poniedziałek, 19 czerwca 2017

[24]"Mówiłem ci już kiedyś, że jestem bardzo cierpliwym człowiekiem?"

Rose nie mogła złapać oddechu. Nadal czuła dreszcze i przyjemne mrowienie na całym ciele, nawet w najbardziej niedorzecznych miejscach, jak opuszki palców czy powieki. Serce waliło jej tak szybko, jakby brało udział w wyścigu, a mózg wydawał się chwilowo zamienić w jakaś bezużyteczną papkę w jej głowie, ponieważ nie była w stanie ułożyć żadnej sensownej myśli.
Usiłowała uspokoić krótkie, urywane oddechy. Zamknęła oczy, jednak sprawiło to tylko, że zaczęła przeżywać wszystko na nowo. Nadal czuła na sobie silne dłonie Scorpiusa, zostawiające szlaki płomieni na jej skórze.
Otworzyła oczy i spojrzała na niego. Leżał obok na ogromnym, wygodnym łóżku, od pasa w dół przykryty cienkim kocem. Jego jasna skóra lśniła delikatnie od potu, pierś unosiła się szybko, a usta były lekko uchylone. Nie mogła dostrzec wyrazu srebrnych oczu, bo leżało na nich przedramię chłopaka.
– Wpędzisz mnie do grobu, Rose – wysapał, a jego usta wygięły się w lekkim uśmiechu.
Rose przewróciła się na brzuch, sprawdzając przy okazji czy koc szczelnie okrywa jej pośladki. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę jakie to niedorzeczne ze względu na sytuację. Uśmiechnęła się pod nosem sama do siebie, nie bardo rozumiejąc skąd napływa do niej ten radosny, wręcz euforyczny nastrój. Ciężko było nie śmiać się z drobnostek, gdy świat wydawał się dziesięć razy jaśniejszy i piękniejszy.
– Och, wybacz, że przyprowadziłam cię tu pod przymusem – powiedziała. – Czyżbyś czuł się wykorzystany?
– Nie. Tylko wykończony – przyznał, uśmiechając się jeszcze szerzej.
Nie mogła uwierzyć, że znowu to zrobiła. Jednak znacznie bardziej niewiarygodne było dla niej to, jak się teraz czuła. Zupełnie nie tak jak ostatnim razem. Nie było jej źle, nie miała kaca moralnego, wyrzutów sumienia ani nie próbowała zrobić ze Scorpiusa winowajcy. Nie miała też ochoty wyładować się na nikim ani na niczym, nie wspominając już o wymazywaniu pamięci.
Mówi się, że kłamstwo powtórzone wystarczającą ilość razy zamienia się w prawdę. Może z tym było podobnie? Może im częściej będzie robiła coś złego, tym mniej będzie jej to ciążyć?
– O czym myślisz? – zapytał Scorpius, a Rose uniosła na niego wzrok. Leżał teraz na boku, twarzą do niej i prześwietlał ją na wylot tymi swoimi srebrnymi oczami. W tej chwili migotały one radośnie przepełnione taką euforią i rozbawieniem, że było to wręcz onieśmielające. Poczuła, że się rumieni i znowu miała ochotę pacnąć w głowę samą siebie i przypomnieć co Scorpius z nią wyprawiał jeszcze kilka minut temu.
– Myślałam, że zawsze to wiesz – zauważyła, bo rzeczywiście, takie miała wrażenie. Jeszcze godzinę temu, kiedy rozmawiali, doskonale wiedział, co należy powiedzieć, żeby w niej puściły wszelkie hamulce i żeby odblokować falę wspomnień.
W odpowiedzi uśmiechnął się jeszcze szerzej.
– Skąd. – Pokręcił głową. – Nigdy nie mam pojęcia, co się dzieje w tej twojej pięknej głowie. Zawsze zgaduję. Najwyraźniej całkiem nieźle – dodał. – Ale nie odpowiedziałaś na pytanie.
– Myślałam… o nas – powiedziała ostrożnie, starając się nie kłaść zbyt dużego nacisku na ostatnie słowo, żeby opatrznie jej nie zrozumiał. – I o tym co teraz będzie.
– A co chciałabyś, żeby było? – zapytał ostrożnie, studiując wzrokiem jej twarz. Rose nie wytrzymała nacisku jego spojrzenia i spuściła wzrok.
– Chciałabym… – zaczęła cicho. Przygryzła wargę, niezdolna kontynuować.
Odwróciła się od niego gwałtownie i rozejrzała po pokoju w poszukiwaniu swojej bielizny. Znalazła ją u stóp łóżka po czym szybko wciągnęła ją na siebie pod kocem. Sukienka znajdowała się na drugim końcu pokoju, przy drzwiach, więc niepocieszona Rose wygrzebała się z pościeli i powędrowała w kierunku porzuconej kreacji.
– Rose – odezwał się Scorpius, kiedy wsunęła na siebie sukienkę i stuknęła różdżką w gorset, czując jak sznurowadła oplatają ciasno jej talię.
– Tak? – westchnęła, odwracając się w jego kierunku. On również najwyraźniej zaczął doprowadzać się do porządku, gdyż miał już na sobie spodnie.
– Nie ma mowy, żebyś znowu zachowywała się tak, jak ostatnio – oznajmił, podchodząc do niej. Wyciągnął dłoń, obejmując delikatnie palcami jej policzek. – Po prostu powiedz, czego byś chciała.
– Ale ja nie wiem – jęknęła bezradnie. – Nie wiem, czego chcę, Scorpius. Tak już mam.
– Wiem – uśmiechnął się lekko. – Pisałem się na cały pakiet.
– A co to niby miałoby znaczyć? – Rose zmarszczyła brwi.
– Nic. – Uciął Scorpius. – Ale pomyśl, Rose. Spróbuj mi powiedzieć, czego byś chciała – powiedział, kładąc jej dłonie na ramionach.
– Chciałabym nie musieć podejmować żadnych konkretnych decyzji – powiedziała powoli. – Taka konieczność mnie przeraża.
– Dobrze – odparł spokojnie. – Czyli jednak możemy coś ustalić – żadnych decyzji.
– I tobie to odpowiada – upewniła się Rose, unosząc brwi.
Uśmiechnął się delikatnie, a Rose widziała, że próbuje ukryć prawdziwe emocje. Coś błysnęło w jego oczach, ale Rose nie zdążyła tego zidentyfikować.
– Tymczasowo – powiedział niejasno. – Idźmy dalej. Czy chcesz żebym… trzymał się od ciebie z daleka?
Rose przełknęła głośno ślinę, mając wrażenie, że kurczy się pod jego przenikliwym spojrzeniem.
– Nie – przyznała cichutko. – Chciałabym, żebyśmy kontynuowali to, co zaczęliśmy dzisiaj… ale na specyficznych warunkach.
Zdawała sobie sprawę, że określenie „to, co zaczęliśmy dzisiaj” brzmi nadzwyczaj infantylnie, ale doszła do wniosku, że prędzej będzie używać sformułowania „słowo na s” niż zacznie nazywać rzeczy po imieniu.
– Specyficznych? – powtórzył Scorpius, unosząc z rozbawieniem brew. – Rose, naprawdę, nie obrażę się, jeśli zaczniesz mówić to co myślisz. – Skrzyżował ramiona na nagiej piersi. – Nie chcesz, żebyśmy byli… parą. Rozumiem to.
Rose nie mogła przestać marszczyć brwi. Każde słowo wychodzące z jego ust zaskakiwało ją coraz bardziej. Poczuła się nawet odrobinkę dotknięta, choć sama nie bardzo rozumiała dlaczego.
– Jesteś pewien? – upewniła się, unikając jego wzroku i skubiąc falbankę swojej sukienki.
– Stuprocentowo – oznajmił. – Ale musimy ustalić jakieś zasady, prawda?
Tym razem się uśmiechnęła.
– Chyba spędzasz ostatnio za dużo czasu z Melody – zauważyła. Scorpius przewrócił oczami.
– Wiesz o co mi chodzi. Jak to widzisz? Jak długo to miałoby trwać? Jak utrzymamy to w sekrecie? Bo mniemam, że to również jest na twojej liście „specyficznych warunków”.
– Oczywiście – odpowiedziała natychmiast. – Chyba, że chcesz, żeby wściekły, nadopiekuńczy Gryfon stłukł cię na miazgę.
Blondyn roześmiał się, odrzucając głowę do tyłu.
– Bez urazy dla Albusa, ale nie dałby mi rady choćby się sklonował. Trzy razy.
Rose objęła wzrokiem jego szczupłą, umięśnioną sylwetkę. Gdy stał tak przed nią ze skrzyżowanymi ramionami, jego bicepsy robiły jeszcze większe wrażenie. Poza tym, nadal nie wyrzuciła z pamięci tego, jak wyglądała twarz McLaggena, kiedy Scorpius z nim skończył.
– Coś w tym jest – przyznała niechętnie, po czym odchrząknęła niezręcznie, gdy zorientowała się, jak bezczelnie się na niego gapi.
– Zmieniasz temat – upomniał ją, nadal rozbawiony.
Rose westchnęła ciężko, zrozumiawszy, że chłopak nie odpuści jej tej rozmowy.
– Nie wiem jak długo dokładnie miałoby to trwać, nie potrafię określić daty – stwierdziła chmurnie. – Ale chyba to dość oczywiste, prawda? Wszystkie takie relacje się… wypalają. Zobaczymy ile to potrwa w naszym przypadku.
Scorpius uniósł brwi w powątpiewającej manierze.
– Wypalają? – powtórzył. Rose kiwnęła głową. – Okej, upewnijmy się, że dobrze rozumiem. Gdy nadejdzie taki dzień, że nie będę miał ochoty zerwać z ciebie bielizny zębami ilekroć będę cię widział, to będzie znak, że to kończymy, tak? – zapytał, uśmiechając się w taki sposób, że Rose musiała znowu odwrócić wzrok, rumieniąc się wściekle.
Och, na Merlina, czy można być bardziej żałosnym?
– Coś w tym stylu – mruknęła.
– Czyli jesteśmy tylko zwierzętami, które ryzykują rozpad naszej przyjaźni, dla zaspokojenia pożądania? – dodał, unosząc brew.
Rose spojrzała na niego groźnie, niepocieszona. Kiedy tak stawiał sprawę, wyglądało to znacznie gorzej.
– Czy to znaczy, że nie chcesz tego robić?
– Nie – zaprzeczył szybko, kręcąc głową. Jasna grzywka wpadła mu do oczy. – Tylko rozwiewam wątpliwości. Mówiłem ci już kiedyś, że jestem bardzo cierpliwym człowiekiem? – dodał znienacka.
– A co ma do tego wszystkiego twoja cierpliwość? – zdziwiła się Rose.
– Och, zobaczysz – odparł z diabolicznym uśmiechem, a Rose znów przełknęła głośno ślinę.
Odwróciła się do niego tyłem i wzięła głęboki, uspokajający wdech.
– Chyba trzeba wracać na bal – oznajmiła cicho. – Na pewno ktoś zacznie coś podejrzewać, kiedy nie ma nas tyle czasu…
Głos uwiózł jej w gardle, gdy poczuła delikatny dotyk ust na swojej szyi.
– Zostańmy jeszcze chwilkę – poprosił szeptem, wodząc wargami po jej skórze, gdy jego dłonie powoli objęły ją w talii. – Pewnie nawet nie zauważyli, że nas nie ma…
Rose zdusiła westchnienie, a jej głowa sama odchyliła się do tyłu, chcąc dać mu lepszy dostęp do szyi.
– Ja… – Zaczęła, czując maleńkie eksplozje w każdym miejscu, w którym jej skóra zetknęła się z jego ustami. – Cóż, pewnie dziesięć minut nic nie zmieni… – wymamrotała niewyraźnie, sięgając dłonią za siebie, żeby już po chwili zatopić palce w jedwabistych włosach. Kogo właściwie obchodził jakiś durny bal? Kogo obchodził świat poza tym pokojem?
Drzwi do Pokoju Życzeń otworzyły się z takim impetem, że uderzyły głośno w ścianę. Rose i Scorpius odskoczyli od siebie gwałtownie. W progu stała Lily z wyrazem dezaprobaty na twarzy i butami Rose w prawej dłoni.
– No pięknie – powiedziała, cmokając niezadowolona. – Wszyscy się zastanawiają gdzie jesteście wiec musicie przesunąć to słodkie sam na sam na inny termin.
– Jak tu weszłaś? – sapnęła Rose, którą nagłe wtargnięcie kuzynki tak przeraziło, że omal nie wyskoczyła z ciała. – Pokój nie powinien się dla ciebie otworzyć, jeśli jest używany.
– Wpuści kogoś, kto wie dokładnie, do czego używają go osoby, które są w środku – odparła zniecierpliwiona Lily, przewracając oczami. – A ja nie jestem idiotką, mam oczy, uszy i umiejętność dedukcji, w przeciwieństwie co całej reszty kretynów w tym zamku – prychnęła pogardliwie. – A jakby tego było mało znalazłam to, w miejscu gdzie znajduje się pokój – dodała, wskazując na buty Rose i rzuciła je kuzynce pod nogi. – Zdajecie sobie w ogóle sprawę, jakie macie cholerne szczęście? A co jeśli to Albus albo Melody znaleźliby tutaj te buty? Albo ten głupkowaty Krukon, który się przyczepił do Rose?
– To nie tak, że to było planowane – mruknęła Rose, przeklinając w myślach swoją głupotę.
– Czy któraś z was widzi gdzieś moja koszulę? – zapytał Scorpius, który ignorował je obie i błąkał się po pokoju w poszukiwaniu ubrań. Rose chętnie skorzystała z okazji uwolnienia się od Lily i rzuciła się do pomocy.
– Czy to ona? – odezwała się Lily, unosząc z podłogi biały materiał. – Nie ma guzików – zauważyła.
– Och, no tak – przypomniał sobie Scorpius biorąc od niej koszulę. – Rose była trochę niecierpliwa, więc ją ze mnie…
– Okej! – przerwała mu szybko Lily. – Nie chcę znać żadnych szczegółów, nie zapominaj proszę, że to nadal moja kuzynka. A wątpię, żeby mój brat był nastawiony do tego wszystkiego równie entuzjastycznie, jak ja – dodała ostrzegawczo. – Więc cokolwiek planujecie wyprawiać, lepiej szybko weźcie się w garść i powiedzcie mu co się dzieje.
– Spokojnie, Lily, panujemy nas sytuacją – odparła Rose, stukając swoją różdżką w koszulę Scorpiusa, mrucząc pod nosem „Reparo”. – Nikt nie będzie musiał nigdy się o tym dowiadywać, a Al będzie spokojny i szczęśliwy.
– Jasne. Nigdy – mruknęła Lily przewracając oczami. – Cóż, skoro się ogarnęliście, możemy iść?
W niezręcznym milczeniu opuścili pokój i pokonywali kolejne piętra, przy czym Rose nie wiedziała czy powinna trzymać się z daleka od Scorpiusa czy może raczej od niezadowolonej z nich Lily. W rezultacie szła kilka kroków za obojgiem.
Kiedy już byli na dole, tuż przed wielką salą napotkali na swojej drodze białą kotkę. Wpatrywała się w Scorpiusa mądrymi oczami, w których malowało się niezadowolenie. Rose mogłaby przysiąc, że kotka jest obrażona.
– Layla! – syknął Scorpius. – Miałaś siedzieć w dormitorium, albo zająć się sobą, nie możesz ciągle mnie szukać!
– Scorpius, wiesz, że to kot, prawda? – odezwała się Lily, unosząc brwi, gdy Scorpius wziął zwierzaka na ręce. – Nie zrozumie, co do niej mówisz.
– Och, zaufaj mi, ona doskonale wszystko rozumie – mruknął, patrząc groźnie na kotkę, której uraza gdzieś uleciała, kiedy przytulił ją do piersi. – Po prostu woli mnie nie słuchać.
Rose przyjrzała się uważnie kotu i ostrożnie podeszła bliżej. Powoli wyciągnęła dłoń i pozwoliła kotce ją powąchać. Layla początkowo spojrzała na nią nieufnie, przeniosła wzrok na Scorpiusa, po czym znów zerknęła na Rose. Z wahaniem zaczęła ocierać się małą główką o dłoń dziewczyny.
– Czy to nie ten sam kot, który mnie zaatakował w Sylwestra? – zapytała Rose, choć w tej sytuacji nie była w stanie pałać do zwierzaka niechęcią. Widok wysokiego, umięśnionego Scorpiusa, trzymającego ostrożnie małą, puchatą kulkę natychmiast roztopił jej serce.
– Tak – potwierdził, podczas gdy Lily, najwyraźniej również momentalnie zauroczona kotką, podeszła do nich i zaczęła drapać Laylę za uszami.
– Layla? – upewniła się Rose. – Przyznam, że jestem zdziwiona tak… normalnym wyborem imienia, biorąc pod uwagę jak ponazywałeś swoje konie. Spodziewałabym się raczej czegoś w stylu „Snotra” albo „Bestla”.
Scorpius uśmiechnął się pod nosem, wciąż pozwalając dwóm, oszalałym z czułości kobietom głaskać jego kotkę.
– Jest taki mugolski muzyk, Eric Clapton i jedną z jego najpopularniejszych piosenek jest właśnie „Layla” – wyjaśnił, wzruszając ramionami. – Poczułem się zainspirowany.
– Mugolski? – spytała Rose, unosząc brew. – Czy to znowu jakiś pokrętny sposób, żeby zrobić na złość ojcu?
– Akurat nie – odparł chłopak z uśmiechem. – Kiedyś włączyłem mu te piosenkę w wersji akustycznej i stała się jego ulubioną. Jakoś nigdy nie miałem serca zdradzić mu, że to mugolski artysta. Cały jego świat by się zawalił.
– No dobra – odezwała się Lily, z ociąganiem odrywając dłonie do kotki. – My tu gadu-gadu, a tam rozgrywa się dramat. – Wskazała głową wejście do Wielkiej Sali. – Score, odpraw kotkę i chodźmy stąd.
Dziewczęta oddaliły się parę kroków, a Scorpius postawił Laylę na kafelkach i zaczął cierpliwie wyjaśniać jej, że musi iść do dormitorium Ślizgonów i zaczekać aż wróci z balu. Przez jakiś czas wpatrywała się w niego ufnie, zadzierając główkę do góry. Ostatecznie wyglądało na to, że udało się ją przekonać, bo odwróciła się od chłopaka i podreptała w kierunku lochów.
Kiedy Scorpius wyciągnął dłoń, żeby pchnąć ciężkie drzwi Wielkie Sali, Rose nagle zaczęła panikować.
– Czekaj! – krzyknęła, łapiąc go za nadgarstek. – Lily, stań po środku, żebyśmy nie wzbudzali podejrzeń – zakomenderowała, zamieniając się miejscami z kuzynką, która tylko przewróciła oczami.
Blondyn ponownie dotknął drzwi.
– Nie! – pisnęła, znowu ciągnąc Lily za ramię. – Może jednak to wygląda bardziej…
– Rose, możesz usiąść na nim okrakiem, a oni i tak nie uwierzą – westchnęła ciężko dziewczyna i pchnęła mocno drzwi do sali. Nie zdążyli jednak przekroczyć progu, bo już po sekundzie wpadła na nich Melody. Jej twarz była czerwona ze złości, ale Rose dostrzegła również łzy w oczach.
– Mel, co się stało? – sapnęła, podchodząc szybko do przyjaciółki.
– Twój kuzyn jest niedojrzałym kretynem, oto co się stało – jęknęła Mel. – Zobaczymy się w dormitorium, dobrze Rosie? Dość się już wybawiłam…
– Ale… – zaczęła Rose, ale przyjaciółka już pognała w kierunku schodów.
Ledwie odwrócili głowy, a przez drzwi już przebiegał Albus.
– Czekaj, Mel, ja nie… och – przerwał widząc ich w progu. Natychmiast utkwił zirytowane spojrzenie w Scorpiusie. – Gdzie ty, do jasnej cholery, byłeś? Miałeś jej pilnować!
– Źle się poczułem, potrzebowałem świeżego powietrza – skłamał gładko Scorpius. – Co znowu zrobiłeś?
– Ja? – oburzył się Albus. – Dlaczego od razu zakładacie, że to ja coś zrobiłem? Co z was za przyjaciele?
– Daj spokój, Al – westchnął Scorpius.
Albus rzucił mu jeszcze bardziej zirytowane spojrzenie i westchnął przez zaciśnięte zęby.
– Melody zaczęła tańczyć z jakimś Puchonem, bo ciebie tam nie było – wycedził, a Scorpius przewrócił oczami. – A zatem podszedłem i… wyraziłem swoje obiekcje.
– Ośmieliłeś się mieć do niej pretensje za taniec z innym facetem? Dorośnij, Al, przecież to ty zacząłeś tę całą szopkę! – odezwała się Rose.
Al przeszył ją wzrokiem, jakby dopiero teraz naprawdę ją zauważył.
– A ty gdzie byłaś? – burknął, ignorując jej słowa.
– Cały czas byłam na sali – powiedziała lekko, żałując, że nie potrafi kłamać tak gładko jak Scorpius. Powinna kiedyś naprawdę opanować tę umiejętność. Zwłaszcza, że przecież Albus znał ją od urodzenia i istniało wysokie prawdopodobieństwo, że przejrzy ją na wylot.
Przez kilka sekund wpatrywał się w nią podejrzliwie, a Rose przestała oddychać. Na szczęście po chwili jego twarz nieco się wygładziła.
– Musiałem cię przegapić – mruknął pod nosem. – I co masz na myśli mówiąc „szopkę”?
– Naskakujesz na nią bez żadnego powodu – wtrąciła Lily. – A to z twojej winy się pokłóciliście i nie poszliście razem na bal.
– Z mojej winy! – prychnął Potter. – To ona podkochiwała się w moim bracie!
– Milion lat temu – westchnął Scorpius. – Kiedy wszystkie dziewczyny w Hogwarcie podkochiwały się w twoim bracie. Ale to w tobie się zakochała. Może nawet zrobiłaby to szybciej, gdybyś nie był taką pierdołą i wykonał pierwszy krok trochę wcześniej.
– Sam jesteś pierdołą – burknął chłopak.
– Bardzo dojrzała riposta – odparł blondyn, przewracając oczami. – Niemalże zrównałeś mnie z ziemią. A teraz weź się w garść i napraw co zepsułeś.
– Nie wiem jak. Nie ma znaczenia to, co mówicie, bo to od Mel muszę to usłyszeć. A teraz ona nawet nie chce ze mną rozmawiać… – mamrotał bezradnie pod nosem. – Nieważne. Idę spać – powiedział w końcu i odwrócił się na pięcie, a dziewczęta i Scorpius obserwowali bez słowa jak się oddalał, co chwila przeczesując włosy dłońmi w geście frustracji.
– Musimy coś zrobić – szepnęła Rose.
– Zrobimy – odparł Scorpius.
– Chętnie pomogę – rozległ się głos za nimi. Odwrócili się i ujrzeli Harolda, opierającego się nonszalancko o framugę drzwi.
Rose już otwierała usta, żeby mu odpowiedzieć, gdy z wielkiej Sali wyłoniła się kolejna osoba. Była to Bella Halloran, bardzo urodziwa szóstoroczna Gryfonka.
– Och, tu jesteś – powiedziała pogodnie, posyłając Scorpiusowi uśmiech tak piękny, że nawet Rose i Lily na moment zaparło dech w piersi. – Miałam nadzieję, że może napiłbyś się ze mną ponczu.
– Ja… – odezwał się niepewnie Scorpius. Zerknął przez ramię za siebie, żeby sprawdzić czy nie stoi za nim jakaś inna potencjalna osoba, do której mogłyby być skierowane słowa dziewczyny. Rose pewnie uśmiechnęłaby się, widząc ten uroczo nieporadny gest, gdyby sytuacja nie była tak irytująca. – Mówisz do mnie? – zapytał, kompletnie zagubiony.
– Oczywiście, głuptasie. – Dziewczyna zaśmiała się perliście, mrugając do niego zalotnie.
Rose z niepokojem zauważyła, że policzki Scorpius spowiły się delikatnym odcieniem różu. W jej piersi zaczęło narastać jakieś obce, nieprzyjemne uczucie.
– Cóż… – Scorpius odchrząknął, krzyżując ręce na piersi w defensywnej manierze. – Teraz aktualnie… jestem trochę zajęty.
– Nie ma sprawy. Innym razem – odpowiedziała Bella z uśmiechem i zniknęła w sali.
– Kto to był? – zapytał, nadal nieco zagubiony Scorpius.
Rose, nie mogąc zapanować nad potężnym przypływem irytacji i czegoś jeszcze, czego nie ośmieliła się nazwać, choć wiedziała, że zaczyna się na literę „z”.
– Bella Halloran – odparła natychmiast Lily. – Gryffindor, szósty rok.
– Bardzo sympatyczna – dodał Harold. – Zapoznałem się z nią bliżej na krótko przed wakacjami. Świetnie całuje – uściślił, a Lily posłała mu zniesmaczone spojrzenie. – Ale czego ona chce od ciebie? Myślałem, że wszyscy się ciebie boją.
– Ja też – przyznał Scorpius.
– Okej, ale czy nie mamy ważniejszych spraw na głowie niż jakaś długonoga harpia? – wtrąciła zniecierpliwiona Rose.
– Zaskakująco szybko ją zaszufladkowałaś – stwierdziła z rozbawieniem Lily, świdrując kuzynkę swoim wszechwiedzącym spojrzeniem.
– Albus i Melody – przypomniała im Rose.
– Tak – zawtórował jej Scorpius. – Ale nie mam pojęcia, co moglibyśmy zrobić. Czy ktoś ma jakiś pomysł?
Rose pokręciła przecząco głową, a Lily westchnęła ciężko nad ich głupotą.
– Na szczęście macie mnie – oznajmiła.

***

W poniedziałek Rose i Scorpius jako pierwsi pojawili się w lochach, zanim inni uczniowie zdążyli zejść na eliksiry.
– I co? – spytał blondyn. – Coś się zmieniło?
– Nie. – Rose pokręciła przecząco głową. – Rozmawiałam z wczoraj z Melody przez cały dzień, próbując ją przekonać, żeby porozmawiali. Nic nie wskórałam. A jak u ciebie?
– To samo – westchnął. – Albus i jego twarda głowa odmawiają współpracy.
– Czyli realizujemy plan.
– Tak jest.
Kiedy wczoraj wieczorem ona, Lily, Harold i Scorpius zebrali się wspólnie w jakimś ciemnym zaułku biblioteki, żeby opracować ich genialny plan, Rose po raz pierwszy w życiu miała okazję zobaczyć, dlaczego, tak naprawdę, młody Malfoy trafił do Slytherinu. Spodziewała się podstępnych i genialnych w swej prostocie manipulacji po Lily, która po prostu zawsze wiedziała co należy zrobić, jednak nigdy by nie podejrzewała, że tak wiele modyfikacji tego przedsięwzięcia usłyszy z ust Scorpiusa. Najwyraźniej sprytnie knując w dobrej wierze czuł się jak ryba w wodzie. Ona sama miała w ich pomyśle bardzo niewielki udział, lecz nie przeszkadzało jej, że rezultat wyszedł nieco bardziej groteskowo-pompatyczny niż planowali, a przynajmniej ta część scenariusza, w której ona i Scorpius mięli swój udział.
– Wszystko pamiętasz? – upewniła się, zadzierając głowę, żeby spojrzeć w jego srebrne oczy. – Wchodzisz ze swoim, dopiero kiedy ja…
– Pamiętam – przerwał jej. – A ty uważaj, żeby nie przegapić momentu…
– Jasne – mruknęła.
Przez chwilę stali naprzeciwko siebie w pełnej napięcia ciszy, nie odrywając od siebie wzroku. Rose nie wiedziała, które z nich pierwsze się złamało, wiedziała jednak, że po kilku sekundach spotkali się w połowie drogi do swoich ust.
– Miła odmiana, kiedy mi nie uciekasz – szepnął Scorpius, nie przerywając pocałunku, po czym wciągnął gwałtownie powietrze, kiedy Rose przygryzła delikatnie jego dolną wargę. Objął ją w talii, a lewą dłoń zatopił w rudych włosach.
– Ja też nie narzekam – odmruknęła Rose, przylgnąwszy do niego biodrami. Wspięła się na palce i przyciągnęła go bliżej za krawat. Już ona mu wybije z głowy jakieś długonogie Gryfonki…
A ta przedziwna myśl to skąd się wzięła? Zapytała kpiąco jej podświadomość.
Rose nie zdążyła zastanowić się dokładniej nad zagadkowymi ścieżkami swojego umysłu, bo już po chwili usłyszeli skrzypienie przekręcającej się gałki w drzwiach.
Odskoczyli do siebie w ułamku sekundy. Rose w panice próbowała przywrócić szatę do porządku i przestać oddychać tak cholernie szybko.
W drzwiach stanął profesor Malfoy, z kubkiem kawy w dłoni i plikiem dokumentów pod pachą. Obrzucił podejrzliwym spojrzeniem czerwone policzki Rose i bardziej niż zwykle rozczochrane włosy Scorpiusa.
– Co tu się dzieje? – zapytał, prostując się z godnością. – Powinienem o czymś wiedzieć?
– Nie – odparł szybko Scorpius. – Absolutnie nic się nie dzieje.
– Jak się pan miewa w ten prześliczny poranek, panie profesorze? – zapytała uprzejmie Rose. Draco uniósł jedną brew, uśmiechając się kpiąco.
– Twoi rodzice też zawsze coś ukrywali, panno Weasley – oznajmił, jednak bez jadu w głosie. – Ale czy opowiadali ci kiedyś, jak nakryłem ich ze smokiem w domu gajowego?
Rose przełknęła ślinę słysząc jego sugestię.
– Cokolwiek się tutaj dzieje – dodał, wskazując swoim kubkiem z kawą na Rose, a potem na Sorpiusa – z pewnością nie pozostanie to dla mnie tajemnicą. Nie na długo. A teraz zajmijcie miejsca i przygotujcie się do lekcji, kiedy będziemy czekać na resztę.
Rose nie potrafiła znaleźć stosownej odpowiedzi, więc, prawdopodobnie pierwszy raz w życiu, posłuchała polecenia profesora Malfoya. Zajęła miejsce w pierwszej ławce a Scorpius powędrował na tył klasy. Ostatnimi czasy żadne z nich nie miało na eliksirach stałej ławki. Wszystko ciągle się zmieniało – to Albus i Melody się żarli, to Scorpius i Albus się ignorowali w duchu sportowych tradycji – a Rose naprawdę chciała, żeby sprawy w końcu wróciły do normy.
Powinni być ostrożniejsi. Zadręczała się tą myślą przez prawie dziesięć minut, podczas gdy uczniowie powoli zbierali się w klasie. Co jeśli nie zdążyli by od siebie odskoczyć? Co jeśli profesor Malfoy zabiłby ją na miejscu za obłapianie jego syna? Co jeśli napisałby do jej ojca? Wtedy Scorpius również skończyłby martwy. Zwłaszcza, że zaraz po jej ojcu, prawdę poznałby jej dwumetrowy brat i cała horda kuzynów płci męskiej, z których każdy jeden miał obsesję na punkcie quiddicha, dzięki czemu wszyscy byli dobrze zbudowani. No i każdy, oprócz Albusa, skończył już szkołę, zatem po odebraniu stosownej edukacji byli bardziej zaawansowanymi czarodziejami niż Scorpius.
Ech, nie wolno jej było myśleć takimi kategoriami. Musieli po prostu lepiej się ukrywać.
– Jestem trochę zaskoczona, że nie zmusiłaś mnie, żebym usiadła koło Ala – wyznała Melody, zajmując miejsce obok Rose, która podskoczyła gwałtownie, wyrwana z przemyśleń. Uśmiechnęła się pod nosem słysząc słowa przyjaciółki.
– No cóż, nie to nie, to twoja sprawa – mruknęła, starając się brzmieć nonszalancko.
Lekcja ciągnęła się powoli, a Rose czekała cierpliwie na właściwą chwilę. Profesor Malfoy wyznaczył im do sporządzenia dość prosty eliksir, a sam usiadł za biurkiem, założył na nos okulary w ciemnych, kwadratowych oprawkach i rozpoczął ocenianie esejów.
Kiedy nadszedł odpowiedni moment Rose szybko chwyciła jeden ze składników Melody i wrzuciła do jej kociołka. Zrobiła to tak błyskawicznie, że Melody przez kilkanaście sekund wpatrywała się ze zmarszczonymi brwiami w kociołek.
– Rose – zaczęła z wahaniem – co tam wrzuciłaś? – spytała, z nutką paniki w głosie, gdy eliksir zaczął bulgotać.
– Hmm? – mruknęła Rose. – Och… nie mam pojęcia. – Uśmiechnęła się diabolicznie.
– Rose… – Mel spojrzała na nią groźnie.
– Co?
– Zrobiłaś to specjalnie.
– Co zrobiłam?
– Wrzuciłaś tę rzecz. – Wskazała na eliksir, który w tym momencie bulgotał już dość agresywnie.
Rose z ciekawością zerknęła na kociołek.
– Ależ skąd. Właściwie to nie mam bladego pojęcia co tam wrzuciłam.
– Rose. Co. Ty. Zrobiłaś? – warknęła Melody.
– MELODY! – wykrzyknęła nagle Rose, tak aby cała klasa słyszała. – NIE MOGĘ UWIERZYC, ŻE TO ZROBIŁAŚ! – kontynuowała, z odpowiednią nutą melodramatyzmu. Melody rozejrzała się niepewnie, zaskoczona nagłym wybuchem.
– Ale co… Przecież ja nie...
– Profesor Malfoy wyjaśnił przecież dokładnie, żeby nie dodawać pancerza chropianka zanim zamiesza się eliksir siedmiokrotnie! – Jej brwi były wysoko uniesione w teatralnym oburzeniu.
– Panno Weasley, panno Barton, czy mamy jakiś problem? – Profesor Malfoy pojawił się przy ich stoliku, zaniepokojony krzykami Rose.
– Bardzo przepraszam, panie profesorze, jestem po prostu niezwykle rozczarowana! Melody właśnie zrujnowała swój eliksir w wyniku niedbałości i nieuwagi. – Rose pokręciła głową z dezaprobatą.
– Panno Barton, czy to prawda?
– Ja nie… Przysięgam… Ja… Co? – Melody była tak zagubiona, że wyglądała jakby jej głowa zaraz miała eksplodować.
Rose szybko poszukała w wzroku Scorpiusa i kiwnęła głową.
– Przykro mi panno Barton, ale będzie musiała pani stawić się dziś po południu, żeby ponownie przyrządzić eliksir. – Draco pokręcił głową z rozczarowaniem i jednym machnięciem różdżki opróżnił kociołek Melody.
Oczy wszystkich uczniów były utkwione w oniemiałej brunetce.
– ALBUS! CO ZROBIŁEŚ?! – Krzyk Scorpiusa przerwał ciszę.
– Pan też, panie Potter? – zapytał znudzony Draco, przewracając oczami. Już zrozumiał, że coś się dzieje, lecz nie miał siły zagłębiać się w temat.
Zrozumienie wykwitło na twarzy Melody, która następnie gwałtownie szarpnęła przyjaciółkę za rękaw.
– Rose, nie – szepnęła gorączkowo. – Proszę.
Głowa Albusa podskoczyła do góry, po czym spojrzał zdziwiony na Scorpiusa i profesora Malfoya.
– Co? – spytał, marszcząc brwi.
– Czemu to wrzuciłeś? Czy nie słyszałeś, jak Melody chwilę temu została ukarana za dokładnie ten sam błąd?
Rose stwierdziła, że Scorpius jest o wiele lepszym aktorem niż ona. W jego słowach nie było aż tyle przesadnego dramatyzmu, choć oczywiście nie był na tyle wiarygodny, żeby nabrać własnego ojca.
– Czyżby również pancerz przed mieszaniem? To ci zbieg okoliczności – mruknął ironicznie Draco. – No cóż, panie Potter, proszę zostać po lekcji z panną Barton. Omówimy szczegóły. – Stuknął różdżką w kociołek Albusa. Zszokowany chłopak wpatrywał się przez chwilę w puste dno.
Kiedy lekcja się zakończyła, Rose została w tyle, żeby poczekać na przyjaciółkę.
– Możesz iść, później cię dogonię – mruknęła poirytowana Mel.
– Och, nie, chętnie na was poczekam – odparła wesoło Rose.
Albus i Melody stanęli przy biurku ze spuszczonymi głowami, a Rose trzymała się krok za nimi.
– Ach, to wy – mruknął Draco, unosząc wzrok na niezadowoloną parę. – Cóż, pomyślałem, że powinniście przygotowywać swoje eliksiry osobno, panna Barton o czwartej po południu, a pan Potter o szóstej… – zaczął Draco.
Rose zaczęła gwałtownie wymachiwać rękami za plecami przyjaciół i kręcić w panice głową.
Draco wpatrywał się w nią zdziwiony.
– Jednak po dłuższym namyśle… – kontynuował niepewnie, a Rose zaczęła dla odmiany kiwać głową, zachęcając go by nadal szedł w tym kierunku.
Uniósł brew, a jego wzrok mówił „Nie mam pojęcia o co ci chodzi”. Rose przewróciła oczami i próbowała przekazać mu informację na przemian łącząc i rozdzielając swoje dłonie. „Razem”, usiłowała wyartykułować bezgłośnie, licząc, że Draco odczyta cokolwiek z ruchu warg.
– … postanowiłem, że wygodniej będzie, jeśli przyjdziecie… razem? – zakończył niepewnie, rzucając Rose pytające spojrzenie. Dziewczyna pokiwała z zapałem głową, ledwo powstrzymując się przed głośnym aplauzem. – Zobaczymy się zatem wszyscy o czwartej po południu – zakończył, wyraźnie z siebie zadowolony.

***

– Jak myślicie, dobrze idzie? – zagadnął Harold, wychylając głowę zza Lily. Całą czwórką siedzieli pod ścianą, przy klasie profesora Malfoya, czekając cierpliwie na jakikolwiek rezultat.
– Nie wiem. – Rose wzruszyła ramionami. – Kiedy Malfoy zostawił ich samych?
– Godzinę temu – odparła Lily. – Obserwowałam drzwi zza zakrętu.
– Długo są cicho – stwierdziła Weasley.
– Może go zabiła – podsunął ponuro Scorpius.
Po chwili profesor Malfoy wyłonił się zza roku. Początkowo ich nie zauważył, ponieważ maszerował z nosem w książce, jednak musiał wyczuć obecność intruzów w korytarzu, bo uniósł wzrok. Obrzucił ich zmęczonym spojrzeniem, poprawiając okulary.
– Na Wielkiego Salazara, co wy tu wszyscy robicie? – spytał, wzdychając ciężko.
– Gramy w szachy – wyjaśniła Rose. – Ale Scorpius zapomniał szachownicy, wiec gramy w myślach.
Draco przewrócił oczami.
– Eee… tato? – zagadnął Scorpius. – Może mógłbyś, no wiesz, wejść tam na moment, że niby czegoś zapomniałeś, a potem wrócić tu do nas?
– A czemu miałbym to robić? – Brwi mężczyzny uniosły się wysoko.
Scorpius nie miał na to odpowiedzi. Draco znów wydał z siebie ciężkie westchnienie, po czym otworzył drzwi i zniknął w klasie. Po jakichś dwóch minutach ujrzeli go ponownie.
– I co się dzieje, panie profesorze? – zapytała Rose.
– Kiedy wszedłem to rozmawiali.
– Rozmawiali… sympatycznie? Czy może się kłócili? – spytała niepewnie Lily.
– Uśmiechali się. – Draco wzruszył ramionami, a czwórka jego uczniów wymieniła diaboliczne, radosne spojrzenia.
– A stali blisko siebie? – wtrącił Harold.
Draco zastanowił się przez chwilę.
– Stykali się ramionami – odparł. – Wyjaśnicie mi, co tutaj się, do ciężkiej cholery, wyprawia?
– Jak to co? – Rose uśmiechnęła się szeroko. – Właśnie został pan najlepszym swatem w całym Hogwarcie. Może pan być z siebie dumny, panie profesorze.

***

– Melody! – wykrzyknęła Rose, starając się ukryć panikę w głosie. – Co ty tu robisz? Myślałam, że masz opiekę nad magicznymi stworzeniami!
Melody spojrzała na nią zdziwiona, siadając na jej łóżku. Rose spięła wszystkie mięśnie.
– Miałam – wyjaśniła. – Ale Hagrid zwolnił nas wcześniej, żebyśmy nie zamarzli. Dobrze się czujesz? Trochę dziwna pora na leżenie w łóżku…
– Fenomenalnie – pisnęła Rose. – A ty? Jak się miewasz?
Mel uniosła pytająco brew, ale nie skomentowała jej zachowania.
– Właściwie to cię szukałam. Chciałam ci podziękować za te wczorajszą scenę na eliksirach… wszystko skończyło się… naprawdę dobrze.
– Domyśliłam się, skoro nie wróciłaś na noc do dormitorium i nie pojawiłaś się na śniadaniu – odparła Rose, przewracając oczami. – Dziwnym trafem, Albusa też nie widziałam. I nie ma za co.
– To było perfidne z waszej strony – dodała Mel. – Ale właśnie tego potrzebowaliśmy. Żeby ktoś nas zmusił do rozmowy. Jak ja ci się odwdzięczę?
– Emm… – mruknęła Rose, świdrując wzrokiem przyjaciółkę, która właśnie sadowiła się wygodniej na łóżku. – Możesz przynieść mi książkę z biblioteki. Teraz.
– Och – zdziwiła się Mel. – Dobrze. Jaką książkę?
– Obojętnie – wypaliła ruda, a Melody wytrzeszczyła oczy.
– Co?
Historię Hogwartu – poprawiła się szybko, podając pierwszy tytuł, który wpadł jej do głowy. – Chciałam powiedzieć: Historię Hogwartu. Jest mi bardzo potrzebna. Natychmiast.
Historię Hogwartu – powtórzyła Melody z powątpiewaniem. – Okej. – Wstała ruszyła do drzwi. – Na pewno dobrze się czujesz? – spytała ponownie, zerkając na przyjaciółkę z troską.
– Absolutnie szałowo – zapewniła ją Rose, kontemplując swój idiotyczny dobór słownictwa.
Melody opuściła pokój a Rose odczekała chwilę, aż jej kroki na schodach ucichły.
– Możesz wyjść – syknęła. Spod łóżka wygrzebał się Scorpius, odziany tylko w dżinsy i trzymający w garści swoją koszulę i krawat Slytherinu.
– Mówiłam ci, że to zły pomysł – powiedziała, próbując uspokoić swoje serce, wciąż walące ze strachu. – Naprawdę musimy być bardziej ostrożni.
Scorpius ubierał w pośpiechu koszulę, podczas gdy Rose wiązała mu niezdarnie krawat na szyi.
– Mówiłaś też, że Melody ma zajęcia, kiedy ty masz okienko – przypomniał jej, a Rose nie mogła zrozumieć, co go tak ubawiło.
– Bo miała! – oburzyła się. – Nie przewidziałam, że skończy szybciej.
– Sprawdzisz, czy Pokój Wspólny jest pusty? – zapytał, uśmiechając się do niej w taki sposób, że chyba nie byłaby w stanie odmówić mu czegokolwiek.
Potruchtała na dół, obiegła okrągły pokój i wróciła do sypialni.
– Teren czysty – wydyszała. Jej kondycja nie była w stanie wytrzymać nawet krótkiej przebieżki po wieży.
– Super. Do później – szepnął Scorpius, całując ją szybko i krótko w usta, lecz wystarczyło to, by Rose na moment przestała oddychać.
Chłopak popędził do wyjścia.
– Uważaj na… – zaczęła Rose, jednak było już za późno. Do jej uszu dobiegł hałas, coś jakby męskie ciało, turlające się z dużej wysokości i obijające się o ściany, przy akompaniamencie siarczystych przekleństw. – … schody – zakończyła, uśmiechając się pod nosem.

______________________________
Eloszka. W ten piękny wieczór przybywam z nowym rozdziałem. Lekko spóźniony, bo, jak już zdążyłam ogłosić wszem i wobec, mam chwilowo niesprawną prawą dłoń, a jedna pisze się znacznie wolniej :D Choć i tak jestem dosć zadowolona, że spóźniłam się tylko parę dni, a nie dwa tygodnie xd
Mam nadzieję, ze rozdział przypadnie wam do gustu. Może nie jest tak obfitujący w emocje jak poprzedni (no bo jak to tak pod rząd), ale Albus i Mel domagali się ode mnie trochę uwagi, a Draco szarpał mnie za łokiec, żebym dala mu jakis większy udział w ważnych wydarzeniach. No i wyszło jak wyszło, ale pisało się fajnie, a i efekt mnie zadowala :)
Ale to na wasze opinię czekam <3 Trzymajcie się!

PS. A jeśli ktoś miałby ochotę po tym rozdziale posłuchać „Layli”, to zostawiam wam link do jedynej właściwej wersji :D >KLIK< Bardzo mi ta piosenka pasuje do dorosłego Draco.

14 komentarzy:

  1. Naprawdę ogromny szacun, jesli chodzi o napisanie rozdziału jedna, i to lewa ręka. Coraz bardziej uwielbiam Malfoya Seniora, to az dziwne :p on jest naprawdę w porządku; super, ze posłuchał i Rose, i scora :D myske, ze moze wcale nie zabiłby ani Rose, ani Scora, gdyby się dowiedział, co i jak :D
    Ja sie nie dziwie Weasley, ze poczuła się troche nie teges, dyktując S.takie, a nie inne warunki-w końcu to nie w podzadku, jakby była b interesowna, i miała Malfoya za nikogo, a nie za przyjaciela :p tzn moze nie nikogo, tylko jedynie kolegę do łóżka, o. A to nigdy nie był, nie jest i nie bedzie tego typu sytuacja :D i dobrze. Ja sie b ciesze, ze nasz S to taki cierpliwy jest.
    Bardzo mi się podobała intryga Lily i Scora głownie, pt.powrot Melody i Albusa do siebie :p trzymam za nich kciuki :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah no trochę było ciężko, ale chyba tylko dlatego, ze takie to było frustrujące - człowiek chce płynąć na fali weny a tu trzeba klikać powoli, podczas gdy w myślach jestem trzy dialogi do przodu. Cieszy mnie niezmiernie, że lubisz Malfoya, dumna jestem z siebie, skoro zazwyczaj go nie lubisz :D
      A Rosie, nie ma co ukrywać, zachowuje się bardzo nieładnie, nie do końca rozumie samą siebie. Myśli też trochę, że Scorpius wcale nie czuje do niej nic szczególnego, a on siedzi cicho, bo plan, bo cierpliwość, bo Lily kazała xd Ale milknę, żeby za dużo nie wypaplać. W każdym razie cierpliwość jest, i trudno się z tego nie cieszyc, bo chociaż jedno musi mieć głowę na karku! :D
      Cieszę się, ze intryga ci się podobała, a trzymanie kciuków na pewno im się przyda :D Dziękuję ci ślicznie za opinię i pozdrawiam ;*

      Usuń
  2. Jej, fajniutki rozdził :)) Cieszę się z relacji jak jest teraz między Rose i Scorpius'em i co najważniejsze, że Rose nie zachowywała się tak jak ostatnio xD Scena przed, po i w trakcie eliksirów... super!! Szczególnie to jak Rose podpowiadała Draco i później ta gromadka koczująca w lochach :") Jestem ciekawa jak szybko ten starszy Malfoy domyśli się, że jest coś między Rose i Scorpiusem.. :))
    No cóż, nie pozostaje mi nic innego jak życzyć Ci zdrowia i weny :))
    Pozdrawiam *KP

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę sie, że się podobał! ;) tak, no bo w końcu nawet Rose musi kiedyś trochę dorosnąć, choć zapiera się rękami i nogami xd Fajnie, że eliksiry sie przyjęły i zachowanie Draco. Malfoy Senior trochę pogłówkuje, ale zobaczycie, co w tego wyniknie ;) Miejmy nadzieję, ze aż tak szczegółowo się nie domyśli :D Dziękuję serdecznie za opinię! <3 Pozdrawia

      Usuń
  3. Jestem dopiero teraz, choć rozdział już dawno przeczytany, wybacz. Zajął mnie końcoworoczny rozgardiasz i piąty sezon Arrow (który, swoją drogą, szczerze polecam), ale tego typu usprawiedliwieniami chyba tylko bardziej się pogrążam... Przejdźmy może do samego rozdziału.
    Bardzo przyjemny i, mimo akcji z Albusem i Melody, dość spokojny. Relacja Rose-Scorpius wchodzi powoli na prawidłowy tor, a jeśli chodzi o scenę końcową, od początku było wiadomo, co wywołało zdenerwowanie u panny Weasley. Zastanawiałam się tylko, czy Scorpius będzie pod kołdrą czy rzeczywiście pod łóżkiem. I chyba druga opcja była bezpieczniejsza, Melody w końcu nie jest taka głupia. Co do samego zachowania naszej głównej dwójki, nie wiem, jak się wypowiedzieć z racji tego, że sama jestem zupełnie niedoświadczona. To tak, jakby spytać właściciela porządnej blachy z aluminium, co sądzi o stornie technicznej aluminiowych pedałów do roweru, bo w końcu to i to z aluminium. Gość nie miałby pojęcia, co odpowiedzieć.
    A już całkiem z innej beczki - ranking moich ulubionych bohaterów prezentuje się następująco: 1. Scorpius Malfoy; 2. Draco Malofy; 3. Reszta (tu się często zmienia). Z powyższego wynika, że uwielbiam Twoich Malfoyów i dla mnie każdy rozdział bardziej niż udany zawiera i Scorpiusa, i jego rodziciela. Tu trzeba oddać trochę sprawiedliwości Rose, bo ci dwaj pokazują swoją najbardziej, powiedzmy, interesującą stronę, gdy panna Weasley jest w pobliżu.

    Podsumowując, rozdział jak najbardziej udany, a mi pozostaje tylko życzyć, żeby wena jak jest, tak pozostała.
    Pozdrawiam serdecznie i niech Moc będzie z Tobą,
    Vi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E tam, ważne wpadłaś! ;D Uwierz mi, rozumiem cię doskonale. Ja co prawda Arrow nie oglądałam (choć planuję to zmienić, ale ostatnio w jeden tydzień obejrzałam cały jego spin-off - The Flash i również bardzo polecam!
      Rozdział rzeczywiście spokojny - to dobre określenie. Fajnie, że obecna relacje Rose i Scora się przyjmuję :D A kończowa scena w istocie nie była żadnym zaskoczeniem - taki, że tak się wyrażę, klasyk. Kochanek ukryty pod łóżkiem/kołdrą/w szafie.
      Hahaha nie dziwi mnie taki ranking, ja sama mam totalną obsesję na punkcie Malfoyów (nie licząc Lucka), więc zazwyczaj w każdym opowiadaniu ich uwielbiam xd ale mam nadzieję, ze Rose również zajmuje zazwyczaj te wyższe miejsca w kategorii "reszta" ;p Coś w tym jest - jej obecnosć jakims cudem wydobywa z Malfoyów to, co najlepsze.
      Cieszy mnie, ze rozdział ci się podobał! Dziękuję ślicznie za opinię i pozdrawiam. No i oczywiście, by Moc Cie nie opuszczała.

      Usuń
  4. Nikt nie rozgrzewa mojego serduszka jak Twój Draco, dojrzały zabawny i na prawdę taki w którego można uwierzyć. Boże jak się cieszę z Rose i Scorpiusa, dobrze że słynna panika Rose jednak przegrała, jestem ciekawa co dalej się wydarzy. Uwielbiam Lily, liczyłam na jakąś diagnozę życia towarzyskiego Hogwartu po balu, ale przyłapanie zakochanej pory całkowicie mnie satysfakcjonuje. Mam nadzieję, że kolejne rozdziały będą tak dobre jak obecne, a bohaterowie nadal żywi i tacy w których można uwierzyć. Powodzenia w dalszym pisaniu tej świetnej historii!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszy mnie bardzo, ze Draco rozgrzewa twpje serduszko, staram się jak moge :D panika Rose na szczescie przegrała - kazdy musi kiedys dorosnąć, choc Rose broni sie jak może. W sumie nie pomyslalam o diagnozach Lily, moze w nastepnym rozdziale. Mam nadzieje ze kolejne rozdzialy cie nie rozczaruja a bohaterow nadal bedziesz odbierac rownie dobrze - twoje slowa to miod na moje pelne wątpliwości serduszko :) dziekuje bardzo za komentarz i pozdrawiam!

      Usuń
  5. Kurczę, nie nadążam z nadrabianiem Twoich rozdziałów. Co zacznę, to pojawia się następny ;p Na razie skomentuje ten rozdział... co do obecnego, nie wiem, kiedy się zjawię, ale się zjawie :)

    Fajny układ sobie zastosowali, Rose i Scorpius. Sekretne schadzki i pilnować się, aby nikt ich nie przyłapał, a to jednak wiąże się z wielkim ryzykiem. Ogólnie mam takie skojarzenie, jakbym co najmniej miała na żywo sceny z "Przyjaciół", jeśli wiesz co mam na myśli (choć myślę, że i tak wiesz ;p). Mam nadzieję, że tym oto sposobem nasza Rose nieco oprzytomnieje i zda sobie sprawę, że darzy Scorpiusa uczuciem. Czekam na jakieś wielkie wyzwanie, i to przy wszystkich... ale dobra, jak tam chcesz ;p żeby nie przesadzić z tymi "Przyjaciółmi" xD

    No i ta intryga, aby pogodzić w końcu Melody i Albusa. Śmiałam się cały czas, kiedy czytałam ten fragment :) Cieszę się, że w końcu ta dwójka doszła do porozumienia :D
    "– Jak to co? – Rose uśmiechnęła się szeroko. – Właśnie został pan najlepszym swatem w całym Hogwarcie. Może pan być z siebie dumny, panie profesorze." - Ten dialog... no mistrzostwo^^ Draco wie, kiedy znaleźć się w odpowiednim momencie :D

    Pozdrawiam Cię serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze prędzej czy później się pojawiasz i to najważniejsze! :D
      Rose i Scor w istocie sporo ryzykuja, a jak wiemy, kłamstwo ma krótkie nogi! :D Niewątpliwie z "Przyjaciółmi" się kojarzy, ale wątek chowania sie po kątach jest, sam w sobie (co z neichęcią przyznaję) dość banalny i często spotykany, szczególnie w anglojęzycznych Scorose, więc takiej bezpośredniej inspiracji tutaj nie miałam :D Po prostu uznalam ze tak będzie dla nich najlepiej zważywszy na charakter Rose i specyfikę ich "związku". Do wielkiej sceny zdemaskowania się powolutku toczymy xd Cieszę sie bardzo, że śmiałaś sie podczas intrygi i że podobał się dialog Rose i Draco! ^^ Tka, on zawsze wie, gdzie powinien być :D Dziękuje za opinię i pozdrawiam! ;*

      Usuń
  6. Po pierwsze - szacun za napisanie rozdziału jedną ręką!
    Po drugie... E, w sumie nic, ale miałam ochotę zacząć tak komentarz xddd
    Na początek tylko szybko powiem, że jestem dumna, że Rose nie zwiała i ustalili zasady związku :D
    Lily jak zwykle weszła w idealnym momencie, chociaż dobrze, że to była tylko ona. Mieliby niezły przypał w jakimkolwiek innym wypadku xd Urocze jest to, że tak wszystko o wszystkich wie, a i tak wzdraga się przy każdym znaku czułości między nimi :D Wychodzi na to, że w twoim opowiadaniu mam samych ulubionych bohaterów hahah
    Historia z "Laylą" kochana i tak bardzo w stylu twojego Draco <3
    Niech ta Bella się odwali! Ja wiem, że to w sumie nie jej wina, tylko podpucha Dupka, ale i tak już za nią nie przepadam xd Niech sobie znajdzie jakiegoś tępego przystojniaczka, a o Scorpiusie zapomni! Btw, zaszufladkowanie przez Rose było świetne! hahah
    Teraz przechodzimy do mojej ulubionej części! Jeśli jest coś, co uwielbiam równie mocno, jak bale i wszelkie imprezy w opowiadaniach to są to podchody, swaty i intrygi towarzyskie wymagające iście oscarowych popisów! <3 Tym razem się również nie zawiodłam!
    Lily i Harold wraz z Malfoyem mogliby stworzyć niezłą agencję porad i intryg sercowych! A jeśli by doszedł do tego Malfoy Senior, to nie byłoby na nich mocnych :D
    Ojojoj, to całowanie w klasie było mocno ryzykowne. Wyobrażam sobie reakcje Dracona xD Chociaż sądzę, że większość byłaby na pokaz, a tak naprawdę cieszyłby się w środku z godnej synowej ;)
    Przez całą lekcję eliksirów uśmiech nie schodził mi z ust i chichotałam pod nosem. Tylko Lily mogła wymyślić taki niecny plan :D Popis aktorski Rose i Scorpiusa rozłożył na łopatki resztę rozdziału i zrobił mi dzień, ze tak powiem :D A Malfoy, który idealnie odnalazł się w roli swata został wisienką na torcie <3
    "– … postanowiłem, że wygodniej będzie, jeśli przyjdziecie… razem? – zakończył niepewnie, rzucając Rose pytające spojrzenie. Dziewczyna pokiwała z zapałem głową, ledwo powstrzymując się przed głośnym aplauzem. – Zobaczymy się zatem wszyscy o czwartej po południu – zakończył, wyraźnie z siebie zadowolony." - go też uwielbiam ;D
    "– Jak to co? – Rose uśmiechnęła się szeroko. – Właśnie został pan najlepszym swatem w całym Hogwarcie. Może pan być z siebie dumny, panie profesorze." - kocham ich dialogi i relację <3
    Szczerze mówiąc myślałam, że przyłapie ich na obściskiwaniu się hahahah
    Scorose chyba naprawdę jest zaślepione miłością i pożądaniem. Kurczę, jakby tak Fitz ich przyłapała O.o Bo Melody to i tak mniejszy problem, w końcu kiedyś się dowie xd
    Cała scena oczywiście świetna, szczególnie:
    "– Absolutnie szałowo – zapewniła ją Rose, kontemplując swój idiotyczny dobór słownictwa." - Hahahahah
    Pozdrawiam i życzę weny!
    ~Arya ;)



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahah :D
      Cieszę sie, że jesteś dumna z Rose. Choć nie ma co rzucać słow na wiatr, bo w najbliższym czasie będzie sie zachowywać bardzo nieładnie :D
      Hahah Lily żyje w przekonaniu, ze i tak wie o ludziach za dużo i nie chce powiadać wiecej informacji niż to absolutnie konieczne xd I czuję się zaszczycona, ze masz tutaj samych ulubionych bohaterów. Oprócz Daniela xd I Belli, z tego co widzę, no ale nie mogę o to mieć pretensji, skoro przylazła tylko po to, żeby namieszać :D
      Cieszę sie, ze historia z "Laylą" sie podobała!
      Ja też lubię takie intrygi i zabawy w swatki :D Dla Lily mam poważne plany na przyszłość i powiem tylko, ze rzeczywiście jakiś wróżbita Maciej w tobie siedzi, bo są te plany również związane z Haroldem xd O tym, zeby Draco również się przyłączył nie pomyślałam, ale to bardzo ciekawa wizja, hahah
      Scorose bardzo dużo ryzykują, to prawda. Jeszcze się porządnie nie wdrożyli w zasady odnośnie co wolno, a czego nie ;p Ale cieszę się, że ich popis aktorski ci się podobał. W sumie, kto by pomyślał, że Draco tak dobrze będzie się czuł w tej roli ;p
      Ale do jego oswiecenia w sprawie Scorose jeszcze jest trochę czasu :D (ale czy na pewno? :D).
      Dziękuję pięknie za komentarz i pozdrawiam!

      Usuń
  7. No dobra, widze jeden poważny plus istnienia Belli, moze jak Rose troche posypie sie grunt pod nogami, to sie ogarnie. Taka zazdrość bedzie dla niej dobra, moze sklasyfikuje swoje uczucia.
    Akcja pogodzenia Mel i Albusa to mistrzostwo! No innej opcji niż sie pogodzić nie mieli :D Trzymam za nich kciuki, a szczególnie za Albusa, zeby przestał zachowywać sie jak dziecko!
    A jak dla mnie, to malfoy mógłby sie dowiedzieć, ze jego syna i Rose cos łączy. Jakby nie patrzeć, to przeciez lubi sie z Rose, chociaz sie sprzeczają.
    Hahaha, Rose ukrywająca Scora pod łóżkiem! Cos tak czułam, jak wysłała szybko Mel do biblioteki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cieszę sie, że akcja z pogodzeniem ci się podobała :D Alus raczej już powinien być grzeczny, no chyba że nei uda mi się nad nim zapanować.
      Hahah Rose raczej zbyt dobrze tajemnic strzec nie potrafi :D

      Usuń

I jak wrażenia? :) Podziel się w komentarzu!

Najfajniejsi ludzie na świecie