Rose
stała jeszcze przez chwilę przy oknie, machając swoim rodzicom, którzy najwyraźniej uparcie nie chcieli opuścić peronu.
Czasem zastanawiała się czy stoją tam do momentu gdy pociąg zniknie za zakrętem
dla własnego komfortu psychicznego, czy może myślą, że ona i Hugo sobie tego
życzą. Rose kochała swoich rodziców i oczywiście brakowało jej ich podczas roku
szkolnego, ale nie uważała żeby zbędne machanie ręką przez kilka sekund dłużej,
mogło robić w tej sprawie jakąkolwiek różnice.
– Do zobaczenia, Rosie – rzucił Hugo i
powędrował ze swoim kufrem szukać przedziału przyjaciół. Rose, jak zwykle, skrzywiła się, słysząc
zdrobnienie swojego imienia i rozejrzała się, poszukując w korytarzyku Lily
Potter, ale gdzieś ją, w tym zamieszaniu, zgubiła. Wepchnęła swój kufer do
najbliższego wolnego przedziału, licząc na to, że reszta sama ją znajdzie.
Dziewczyna
stanęła przy wybranym siedzeniu i zagapiła się w okno, uświadamiając sobie, że
coś jest nie tak, czegoś brakuje. Odniosła wrażenie, że na coś czeka.
Ale
na co?
Odpowiedź
nadeszła po sekundzie.
–
Cześć Rose! – Absurdalnie jasne, rozczochrane włosy Scorpiusa Malfoya
zamigotały w drzwiach przedziału. Rose spojrzała za niego i z zażenowaniem
uświadomiła sobie, że podświadomie to na niego czekała.
Po
chwili jednak nie miała czasu na rozpatrzenie dokładniej tej upokarzającej
kwestii, ponieważ była zajęta wytrzeszczaniem oczu na widok młodego Malfoya.
Scorpius zawsze był, w jej mniemaniu… nieprzyzwoicie seksowną bestią, więc to
nie było dla niej zaskoczeniem. Blond włosy, jak zwykle zmierzwione, stalowe,
bystre oczy, wydatne kości policzkowe i ładne, blade usta. Czarne szaty, ani
trochę nie maskujące jego atletycznej, szczupłej sylwetki. Krawat Slytherinu
luźno zaplątany na szyi. Wszystko było tak jak zawsze.
Element
zaskoczenia znajdował się w uchu chłopaka.
–
Rose? – Scorpius spojrzał na nią rozbawiony, zapewne myśląc, ze to jego
imponująca aparycja w końcu zrobiła na niej takie wrażenie, jakie powinna już
siedem lat temu. – Wszystko w porządku?
Rose
uświadomiła sobie, że patrzy na niego, w milczeniu, z lekko uchylonymi ustami
już od dobrej minuty. Szybko zamknęła buzię i zebrała myśli.
–
Malfoy, czy… czy ty masz kolczyk w uchu? – wydukała w końcu, bezskutecznie
starając się mówić zdawkowym tonem.
Na
twarzy blondyna najpierw zagościło zdziwienie, sekundę później coś na kształt zrozumienia. Obje jego ręce
powędrowały do lewego ucha. Westchnął i przymknął oczy, starając się przełknąć
swoje zakłopotanie, które natychmiast zawładnęło jego dumnym obliczem. Jego
zwykle białe jak śnieg policzki powlekły się delikatnym odcieniem różu.
Rose
nie była w stanie przypomnieć sobie poprzedniej sytuacji, w której Scorpius Malfoy się zarumienił. Z drugiej strony,
nie miała z nim zbyt często do czynienia.
–
Och… cholera… – jęknął, próbując wydłubać
kolczyk z ucha. – To ten głupi zakład z Albusem… Spotkaliśmy się w poprzedni
weekend na Pokątnej i… och, na gacie Merlina, czemu to nie wyłazi! – warknął w
końcu, przerywając swoje mało konkretne tłumaczenia. Rose podeszła do niego i
odsunęła jego dłonie od ucha.
–
Daj, ja to zrobię – zaoferowała i zaczęła majstrować przy skomplikowanym
zapięciu. Delikatny, korzenny zapach perfum Scorpiusa sięgnął jej nosa. Kark
chłopaka pokrył się gęsią skórką, gdy
palce Rose dotknęły jego skóry. – Przegrałeś zakład ponad tydzień temu i do
dzisiaj nie przypomniałeś sobie o usunięciu nadmiaru biżuterii?
–
Nie bądź złośliwa, Rose – odpowiedział, przewracając oczami. – Nie przywykłem
do przegrywania, więc wyleciało mi to z głowy.
–
Cieszysz się, że wracamy do Hogwartu? – dziewczyna zmieniła temat. Ludzie, którzy bez problemu radzą sobie z nauką, zazwyczaj na
nią nie narzekają, więc podejrzewała, że usłyszy odpowiedź twierdzącą. Zamiast
tego Scorpius skrzywił się, niemal niezauważalnie i odpowiedział dopiero po
chwili.
–
Częściowo. Ale wczoraj dowiedziałem się, że czeka tam na mnie niezbyt przyjemna
niespodzianka. Pewnie ogłoszą to dziś na dzisiejszej uczcie, będziesz
wiedziała, że to o tym mówiłem. – Jego
niechętna mina powstrzymała Rose od zadawania dalszych pytań. – Dziękuję –
dodał, gdy wręczyła mu kolczyk. – Wpadłem tu, bo szukam Albusa. Widziałaś go
gdzieś?
–
Jest w przedziale dla prefektów. Jakby
tutaj wpadł, to powiem mu, że go szukałeś.
–
Dzięki. – Uśmiechnął się rozbrajająco, po czym wskazał na jej kufer. – Pomóc ci z tym? – I nie czekając na odpowiedź podniósł go
i bez najmniejszego wysiłku wrzucił go na górną półkę. – Do zobaczenia, Rose.
I
już go nie było. Usiadła przy oknie i pozwoliła swoim myślom popłynąć.
Zastanowiła się nad idiotyzmem sytuacji, która
właśnie miała miejsce. Gdy wcześniej uświadomiła sobie, że podświadomie czekała
na Scorpiusa, dokładnie to miała na myśli. Wcześniej nawet nie myślała o tym,
że z ich pociągowych spotkań utrwalił się pewien rytuał.
Na
pierwszym roku, już w pociągu, ale wciąż na peronie, Rose poszła poszukać
przedziału dla siebie i Albusa, podczas gdy on jeszcze żegnał się z rodzicami.
Gdy w końcu go znalazła, usiadła w rogu, wcisnęła się w oparcie, uchyliła okno,
i po raz setny wysłuchiwała tych samych uwag swojej mamy („Zachowuj się
grzecznie”, „Uważaj na schody”, „Nie mieszaj się w nic niebezpiecznego”, „Nie
chodź do lasu”, „Ucz się pilnie”, „Bądź miła dla wszystkich”, „Nie pyskuj do
nauczycieli”…). Wtedy do przedziału wparował chłopiec o jasnych włosach. Tak
jasnych, ze Rose od razu domyśliła się kim musi być.
–
Och – Oznajmił zaskoczony. – Przepraszam.
Rose
była niską i szczuplutką jedenastolatką. Pięty miała oparte na siedzeniu, a do
tego schowała się w cieniu, więc młody panicz Malfoy prawdopodobnie zerknął na
przedział i uznał, że jest pusty.
–
Nie szkodzi. Trzymam tylko jedno miejsce dla kuzyna, możesz dołączyć jeśli
chcesz. – Rose podejrzewała, że Albus, wówczas
wciąż pełen wrogości i uprzedzeń zabije ją za tę propozycję, ale skoro matka
kazała jej „być miłą dla wszystkich”…
Zresztą,
Scorpius nie wydawał się zachęcony tą hojną ofertą, a Rose nie mogła mu się
dziwić. Mieli po 11 lat, nie znali się, on był chłopcem, ona dziewczyną.
Wszelkiego rodzaju niezręczności były jak najbardziej prawdopodobne.
–
Nie, dziękuję. Gdzieś w pociągu powinienem znaleźć moich kolegów. Hej, pomóc ci z tym? – zapytał, szybko zmieniając
temat i wskazując na jej kufer.
–
Hm, czemu nie…
Scorpius
chwycił bagaż. Jego ówczesna, dziecięca
budowa nie była wówczas tak imponująca jak aktualna, więc trochę to trwało
zanim, głośno sapiąc, umieścił kufer na półce. Spojrzał na Rose i wyciągnął
dłoń w jej stronę.
–
Scorpius Malfoy.
–
Rose Weasley. – Twarz chłopca drgnęła lekko, ale poza tym nie dał nic po sobie
poznać. Rose po cichu liczyła, że pośle jej groźne spojrzenie i naznaczy ją
jako swojego arcywroga, co przynajmniej mogłoby zapewnić jej w Hogwarcie jakąś
rozrywkę, jednak nic takiego się nie stało. Skierował się do wyjścia.
–
W takim razie, do zobaczenia, Rose – rzucił jeszcze przez ramię.
Od
tego czasu, co rok było tak samo, z tym że teraz Scorpius zawsze wpadał spytać
ją czy nie widziała gdzieś Albusa. Ona sugerowała mu gdzie powinien się udać, a
wtedy on dziękował i pytał czy może pomóc
jej z kufrem. Pomagał i znikał. Dlatego podświadomość zadrwiła dziś z Rose,
sugerując jej, że aby wrzucić kufer na półkę, musi zaczekać na Scorpiusa
Malfoya.
Taka
przewrotna tradycja.
Kilka
godzin później, Rose siedziała już przy stole Gryffindoru, obserwując ceremonie
przydziału. Jej najlepsza przyjaciółka
Melody rozglądała się po wielkiej Sali, szukając twarzy, których jeszcze nie
zdążyła „oplotkować”, odkąd wysiedli z pociągu. Jej szyja kręciła się tak
szybko, że długie, czarne włosy nieustannie fruwały, łaskocząc Rose po twarzy.
–
Mel, przestań, bo Rosie zaraz zacznie kichać. – Powiedział Harold, choć sam również wyciągał szyję, prawdopodobnie sprawdzając, czy
któraś z dziewcząt, których jeszcze nie podrywał nie zmieniła się podczas
wakacji w Super Laskę. Albus stukał nerwowo palcami w stół, co jakiś czas
przyspieszając tempo wybijanego rytmu, jakby liczył, że w ten sposób
przyspieszy rozpoczęcie uczty. Rose przyglądała się temu ze znudzeniem jeszcze
przez chwilę, po czym zaczęła bawić się różdżką, wyczarowując przed sobą różne
wzory z kolorowych iskier.
–
Rosie, słyszałaś że Cara Longbottom i ten przystojniak z Gryffindoru rozstali
się w wakacje? – spytała Melody gorączkowym szeptem, nachylając się do Rose.
Rudowłosa wiedziała, że nie uniknie wysłuchania najnowszych doniesień z
towarzyskiej sfery Hogwartu, a poza tym przez te wszystkie lata zdążyła się
przyzwyczaić do nawyków przyjaciółki i
pokochać ją taką, jaka jest. Zwłaszcza, że Mel potrafiła być fantastycznym
źródłem informacji.
–
Tak, Longbottomowie przyjaźnią się z moimi rodzicami, widziałam się z Carą w
zeszłym tygodniu
–
Oooch… – Melody zadrżała z emocji. – A opowiadała ci dlaczego się rozstali?
Rose
nadal bawiła się różdżką, podpierając
brodę drugą dłonią.
–
Bo jego penis był za duży – odpowiedziała ze znudzoną miną, nie odrywając
wzroku od kolorowych iskier.
Wzrok
Albusa był przywołujący do porządku, Harolda rozbawiony, natomiast Melody
oburzony.
–
Żadnej rozmowy nie możesz traktować poważnie? – zapytała po chwili milczenia –
Skoro nie rozmawiałaś o tym z Carą, to wystarczyło mi to powiedzieć, a nie od
razu sięgać po sarkazm. Pamiętaj, że jestem jedną z niewielu osób, które nadal z tobą wytrzymują, ty wredny, zły
rudzielcu – zakończyła z wyrzutem. Rose westchnęła i schowała różdżkę do
kieszeni.
–
Przepraszam Mel. Jeśli tak zależy ci na tej informacji to pogadam z Carą i
skłonię ją do zwierzeń.
Mel
przyglądała się swojej przyjaciółce,
jakby próbowała wybadać czy mówi poważnie, czy może to kolejna dawka ironii.
Była jedną z niewielu osób, które czasem potrafiły trafnie odczytać, co siedzi
w głowie Rose Weasley.
Rose
zastanawiała się, jak ktoś obdarzony taką intuicją jak Mel, może po siedmiu
latach nie pamiętać, że poprawia każdego, kto zwraca się do niej per „Rosie”.
Zaczynała podejrzewać, że ludzie robią jej to na złość. Szczególnie Melody, która musiała uzbroić się w swój własny
arsenał złośliwości, żeby wytrzymywać z tak humorzastą przyjaciółką.
Minerwa
zakończyła swoje przemówienie i stoły
natychmiast ugięły się pod ciężarem rozmaitych pyszności. Rose zebrała swoje
długie, rude loki na czubku głowy i za pomocą różdżki związała je w niedbałego
koka, po czym zabrała się do jedzenia.
–
Albus, masz jakieś plany na wieczór? –
zapytał Harold parę minut później, gdy Rose była już w trakcie pochłaniania drugiej
dokładki pieczonego kurczaka. – Chętnie bym spuścił trochę pary przed
rozpoczęciem roku, w jakimś męskim gronie. Chociaż oczywiście przyprowadziłbym
ze sobą jedną kobietę. A imię jej – Ognista.
Rose
parsknęła w swój talerz.
–
Jaką parę chcesz spuszczać, skoro żaden stres jeszcze się nie zaczął? –
zapytała z rozbawieniem. – Poza tym masz tak słabą głowę, że kac nie pozwoli ci
jutro uczestniczyć w zajęciach. Lepiej dajcie sobie z tym spokój.
–
Bo ty tak bardzo martwisz się o moją edukację, prawda Rosie? – zakpił. Rose już
otwierała usta, żeby powiedzieć, jak brzmi jej imię, gdy odezwał się Albus.
–
Umówiłem się na Ognistą na Wieży
Astronomicznej ze Score’em. Im nas więcej tym weselej – stwierdził, tym samym
powiększając grono przyszłych młodocianych alkoholików.
–
To naprawdę nie przystoi, żeby Prefekt naczelny miał problem z używkami –
upomniała go Rose z uśmiechem, próbując
ukryć przed samą sobą jak ożywiła się na wzmiankę o Malfoyu.
–
Nie mam żadnego problemu! – oburzył się Potter, w przypływie emocji potrącając
dłonią puchar z sokiem dyniowym. Rose machinalnie usunęła bałagan zaklęciem. –
Po prostu czasem, mężczyźni muszą omówić
pewne męskie sprawy. Alkohol to element relaksacyjny.
–
Święte słowa – poparł go Harold. – Jasne, przyjdę. A propo Score’a, słyszałem,
że spędziłeś tydzień wakacji w Malfoy Manor?
–
Taa, Score mnie zaprosił.
Pierwszego
września, siedem lat temu nikt, nawet w najśmielszych fantazjach nie
podejrzewał, ze Albus Potter i Scorpius Malfoy zostaną najlepszymi przyjaciółmi. Zaczęło się dziwacznie. Mimo starań Harry’ego,
żeby jego syn poszedł do szkoły wolny od uprzedzeń i konfliktów, znajomość
historii zrobiła swoje. Ojciec Rose uwielbiał opowiadać różne anegdotki z
czasów szkolnych, w tym te opowiadające o Draco Malfoyu, jakoby był największą
kanalią, jaką spotkali na swojej drodze. Rose słyszała o jego obraźliwych
wyzwiskach w stronę jej matki, dokuczliwych zaczepkach wobec wujka Harry’ego i
kilku innych sytuacjach. Hermiona i Harry starali się ukrócić te wywody.
Potterowi zdarzyło się wspomnieć, ile pan Malfoy zrobił dla Zakonu Feniksa,
pomagając uchwycić najniebezpieczniejszych śmierciożerców już po zakończeniu
wojny.
Rose
wiedziała, że skoro wujek potrafi z taką łatwością pracować codziennie w Biurze
aurorów wspólnie z panem Malfoyem, to ona
tym bardziej nie ma żadnego powodu, żeby nienawidzić Scorpiusa czy
jakiegokolwiek innego ślizgona. Poza tym, była na tyle rozsądna, żeby rozumieć,
iż dzieci nie tylko nie odpowiadają za błędy swoich rodziców, ale także w ogóle
nie muszą mieć z nimi za wiele wspólnego, pod względem charakterologicznym czy
światopoglądowym.
Niestety,
Albus Potter nie był wówczas obdarzony
tak rozwiniętą umiejętnością dedukcji, jak Rose.
Od
pierwszego dnia szukał zaczepki. Zignorował wszystko co powiedział mu Harry o
nie pielęgnowaniu urazów, zwłaszcza nie
swoich i rzucał Scorpiusowi niechętne spojrzenia. Problem polegał na tym, że
Mafloy uparcie nie zwracał na niego uwagi. Albus był zmuszony podjąć gwałtowne
środki, które pozwoliłyby mu na wywołanie wojny. Zamiast szukać prawdziwych
powodów do kłótni, wymyślił je sobie. Pewnego październikowego dnia oskarżył
Scorpiusa o „spoglądanie na niego w taki sposób, jakby miał z nim jakiś poważny
problem”, oraz rozpuszczanie na jego temat obraźliwych plotek, po czym wyzwał go
na pojedynek „w imię przeszłości”.
Zaskoczony
Scorpius przyjął wyzwanie, nie kryjąc zmieszania i niepokoju, ponieważ, jak
każdy, spodziewał się niesamowitych umiejętności ze strony syna wybawcy świata
czarodziejów.
Sam
pojedynek był, w opinii Rose, przezabawny. Chłopcy nie mieli wówczas absolutnie żadnej wiedzy magicznej nie
dysponowali też szczególną gracją, wiec po wystrzeleniu do siebie kilku iskier,
przeszli do pojedynku na pięści. Czy może raczej piąstki, jako że mieli po
jedenaście lat. Trwało to kilkanaście minut, po czym oboje opadli zdyszani na
posadzkę w odległości dwóch metrów od siebie – Albus z podbitym okiem, Scorpius
z modnie rozciętą wargą – i spojrzeli na siebie z konsternacją. Patrzyli tak w
milczeniu i nagle… oboje wybuchli głośnym śmiechem. Tłum, który zebrał się
wokół nich zamarł i każdy z gapiów patrzył na innego, oczekując jakiegoś
wyjaśnienia. A oni śmiali się i śmiali…
Gdy
w końcu się uspokoili, wstali oboje, podeszli do siebie i serdecznie uścisnęli
sobie dłonie.
I
od tej chwili byli jak bracia.
–
I jak było? – zagadnęła Albusa Melody. – Stary Malfoy przepuścił cię przez prób swojego dworu? A jego Matka?
–
Pani Malfoy jest świetna. – Albus wzruszył ramionami. – Przemiła kobieta.
Natomiast jego ojciec przez większość czasu udawał, że mnie nie ma, chyba że
zwróciłem się bezpośrednio do niego.
–
A to świnia – stwierdziła Rose, nakładając sobie lody w syropie klonowym.
–
Nie, to nie tak – sprostował Al. – Nie sądzę, żeby on miał ze mną jakiś
rzeczywisty problem. Malfoy zrobił zbyt wiele, żeby po wojnie zrehabilitować
się w oczach społeczeństwa, żeby teraz przyznać się, że nie lubi syna Harry’ego
Pottera. Myślę, że on po prostu nie wiedział, jak się w mojej obecności
zachowywać, co mówić, więc doszedł do
wniosku, że lepiej będzie nie robić nic.
Jakiś
czas później talerze znikły, a profesor
McGonagal wstała.
–
Witam was na kolejnym roku nauki w Hogwarcie – zaczęła. – Chciałabym przekazać
wam kilka uwag organizacyjnych. Niech wszyscy pamiętają, że wejście do lasu,
jest surowo zabronione, podobnie jak używanie czarów między lekcjami, na korytarzach. Sprawdziany
quiddicha rozpoczną się w drugim tygodniu semestru. Każdy zainteresowany
powinien się zgłosić do opiekuna swojego domu.
W
tym momencie drzwi Wielkiej Sali otworzyły się. Między stołami kroczył dumny,
wysoki mężczyzna, o tlenionych włosach, wysuniętym podbródku i szarych oczach. Ubrany był w elegancką szatę,
która łopotała za nim złowrogo.
–
Przepraszam za spóźnienie – mruknął Draco
Malfoy do dyrektorki i usiadł na miejscu po jej lewej stronie.
–
Pragnę także dodać – kontynuowała Minerwa – że stanowisko nauczyciela
wykładającego eliksiry i antidota, przejmie w tym roku Draco Malfoy.
Rozległy
się oklaski. Rose wiedziała już, co miał na myśli Scorpius, gdy rozmawiali w
pociągu o powrocie do Hogwartu. Odszukała go wzrokiem przy stole Slytherinu.
Siedział, opierając brodę na dłoni, udając że nie widzi swojego ojca i
ostentacyjnie patrząc w przeciwnym kierunku. Rose uśmiechnęła się pod nosem i
spojrzała z powrotem na McGonagal, która
nie mówiła już nic, co mogłoby zainteresować Rose. Nie mogła się dziwić że jest
Scorpius był niezadowolony. Ona też za nic by nie chciała, żeby matka mogła
obserwować ją na każdym kroku.
–
Ale numer, co? – zagadnęła Melody.
–
Zgadza się. – Rose pokiwała głową, zastanawiając się, jakim nauczycielem okaże
się profesor Malfoy. Ciekawiło ją, jaką taktykę przyjmie wobec syna: czy będzie
go faworyzował i nagradzał, czy przeciwnie, wymagał od niego więcej niż od
pozostałych.
Nie
mniej nurtującą kwestią było to, czy będzie odejmował Rose punkty ze względu na
nienawiść jaką prawdopodobnie żywił do jej ojca.
–
Rosie, Scorpius Malfoy się na Ciebie gapi.
Rose
podniosła głowę, krzyżując spojrzenia ze Scorpiusem. Rzeczywiście, patrzył na
nią. Zaskoczona, nie wytrzymała jego wzroku i, zakłopotana, wbiła swój w dyrektorkę.
–
Ciekawe, o co mu chodzi – zastanowiła się Melody. – Może zastanawia się czy
zaprosić nas na tę ich męską popijawę na Wieży?
–
Nie wiem. Myślę, że jakbyśmy miały w niej uczestniczyć to zaprosiłby nas Albus.
Możesz skoncentrować się na czymś innym? – zapytała Rose, widząc że przyjaciółka nadal uważnie obserwuje Scorpiusa.
–
Ale on nadal się na Ciebie gapi.
–
A ty na niego, przestań! – syknęła, kopiąc brunetkę w kostkę. Spojrzała na nią
z oburzeniem, ale posłusznie wróciła
wzrokiem do profesor McGonagal.
–
… Dziękuję wam za uwagę. Możecie udać się do swoich dormitoriów – zakończyła kobieta, a w całej Sali natychmiast
podniósł się gwar setek głosów.
–
Musze zaprowadzić pierwszoroczniaków –
Poinformował ich Albus, więc udali się do wieży w trójkę.
Rose długo nie mogła tej nocy
zasnąć.
_____________________________
To ci dopiero!
Wracam na blogosferę! :) Mam nadzieję, że będziemy się dobrze bawić z tym
opowiadaniem. Póki co, pisze mi się naprawdę przyjemnie i mam trochę pomysłów,
więc mam nadzieję, że cała fabuła popłynie gładko.
Mam nadzieję, że trafi tu trochę moich starych
czytelników jeszcze z czasów BFP ;)
LUBIĘ
KOMENTARZE! :D
LUBIĘ
KOMENTARZE! :D
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział! ;)
OdpowiedzUsuńZaczyna się intrygująco i zabawnie. Kocham tę czcionkę! Podoba mi się też tekst na belce - jest uroczy.
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo weny
http://precious-fondness.blogspot.com/
Witaj ;)
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo dobry. Dobrze opisałaś bohaterów. Widać też chemię między Rose, a Scorpiusem.
Nie pozostaje mi nic innego jak czekać na kolejny rozdział ;)
Zapraszam też do zgłoszenia bloga na Stowarzyszeniu blogów z Harry'ego Pottera.
stowarzyszenie-harryegopottera.blogspot.com
Pozdrawiam, Arabella
Rozdział cudowny. Opowiadanie zapowiada się bardzo dobrze!!! Co najważniejsze - życzę dalszych chęci i motywacji do pisania (bo jak przystaniesz pisać to przyjadę pierwszym możliwym pociągiem do Ciebie i normalnie przykleję Cię do klawiatury xd)
OdpowiedzUsuńTo ja się tak bardzo rozpiszę, mogę? :D
OdpowiedzUsuńNajpierw uwagi.
Ta biała czcionka na ciemnym tle wypala oczy podczas czytania, dobrze byłoby ją troszkę przyciemnić. ^^’
Jeśli chodzi o błędy, jest od groma interpunkcyjnych, trochę powtórzeń i błędów składniowych. Radziłabym znaleźć po prostu dobrą betę, która wszystko wyłapie. Od razu będzie się czytało przyjemniej. Polecam zajrzeć tutaj: betowanie.blogspot.com, na pewno kogoś znajdziesz. :)
Z moich rad na szybko: przejrzyj zapis dialogów, bo wyraźnie kuleje. Zwróć uwagę na to, że zaczynamy je od pauzy (—) lub półpauzy (–), a nie od dywizu (-). Ogólne zasady są dobrze opisane tutaj: http://katalog-ocenialni.blogspot.com/2012/06/ppp-interpunkcja-zapis-wypowiedzi-w.html. Poza tym zwróć też uwagę na odmianę imion (Scor) — chodzi mi w szczególności o to zdanie: „Umówiłem się na Ognistą na Wieży Astronomicznej ze Score’em”. Raz, że nie powinno tu być apostrofu (Scorem, po prostu), a dwa: nie lepiej brzmiałoby Scorp? :)
Rose wydaje mi się bardzo rozsądna jako małe dziecko. Tak naprawdę wydawało mi się, że powinno być odwrotnie, w końcu to dzieci, wbrew pozorom, są niekiedy bardziej uprzedzone od rodziców, szczególnie że odniosłam wrażenie, że w fandomie panuje raczej przekonanie o tym, że Złote Trio nie opowiada szczegółów z wojny dzieciom. Z różnych powodów. Dlatego też później dzieciaki do końca nie ogarniają sytuacji. Nie wykluczam, oczywiście, że faktycznie pozbyła się uprzedzeń, ale hej… To córka Rona. Ron na sto procent nie zachowywał się tak „lajtowo” jak Harry. Pytanie, na ile ty zrobiłaś go kanonicznego. I raczej bym nie nazwała tego przekonania o niewinności Scorpiusa zdolnością dedukcji — jeśli już, to bardziej Rose była na swój sposób mądra. A gdy przeczytałam kolejny akapit, zdziwiłam się jeszcze bardziej. Albus był uprzedzony, a Rose nie? Niby dlaczego, skoro to on dorastał w bardziej tolerancyjnym domu? Trochę mi to nie gra, jeśli chodzi o jakąś logikę, no ale jakby było jakieś wytłumaczenie, to ok, może ja teraz tego nie widzę.
Chłopcy nie mieli wówczas absolutnie żadnej wiedzy magicznej, nie dysponowali też szczególną gracją, wiec po wystrzeleniu do siebie kilku iskier, przeszli do pojedynku na pięści. // Uhm, a niby to dlaczego? Obaj dorastali w czarodziejskich rodzinach i nawet jeśli nie używali dotychczas różdżek, to jednak powinni jakąś tam wiedzę o magii już mieć. :) No chyba że obaj byli takimi głąbami, że przespali jedenaście lat!
Fajnie byłoby też, gdybyś zwróciła uwagę na pisownię nazw własnych, bo siejesz w nich literówki (McGonagal, quiddich).
Troszkę mnie też zdziwiło zażenowanie Rose na początku rozdziału, w pociągu, skoro, jak napisałaś później, Scorpius stał się elementem jej otoczenia. Musieli mieć ze sobą do czynienia na tyle często, że nie powinna czuć wstydu na jego widok. No chyba że faktycznie jej się nagle odmieniło przez wakacje i się zorientowała, że coś do niego czuje.
Za to pomysł z Draconem Malfoyem uczącym eliksirów w Hogwarcie jest całkiem ciekawy, nie spotkałam się z tym wcześniej. Zawsze widziałam go raczej jako aurora czy pracownika ministerstwa, dlatego jestem ciekawa, jak to dalej pociągniesz.
Zabrakło mi trochę opisów przyjaciół Rose oraz tej uczty; odniosłam wrażenie, że za bardzo się skupiłaś na dialogach i na tym, co chciałaś przekazać odnośnie poprzednich lat, a zapomniałaś zupełnie o otoczeniu. Plus jednak za to, że dialogi wychodzą ci dosyć naturalnie, fajnie się je czyta. Gdyby jeszcze tylko dopracować te opisy oraz błędy interpunkcyjne czy literówki, byłoby naprawdę okej i czytałoby się jeszcze lepiej. :)
Czekam na kolejny rozdział, życzę mnóstwa weny i serdecznie pozdrawiam!
PS Oczy mogą mieć stalowy kolor, a nie być stalowe :)
To ja aż się rozpędzę i odpowiem :P
UsuńJeśli chodzi o błędy techniczne, z pewnością będę nad nimi pracować i chyba rzeczywiście rozejrzę się za betą :)
Rose jest u mnie rozsądna, bo moim zdaniem ta tolerancyjność i rozsądek przejawiała się zawsze u Hermiony, czyli mamuśki. Nie widzę powodu, żeby jedenastolatka nie mogła być mądrzejsza od swojego ojca :P Pisałam też później, że Ron, owszem, był pełen uprzedzeń, a Hermiona była równowagą. Rose po prosu podjęła właściwą decyzję, a Albus mógł w dzieciństwie spędzać zbyt wiele czasu z wujkiem Ronem. :D
Co do wiedzy magicznej, to pamiętam że wiele osób powtarzało w pierwszej części zestresowanemu Harry'emu, że 'wszyscy zaczynają tu od zera." Chodzi mi o to, ze rodzice nie uczyli swoich dzieci zaklęć. Mogli zaobserwował kilka czarów codziennego użytku, ale moim zdaniem jest niewielkie prawdopodobieństwo, żeby wiedzieli jak się pojedynkować.
No i jeszcze jedno - Rose nie była zażenowana samum spotkaniem z młodym Malfoyem, tylko tym, że tak odczuła jego brak. Sądziłam, że to będzie dla czytelnika subtelny znak, że Rose jest raczej niezależną babką i nie lubi potrzebować pomocy :)
To tyle miałam do powiedzenia, co do uczty również masz rację, ale mam nadzieję, że nadrobię te opisy w następnych notkach :D
Pozdrawiam i dziękuję za celne uwagi! :)
Rose kochała swoich rodziców i oczywiście brakowało jej ich podczas roku szkolnego, ale nie uważała żeby zbędne machanie ręką przez kilka sekund dłużej, mogło robić w tej sprawie jakąkolwiek różnice. - a czy Rose przeszło przez myśl, że jakby przestała im machać i schowała się z powrotem do przedziału, a nie ślęczała z okna, to jej rodzice też przestaliby machać i by sobie poszli? :D Bo mam w głowie taką scenę, że ona macha im, bo przecież oni machają jej i musi im odmachać, a z drugiej strony oni machają jej, bo przecież dalej wisi w oknie i macha, trzeba odmachać! Błędne koło w pierwszym akapicie opowiadania :'D.
OdpowiedzUsuńNie przywykłem do przegrywania, więc wyleciało mi to z głowy. -wszystko fajne, wytłumaczenie, dlaczego trzymał tak długo w uchu kłopotliwy kolczyk jest... ale przecież jakoś z nim spać. Świeży kolczyk (już pomijając fakt, że pobolewa, ucho lekko napuchnięte - bo to w końcu czarodzieje i możesz się wybronić argumentem pt. "Magia") to bardzo frustrująca rzecz. Nie jest się do niego przyzwyczajonym - przeszkadza przy poprawianiu włosów, ciąży, czujesz, że jest inaczej, a jak śpisz... no, to już jest coś zupełnie ciekawego, bo może się zahaczać o poszewki, wbijać ci w kark, za ucho - nie ma szans, że by o tym zapomniał. No chyba że budzi się rano z amnezją bolączek z poprzedniego wieczoru :P.
„Nie pyskuj do nauczycieli” - szczerze wątpię, że ta rada wypłynęłaby z ust Hermiony, nawet nie podejrzewałabym o to Ronalda :').
Pierwszego września, siedem lat temu nikt, nawet w najśmielszych fantazjach nie podejrzewał, ze Albus Potter i Scorpius Malfoy zostaną najlepszymi przyjaciółmi. - oprócz 99% fandomu ;P.
Poza tym, była na tyle rozsądna, żeby rozumieć, iż dzieci nie tylko nie odpowiadają za błędy swoich rodziców, ale także w ogóle nie muszą mieć z nimi za wiele wspólnego, pod względem charakterologicznym czy światopoglądowym. - widziałam, że Katja przede mną też miała problem z tym fragmentem. I nie, nie ma niczego ani złego, ani nieprawdopodobnego w tym, by dziecko było bardziej wyrozumiałe od dorosłego, ale problemem jest to, jak to ujęłaś - "pod względem charakterologicznym czy światopoglądowym" - czy to naprawdę wygląda na zasób słów oraz wiedzy jedenastolatki? Nie. Zupełnie nie.
A oni śmiali się i śmiali… Gdy w końcu się uspokoili, wstali oboje, podeszli do siebie i serdecznie uścisnęli sobie dłonie. - yyy, taaaak, wcale nie wygląda to jak deus ex machina.
Jakiś czas później talerze znikły, a profesor McGonagal wstała. - a nie przypadkiem już dyrektor? :')
Sprawdziany quiddicha rozpoczną się w drugim tygodniu semestru. Każdy zainteresowany powinien się zgłosić do opiekuna swojego domu. - quidditcha. I dlaczego? Przecież co roku byli wyznaczani kapitanowie drużyn (Harry w kanonie dowiedział się o swojej odznace bodajże z listu w środku wakacji?), to oni zajmowali się organizacją naborów i treningów.
A skoro osoba przede mną wskazała, że w tekście ilość błędów jest zawrotna, to ja ci tego podaruję :P. Ogólnie na razie opowiadanie prezentuje się raczej przyjemnie, chociaż muszę przyznać, że skrzywiłam się nieco na wspominkę o imprezie - raczej w słabych opkach już w pierwszym rozdziale zwiastuje się poprzez coś takiego priorytet autora, który żeby udowodnić, że jego postacie są kól i fajne, musi co chwilę podkreślać to ilością imprezek, w których biorą udział. Mam nadzieję, że u ciebie tak nie będzie, taka powtarzalność i płytkość szybko mi się nudzi :').
"szczerze wątpię, że ta rada wypłynęłaby z ust Hermiony, nawet nie podejrzewałabym o to Ronalda" - dlaczego?
Usuń"oprócz 99% fandomu" owszem, ale chyba akcja nie dzieje się w naszym świecie bloggerów, tylko w uniwersum stworzonym przez JK Rowling :) Poza tym, jeśli chodzi o relacje tych dzieciaków mamy trzy opcje: przyjaźń/koleżeństwo, nienawiść/niechęć i obojętność. Ewentualnie całkowite zignorowanie tematu. Wybrałam jeden i staram się rozwinąć najlepiej jak umiem :) moim zdaniem większą zbrodnią przy pisaniu o Rose i Scorpiusie jest robienie z nich drugiego Dramione
"I nie, nie ma niczego ani złego, ani nieprawdopodobnego w tym, by dziecko było bardziej wyrozumiałe od dorosłego, ale problemem jest to, jak to ujęłaś - "pod względem charakterologicznym czy światopoglądowym" - czy to naprawdę wygląda na zasób słów oraz wiedzy jedenastolatki? Nie. Zupełnie nie." - to są obecne przemyślenia Rose, nie ówczesne. Wspominanie tej sytuacji.
"a nie przypadkiem już dyrektor? :')" - a dyrektor traci prawo tytułowania się profesorem? Zajrzyj do kanonu, Dumbledore też jest nazywany profesorem.
" I dlaczego? Przecież co roku byli wyznaczani kapitanowie drużyn (Harry w kanonie dowiedział się o swojej odznace bodajże z listu w środku wakacji?), to oni zajmowali się organizacją naborów i treningów." - i ponownie odsyłam cie do kanonu. Dyrektor w niektórych częściach wspominał podczas uczty, że należy się zgłosić do opiekunów domów. A kiedy Harry jest już kapitanem, Minerwa wspomina coś że zgłosiło się dużo osób i niedługo przekaże mu listę. W każdym razie, kapitanowie zajmowali się sprawdzianami do drużyn, ale nazwiska zbierał opiekun domu :)
"raczej w słabych opkach już w pierwszym rozdziale zwiastuje się poprzez coś takiego priorytet autora, który żeby udowodnić, że jego postacie są kól i fajne, musi co chwilę podkreślać to ilością imprezek, w których biorą udział." - w następnym rozdziale mamy jedną z takich "imprez". Chłopcy siedzą, rozmawiają i piją kilka drinków. Myślę że nie ma to nic wspólnego z byciem kól i fajnym, do wielu ludzi można dopasować taki rodzaj rozrywki :D Tak, mówię o sobie. Nie jestem kól...
Wybacz mi tę rozwlekłą odpowiedź, ale gdy czuję że zarzut może być niesłuszny, to lubię się wytłumaczyć :D Jeśli chodzi o resztę twoich uwag to pokornie kiwam głową i obiecuję poprawę! Muszę też powiedzieć, jak mi miło, że przebrnęłaś przez jeden rozdział mojej pisaniny i nawet naskrobałaś pouczający komentarz. Bardzo lubię twojego bloga i wnikliwie czytam każdą notkę. Miejmy nadzieję, że czegoś sie nauczę :D
Dziękuję za opinię :))
Witam!
OdpowiedzUsuńPierwszy rozdział zapowiada się obiecująco. Widać, że pomiędzy Scorem a Rose coś jest. Czytałam tylko jedno opowiadanie Scorose, ale mam nadzieję uzupełnić braki w tym pairingu. Czyta się lekko i przyjemnie. Normalnie jak nosi wkładki Discreet XD.
Cieszę się również, że odwiedziłaś mojego bloga i wyraziłaś swoją opinie, jak i pokazałaś swoją obecność, w komentarzu. Zapraszam na nowy rozdział.
Crookshanks
http://dramioneczujactwojdotyk.blogspot.com/
Witam!
OdpowiedzUsuńZapraszałaś mnie dość dawno, a ja z braku czasu nie miałam kiedy tu wpaść i przeczytać...
(moja wina, moja bardzo wielka wina!)
Jednakże, oto jestem! Oczywiście nie miałam w planach czytać rozdziału dzisiaj, a pisać swój na Syriuszu (ano, bo jedenasta miała być wczoraj, ale Dv jak zwykle się nie wyrobiła :c)! Mimo to pomyślałam: A co tam, idę coś czytać! (zawsze tak robię jak nie wiem, co wkleić, a co usunąć w rozdziale - jak to aktualnie wygląda)
W każdym razie jeśli chodzi o twoje 'wypociny' to... Uważam, że masz 'to coś' do pisania. Oczywiście są błędy, ale to tylko i wyłącznie interpunkcja i powtórzenia (które są tutaj rzadką rzadkością, ale jednak są). Mimo to masz wspaniały styl pisania! Bardzo podoba mi się on, poważnie. Także krótko mówiąc, pisać umiesz i to dobrze. Także pisz ile możesz! Z rozdziały na rozdział wkładaj więcej pracy, a będziesz może i w przyszłości równie dobrym pisarzem jak szanowny Pan Tolkien. :)
A co do fabuły... super! Jestem zaintrygowana i będę na pewno dalej czytać. Zaraz jak skończę rozdział na Syriuszu to zacznę dalej czytać.
Tylko jedna, mała uwaga: opisuj bardziej akcje. Zauważyłam, że nic nie było o podróży do Hogwartu czy np. o przejściu Rose do dormitorium na końcu. A wiesz, bardziej zawsze oczarujesz czytelnika opisami, że będzie urzeczony! A oto właśnie chodzi. Poza tym przedstawisz też po drodze poszczególnych bohaterów. Wiadomo, wiemy kim jest Rose Weasley czy Albus Potter, ale mimo to jakakolwiek zmianka winna być! W końcu to opowiadanie z kategorii PISANIA KSIĄŻEK. :3
A druga uwaga: uważaj na takie zwroty jak m.in. 'penis', ponieważ twoje opowiadanie mogą czytać także dzieci. Chyba, że sprecyzowałaś gdzieś, że od 18 lat czy coś. Wiesz, ostrożności nigdy za wiele. :3
Pozdrawiam ciepło, życząc wiele weny i CZASU przede wszystkim!
Dolce Veneziana
Znalazłam Twojego bloga i od razu wzięłam się za czytanie! I... bardzo mi się spodobało! Draco i Albus są przyjaciółmi? No tego jeszcze nie grali! Mam nadzieję, że będziesz wracać do ich znajomości i jakoś ją przedstawisz :) I Draco nauczycielem? To może być ciekawe!
OdpowiedzUsuńNa pewno będę czytać Twoje opowiadanie i je nadrabiać :)
________________
Pozdrawiam i zapraszam do siebie
Devirose
wczorajszy-dzien.blogspot.com
Albus naczelnym,a Rose złośliwcem, plus te wszystkie retrospekcje, w tym moja absolutnie ulubiona z pojedybkowaniem sie młodocianych :D Cool! Napisałaś "nie mniej" zamiast "niemniej" w znaczeniu "jednak" oraz "ceremonie" zamiast "ceremonię".
OdpowiedzUsuńRozsiewasz kłamliwe plotki, droga Lithine - nie umiesz pisać opisów? Dobre sobie. Wiesz, podoba mi się. O ile nie jestem fanką wszelkiego rodzaju fanfiction po czasach Harry'ego, jako pierwsza przyciągnęłaś mnie historią o dzieciach Złotej Trójcy i, oczywiście, wszędobylskiego Draco Malfoya.
OdpowiedzUsuńTak sobie czytam i czytam, rejestrując, że Rose jest znana ze swojego sarkazmu... I mam wrażenie, jakbym po części czytała o sobie. Ciekawe doświadczenie, nie powiem. Kupiłaś mnie nimi wszystkimi.... Albusem, bohaterką tytułową i Scorpiusem, przede wszystkim Scorpiusem.
"Chociaż oczywiście przyprowadziłbym ze sobą jedną kobietę. A imię jej – Ognista." - mistrzostwo.
Zanurzam się więc w następnych rozdziałach i pozdrawiam serdecznie
Vi
No tutaj na początku jeszcze jakiś poziom trzymają, ale bez klimatu! :D Cieszę sie, że mimo dzieci Trzech wspaniałych udało mi sie Ciebie zainteresować :) Draco musiałam wcisnąć, nie mogę się otrząsnąć z tej nieuleczalnej sympatii do niego.
UsuńMam nadzieję, ze dalsze losy bohaterów przypadną ci do gustu :) Dziękuję za komentarz i pozdrawiam!
Wreszcie dotarłam! Przełamałam swoją niechęć do nowego pokolenia i melduję się na posterunku! Bardzo zabawnie się to wszystko zaczyna i mysle, że zyskałaś nową czytelniczkę. Rose to się chyba bardziej wdała w Rona, coś tak mi się wydaje. Podoba mi się, że nie jest drugą Hermioną i ma charakterek. Jestem ogromną fanką fragmentu, w którym Scorpius pomaga jej z kufrem, jest bardzo uroczy! Watpię, zeby było to pomocne, biorąc pod uwagę, że jestem 25 rozdziałów do tylu, ale wyłapałam jedną literówkę. Powinno byc chyba, że Malfoy mógłby nie chcieć przepuścić Albusa przez próg, nie prób :D
OdpowiedzUsuńO ile praca mi pozwoli lecę czytac dalej i pozdrawiam!
Cieszę się bardzo, że dotarłaś! :D Mam nadzieję, ze zostaniesz na dłużej :D Rose wdała się po trochę w każdego z rodziców, ale rzeczywiście w Rona nieco bardziej :D I miło, że fragment z kufrem się podobał :) Dziękuje za komentarz!
UsuńWitam ;D Lubię twoją Rosie i tak się zastanawiam po kim odziedziczyła charakterek? A więc Scorpius i Al. są przyjaciółmi? Czytałaś może Przeklęte dziecko? Tak jakoś mi się skojarzyło. Rose chyba bardzo lubi Scorpiusa, co? ;D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny!
Chciałam żeby była mieszanką, ale jednocześnie miała jakies własne cechy, więc ciężko powiedzieć :D Czytałam, aczkolwiek opowiadanie zaczęłam publikować jakieś trzy miesiące przed premierą, więc nie jest pod tym względem kanoniczne. Dziękuję i pozdrawiam!
UsuńCzytam to opowiadanie chyba czwarty raz, bo tak mi się podoba i jak nie mam, co robić (albo jak powinnam się uczyć) to zawsze do niego wracam. To jest po prostu wspaniałe pod każdym względem: postacie, przygody, dialogi... Czytam też Twoje nowe opowiadanie i też bardzo mi się podoba, więc życzę weny i mam nadzieję, że nowy rozdział się szybko pojawi. Pozdrawiam <3
OdpowiedzUsuńHm... ciekawe jakim nauczycielem będzie Malfoy i czy będzie faworyzował syna? :)
OdpowiedzUsuń