tam
miejsce i dla niej. Nie miała szans dobiec aż na siódme piętro, do wieży
Gryffindoru. Woźny Cribe może i był wrzodem na tyłku, ale był dość młodym
facetem i Rose miała przeczucie, że bez problemu dogoni tych, którzy liczyli,
że uda im się dobiec do siebie.
Szum
wywołany przez szepty rozbiegających się w różnych
kierunkach uczniów sprawił, że dwaj chłopcy nie zwrócili uwagi na ciężkie kroki
Rose, biegnącej za nimi. Zanim się obejrzała, doprowadzili ją do lochów.
Starała się nie oddychać zbyt głośno i próbowała uspokoić się po biegu, jednak
wiedziała, że Cribe może być tuż za rogiem. Schowała się za filarem i
obserwowała dwójkę uczniów. Powiedzieli coś szeptem i w kamiennej ścianie
pojawiły się drzwi. Gdy weszli do środka, Rose nie zastanowiwszy się nad
konsekwencjami, rzuciła się biegiem w ich kierunku. Zdążyła złapać drzwi.
Przeczekała minutę, nasłuchując czegokolwiek. Po chwili do jej uszu dobiegł
dźwięk oddalających się kroków i biorąc głęboki wdech, weszła do środka.
Gdy
rozejrzała się po kamiennych ścianach, na których
wisiały srebrno-zielone gobeliny uświadomiła sobie, że właśnie wlazła do Pokoju
Wspólnego Slytherinu.
Pomieszczenie
było delikatnie oświetlone zieloną poświatą. Krzesła były kamienne i bogato
rzeźbione. Było tu znacznie chłodniej niż w wieży Gryffindoru.
Zdusiła
w sobie jęk rozpaczy i osunęła się po ścianie. Jeśli teraz wyjdzie, w
poszukiwaniu innej kryjówki, a po drugiej
stronie drzwi, akurat znajdowałby się woźny - wyleci ze szkoły. Jeśli ty
zostanie i wpadnie na jakiegoś Ślizgona - wyleci ze szkoły. Lepszą decyzją
byłoby błąkanie się po zamku w środku nocy i zarobienie szlabanu. Lepszą
decyzją byłoby spędzenie nocy w jej własnym łóżku, zamiast tej bawienia się na
tej cholernej imprezie. Że też dała się namówić.
Rose
spróbowała się uspokoić. Może nikt tu nie zejdzie. Może Ślizgoni spędzą noc we
własnych łóżkach i dadzą jej godzinkę
spokoju, zanim będzie pewna, że Cribe ukarał już wszystkich tych, którym nie
udało się uciec i wrócił do siebie. Żałowała, że nie ma przy sobie papierowej
torebki, która pomogłaby jej uspokoić oddech.
Zamknęła
oczy i ogarnęła swoje rozkrzyczane myśli. Zdecydowała, że kryjówka w postaci Pokoju Wspólnego Ślizgonów, jest lepsza
niż brak kryjówki.
Los
nie dał jej dużo czasu, żeby nacieszyć się tą myślą, bo już po chwili usłyszała
zbliżające się kroki z korytarzyka po lewej stronie. Nad wejściem wisiał napis
„dziewczęta”.
Rzuciła
się biegiem w przeciwnym kierunku. Będąc już w korytarzyku, przy którym położone były drzwi do sypialni męskich, wymacała
pierwszą lepszą klamkę. Zanim zdążyła się zastanowić co robi, weszła do środka.
Ponownie
spróbowała siłą umysłu uciszyć swoje głośno walące serce, gdy oparła się o
drzwi.
Łóżko zaskrzypiało. Rose przestała oddychać.
–
Kto tu jest? – usłyszała zaspany, męski głos.
–
Uhm… – zaczęła, obniżając swój głos,
najbardziej jak potrafiła. – To tylko ja… stary.
Zamarła,
mając nadzieję, że chłopak po prostu zaśnie. Błagała tego, który jest odpowiedzialny za porządek na tym świecie,
żeby w końcu pozwolił jej odetchnąć. CO ONA TAKIEGO ZROBIŁA, ŻEBY ZASŁUŻYC
SOBIE NA TE PIEKIELNĄ NOC?
Łóżko zaskrzypiało ponownie. Była tak przerażona, że
ledwie widziała przez łzy wysoki cień, który nagle pojawił się przed nią.
Szorstkie opuszki palców złapały delikatnie jej brodę, a zmrużone, srebrne,
błyszczące oczy przyglądały się jej badawczo. Zaraz… srebrne?
–
Rose?!
–
Scorpius!
Rose
z jednej strony była zrozpaczona, że któryś
z chłopców się obudził, a z drugiej szczęśliwa, że to był właśnie on. Może i
nie znajdzie tu kryjówki, ale Scorpius przynajmniej nie zaprowadzi jej prosto
do Cribe’a. Ulga rozlała się po całym jej ciele, na widok jego pięknej,
znajomej twarzy.
–
Co… – zaczął, ale Rose wiedziała, że ciśnie mu się na usta zbyt wiele pytań,
żeby mógł wybrać jedno. – … co do
cholery?
–
Przepraszam! – wyszeptała gorączkowo Rose, spoglądając na niego błagalnie i
zaczęła mówić bardzo szybko, korzystając
z jego chwilowej dezorientacji: – Cribe wkroczył na imprezę Puchonów i zaczęłam
uciekać… Przez przypadek wlazłam do pokoju Ślizgonów! I ktoś schodził do
salonu, usłyszałam kroki ze strony damskich sypialni i po prostu tu wbiegłam,
tak strasznie przepraszam!
Scorpius
wpatrywał się w nią. Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, a potem zamknął je z
powrotem.
Rose
wiedziała, co usłyszy: Wynocha. Nie było tu dla niej miejsca i to jej wina, że
w ogóle wpakowała się w ten bajzel. Nie
sądziła, żeby miała ochotę na imprezę w najbliższej przyszłości.
Nie
to, żeby miała ją kiedykolwiek.
Ale
Scorpius ją zaskoczył.
–
Czy ja nadal śpię, czy to dzieje się naprawdę? – zapytał, marszcząc brwi. Gdyby
nie była tak zestresowana, zaśmiałaby się. To było prawie urocze.
–
Śpisz? – spróbowała Rose. Oczywiście jej
nie uwierzył. Rose zerknęła w dół i nagle poczuła gorąco, wlewające się na jej
policzki. Scropius nie miał na sobie koszulki. Jakby mogła spoliczkować swój
mózg, zrobiłaby to teraz, za podziwianie jego muskulatury w tak stresogennym
momencie. Nie mogła oderwać wzroku od wyrzeźbionego „V”. Wydawało jej się, że
to tak nazywa się te mięśnie bioder, które znikały pod jego zielonymi, długimi
(dzięki Merlinowi!) do kostek spodniami od piżamy.
Och,
ogarnij się, Rose.
–
Więc chcesz się tutaj schować? – zapytał Scoropius, który najwyraźniej nie zauważył, gdzie zawędrowało jej
spojrzenie.
–
Tylko dopóki Cribe się nie podda, to nie
zajmie długo – wyszeptała. – Zostałabym w Pokoju Wspólnym, ale nie wiem, na
kogo się natknę.
Scorpius
westchnął.
–
Dobrze, posiedzisz sobie w tym kąciku?
Rose
zdusiła w sobie pragnienie rzucenia mu się na szyję.
–
Och, dziękuję! Będę tu siedzieć, cichutko jak mysz pod miotłą, nie przejmuj się
mną.
–
Nie masz nic przeciwko, że wrócę do
łóżka? – zapytał, a Rose już otwierała usta, żeby odpowiedzieć, gdy usłyszeli
skrzypienie klamki. Scorpius spojrzał jej w oczy, przerażony.
Cienka
smuga światła wpadła do pokoju. W tym samym momencie Scorpius chwycił ją za
ramie i wepchnął do swojego łóżka. Nie
było czasu zasłonić kurtyny wokół nich, Rose udało się jedynie schować głowę
pod kołdrą.
Jedyne,
co była w stanie zarejestrować w tym momencie, to jej głowa, wtulona w jego
twardą pierś i jej pierś wtulona w jego równie
twardy brzuch. Słyszała, jak szybko wali mu serce i było to dziwnie
pocieszające. Wiedziała, że nie jest osamotniona w swoich kłopotach.
Dziwnie,
ciepłe uczucie zaczęło narastać w jej gardle. Schował ją. Nie tylko jej nie
wyrzucił, ale ukrył ją w swoim własnym łóżku,
narażając siebie samego na gargantuiczne problemy, choć przecież mógł łatwo się
wytłumaczyć, że nie ma nic wspólnego z jej obecnością w tym pokoju.
Nie
miała jednak czasu na rozczulanie się nad ludzką dobrocią, ponieważ jego współlokator coś upuścił i była prawie pewna, że cokolwiek
to było, wturlało się pod łóżko Malfoya.
– Lumos
– szepnął, a światło z jego różdżki
prześwitywało przez kołdrę. Przez chwilę szukał swojej zguby, gdy nagle
wciągnął głośno powietrze.
– Stary,
zgaś to – wymamrotał Scorpius, niby-to-strasznie-senny.
– Stary
– odpowiedział mu głos. – Czy to jest dziewczyna?
–
Nie – odwarknął, a Rose poczuła, że jego silne ramiona zaciskają się wokół niej. Jego ręka była wystarczająco nisko na talii
dziewczyny, żeby przyspieszyć jej oddech. Po chwili jednak zabrał ją stamtąd i
szybkim ruchem zasłonił kotarę. Jego współlokator zaśmiał się cicho.
–
Jak chcesz – powiedział. – I tak jutro się dowiem kto to jest.
–
Po prostu odejdź i pisz te swoje wiersze czy cokolwiek chcesz robić, o tej
chorej godzinie – warknął Scorpius, a chłopak znów zachichotał, po czym oddalił się w kierunku, w którym Rose
umiejscowiła w swoich myślach łazienkę.
Wysunęła
głowę spod kołdry i odsunęła się od niego.
–
Tak strasznie cię przepraszam – wyszeptała żałośnie.
–
Nott uważa się za artystę – westchnął Scorpius. – Często pisze wiersze w środku
nocy, szczególnie, gdy – jak dzisiaj –
wraca z randki.
–
Och. – Na policzki Rose wpłynęły rumieńce wstydu. – Wiec trochę tu posiedzę?
–
Tak sądzę. – Wyglądał na tak zrezygnowanego, że Rose poczuła nagłą ochotę, żeby
pogłaskać go po platynowych włosach i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze.
Chciała też znowu go przeprosić, ale obawiała się, że może go tylko
zdenerwować. Przyłożyła wiec głowę do poduszki i czekała cierpliwie.
Nie
przewidziała tylko tego, że zaśnie. Nie sądziła, że w ogóle byłaby w stanie zasnąć, z półnagim Scorpiusem
Malfoyem, leżącym tuż obok.
***
Scorpius
nie pamiętał, kiedy ostatnio spało mu się tak dobrze. Coś poruszyło się obok
niego i otworzył oczy. Widok bardzo mu się spodobał.
Rose
Weasley.
Rose
Weasley w jego łóżku.
Ale
czemu się od niego odsuwała? Posłał jej senny uśmiech i przyciągnął ją z
powrotem do siebie.
I
wtedy zamarł. Trybiki jego ospałego mózgu
w końcu zaczęły się powoli poruszać.
Rose
Weasley?
W
jego łóżku?!
Odsunął
się od niej. Co stało się wczoraj w nocy? Przedzierał się przez swoją własną,
zamgloną pamięć. Ach tak. Rose Weasley w jego dormitorium, w środku nocy,
błagająca o pomoc. Coś o woźnym i o imprezie. Jak niby miał jej odmówić?
Podniósł
na nią wzrok. Na twarzy dziewczyny malował się szok i poczucie winy.
–
Cholera – westchnął.
–
Tak mi przykro – wyszeptała spanikowana. – Nie chciałam zasnąć! Już sobie idę!
Och,
jej było przykro? Jakby to nie on był tym, który przed sekundą ją molestował.
–
To nic – powiedział szybko. – Przepraszam za… to wszystko.
Rose
uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością. Nie nacieszył się tym długo, bo
chwilę później usłyszał paskudny głos
Notta.
–
Scorpius ma dziewczynę w swoim łóżku –
powiedział, jeszcze trochę sennie. Jego drugi współlokator, Goyle, wydał z
siebie zduszony okrzyk.
–
Że tutaj? Że teraz? Że tuż obok nas?!
Rose
spojrzała na niego przerażona a on wziął poduszkę za głowy i zdusił nią
bezradne wycie, które wydobyło się z jego
ust.
–
Szkoda, że Adam poszedł już na śniadanie – powiedział przebiegle Nott. –
Przegapi całą zabawę.
–
Chyba nie chcesz…?
–
Nie odpuszczę takiej okazji.
Ich
kroki zaczęły się zbliżać.
–
Co teraz? – szepnęła Rose, patrząc na niego. Scorpius podejrzewał, że jego oczy
mają ten sam, spanikowany wyraz.
–
Znikaj – powiedział tylko, wskazując na kołdrę. Rose zniknęła pod nakryciem. Na
nieszczęście, zrobiła to dość nieporadnie i zwinęła się w kłębek gdzieś na jego
nogach. Wybrzuszona kołdra poniżej torsu nie wyglądała najlepiej.
Sekundę
później, kotary łóżka się rozsunęły, a
oczom Scorpiusa ukazali się jego dwaj koledzy. Gdy siedem lat temu dostał z
nimi dormitorium, w życiu by się nie spodziewał, że to właśnie oni zniszczą mu
życie.
–
Mogę wam w czymś pomóc? – spytał z taką
ilością wrogości, jaką tylko potrafił z siebie wydobyć. Wiedział, że ludzie
trochę się go bali, ale najwyraźniej jego współlokatorzy się tym nie przejęli.
Och, po cholerę włożył tyle wysiłku, żeby się z nimi zakolegować?
– Cóż – zaczął Nott ze ironicznym uśmieszkiem, pławiąc
się w swoim własnym geniuszu. – Może sobie przypominasz, jak w nocy zapewniłem
cię, że poznam tożsamość twojej tajemniczej dziewczyny.
Scorpius
koncentrował się, poszukując jakiejś stanowczej i sensownej odpowiedzi, ale
jego procesy myślowe były akurat nieco skołowane, ponieważ właśnie poczuł
gorący oddech Rose na wewnętrznej stronie swojego uda. Przygryzł wargę.
– A
z pewnością zgodzisz się – powiedział Goyle – że Noah zawsze dotrzymuje danego
słowa.
Rose
w tym momencie złapała w nerwowym odruchu jego biodra. Scorpius jednocześnie
celebrował i przeklinał swój wybór nisko
wiszących spodni od piżamy, bo, o litościwy Merlinie, dotyk jej palców na jego
skórze…
–
Więc mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, żebyśmy…. – zaczął beztrosko Noah
i wyciągnął dłoń w kierunku kołdry. Scorpius wciągnął powietrze i zrobił jedyną
rzecz, która przyszła mu do głowy.
Jęknął.
Ręka
Notta zamarła w powietrzu.
Jęk
był głośny, gardłowy i trochę zbyt przekonywujący. Scorpius natychmiast
poczuł gorąco na policzkach. Na twarzach jego kolegów, szok prześcigał się z przerażeniem.
Nawet
nie chciał się zastanawiać, co w tym momencie myślała o nim Rose. Pewnie go
nienawidziła. Pewnie uważała, że jest niewyżytą świnią. Pomyślał sobie, że w
zasadzie nie byłoby tak źle, po prostu umrzeć w tym momencie.
–
Moglibyście…? – zapytał Scorpius, mając nadzieję, że brzmi odpowiednio
nonszalancko. Nott cofnął rękę, jakby właśnie dotknął czegoś niesamowicie
obrzydliwego.
– O
Merlinie, stary, wybacz – powiedział Goyle, podnosząc dłonie do góry. – Nie wiedzieliśmy, myśleliśmy, że…
–
Tak, Score, nie chcieliśmy w niczym przeszkadzać, my tylko… – Not cofał się
powoli. – Zostawimy was samych.
Drzwi
trzasnęły, a rozczochrana Rose wyskoczyła spod kołdry, czerwona jak piwonia.
Scorpius natychmiast usiadł.
–
Przepraszam – powiedział. – Nie chciałem… Nie miałem na myśli… Ja nie chciałem
sugerować, że…
Rose
uśmiechnęła się do niego ślicznie. Jej ciemne oczy patrzyły na niego z
wdzięcznością, na którą był przekonany,
że nie zasługiwał.
–
Nie szkodzi. – Machnęła ręką. – Wypłoszyło ich to z pokoju, czyż nie?
Scorpiusowi
przemknęło przez myśl, że może te palce, które
krążyły wówczas w okolicach jego bioder, nie znalazły sie tam przypadkowo.
–
Przysięgam, że kiedyś ci się za to odwdzięczę – dodała. – Lecę do siebie. Nie
wiem, co powiedzieć Melody…
______________________________
Och, ależ długi rozdział naskrobałam :O
Mam nadzieję, że się spodoba, bo trochę
się nie mogłam doczekać, aż będę mogła go napisać ^^
Jeśli ktoś to czyta to bardzo milutko
proszę, o zostawienie opinii. Wiadomo, że człowiek czuje się trochę głupio, jak
wrzuca coś do internetu i widzi że nikomu się nie podoba. Mam nadzieję, że
jednak ktoś się znajdzie :D
Tym razem nie podzielę się z wami, jaki
soundtrack mi towarzyszył przy pisaniu tej części, bo wstyd!
Pozdrawiam gorąco ;*
LUBIĘ KOMENTARZE :D
edit. Włączyłam komentarze z anonima!
Nawet nie wiedziałam, że mam tę opcje niedostępna :O Pozdrowienia dla Aryi,
dziękuję za oświecenie mnie!
reakcja tych dwóch ćwoków - bezcenne.
OdpowiedzUsuńOMG! Więcej! *_*
OdpowiedzUsuńKocham Cię za ten rozdział :) I uwielbiam Scora <3 I nieporadną Rose <3 Ah i oh!!
OdpowiedzUsuńLuella
Witaj ;)
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle dobry. Rozbawiła mnie sytuacja w łóżku Scorpiusa ;D
No mam nadzieję, że w końcu ktoś się przyzna do swoich uczuć ;)
Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy, Equmiri
( dawniej Arabella )
ti-amo-per-sempre.blogspot.com
Dziękuję, milo ze udało mi się rozbawić kogoś oprócz samej siebie :D pozdrawiam!
UsuńPadłam ze śmiechu xD
OdpowiedzUsuńTa akcja w łóżku mnie rozwaliła. :D Mimo wszystko nie pomyślałabym, że Scorpius będzie udawał, że Rose mu dobrze robi. XD
Jezu.
Czekam na kolejny rozdział. :)
Hahah, Scorpius chyba też się nie spodziewał :D
OdpowiedzUsuńNie ma za co! xD Dziękuję za pozdrowienia :D
OdpowiedzUsuńBardzo lubię twoje opowiadanie ;) Od razu ostrzegam-moja wypowiedź nie będzie zbyt długa, gdyż już wcześniej czytałam ten rozdział, ale gwarantuję, że następne komentarze będą bardziej rozwinięte :)
Rozwaliło mnie zdanie o głosie sumienia Rose. Rozumiem, że to Albus? xD
Aż współczułam Scorpiusowi, kiedy bliżali się Nott i Goyle. Gdyby zobaczyli Rose w łóżku Scorpiusa i rozpuścili plotki na całą szkołę...Oj, działo by się.
Odetchnęłam, kiedy mu odpuścili. Ich zakłopotanie- bezcenne! xD
Tak a propos wcześniejszych rozdziałów-najlepsza była scena, w której Scorpius dowiedział się o zauroczeniu Melody jego ojcem xD
Z niecierpliwością czekam na następny rozdział!
Pozdrawiam i życzę weny!
~Arya ;)
Dziękuję za komentarz ^^ tak, głos sumienia to Albus xd a zauroczenie Melody Draco to chyba mój ulubiony wątek poboczny xd ciesze się ze ci się podoba ;) pozdrawiam; *
UsuńNo cze, wpadłam jakimś zupełnym przypadkiem na Twojego bloga i postanowiłam zostać z tego powodu, że sama piszę o Rose Weasley i obecnie szukam o niej blogów - na daną chwilę, tu i teraz, to właśnie one najbardziej mnie interesują z oczywistych powodów: jestem ciekawa, jak inni rozegrają historię Rose c:
OdpowiedzUsuńW zaledwie jeden wieczór przeczytałam wszystkie pięć rozdziałów i jestem zadowolona, że nie trafiłam znowu na kogoś, kto pisze praktycznie same dialogi, kompletnie nie szanuje interpunkcji czy co drugie zdanie wstawia żałosne teksty typu: "zarumieniła się jak bobas centaura" albo "wydawał się być mroczny jak testral"... Tak tak, nie wymyśliłam sobie tego - ludzie naprawdę tak piszą. To tak głupie, że aż przykre...
No więc miło jest przeczytać bloga, na którym takie bzdety nie występują. Podoba mi się to jak piszesz, widać, że przychodzi Ci to z łatwością i lubisz to robić. Dialogi na niektórych blogach wyglądają, jakby piszący ich autorzy nigdy się z nikim nie komunikowali w prawdziwym życiu, wszystko jak takie sztuczne i wymuszone. Ty na szczęście nie masz takiego problemu c: Akcja szybko się posuwa, czytelnik się nie nudzi.
Co do fabuły to jest w porządku, jeśli chodzi o opowieść to ja zawsze staram się poszerzać mój zakres tolerancji do maksimum - w Twoim przypadku nie musiałam go rozciągać prawie w ogóle c:
Przyjemnie i lekko czyta się to co piszesz. Ja szczególną sympatią darze Albusa i Harolda; lubię takie wiecznie nieogarnięte, prowadzące hulaszczy tryb życia postaci, ale to oczywiście moje osobiste odczucia.
O drobnych błędach takich jak literówki czy drobne potknięcia w interpunkcji nawet nie będę wspominała - takie małe cholery ciężko wypatrzeć w gąszczu liter. Ja sama też zaliczam takie wpadki i tak, doceniam krytykę, ale nie - nie znoszę gdy ktoś wypomina mi, że zjadłam ostatnią literkę w czwartym słowie w osiemdziesiątym piątym zdaniu akapitu piątego. No szlag mnie trafia.
Także ja mam nadzieję, że nowe rozdziały będą się pojawiały i będę tu wpadała c:
luty
Mroczny jak testral? Serio? hahahah :D
UsuńMiło mi, że podobają ci się moje dialogi i ogólnie mój kawałek internetu ;) Z błędami staram się walczyć, bo nie lubię bet, ale największą moją zmor jest interpunkcja. No ale, człowiek uczy się całe życie!
Mówisz, że prawie nie musiałaś rozciągać zakresu tolerancji - chętnie dowiem się, dlaczego "prawie". Będę wiedziała nad czym popracować.
Mam nadzieję, że kolejne części cię nie rozczarują!
Dobry wieczór! :3
OdpowiedzUsuńMam jedno, bardzo ważne pytanie.
Dlaczego tak mnie torturujesz i nie wrzucasz nowego rozdziału? </3
Kłaniam się, w podzięce za motywujący i uszczęśliwiający komentarz i przepraszam za zwłokę :D Niestety bardzo się meczę z tym rozdziałem ;c postaram się uwinąć jak najszybciej ;)
UsuńKochana, ja wszystko rozumiem.. ale nie będę ukrywać, że codziennie z wielką nadzieją wpisuję adres Twojego bloga.. i nie widzę tej wyczekiwanej cyferki [6] ;___;
UsuńCóż, naprawdę mi przykro ale mam teraz sesje poprawkowa i naprawdę nie mogę niczego oblac :( myślę że rozdział będzie w tym tygodniu ale nie obiecuję
Usuń;*
Nie wiem czemu nie działa mi opcja "odpowiedz" pod Twoim komentarzem - klikam i klikam i nic się nie dzieje, pewnie wina mojego starego grata, toteż napiszę tu.
OdpowiedzUsuń"Prawie" dlatego, że Scorpius nie widzi mi się jako kumpel dzieci Wielkiej Trójki, jako miłośnik wszystkiego, co związane z mugolami, Albus jako siedemnastoletni pijaczyna, a Rose jako dziewczyna wciskająca "wulgarny tyłek" w małe czarne i "niechcący" wskakująca do łóżek chłopakom c:
Oczywiście to jest Twoja opowieść i to szanuje, każdy ma inny koncept, dlatego jak mówię patrze na to z przymrużeniem oka, bo fabuła jest dla mnie ważniejsza niż to, co Albus lubi chlać po kątach czy nie c;
Raczej wydaje mi się, że nie będziesz mogła nad tym popracować, bo nie zmienisz teraz charakterów postaci i ich przyzwyczajeń dla jednej kręcącej nosem osoby i ja to rozumiem i akceptuje. Twoje opowiadanie, Twój pomysł, Twoja brocha. Ja tu jestem czytelnikiem i jak na razie opowiadanie interesuje mnie do tego stopnia, że jestem skłonna czytać kolejne rozdziały. Jeśli w jakimś momencie coś porazi mnie tak bardzo, że nie będę dalej dała rady czytać, to po prostu przestanę.
Na razie jest w porządku c:
Cóż, mnie się Scorpius nie widzi, jako kopia swojego ojca, a za to jak najbardziej jako jego przeciwieństwo, zwaszcza, że Rowling wspominała, jak tolerancyjna okazała się Astoria. No i skoro dorastał w domu, w którym Draco troszke jednak kręcił nosem na mugoli, to tym bardziej ciągnie go do tego co zakazane.
UsuńWydawało mi się też, że Albus nie jest pijaczyną, tylko że przestrzega zasad a czasem zdarzy mu sie je nagiąć dla najlepszego kumpla. Gdy miałam siedemnaście lat, nie było niczego szokującego w tym, ze chłopcy od czasu do czasu trochę wypiją :D No i nie miałam nigdy na myśli, jakoby Rose sama w sobie była wulgarna. Rose ma duży, fajny tyłek. Sukienka była czarna i przylegająca. Nic nie pokazywała. Dla mnie to nie wulgrność tylko klasa ;) A sytuacja z łóżkiem wydawała mi się po prostu zabawna, przecież nie w 'tym' celu znalazła sie w jego łóżku ;p
Cóż, dziękuję za uwagi i mam nadzieję, że nic nie porazi cię tak, żebyś przestała czytać :P
Trzymam kciuki na sesji :) Chciałam tylko żebyś wiedziała, że zaglądam tu codziennie z niegasnącą nadzieją :)
OdpowiedzUsuńLuella
O kuede, nie wiem, czy to na pewno dobra reakcja, ale tak sie śmiałam podczas trgo rozdziału,ze nie wiem. Najpierw przy uwadzeHerolda na temat włosów Rose, kiedy nie odzywała sie do niego przez kilka godzin, bo biedaczek ja obraził :D a porem pod koniec. 'Mam nadzieje,ze Scor szybko ogarnie,ze Rose tez za nim szaleje :D Muslalam,ze padnę przy tej ostatniej scenie :D Nott sie pisze,swoją droga. I nie wiem, co to miało byc to Noah. Imię notta albo goyle'a?
OdpowiedzUsuńNiezły z niego Casanova, z tego Harolda - przypomina mi on trochę Jake'a z Glee. Chłopak przespał się z cheerliderką, bo inna mu nie chciała "dać". O tak - kobieciarz. I definitywnie pasuje to słowo do Harolda :)
OdpowiedzUsuńNo a ta scena w dormitorium Scorpiusa... uśmiech mi nie schodził z twarzy ;P Ach, kocham Scora i Rose :)
Tak, nie da się ukryć, że Harold to kobieciarz :D kojarzę ten wątek z Glee, chociaż ten sezon w którym pojawili się Jake czy Marley pamiętam zazwyczaj jak przez mgłę!
UsuńJa też ich kocham, hahaha :D
Zrujnowałaś mi reputację, koleżanko. Moja siostra pewnie już dzwoni do najbliższego szpitala dla niesprawnych umysłowo, bo szaleńczego śmiechu w kierunku ekranu do najnormalniejszych zjawisk zaliczyć nie można.
OdpowiedzUsuńRozdział celebruję całą sobą (lecz nie tak, jak Scorpius celebrował dotyk Rose). Ucieszyłaś mnie nim niesamowicie. Kocham te reakcje Malofya, jego myśli są po prostu zabójcze. W takich momentach zastanawiam się tylko, czy jakikolwiek chłopak ma temu podobny rozgardiasz w głowie na porządku dziennym. Czasem fajnie by było wkroczyć w przestworza męskiego umysłu, jedynie do celów badawczych, oczywiście. I wyjść z niego szybciej niż się weszło, z wiadomych powodów.
"Przysięgam, że kiedyś ci się za to odwdzięczę" - przy tej nieostrożnej wypowiedzi żałuję, że nie pojawiła się reakcja Scorpiusa.
I tak, każdy normalny unika tych, przy których czuje się niezręcznie. Każdy, Rose, tak.
Pozdrawiam w drodze do następnego rozdziału
"Moc jest we mnie, a ja jestem silna Mocą"
Vi
Hahahah trzymam kciuki za twoją reputację, ale mimo wszystko cieszę sie, ze udało mi sie ciebie rozbawić :D
UsuńMysli Scorpiusa sie dobrze pisze, moze dlatego dobrze wychodzą :P Ehhh, nie wiem, czy tak dobrze byłoby wejść w umysł mężczyzny i sie dowiedzieć co tam siedzi... na szczęście mamy swoje literackie i filmowe ideały, które mogą poprawiać nam opinie o rodzaju męskim!
Dokładnie, każdy ich unika, ale Rose biedaczka nie rozumie takich prostych rzeczy :P
O matko! Nawet nie wyobrażasz sobie, jak świetnie bawiłam się podczas czytania tego rozdziału! Nigdy nie sadzilam, ze tak mocno wkrece sie w opowiadanie o nowym pokoleniu, twoje opowiadanie wygrało dziś z książka, którą bardzo lubie, moje gratulacje!
OdpowiedzUsuńScorpius to mały cwaniak, niemożliwie mnie bawi w każdym wydaniu i w każdym fragmencie z nim :D
Dusza moja się raduje na te słowa :D czuje się zaszczyconam że wygralam z książką i mam nadzieję ze nadal będziesz się tu swietnie bawić!
Usuń