–
Dolać?
–
Nie zadawaj głupich pytań.
Scorpius
i Albus siedzieli na szczycie wieży astronomicznej. Rozluźnieni, nasłuchiwali
jedynie kroków na schodach, w razie jakby
woźny Cribe zapuścił się tej nocy na ich teren. Albus trzymał lewą dłoń na
starej pelerynie niewidce swojego ojca. Chciał mieć ją pod ręką, jeśli trzeba
było by ją szybko zarzucić.
Brunet
ochoczo nalał kolejną porcję Ognistej Whisky do szklanki Score’a, uzupełnił
swoją i zakręcił butelkę.
–
To za co teraz? – zapytał Malfoy, unosząc dłoń z drinkiem.
–
Czy ja wiem? Za kobiety – mruknął, nieco już bełkotliwie, Albus. Stuknęli się
szkłem i wypili.
Męskie
posiedzenie trwało już trzy godziny. Jako że pierwsze dwa tygodnie szkoły mieli
za sobą, postanowili, że najwyższy czas na relaks, z tą jedyną kobietą, która nigdy ich nie zawiodła.
–
Wzniosłeś się tym toastem na wyżyny swojego intelektu – zakpił Scorpius,
ocierając usta wierzchem dłoni. – Czyżby Aluś czuł się samotny?
–
Och, zamknij się – burknął Al, marszcząc brwi z irytacją.
–
Tak szczerze mówiąc, to czas najwyższy
abyś sobie kogoś przygruchał.
– A
ty to niby co? – Potter spojrzał na niego krytycznie. – Zniechęcasz do siebie
każdą dziewczynę, która się tobą
zainteresuje, gdy tylko otworzysz usta.
–
Nie potrafię inaczej, do głowy przychodzą mi same złote myśli. Taki już jestem.
Cóż, w naturze musi być jakaś równowaga –
odparł Scorpius i westchnął w taki sposób, jakby jego życie było niekończącym
się pasmem niepowodzeń.
Albus
był wyraźnie zbity z tropu.
– Równowaga?
–
Już teraz jestem przystojny i inteligentny.– Scorpius pospieszył z
wyjaśnieniem. – Co by było, gdybym na
dodatek był uroczy i myślał dyskursywnie? To byłby kompletny chaos. Brodziłbym
po kolana w mdlejących kobietach.
Albus
nie zniżył się do skomentowania tej wypowiedzi.
–
Przypomnij mi, dlaczego jestem twoim przyjacielem?
–
Wymyśliłem, że w ten sposób będę dostawał
więcej prezentów na urodziny.
Nastąpiła
chwila wymownego milczenia.
–
Powiedz, jak oceniasz, pierwsze dwa tygodnie bycia uczniem swojego ojca? –
zagadnął w końcu Albus, na co Scorpius westchnął po raz kolejny i mocno
zacisnął powieki, jakby liczył na to, że w ten sposób magicznie usunie problem.
–
Myślę, że jeśli przez dłuższy okres czasu będę go widywał dzień w dzień, na
każdym kroku, to wyląduję w psychiatryku.
–
A ja myślę, że wylądujecie tam oboje – zauważył radośnie Albus. – Zauważyłeś
jak Gryfoni uwielbiają doprowadzać go do szału? Rosie jest w tym absolutnie
bezkonkurencyjna. Ciotka Hermiona ciągle się wścieka, bo Hugo jej o wszystkim
napisał, a ona marzy o tym, żeby jej córka
miała tak nieskalaną opinię, jak ona sama.
Na
wzmiankę o Rose, Scorpius jakby się ożywił.
–
Cóż, te marzenia chyba powinny umrzeć
jakieś siedem lat temu – zauważył z uśmiechem. – Czy ty też masz wrażenie, że
mój ojciec się boi twojej niepokornej kuzynki?
–
Och tak. – Albus wyszczerzył się jeszcze bardziej. – Tylko nie bardzo wiem
dlaczego. Boi się, że w końcu stanie się tak pyskata, że nie będzie mógł wymyślić riposty, czy że go zaatakuje?
–
Raczej to pierwsze – stwierdził Scorpius, zakładając dłonie za głowę i
wyciągając się wygodnie na kamiennej posadzce. Wzmianka o ojcu nieco zepsuła mu
humor. – Wypijmy za to, żebym dotrwał do końca roku, bez trwałego urazu
psychicznego.
***
–
Panie profesorze!
Zignorował
ją.
Może sobie pójdzie.
Przyspieszył
kroku.
–
Profesorze Malfoy!
Draco
udawał, że nie słyszy.
Po
chwili, gdy odgłos stóp uderzających w
biegu o posadzkę, stał się niebezpiecznie bliski, Draco poczuł, że ktoś szarpie
rękaw jego szaty.
–
Czego chcesz, Weasley? – Z ciężkim westchnieniem odwrócił się do uczennicy, starając się ukryć przerażenie.
–
Chciałam tylko powiedzieć panu „dzień dobry” – oznajmiła, patrząc na niego z
wyrzutem. – Nie musi pan profesor być niegrzeczny. To prawdopodobnie
najbardziej niewinna rzez jaką zrobiłam w życiu.
–
Proszę mi wybaczyć… Dzień dobry – odpowiedział, wyraźnie zbity z tropu. – Jestem niewyspany, to chyba ta parszywa
pogoda… Nie mogłem rano wstać z łóżka. –
Draco tłumaczył się uczennicy, w taki sposób, jakby bał się, że dostanie burę.
–
Ktoś położył kamień na wieku od trumny? – zapytała z troską, po czym oddaliła
się z wdziękiem w kierunku Wielkiej Sali, zanim Draco zdążył się porządnie
zdenerwować.
Rose
nie wyobrażała sobie lepszego rozpoczęcia dnia niż wymiana uprzejmości z jej
ulubionym nauczycielem. Odrzucając rude loki na plecy, zajęła miejsce przy
stole Gryffindoru. Zerknęła na Albusa,
który drzemał na blacie, a jego czarne
włosy leżały w talerzu z owsianką. Lekko pacnęła go w głowę, na co on obudził
się z głośnym chrapnięciem i rozejrzał się, wyraźnie zdezorientowany.
–
Na litość boską, Albus – powiedziała Rose z głośnym westchnieniem. –
Powinniście przestać chlać w środku tygodnia.
–
Och, odczep się. – Chłopak wyciągnął różdżkę
i usunął owsiankę z włosów. Poprawił okulary i spojrzał w stronę stołu nauczycielskiego.
– Widzę, że profesor Malfoy od rana tryska humorem. Zakładam, że już zdążyłaś
go podręczyć?
–
Och, oczywiście – odparła z radosnym uśmiechem i zabrała się za smarowanie
tosta dżemem.
Lekcje
minęły Rose głównie na szturchaniu
Albusa, ilekroć zaczynał pochrapywać. Po zajęciach udała się z Melody do
biblioteki. Niestety jej przyjaciółka zdobyła informacje na temat kolejnej
sensacji w życiu towarzyskim Hogwartu, więc dziewczęta, zamiast się uczyć, co
chwila coś do siebie szeptały.
– Stara Pince zaraz was stąd wyrzuci.
Dziewczyny
uniosły głowy. Scorpius Malfoy właśnie dosiadał się do ich stolika.
–
Scorpius, masz może notatki z Obrony Przed Czarną Magią? – zagadnęła go Rose,
celując w niego swoim piórem. –
Chciałabym zacząć pisać wypracowanie, a niestety nie byłam dziś w stanie uważać
na zajęciach. Domyślasz się dlaczego?
Blondyn
oparł brodę na dłoni, spoglądając na nią z zainteresowaniem.
–
Nie – odparł, niby to zdziwiony. – Dlaczego, Rose?
Rose
lubiła sposób w jaki wypowiadał jej imię.
Jakby było lekkie, melodyjne i…
Och na litość boską, Rose. Skoncentruj się – pomyślała.
–
Bo musiałam utrzymać mojego kuzyna w stanie względnej przytomności – wycedziła
przez zęby.
Scorpius
wydawał się poruszony.
–
Och, biedny Al. Co się stało, czyżby się rozchorował?
–
Dobrze wiem, że znowu go spiłeś w tym waszym gnieździe męskiego zepsucia.
–
Wypraszam sobie. – Spojrzał na nią w taki sposób, jakby go śmiertelnie obraziła. – Przecież to nie moja wina, że
Albus ma o wiele słabszą głowę ode mnie. – Sięgnął do torby i podał jej rolkę
pergaminu. – A to moje notatki, o które tak uprzejmie poprosiłaś.
Rose
przygryzła z irytacją wargę, zupełnie nieświadoma faktu, jak to działa na
biednego Scorpiusa.
–
Ja będę się zbierać – powiedziała Melody, po czym wstała i zaczęła pakować do
torby swoje notatki i podręcznik do Obrony Przed Czarną Magią. – Kompletnie nie
mam dziś głowy do nauki, całkowicie wypełniły ją marzenia o profesorze Mal… –
nagle przerwała i zrobiła taka minę, jakby bardzo boleśnie ugryzła się w język.
Uświadomiwszy sobie, co właśnie powiedziała, spojrzała zlękniona na Scorpiusa.
Ten wydawał się balansować na krawędzi obrzydzenia i rozbawienia.
–
Nie wierzę – powiedział w końcu, walcząc z sobą, aby nie wybuchnąć śmiechem.
Rose zachichotała. – Proszę, zrób coś,
żebym zapomniał, że to usłyszałem, bo mdłości mogą nigdy nie minąć…
–
Twój ojciec jest olśniewający –
powiedziała w końcu zrezygnowanym tonem i z zażenowaniem spuściła wzrok.
–
I mógłby być TWOIM ojcem – odrzekł
blondyn.
–
Kto nie lubi doświadczonych mężczyzn? – spytała Mel, uśmiechając się z
rozmarzeniem. – W każdym razie, idę się przejść. Kto wie, kogo spotkam…
–
Tak, tak, idź. Błagam. Daj mi czas, żebym mógł
wyrzucić tę rozmowę z głowy, na zawsze…
Melody
oddaliła się. Scorpius i Rose nie odzywali się do siebie przez najbliższy
kwadrans, pracując w ciszy. Chłopak nie mógł
się powstrzymać, żeby od czasu do czasu na nią nie zerknąć. Kiedy była
skoncentrowana, ssała koniec swojego pióra i marszczyła mały, piegowaty nosek.
Zauważył, że ilekroć ich kolana przypadkowo zetknęły się pod stołem, Rose
odwracała głowę w stronę okna.
–
Malfoy – odezwała się, powodując tym samym, że prawie spadł z krzesła. Nie
podniosła na niego wzroku, nadal błądząc oczami po tekście. – Masz przestać – i
mówię poważnie – masz przestać demoralizować
mojego kuzyna – zawyrokowała.
–
Ach tak? – uśmiechnął się przekornie. – To może ty przestałabyś dręczyć mojego
ojca?
Rose
przyjrzała mu się. Nie wydawał się rzeczywiście mieć do niej pretensji.
Wyglądał na rozbawionego.
Dziewczyna
westchnęła.
–
Co ciebie śmieszy, w tym co właśnie powiedziałeś? – zapytała. Scorpius wzruszył
ramionami, a jego uśmiech się poszerzył, jakby chciał zrobić jej na złość. Miał
bardzo jasną skórę. Jakby codziennie rano
obsypywał się mąką. Chociaż wtedy nie byłaby taka gładka.
Rose
nagle poczuła się tak jakby każdy z jej piegów
był małą latarnią morską, dającą wszystkim po oczach. Jakby każdy z nich
wrzeszczał „niedoskonałość!”
–
Nie dręczę twojego ojca – powiedziała w końcu, nie mogąc powstrzymać uśmiechu.
– Umilam mu czas. Założę się, że jakbyś spytał, kto jest jego ulubioną
uczennicą…
Głośne
parskniecie Scorpiusa nie pozwoliło jej na dokończenie zdania.
–
Zdajesz sobie sprawę, że on prawdopodobnie przed każdą lekcją z tobą ma atak
paniki?
Rose
podsumowała tę rozmowę głośnym prychnięciem. Już miała wrócić myślami do wypracowania, gdy usłyszała, jak
Scorpius przysuwa się do niej razem z krzesłem. Po chwili odezwał się, tym
razem nieco ciszej, przez co rozmowa natychmiast wydała się Rose bardziej
intymna.
–
Powinniśmy znaleźć Albusowi dziewczynę.
Spojrzała
na niego zdumiona.
–
My? Razem? – spytała. Scorpius pokiwał twierdząco głową. – Dlaczego?
–
Och, ze mną nikt nie rozmawia – odparł, machając lekceważąco ręką. – Oprócz paru osób ze Slytherinu. Ale nie tam będziemy
szukać Albusowi dziewczyny. On już ma kogoś na oku. Robi do niej maślane oczy
od dwóch lat. Myślę, że wiesz, kogo mam na myśli. – Oparł łokieć na oparciu jej
krzesła i luźno zwiesił dłoń. Rose nagle poczuła się osaczona. Z drugiej
strony, ze zdziwieniem uświadomiła sobie, że nie ma nic przeciwko.
Scorpius
patrzył na nią wyczekująco, a jego korzenny zapach doleciał do jej nosa.
–
Cóż… – zaczęła – w takim razie będziemy
musieli zabić twojego ojca.
–
Och… – Miał taką minę, jakby znowu zebrało mu się na mdłości. – Merlinie, przecież
ona… to nie jest nic, co należy traktować poważnie… Poza tym mój ojciec jest żonaty! – wykrzyknął. Na tyle głośno,
żeby pani Pince rzuciła w ich stronę wściekłe spojrzenie. Rose odruchowo
położyła mu dłoń na ramieniu, żeby się uspokoił. Podziałało. Wzrok chłopaka
natychmiast skupił się na jej palcach, zaciskających się delikatnie na jego
rękawie.
–
Przecież o tym wiem – powiedziała kojąco. – Ona też o tym wie. Po prostu nie
zainteresujesz jej teraz żadnym facetem, dopóki
nie minie jej okres fascynacji.
Scorpius
w końcu przestał gapić się na jej dłoń i przeniósł na nią zbolały wzrok.
–
Czy możemy już nie mówić o moim ojcu? To
jest naprawdę… – Wyglądał tak jakby nie mógł znaleźć słowa, które wyraziłoby
jego obrzydzenie. Rose zabrała dłoń z jego ramienia.
–
Dlaczego tak nagle postanowiłeś zostać swatem?
–
Albus wczoraj cos marudził na kobiety w naszym… jak to ładnie nazwałaś
gnieździe męskiego zepsucia… Powiem ci Rose, że to brzmi trochę dwuznacznie.
Nie wiem co ty sobie wyobrażasz, że my tam robimy. – Spojrzał na nią zaczepnie
spod wachlarza ciemnych rzęs. Rose uznała, że to kompletnie niedorzeczne, żeby
ktoś o tak jasnych włosach, nie miał równie
jasnych rzęs. – W każdym razie, nie udało mi się pociągnąć go za język, ale
miał wypisane na twarzy „desperacko pragnę miłości”.
–
Och – oznajmiła. Teraz już był stanowczo za blisko. Scorpius, jakby czytał jej
w myślach, odsunął się spokojnie i zabrał łokieć z jej oparcia. – Cóż, pogadam z Melody i postaram się… Pchnąć ją w
kierunku Albusa.
***
Następnego
dnia, podczas lekcji eliksirów, Rose
uważnie przyglądała się profesorowi Malfoyowi. Usiłowała dociec, co takiego
widzi w nim Melody, a także kilka innych uczennic. Gdy tak sobie rozmyślała, z
ławki pod oknem wstał Scorpius i podszedł do ojca zadać mu jakieś pytanie. I
wtedy Rose dokonała zdumiewającego odkrycia.
Scorpius
nie był kopią swojego ojca.
Kiedy
zobaczyła pana Malfoya na peronie siedem lat temu, a chwilę później spotkała Scorpiusa w przedziale uznała, że
wyglądają identycznie. Ale dzisiaj, gdy patrzyła na nich, stojących koło
siebie, zauważyła jak to podobieństwo zanikło z biegiem lat. W gruncie rzeczy,
Scorpius był znacznie bardziej podobny do matki, którą to również Rose widywała
co roku. Co prawda, miał szare oczy Draco, jego tlenione włosy i oboje byli
imponującego wzrostu. Jednak pan Malfoy swoje włosy zawsze nosił gładko
przyczesane, podczas gdy na głowie jego syna wiecznie panował nieład. Nie
odziedziczył jasnych piegów, wydłużonego kształtu twarzy, ostro zakończonego
podbródka czy cieni pod oczami. Zamiast tego miał wystające kości policzkowe
swojej matki, jej zgrabny nos, pełne, jasne usta i gładką cerę, w kolorze
śniegu.
Gdy
Scorpius stanął koło ojca, okazało się, że już udało mu się zrównać z nim wzrostem. Rose odwróciła wzrok, zanim ktoś
zdążył przyłapać ją na gapieniu się. Zajęła się swoim eliksirem. Przygotowywali
dziś Wywar Żywej Śmierci. Zadanie było koszmarnie trudne, więc Rose dziękowała
Merlinowi, że odziedziczyła inteligencję po matce.
Dwie
godziny później, na transmutacji, wydarzyło się cos dziwnego.
–
Panno Weasley, panie Malfoy – powiedziała profesor Palmer, gdy po dzwonku na
przerwę, wszyscy zaczęli pakować swoje rzeczy . – Czy moglibyście zostać na
moment?
Rose
i Scorpius, zdumieni, zajęli miejsca w pierwszej ławce w środkowym rzędzie.
Spojrzeli na siebie i tym samym każde z nich upewniło się, że to drugie również nie ma pojęcia, o co może chodzić.
–
Nasza szkoła została zgłoszona do Sześćdziesiątego Siódmego Międzynarodowego Konkursu Transmutacyjnego.
Każda szkoła może powołać parę uczniów, którzy będą stanowili zespół, podczas
konkursowych walk. Wzięłam pod uwagę fakt, że jesteście dwójką najlepszych
uczniów, jeśli chodzi o mój przedmiot. Odkąd wiem o konkursie, poświęcałam też
szczególnie dużo czasu, na obserwowanie waszej pracowitości i zaangażowania w
tematykę. Chciałabym was z radością poinformować, że wszystkie te próby
przeszliście lepiej niż dobrze.
–
Jak się zapewne domyślacie, chciałabym wam zaproponować, abyście reprezentowali
Hogwart w tegorocznym konkursie. – Uśmiechnęła się do nich ciepło. Nie była
ładna, ale miała ten rodzaj matczynego spojrzenia, który sprawiał, że chciało się na nią patrzeć. Jej
zielone oczy potrafiły wywołać w człowieku poczucie bezpieczeństwa. Popielate
włosy, zawsze spięte w ciasny kok mogły sprawiać surowe wrażenie, ale jej
rumiana buzia była już poznaczona delikatnymi zmarszczkami, od ciągłego
uśmiechania się. Rose przyszło do głowy, że sama pani profesor mogła być jednym
z powodów, dla których tak lubiła transmutację. – Czy jesteście zainteresowani
moją propozycją?
–
Oczywiście – powiedziała Rose, zanim Scorpius zdążył otworzyć usta. – Będziemy
zaszczyceni.
Scorpius
spojrzał na nią krzywo, jakby zirytowany, że jeszcze nie zaczęli współpracować, a ona już decyduje za niego.
–
Świetnie. – Profesor Palmer obdarzyła ich kolejnym promiennym uśmiechem. –
Konkurs odbędzie się pod koniec października, w Akademii Magii Beauxbatons.
Pojedziemy tam na całe trzy dni. Zadania, przed jakimi staniecie w konkursie są
ściśle tajne, więc nie będziecie przygotować się z konkretnych działów nauczania. Od uczestników wymagany jest najwyższy
poziom wiedzy z całego programu, a także umiejętności dodatkowe.
–
Czy będziemy przygotowywać się do tego z panią? – zapytał Scorpius.
–
Jeśli chcecie, oczywiście możecie prosić mnie o pomoc każdego rodzaju oraz
przychodzić na konsultacje, jednak wolałabym, żeby przygotowanie właściwe było
waszym samodzielnym obowiązkiem. Powinniście powtórzyć cały materiał od klasy pierwszej. Poświecenie na to swojego
czasu, z pewnością wam nie zaszkodzi, bo przecież w tym roku zdajecie owutemy.
– Mrugnęła do nich. – Możecie pracować nad materiałem razem lub osobno, jednak
nie ukrywam, że skoro macie podchodzić do zadań jako zespół, wolałabym raczej
tę pierwszą opcję.
Oboje
skinęli głowami, bez większego entuzjazmu.
–
Oczywiście, taki konkurs ma bardzo wysoką renomę i zagwarantuje wam „ominięcie
kolejki”, kiedy będziecie starać się o pierwszą pracę, po zakończeniu Hogwartu.
Nagrodami są, jeszcze nieznane, lecz z pewnością duże ilości pieniędzy. Mam rozumieć,
że mogę was zgłosić.
–
Tak, pani profesor – powiedział Scorpius i rzucił Rose zaczepne spojrzenie,
jakby chciał powiedzieć „Zobacz, ja też umiem być stanowczy.”
–
Świetnie. Wiedziałam, że mogę na was liczyć. – Kolejny matczyny uśmiech. Nagle,
z taką miną jakby popełniła największy możliwy nietakt, odwróciła się i wzięła z biurka miseczkę z ciasteczkami.
Wyciągnęła ją w ich kierunku. – Proszę mi wybaczyć. Macie ochotę się
poczęstować?
Miała
taki wyraz twarzy, że Rose i Scorpius nie mieli innego wyboru, jak wziąć po
jednym ciasteczku. Profesor Palmer kontynuowała, wyraźnie uspokojona.
–
Obdarzam was kredytem zaufania. Musicie wywiązać się z umowy i naprawdę
sumiennie przygotować się to tego konkursu. Będziecie odpowiadać za dobre imię
naszej szkoły. Jeśli czujecie, że nie podołacie temu zadaniu, powiedzcie mi o
tym teraz. W przyszłym tygodniu nie będę mogła już zmienić nazwisk kandydatów.
Rose
i Scorpius zgodnie milczeli.
–
Świetnie. Możecie iść na lekcje.
Wyszli
z klasy i przez chwilę maszerowali pustym korytarzem w milczeniu.
–
Słyszałaś kiedyś o tym konkursie? – zagadnął Malfoy, przerywając ciszę.
–
Nie. A ty?
Rose
zdziwiła się, widząc, że Scorpius kiwa głową.
–
Ojciec kiedyś mi o nim opowiadał. Mówił,
że gdy po wojnie wrócił zaliczyć ostatni rok w Hogwarcie, ubiegał się o jedno z
miejsc reprezentanta Hogwartu, ale niejaka Hermiona Granger pokonała go w
przedbiegach – wyjaśnił i spojrzał na nią, wyraźnie rozbawiony. Rose zatrzymała
się, a Scorpius razem z nią. Otworzyła buzie i przez chwilę przyglądała mu się,
zaskoczona.
–
Ona… nigdy mi nic nie mówiła, że
poleciała na jakiś prestiżowy konkurs za granicę! – Dziewczyna była wyraźnie
oburzona. Rude kosmyki zawirowały wokół jej głowy, gdy nią potrząsnęła.
Scorpius uznał, że przypomina płomień. Podobało mu się to.
–
Może nie dałaś jej okazji? Macie dobry kontakt?
–
Cóż… Nie – przyznała, przygryzając wargę.
Chłopak utkwił w niej wzrok, ale Rose w ogóle tego nie zauważała. Nagle poczuła
pragnienie żeby zostać sama. – Muszę już iść. – Posłała mu przepraszające
spojrzenie i ruszyła w kierunku schodów, po czym powoli zaczęła wspinać się na
szczyt wieży Gryffindoru.
To
absolutnie nie było tak, że Rose nie kochała swojej matki. Problem polegał
raczej na tym, że nie była podobna do żadnego z rodziców. Nie fizycznie, oczywiście. Ogień na jej głowie
krzyczał „Weasley!’, a brązowe oczy i inne drobiazgi przypominały jej czasem,
kto jest jej matką, gdy patrzyła w lustro. Chodzi o to, jaka Rose była.
Miała poczucie humoru swojego ojca, a zarazem zupełnie inne. Dostała intelekt
swojej matki, jednak korzystała z niego w inny sposób. Było mnóstwo takich
pierdół, które miała w sobie Rose i które ciągle blokowały skutecznie jej
kontakt z rodzicami.
Nie
zawsze tak było. Zaczęło się, gdy Rose trochę podrosła i zaczęła mieć problemy.
Czy nawet problemiki. Nagle okazało się, że nie potrafi porozmawiać z ojcem o
tym, że nie potrafi utrzymać się na miotle, czy zwierzyć się mamie, że podoba
jej się ten słodki chłopak ze sklepu spożywczego, w którym zawsze robili zakupy.
Rose
stwierdziła, że trzeba coś z tym zrobić. Z ojcem jakoś sobie poradzi. Pewnie
nawet nie zauważył, że istnieje jakikolwiek problem. Nie ukrywajmy, że nigdy
nie był geniuszem.
Jeśli
chodziło o Hermionę, to sprawa była bardziej złożona, bo jej matka sama w sobie
była złożona. Rose wiedziała, że nic jej nie mówi, ale dopiero teraz uświadomiła sobie że to działa w dwie strony.
Nigdy nie spytała nawet, jak to się stało, że zakochała się w jej ojcu, ani jak
się czuła, walcząc ze śmierciożercami, gdy była tak młoda. Swoją drogą, nie
wyobrażała sobie, żeby teraz, mając zaledwie siedemnaście lat, pojedynkować się
z czarnoksiężnikami. Czy wszystkie dzieci wychowane w czasach pokoju myślały o
wojnie w ten sam sposób co ona? Jakby była ona czymś tak nierzeczywistym,
surrealnym i odległym?
Rose
porzuciła te ponure myśli i wzdrygnęła się. Nie chciała zgubić, gdzieś na
swojej drodze tak fantastycznej osoby jak jej matka. Jasne, była trochę
pedantyczna, wszystkim przejmowała się za mocno i miała ten irytujący sposób mówienia, jakby pozjadała wszystkie rozumy. Ale
miała złote serce, potrafiła, w przeciwieństwie do Rose, być miła dla każdego,
wyzwoliła te wszystkie skrzaty… i w ogóle była świetna.
Gdy Rose dotarła do swojego dormitorium, wzięła
pergamin i zaczęła pisać list.
„Kochana
mamo…”
_____________________________
No
i Rozdział drugi za nami :)
Dziękuję
za miłe komentarze i kilka cennych rad pod poprzednim postem! Ilekroć wchodzę
na bloga i widzę, że jest jeden nowy komentarz, cieszę się jak małe dziecko.
Rozdział
pisało mi się całkiem nieźle. Myślę, że to sprawka cudownej Mariny, która swoim
genialnym głosem, przez cały czas wprowadzała mnie we wspaniały nastrój :D
Pozdrawiam
i czekam na opinie ;*
No i przefantastycznie! Czyta się zdecydowanie lepiej. :) Jeszcze tylko tutaj: – To za co teraz? – Zapytał Malfoy, unosząc dłoń z drinkiem. "Zapytał" małą.
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie, czemu Draco zwraca się do niej per Weasley i to w dosyć niegrzeczny sposób... Wydawało mi się zawsze, że mimo wszystko miał jakieś maniery i potrafił panować nad sobą, a co dopiero, gdy został profesorem, haha :D
Uwaga na pisanie zaimków osobowych wielkimi literami (" Co Ciebie śmieszy, w tym co właśnie powiedziałeś?"), w dialogach ani tym bardziej w narracji nie zaczynamy ich wielką literą, no chyba że bohater pisałby list.
Porównanie Scorpiusa do Dracona wyszło naprawdę fajnie, podobała mi się ta scenka i zakłopotanie Rose.
Natomiast sam pomysł konkursu jest trochę oklepany, spotkałam się z tym już wiele razy, ale mam nadzieję, że jeszcze mnie zaskoczysz, bardzo na to czekam :D
Cieszę się też ze współpracy Scorpiusa i Rose, widać, że się coraz bardziej do siebie zbliżają. :>
Jeszcze małe pytanko: w jaki sposób robiłaś wcięcia? Widzę, że Ci się totalnie rozwaliły, ale można to naprawić. :3
Jestem dumna z Twoich postępów, trzymaj tak dalej!
Pozdrówki
K.
PS Czcionkę w komciach by się przydało rozjaśnić, bo trzeba ją zaznaczać, żeby cokolwiek przeczytać :D
UsuńPPS Ciągle mam jakieś uwagi, ale jestem pewna, że nadejdzie dzień, kiedy nie będę miała żadnych xD
K.
Choć nie lubię opowiadań dotyczących losów dzieci Pottera, Granger czy Weasleya, to przebrnęłam i musze powiedzieć, że chyba popełniłam błąd, nie czytając wcześniej tego typu historii. Twoja przypadła mi do gustu.
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie: hermionalucjusz.blogspot.com (Nowa notka)
Pozdrawiam, Kleopatra
Bardzo, bardzo dawno nie czytałam niczego z fandomu HP. Sama swego czasu takie opowiadania pisałam (moje pierwsze opowiadanie publikowane w blogosferze), miałam wtedy 14 lat. Chryste. Książki Harry'ego Pottera to moje dzieciństwo! Długo jednak przekonywałam się do czytania czegoś o następnym pokoleniu. Chyba z sentymentu do starej spółki. :D
OdpowiedzUsuńAle muszę przyznać, że spodobało mi się, lubię Twojego Scorpiusa, fajnie, że Draco zaczął nauczać w Hogwarcie. :D
I widać, że Rose i Scorpio coś będą mieć się ku sobie. Ich relacje stopniowo się zacieśniają. :>
Pozdrawia ciepło!
No cóż dawno nie czytałam Harrego Pottera, którego uwielbiam :P!
OdpowiedzUsuńHistoria zaczyna się fajnie i mnie mówiąc szczerze wciągnęła. Trochę mi smutno, że mimo wszystko w opowiadaniu jest to ostatni rok i jakby dużo nam umknęło :P Ale tak to jest ^^! Jak tak mogę coś doradzić to bym zmieniła tylko kolor fontu tutaj w komentarzach bo przez te zlania granatowego nic nie widać :P
Czekam na kolejny rozdział! Pozdrawiam,
Witaj, przyszłam tu z linka, którego zostawiłaś u mnie. Chciałam Cię poinformować, że powróciłam i będę znowu pisać. Co do rozdziału to bardzo mi się podoba, jest to jedno z niewielu opowiadań, które czytałam o Rose i Scorpionie ale bardzo mi się podoba i czekam na więcej, przy okazji zaprasza do siebie na nowy rozdział.
OdpowiedzUsuńdramione-more-than-deal.blogspot.com
Arabella
Cześć ;)
OdpowiedzUsuńGłupio mi się przyznać, ale zgubiłam twojego bloga. Jednak teraz, gdy już go odnalazłam mam zamiar włączyć go do obserwacji i być na bieżąco ;)
Rozdział świetny.
Uwielbiam docinki Rose w kierunku Draco (jakby nie było jego samego też uwielbiam:D).
Wybacz,że tak krótko, ale chce przeczytać jeszcze jeden rozdział ;)
Pozdrawiam, Equmiri
Hej!
OdpowiedzUsuńNapiszę komentarz tylko po to, żeby pokazać, że jestem i idę czytać dalej.
Crookshanks
http://dramioneczujactwojdotyk.blogspot.com/
To takie świetne,ze pod wpływem rozmowy ze Scorem Rose pisze do matki :p. Nazwy przedmiotów w Higwarcie,rownież tych złożonych, pisze sie małymi literami
OdpowiedzUsuńHejka :)
OdpowiedzUsuńZnalazłam Cię w linkach Condawiramurs, szukając jakiś ciekawych blogów do poczytania. I bardzo się ucieszyłam, że znalazłam kolejne opowiadanie, który opowiada o młodym pokoleniu.
I nawet nie masz pojęcia, jak się ucieszyłam, że Albus... mój Albus jest w Gryfindorze! Nie wiem, skąd u niektórych ta obsesja dawania go do Slytherinu xD
I oczywiście cieszę się, że Scorpius się koleguje z Albusem - też masz za to duży plus.
Co do Rose... cóż wydaje się zupełnie inna, niż sobie to wyobrażałam, może to dla tego, że w jakiś stopniu pragniemy nowej wersji Hermiony - ułożonej dziewczyny, panującą nad wszystkim, a nie złośliwa i gdzie sprawie takie wrażenie, że chce się ją spoliczkować :) Ale ok, będzie to miła odmiana poczytania o innej Rose... czy tam Rosie ;p
I Draco Malfoy nauczycielem? Moja jedna z ulubionych postaci z HP w Hogwarcie? Podoba mi się! :D Cieszę się, że Draco starał się pomóc w poszukiwaniach śmierciożerców - że odpokutował za złe uczynki ojca...
Na razie stanęłam tutaj... będę stopniowo nadrabiać rozdziały, by doprzeć do końca. Masz trochę tych rozdziałów, więc zapewne zajmie mi to trochę czasu, zanim wszystko nadrobię.
Mimo że napotkałam się na mnóstwo błędów interpunkcyjny, to jednak historia jest bardzo ciekawa, więc zostanę :)
Zapraszam też do siebie, jak będziesz miała wolną chwilę. Też prowadzę opowiadanie potterowskie o nowym pokoleniu... jak i też inne. Mam zbiór opowiadań. Tak więc... zapraszam!
written-heart.blogspot.com
Pozdrawiam serdecznie :*
No witam, milo ze wpadlas :D ja też nie quest, skąd ta obsesja z Alem w Slytherinie, szczególnie mnie to rozczarowalo w Przekletym Dziecku.
UsuńJeśli chodzi o Ro, to wiadomo, każdy sobie wyobraża bohaterów po swojemu :) aczkolwiek jestem zaskoczona, że masz ochotę ja spoliczkować Xd mam nadzieje ze z czasem się do niej przekonasz! Co do trendu z robienia Rose drugiej Hermiony, to wolałam odstąpić od tego trendu bo wolę bardziej "charakterne" postacie + wychodzi z tego czasem Dramione 2.0 Xd
Mam nadzieje ze Draco cie nie rozczaruje bo będzie go sporo! ;)
Interpunkcje jest moja zarazą, niestety; (
W wolnej chwili na pewno wpadnę do ciebie! Dziękuję za komentarz i pozdrawiam :)
Jak zapewnić sobie rozdział sukcesu już na samym początku?
OdpowiedzUsuń"– Dolać?
– Nie zadawaj głupich pytań."
Scorpiusa kocham całą sobą, ale przyznam, że wciąż mam problemy z zakodowaniem sobie, że to nie Draco. Jedyny wątek, który troszkę mi przeszkadza, to fakt małżeństwa panny (kiedyś) Granger z Ronem. Nigdy nie kibicowałam temu połączeniu. Oczywiście, to nie ma nic wspólnego z Twoimi pomysłami (którym za to szczerze kibicuję), raczej moją niechęcią do pewnych aspektów zakończenia historii przez Rowling. Lubię Twój sposób przedstawiania akcji i humor, który tak sobie cenię. O wiele trudniej jest czytelnika rozbawić (tak żeby stracił uznanie otoczenia, śmiejąc się do ekranu) niż wywołać to stadium smutku, w którym zaczyna się płakać.
Rozdziale numer trzy - nadchodzę!
Ja miałam dokladnie ten sam problem, jak czytałam swoje pierwsze opowiadanie o młodych. Mam nadzieję, ze jednak się przyzwyczaisz :) Też nie jestem zwolenniczką Rona z Granger, ale będę się tutaj skupiać tylko na dzieciakach i raczej nie planuję rozbijania małżeństw :D Cieszę sie, że humor ci się podoba!
UsuńJa myślę, ze poziom trudności jest równy, w końcu wywołanie emocji to zawsze dość ciężka sprawa - ale może tak myślę, że ze mnie płaksa stulecia i nawet na reklamie czy teledysku umiem się wzruszyć :p
Totalnie jestem Scorem z pierwszego fragmentu :D Też tak sobie tłumaczę pasmo moich towarzyskich porażek. Fragment z wiekiem od trumny wpisał się bardzo wysoko w ranking żarcików, które mnie śmieszą. Proszę nie upominać sie o prawa autorskie, jak kiedyś tak komuś powiem, to będzie silniejsze ode mnie!
OdpowiedzUsuńBardzo przemówił do mnie fragmencik o piegach Rose i nazwaniu ich niedoskonałością, niby mała rzecz, a bardzo autentyczna. Mówi to piegus próbujący wybielić to dzieło szatana juz prawie wszystkim, mogę sie utożsamiać juz z główną bohaterką! :D Urocze są te małe gesty bohaterów wobec siebie, lubię takie drobnostki w opowiadaniach. Taka mała uwaga, mam nadzieje, że nie będziesz zła za czepialstwo: w opowiadaniach często jest mowa o tlenionych włosach Malfoy'a. Jest to raczej pogardliwe, bo tlenione to nic innego jak rozjasniane chemicznie, czyli opisując Malfoy'ów i pisząc, ze obaj mają tlenione włosy, dajesz do zrozumienia, że je farbują :D Za to bardzo podoba mi się, że użylaś tutaj książkowego opisu Dracona, a nie dostosowanego do aktora, który go gra!
Z całego serca nie mogę doczekać sie wyjazdu na turniej, uwielbiam takie wątki! Moją uwagę zwróciły jeszcze przemyślenia Rose na temat wojny i tego, ze pokolenie żyjące w pokoju nie wyobraża sobie jak to jest bać sie o swoje życie i walczyć.
Reasumując, teraz juz na pewno zyskalas nową czytelniczke! Pozdrawiam!
Fragmentu z wiekiem śmiało używaj, cieszę sie ze cię bawi :D ja piegów nie mam wiec zazdroszczę bardzo, nie wybielaj tylko pokazuj z duma! Co do gafy z tlenionymi włosami to wtedy jeszcze o tym nie wiedziałam, ale kiedy juz dowiedziałam sie co w rzeczywistości znaczy to słowo, juz określam włosy Malfoyow poprawie, wiec nie powinno sie to powtórzyć :D i cieszę sie niezmiernie z tego, ze zauważyłaś książkowa charakterystykę. Oraz oczywiście z tego, ze zostajesz na dłużej! Niedługo zawitam z komentarzem do ciebie bo aktualnie jestem w niedoczasie ;p pozdrawiam!
UsuńRosie chyba nie powinna denerwować swojego przyszłego teścia :D
OdpowiedzUsuń