piątek, 20 października 2017

[32]"Obrócę. Cię. W. Nicość."

– Chyba wpadnę w depresję – rzuciła Rose, wyglądając ze smutkiem przez okno. – Nie mogę uwierzyć, że już tam nie wrócimy.
– Naprawdę, Rosie? Nie wystarczyły ci trzy godziny płaczu podczas ceremonii pożegnalnej, a także dodatkowe trzydzieści minut, w czasie których wisiałyście z Melody w oknie przedziału? – zapytał kpiąco Harold.
– Zamknij się – mruknęła Mel, kurczowo ściskając zasmarkana chusteczkę. – Nie rozumiem jak można nie płakać, że opuszczamy Hogwart.
– Jesteśmy mężczyznami. Płaczemy do środka – wyjaśnił Albus..
– Wydaje mi się, Rosie, że jesteś trochę zbyt melodramatyczna – wtrąciła Cara śpiewnie. – To wcale nie jest tak, że nigdy nie wrócimy. Ja na przykład chciałabym kiedyś uczyć, jak tata.
– Cóż, ja będę magarchitektem – oznajmiła pewnie Melody. – A zatem, o ile wszystko pójdzie zgodnie z planem, a pójdzie, to nie zostanę nauczycielką.
– Mnie raczej też nikt nie poprosi, żebym przekazywał swoją wiedzę młodzieży, ponieważ żadnej wiedzy nie posiadam – odezwał się znów Harold.
Rose odwinęła swoją czekoladową żabę z opakowania i spojrzała na przyjaciela z zainteresowaniem.
– Jak myślisz, udało ci się zaliczyć jakiegokolwiek owutema?
– Może jednego. – Brunet wzruszył ramionami. – Ale to przecież nie ma żadnego znaczenia. I tak muszę zaczekać aż Lily skończy szkołę i od razu otwieramy wspólny biznes.
– Moja siostra Lily? – zdziwił się Albus. – Otwierasz wspólny biznes z moją siostrą?
– Zgadza się.
– A co to za biznes? – Rose miała sceptyczny wyraz twarzy.
– Tajemnica. – Harold uśmiechnął się diabolicznie.
Melody wysunęła się lekko do przodu na swoim siedzeniu.
– No dobrze, ale co masz zamiar robić, przez te najbliższe dwa lata? Bo jeśli mnie pamięć nie myli, masz wesele do sfinansowania – powiedziała, uśmiechając się lekko do Cary. – A poza tym, trochę dziwnie będzie mieszkać z rodzicami, kiedy ma się narzeczoną, a jeśli nie mas żadnych pieniędzy, nie możesz sobie pozwolić na wynajem mieszkania.
– Nie przemyślałeś dobrze tych całych spontanicznych oświadczyn, co? – zapytał kpiąco Al.
– Przeczekam ten okres w jakiejś pracy, do której nie potrzeba owutemów – wyjaśnił Harold ochoczo. – A jeśli chodzi o wesele to, no cóż, trochę rozmawialiśmy, i uznaliśmy, że nie potrzebujemy hucznego przyjęcia. Właściwie, planujemy skoczyć do Vegas, a potem zaprosić was wszystkich na drinka…
Melody zerwała się z miejsca tak gwałtownie, że wszyscy podskoczyli nerwowo.
– Nie ma mowy, Haroldzie Pettyfer! – krzyknęła, oburzona. – Nie odbierzesz mi tego! Jesteście pierwszą parą moich przyjaciół która się pobiera, a już chcesz mi odebrać przyjemność planowania twojego wesela?!
– Nie przejmuj się, skarbie – powiedział Albus, łapiąc ją za dłoń. – Prawdopodobnie będzie miał jeszcze ze trzy.
– Po czyjej ty jesteś stronie? – naskoczyła na niego brunetka.
– Nie będzie miał trzech wesel – wtrąciła Cara, przewracając oczami. – Skoro ja w to uwierzyłam, wy też musicie.
– Ale my nie dostaliśmy pierścionka – odparł Al. – Oczywiście, że jestem po twojej stronie, Mel, ale pozwól im mieć takie wesele, jakiego oni chcą, bo… no cóż, jest ich. Pomyśl o tym w inny sposób: będziesz mogła zaplanować nasze, Rose i Scorpius pewnie też nie będą mieli nic przeciwko…
– Widzę, że ty już nas wszystkich pożeniłeś we własnych myślach, Albus – odezwała się Rose.
– Rose i Scorpius! – prychnęła Melody. – Dobrze wiesz, że Rosie nie mieści się w żadnych kryteriach normalności, wiec pewnie też wymyśli jakieś dziwactwo jak Vegas czy ślub w ratuszu z weselem w jakiejś świetlicy i w końcu będę mogła zorganizować tylko jedno wesele!
– Wtedy ja ożenię się z kimś innym, żebyś mogła zaplanować dwa – zaproponował uczynnie Albus, a Melody w końcu została wyrwana z wściekłego transu i wybuchła śmiechem. Wszyscy odetchnęli z ulgą.
– A tak na poważnie, ślub Rose i Scorpiusa to będzie wydarzenie dekady – oznajmił stanowczo Harold. – Słuchaj, Rosie, myślałaś o tym, żeby urządzić wesele tematyczne? Tematem mogłoby być „Patrzcie, ile mamy pieniędzy!”.
– Nikt nie bierze ślubu, dupku – burknęła Rose.
– Nie chcę zabrzmieć, jakbym koniecznie chciał zmienić temat – powiedział Albus. – Ale czy naprawdę nikt nie skomentuje faktu, że Scorpius wpatruje się tępo w okno i nie odezwał się od czterdziestu pięciu minut?
– Co? – odezwał się blondyn, w końcu odrywając wzrok od szyby i spoglądając nieprzytomnie na przyjaciół. – Mówiliście coś do mnie?
– Jest nieco stremowany – wyjaśniła Rose dramatycznym szeptem, po czym pochyliła się w kierunku Malfoya. – Mógłbyś przestać histeryzować? On cię nie zabije.
– Och, jasne, że nie – odparł Scorpius, a jego głos brzmiał bardzo dziwnie. – Najpierw mnie wykastruje. Przecież nic takiego nie zrobiłem, prawda? Ja tylko sypiam z jego ukochaną córką.
– Mógłbyś nie używać w mojej obecności takich określeń, w odniesieniu do mojej kuzynki? – zapytał z niesmakiem Albus, ale wszyscy zgodnie go zignorowali.
– Mój ojciec wie, że jesteśmy parą, a nie, że ze sobą sypiamy – powiedziała spokojnie Rose.
– Cóż, ma kilka podpowiedzi: po pierwsze, jesteście parą nastolatków z buzującymi hormonami; po drugie, oboje jesteście nieprzyzwoicie atrakcyjni; po trzecie, przez cały rok byliście razem w tej samej szkole z internatem oraz po czwarte: za nieco ponad trzy miesiące zamierzacie razem zamieszkać. Na drugim końcu świata – wyliczył Harold.
Jakoś nikomu nie chciało się wyjaśniać, że Francja wcale nie jest na drugim końcu świata. Rose wątpiła by Harold wiedział chociażby, że ów kraj leży na tym samym kontynencie co Anglia.
– A skoro już o tym mówimy, to mogę się założyć, że twój ojciec znajdzie sposób, by obarczyć mnie winą za wyjazd do Paryża – dodał Scorpius.
– Winą? – zdziwiła się Cara. – Przecież wyjazd Rosie to sukces, nie porażka.
– Wiem, że trochę trudno zrozumieć tok myślenia mojego taty, ale spróbuję to wyjaśnić – zaproponowała Rose. – Kiedy powiedziałam „przenoszę się do Paryża”, dla mojego ojca to nie był równoznaczne z „wyjeżdżam, by spełniać marzenia”, ale raczej „wyjeżdżam, by złamać ci serce” – powiedziała. – Ciężko mu się pogodzić z faktem, że przez rok nie będzie mnie w Wielkiej Brytanii, więc nawet nie chcę myśleć, jakiej histerii musiał dostać, kiedy dowiedział się, że będę też mieszkać z chłopakiem. Który, do tego, nazywa się Malfoy.
– Widzicie? Mówiłem, że mnie zabije.
– Moja mama tam będzie. – Rudowłosa ponownie westchnęła, oparła łokcie na kolanach i zatopiła palce we włosach. Zwalczyła w sobie ochotę, żeby je wyrwać, mimo że właśnie to podpowiadało jej wszechogarniające uczucie bezradności. – Jestem pewna, że zdołała mu już nieco przemówić do rozsądku. A nawet jeśli nie, nie pozwoli zrobić ci krzywdy. Z różdżką w ręku potrafi być bardzo przekonywująca.
– Koniec tego gadania, nasza ostatnia podróż dobiega końca – mruknęła ponuro Melody, widząc przez okno majaczący w oddali peron 9 i ¾. – Szykujcie się do wyjścia.
Jakieś dziesięć minut później, pociąg się zatrzymał, a uczniowie zaczęli się z niego wysypywać.
Rose rzuciła Scorpiusowi szybkie spojrzenie. Wydawał się jeszcze bledszy niż zwykle, ale to zawsze było kwestią dyskusyjną, ponieważ z natury miał skórę białą jak śnieg. Zupełnie jak ta królewna z mugolskiej baśni.
– Królewna? – oburzył się Scorpius. – Wielkie dzięki, Rose.
– Och, przepraszam. Znowu myślałam na głos? – zdziwiła się. Nie zdarzało jej się to odkąd była dzieckiem, ale ostatnimi czasy ów nawyk zaczął nawracać, kiedy była w towarzystwie Scorpiusa.
– Tak – mruknął. – Poważnie? Królewna? Nie mógłbym być królewiczem?
– Przecież to komplement – upierała się Rose, ignorując fakt, że mają teraz na głowie znacznie ważniejsze sprawy. Na przykład zbliżające się drzwi pociągu. – Królewny są piękne.
– Wolałbym być przystojny niż piękny.
– Jesteś chodzącym dowodem na to, że można być jednym i drugim.
– Picasso, czy ty usiłujesz uśpić moją czujność komplementami? – zapytał podejrzliwie Malfoy.
– Nie! Usiłuję sprawić, żebyś przestał się tak strasznie stresować! – prychnęła, jednocześnie łapiąc go delikatnie za rękę. – A teraz pierś do przodu i uśmiech na twarz. Wychodzimy.
Wygrzebali się na peron, a Rose, pokonując dwa schodki zdążyła odmówić w duchu modlitwę, żeby jej ojciec dostał pilne wezwanie do ministerstwa i nie czekał na nią na peronie.
Los najwyraźniej postanowił z niej zakpić, bo nie dość, że Ronald był na posterunku, to jeszcze nie towarzyszyła mu Hermiona. Profesor Malfoy, który opuścił Hogwart z samego rana, stał jakieś dwa metry od niego.
Scorpius przełknął głośno ślinę i ścisnął mocniej palce Rose. Jego myśli pędziły jak oszalałe, przypominając mu wszystkie te nieprzyzwoite rzeczy, które robił z Rose w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Nieraz działy się one na prześcieradle, które zrobiła dla niej matka Rona Weasleya.
Potencjalny teść wpatrywał się w niego z mordem w oczach.
– O Merlinie… On wie! – syknął Scorpius, czując jak panika chwyta go za gardło.
– Wie o czym? – szepnęła desperacko Rose.
– Wie co z tobą robiłem!
– Nie ma takiej możliwości!
– Czy twój ojciec włada legilimencją? Nie mam pojęcia o oklumencji! – jęknął, usiłując zamknąć swój umysł, mimo że nie miał pojęcia, jak się to robi.
Ron zaczął iść w ich kierunku, a Draco był krok za nim.
Scorpius chwycił się desperacko ostatniego strzępu odwagi, jaki mu pozostał i zwalczył ochotę, żeby puścić rękę Rose i udawać, że znalazł się tu przypadkiem.
Pan Weasley stanął przed nim, patrząc prosto na ich złączone dłonie. Szczęka mu zadrżała.
Młody Malfoy już otwierał usta, żeby wydusić z siebie przesadnie uprzejme „Dzień dobry, panie Weasley”, ale zostało mu to uniemożliwione.
– Ron, co robisz? – odezwał się żeński głos. Scorpius spojrzał w lewo i zobaczył Ginny Potter, obok której stał Albus. Na jego twarzy malowała się mina mówiąca „Macie u mnie dług”.
– Nie wtrącaj się, Ginny – warknął Ron, nie odrywając wzroku od Scorpiusa.
– Nie patrz na mojego syna w ten sposób – wtrącił Draco, krzyżując ramiona na piersi.
– Co proszę? – Ron prychnął głośno, odwracając się w stronę starszego Malfoya.
Ginny odchrząknęła znacząco.
– Ron, co by powiedziała Hermiona, gdyby usłyszała, jak ignorujesz jej prośby? Wyraźnie zaznaczyła, żebyś zaczekał na nią z powitaniem Rose. Zniknęła, żeby pomóc Hugonowi z bagażem na pięć minut, a ty już coś knujesz.
– Przecież nic nie zrobiłem! – krzyknął Ron, a jego głos z nerwów przeskoczył na wyższą oktawę.
Draco zachichotał.
– Zawsze wiedziałem, że w tej rodzinie to Granger nosi spodnie…
Ronald odwrócił się w jego kierunku, a jego twarz nagle przybrała kolor dojrzałej wiśni.
– Błagam cię, Malfoy – prychnęła Ginny. – Astoria by cię udusiła, jeśli by zobaczyła, jak szukasz kłopotów.
Scorpius parsknął śmiechem, ale pożałował tego natychmiast, kiedy obaj mężczyźni posłali mu spojrzenie, które zmroziło jego wnętrzności.
– Co się tutaj dzieje? – wymamrotała Hermiona, stając obok swojego męża i omiatając całą zbieraninę kalkulującym spojrzeniem. – Ronaldzie, myślałam, że wszystko uzgodniliśmy.
– Tak, Draco – odezwała się Astoria Malfoy, również zrównując się ramieniem z małżonkiem. – Nie byłeś niegrzecznym chłopcem, prawda?
Policzki Malfoya seniora pokryły się bladym rumieńcem.
– Nic nie zrobiłem, kochanie! – odparł nerwowo Ron. – Jeszcze niczego nie powiedziałem!
– Mamo! – zawołała Rose, rzucając się kobiecie w ramiona. Jeszcze chyba nigdy nie odczuła takiej ulgi na widok swojej matki.
– Rosie, skarbie – westchnęła Hermiona, całując córkę w czubek głowy, po czym zerknęła na zegarek, zwisający jej luźno z nadgarstka. – Ach, musimy się zbierać!
– Pewnie – mruknęła pospiesznie dziewczyna. – Od razu do Nory?
Hermiona uśmiechnęła się przebiegle.
– Mała zmiana planów, kochanie.
Rose uniosła brew. Scorpius ściskał jej dłoń tak mocno, że palce jej zbielały, ale nie dała nic po sobie poznać. Kątem oka wydawało jej się, że dostrzega, jak chłopak lekko dygocze.
– Cóż, skoro nie uznaliście za stosowne by samodzielnie poinformować swoich rodziców o waszym związku, pomyśleliśmy, że z pewnością wolicie przeprowadzić tę rozmowę z rodzicami tego drugiego.
– Co? – wypalił Scorpius, a głos mu się załamał.
– Tak. Rosie, zjesz lunch z Draco i Astorią. Scorpius, ty udasz się do restauracji z Ronem.
– Tylko z nim?! – oburzyła się Rose, zerkając na ojca, który przyglądał się Scorpiusowi z szerokim uśmiechem na ustach. – To nie fair!
– Och, ja tam nie mogę się doczekać – powiedział upiornie Ron.
– Nie, nie tylko z nim – oznajmiła Hermiona, a uśmiech jej męża nieco przygasł. – Harry również tam będzie. Obawiam się, że ja dołączę do nich znacznie później. Mam trochę spraw do załatwienia w Ministerstwie.
Scorpius był rozdarty wewnętrznie. Z jednej strony absolutnie nie chciał znaleźć się sam w towarzystwie dwójki wykwalifikowanych aurorów. Szczególnie takich, którzy przed osiemnastym rokiem życia dokonali rzeczy, o których on nie mógłby nawet marzyć.
Z drugiej strony, pan Potter zawsze był dla niego bardzo miły. Poza tym, prawdopodobnie pokonałby pana Weasleya w pojedynku, gdyby ten spontanicznie zdecydował, że jednak po prostu zamorduje Scorpiusa.
– Czy Ron już miał zawał? – zapytał Harry, stając za Albusem i czochrając mu włosy.
– Znam kilka fajnych zaklęć medycznych – rzucił Hugo, który pojawił się razem z Potterem. Podszedł do siostry i położył jej dłoń na ramieniu. Następnie ścisnął je lekko, jakby chciał powiedzieć: „Trzymaj się. Jestem po twojej stronie.”
– Czemu miałbym mieć zawał? – zapytał Ron.
Może dlatego, że twoja córka może zostać panią Malfoy? – zakpił Draco.
Harry mrugnął do Scorpiusa.
– Wiedziałem.
– Wiedziałeś o czym? – warknął Weasley, zbliżając się do przyjaciela. – Rose zwierzyła się wujkowi, zanim powiedziała ojcu?
– Właśnie, Potter, co dokładnie wiedziałeś? – spytał Draco, który również wydawał się zniesmaczony.
– Nie, nie, nic mi nie powiedzieli – powiedział spokojnie Harry. – Ale mam oczy, prawda? Poważnie Ron. Otwórz czasem swoje. Stała czujność, czy coś w tym stylu.
– To wszystko twoja wina Albus – mruknął Ron. – Jakbyś nie zaprzyjaźnił się z tym gnojkiem…
– Hej! Ja sam dowiedziałem się na krótko przed tym, jak ty i profesor Malfoy wysłaliście te całe wyjce!
– CO?! – krzyknęła Astoria. – Draco, na litość boską, jakie wyjce?! Przecież byliście w tym samym zamku!
Draco ponownie się zarumienił i wbił wzrok w ziemię.
Ron zazgrzytał zębami, zdenerwowany, że zabrakło mu ludzi do obwiniania.
– Posłuchaj, ty mały gówniarzu, jeśli zrobisz cokolwiek, co mogłoby w jakikolwiek
– A JA MAM CHŁOPAKA! – wypalił gwałtownie Hugo, dzięki czemu oczy wszystkich zebranych zwróciły się na niego.
Zaszokowana Rose wpatrywała się w brata z niedowierzaniem. To, co właśnie zrobił, nie miało nic wspólnego z planem „Jak powiem rodzicom, o mojej orientacji”, który wspólnie opracowywali.
Hugo zerknął szybko na Rose i… mrugnął do niej.
– Och, Hugo – przejęła się Hermiona i spojrzała na syna z troską. – Czyli jesteś…
– Nie do końca – przerwał jej szybko chłopak. – To znaczy , dziewczyny też lubię.
– Chyba mi słabo – oznajmił Ron, brzmiąc tak, jakby rzeczywiście miał zaraz zemdleć. – Czy naprawdę musiałeś powiedzieć nam o tym teraz?
Ale Rose już zrozumiała, że Hugo osiągnął dokładnie to, czego chciał. Minimalnie odwrócił uwagę od Rose i Scorpiusa. Może nawet rozproszył Ronalda na tyle, że ten nie będzie aż tak koncentrował się na zamordowaniu dziś młodego Malfoya. Choć oczywiście wiadomym było, że na nikogo nie nałożył w ten sposób permanentnej ochrony, bo Ronald prawdopodobnie wolałby, żeby jego córka spotykała się z inną kobietą, która przy okazji jest też kosmitką niż z synem Draco Malfoya.
Miała ogromną ochotę uściskać swojego brata. Nie pamiętała, kiedy ostatnio ktoś zrobił dla niej coś tak odważnego i rycerskiego. Przecież to było dla niego takie ważne, takie nowe i, póki co, problematyczne. A teraz po prostu wyrzucił to z siebie, jak gdyby nigdy nic, żeby tylko jego siostra i jej chłopak nie byli w aż takich tarapatach.
Ograniczyła się jednak do złapania go za rękę i ściśnięcia delikatnie jego palców. Odwzajemnił uścisk. Miała nadzieję, że zrozumie, ile to dla niej znaczy.
– Czy to ten chłopiec, który odwiedził cię w skrzydle szpitalnym, skarbie? – zainteresowała się Hermiona.
Na ich matce ta informacja nie zdawała się robić większego zdarzenia. Ronald natomiast co chwila dramatycznie zmieniał kolor skóry z kredowobiałego na wściekle czerwony i na odwrót.
– Czy możemy najpierw uporać się z jedną rodzinną rewelacją? – zapytał słabym głosem.
– To co z tym lunchem? – wtrąciła Rose, coraz bardziej zestresowana.
– Właściwie to jesteśmy już spóźnieni – oznajmił Harry, kładąc rękę na ramieniu Scorpiusa, na co chłopak wzdrygnął się mimowolnie.
– Ja też idę! – powiedział entuzjastycznie Albus. – Należy mi się parę odpowiedzi, Malfoy – dodał, uśmiechając się złowrogo.
– Czyli będę przesłuchiwany przez dwóch Potterów i pana Weasleya? – jęknął desperacko Scorpius.
– Och. Wierz mi, Malfoy, nie chciałbyś, żebym cię przesłuchiwał – opowiedział Ron, krzyżując ręce na piersi.
– Jeśli Scorpiusowi spadnie z głowy choćby jeden włos, postawię cię przed Wizengamotem tak szybko, że aż ci się zakręci w tej twojej piegowatej, rudej głowie – wymamrotał Draco.
Ronald już miał odpowiedzieć, kiedy Harry złapał go pod ramię i przeciągnął przez barierkę, prowadzącą na mugolski peron. Albus zrobił to samo ze Scorpiusem. Malfoy zdążył rzucić jeszcze tylko jedno, lękliwe spojrzenie na Rose.
Jeśli to przeżyje, to ją poślubi. Choćby miał ją siłą zaciągnąć przed ołtarz.
               
***

Usiedli w odludnym kącie małej, włoskiej restauracji, w pobliżu King’s Cross. Harry przywołał kelnera.
– Czy mogę przyjąć zamówienie?
Starszy Potter spojrzał na twarze swoich towarzyszy. Ron wbijał morderczy wzrok w Scorpiusa, Scorpius wpatrywał się z niezwykłym zainteresowaniem we własne dłonie, a Albus uśmiechał się w taki sposób, jakby właśnie uciekł z przybytku dla obłąkanych.
– Poprosimy cztery piwa.
Kelner spojrzał niepewnie na Albusa i Scorpiusa, zapewne zastanawiając się, czy powinien poprosić o ich dowody tożsamości. Harry szybko machnął różdżką, a oczy mężczyzny na moment zrobiły się zamglone.
– Oczywiście, zaraz przyniosę – powiedział i oddalił się od ich stolika.
– Sądzę, że to nas trochę zrelaksuje – wyjaśnił Harry, przeciągając się lekko.
– Czy to dobry pomysł, żeby upijać teraz wujka Rona? – zapytał Albus. Wydawało się, że nic nie jest w stanie zmyć tego diabolicznego uśmiechu z jego twarzy.
– Nie upijać, synu, tylko trochę… ocieplić – odpowiedział.
Ron się nie odzywał. Wciąż avadował Scorpiusa wzrokiem. Harry westchnął.
– No dobra, przejdźmy do rzeczy – rzekł, zrezygnowany. – Scorpius, ja i pan Weasley jesteśmy bardzo wpływowymi mężczyznami.
– Tak, proszę pana.
Pięść Ronalda huknęła w stół.
– SYPIASZ Z MOJĄ CÓRKĄ?!
– Ja, ja, ja… – wydukał Scorpius. Kłam, syknął głos Rose w jego głowie. Tak, będzie kłamał. Przecież ojciec Rose nie musiał wiedzieć takich rzeczy, a on musiał przeżyć to spotkanie.
Nagle pojawił się kelner z tacą.
– Wasze… wasze piwa – wydukał, drżącą dłonią stawiając przed nimi szklanki.
– Ach, dziękuję – powiedział Harry. Odwrócił się na swoim krześle, w stronę mężczyzny w średnim wieku, który siedział przy najbliższym stoliku i właśnie się im przypatrywał. – Przepraszam pana za to. Postaramy się być ciszej.
Klient zaśmiał się.
– Nie ma sprawy. Moja córka ma szesnaście lat. Nie zliczę, ilu adoratorów już musiałem przegonić  – powiedział, machając lekceważąco ręką. Przeniósł wzrok na Scorpiusa. – Powodzenia, młody.
Scorpius usiłował zdusić bezradne warknięcie. Świetnie. Po prostu wyśmienicie. Nie dość, że był przesłuchiwany przez rodzinę swojej dziewczyny, to jeszcze mieli oni całą knajpę kibicujących im ojców. Scorpius zerknął na jasnowłosego mężczyznę po swojej prawej. Patrzył na chłopaka pogardliwie i prawdopodobnie również miał córkę.
– Kontynuując – powiedział Harry, kiedy kelner znów się oddalił. – Bardzo kochamy Rosie. W tej rodzinie, trzymamy się razem. I bardzo źle reagujemy gdy ktoś próbuje skrzywdzić kogoś z naszej rodziny.
– W istocie – podsumował Albus, siorbiąc piwo.
– Tak – mruknął Scorpius, próbując jednocześnie odchrząknąć dyskretnie. Nie wiedział, czemu nagle ochrypł.
– Więc jeśli skrzywdzisz Rosie… – ciągnął Albus.
– Ja nie… – usiłował wtrącić Scorpius, ale znów mu przerwano.
– Jeśli chociażby wydasz z siebie niewłaściwy ODDECH, nie będzie na Ziemi takiego miejsca, w którym bym cię nie znalazł – powiedział cicho Ron, patrząc prosto w oczy Scorpiusa. – Żadnego rowu, z którego bym cię nie wywlókł.  – Znajdę cię i wymażę całą twoją egzystencję. Zedrę twoje ciało z powierzchni Ziemi. Będę gonił cię przez zaświaty, przywitam się z moim bratem, Fredem, przywlokę cię z powrotem do świata śmiertelników, rozedrę twoją duszę i odeślę tam, gdzie gnije teraz Voldemort. Będę patrzył, jak wijesz się w torturach. Obrócę. Cię. W. Nicość.
– A potem odpowiesz przede mną – powiedział Harry uśmiechając się pogodnie.
Oczy Scorpiusa były już wielkości galeonów. Przełknął głośno powietrze, bo jego gardło było strasznie suche. Najwyraźniej przestał produkować ślinę.
– Pij swoje piwo, Score – rzucił Albus. – Póki jeszcze możesz.
– Zamorduję cię – wyszeptał Ron.
– Wystarczy tych gróźb, panowie – dodał Harry, pociągając łyk piwa.
– To nie groźba, tylko obietnica – wymamrotał Ron, również sięgając po trunek.
Scorpius nie mógł się ruszyć. Z oddychaniem też miał problemy. Ale wiedział, że musi coś zrobić. Ronald Weasley nigdy nie będzie szanował go wystarczająco, żeby pozwolić mu być z Rose, jeśli nic teraz nie powie. Wziął głęboki wdech i spojrzał Ronowi w oczy.
– Proszę pana. Kocham ją. Kocham pana córkę i jeśli kiedykolwiek coś zepsuję to… Mam nadzieję, że mnie pan znajdzie. Mam nadzieje, że sprawi pan, żebym wolał się nigdy nie urodzić. Odbierze mi pan życie, przywróci mnie z powrotem i odbierze je jeszcze raz, bo… bo nie mogę sobie wyobrazić życia bez Rose u mojego boku. Już nie. Zrobię z niej Rose Malfoy, choćby to była ostatnia rzeczy, jakiej w życiu dokonam.
Ron wyglądał na jeszcze bardziej wściekłego niż przed minutą.
– Rose Weasley-Malfoy? – zaproponował Scorpius, a głos znów mu się załamał.
– Halo, halo! – krzyknął Albus. – Mówiłeś jej już o tym?
– Jeszcze nie – przyznał Scorpius, wzruszając ramionami. – Kiedyś powiem. Przecież to Rose. Ale mam plan.
– A jaki konkretnie? I jeśli jakakolwiek część tego planu zawiera zrobienie mojej córce dziecka, zanim wyjdzie za mąż… jesteś już martwy, Malfoy.
– Nie, proszę pana! – jęknął Scorpius, mając wrażenie, że wszystko, co mówi, jest natychmiast obracane przeciwko niemu.
– Rose Malfoy! – prychnął pan Weasley. – Znacie się zaledwie… no dobrze, siedem lat, ale jesteście…parą… właściwie od kiedy, co?
– Szczerze mówiąc, ciężko mi to określić – przyznał niechętnie Scorpius. Nie wiedział, którą datę może uznawać za początek ich związku.
– No właśnie! – krzyknął natychmiast Ronald. – Pewnie parę tygodni, a ty pleciesz bzdury o ślubie. W ogóle jej nie znasz! Co ty niby wiesz o mojej Rosie, smarkaczu? – prychnął.
Scorpius, chcąc odpowiedzieć cokolwiek, żeby udowodnić Ronaldowi, że się myli, wyrzucił z siebie trzy losowe rzeczy. Pierwsze które mu przyszły do głowy.
– Rose kicha całym ciałem i zawsze zapomina, żeby przy ziewaniu zasłonić usta, co jest naprawdę urocze… i nie potrafi zasnąć bez skarpetek, ale zawsze zdejmuje je przez sen i rano budzi się bez nich – wypalił.
Szybko zrozumiał, że to była akurat ta informacja, którą powinien zachować dla siebie. Ponieważ fakt, że Scorpius wiedział, co Rose robiła przez sen, ponownie naprowadził Ronalda na konkretny temat.
– Czyli z nią sypiasz!
– Ron, uspokój się – powiedział spokojnie Harry. – Dobrze wiesz, co się dzieje w organizmie młodego człowieka, i czym taki człowiek jest zainteresowany.
– Właśnie! – wtrącił spanikowany Scorpius. – Niech pan choćby spyta Albusa!
Starszy Potter spojrzał na swojego syna, lekko zszokowany. A potem, niemal niezauważalnie, uśmiechnął się.
– Ty mały szczurze! – krzyknął Albus, po czym zwrócił się do Rona. – Przyłapali go obściskującego się z Rose w schowku na miotły!
Pięść Rona ponownie uderzyła w stół.
– ZAMKNIJCIE SIĘ WSZYSCY! – krzyknął stanowczo Harry. – Uspokójmy się.
Pan Weasley był tak czerwony, że prawdopodobnie zaliczało się to już do problemów medycznych.
– Te dzisiejsze dzieciaki! Tylko seks im w głowach, zero myślenia o konsekwencjach! – warknął po czym wymamrotał jeszcze: – Mam jedynie nadzieję, że używają zaklęć antykoncepcyjnych…
– Otwórz oczy, Ron. Wiem dokładnie, kiedy zostałeś pozbawiony swojej… niewinności i mogę zaręczyć, że to nie było po ślubie – powiedział starszy Potter, przewracając oczami.
– To nie było z ciocia Hermioną? – zapytał Albus, po czym natychmiast się skrzywił.
– Och, było z Hermioną – odpowiedział Harry.
– Ach tak? Naprawdę? Chcesz przez to powiedzieć, że nie byłeś prawiczkiem, kiedy poślubiłeś moją siostrę? – warknął Ron, tym razem wbijając mordercze spojrzenie w swojego najlepszego przyjaciela.
– OCH, MERLINIE, CZEMU?! – wrzasnął Albus, zakrywając uczy dłońmi. – NIE CHCĘ TEGO SŁUCHAĆ! LALALALALAAA!
Chcę powiedzieć, że nawet jeśli Scorpius i Rose są aktywni seksualnie, to nie jest twoja sprawa – odparł Harry, poprawiając okulary na nosie. Nie dawał po sobie poznać, żeby był choć trochę wytrącony z równowagi. – Podobnie jak życie seksualne moje i twojej siostry nie jest twoją sprawą.
– LALALALAAA! – kontynuował Albus. – TO NAJGORSZY DZIEŃ MOJEGO ŻYCIAAA!  LALAAA!
– Co to jest „zaklęcie antykoncepcyjne”? – zapytał z zainteresowaniem jasnowłosy mężczyzna, który wcześniej rzucał nieufne spojrzenia w stronę Scorpiusa. – Czy tak to dzisiaj nazywają dzieciaki? Walter, zadzwoń do syna i spytaj, czy tak je nazywają. Jeśli znajdę w pokoju Sary jakieś zaklęcia antykoncepcyjne, to chyba oszaleję!
Nagle okazało się, że absolutnie każdy mężczyzna w restauracji przysłuchuje się ich rozmowie.
– Będziemy musieli wymazać pamięć wszystkim ludziom w tej knajpie – wymamrotał bezradnie Harry. Westchnął ciężko i poprawił okulary na nosie. – No dobra. Słuchaj, Ron. Dzieciak mówi, że ją kocha. Ja tam mu wierzę – oznajmił Harry, dopijając piwo. – Tylko popatrz na język ciała, kiedy przebywają w jednym pomieszczeniu. Poważnie, Ron, jesteś aurorem od dwudziestu lat. To jest podręcznikowe zachowanie. Sam byś to przyznał, gdyby nie chodziło o twoją córkę i syna Malfoya.
– Ale chodzi o moją córkę i syna Malfoya! – odparł Ron. – Sam nie byłbyś taki zadowolony, gdyby chodziło o Lily.
– Może, ale nie chodzi – powiedział Harry, śmiejąc się. – To nie jest nasze pokolenie, Ron. I byłbyś niezłym hipokrytą, gdybyś oceniał chłopca na podstawie tego, kim są jego rodzice, a nie kim on jest. Zadałeś mu chociaż jedno pytanie o niego samego, odkąd tu jesteśmy? Wiedziałeś, że ma świetne stopnie? Wiedziałeś, że interesuje się mugoloznawstwem? Że chce pracować z mugolami?
Ron zaczerwienił się, tym razem ze wstydu. Zwrócił się w stronę Scorpiusa.
– Czy to prawda? – zapytał surowo.
– Tak, proszę pana.
– Nie ciągnie cię do czarnej magii?
– Nie, proszę pana.
Ron kiwnął głową.
– Lubisz szachy?
– Podobno jestem całkiem niezły.
– Och, czyżby? – spytał Ron, uśmiechając się kpiąco.
– Zawsze wygrywam z ojcem.
Ron gapił się na niego przez chwilę, po czym, niespodziewanie, wybuchnął głośnym śmiechem.
– Wspaniale.
– Nie zrozumiałem połowy z tych słów, których używacie, ale dzieciak wydaje się w porządku! – krzyknął ktoś, z drugiego końca lokalu.
Harry jęknął.
– Ron, pomożesz mi z tym? – zapytał uprzejmie.
Obaj mężczyźni wstali i unieśli w górę swoje różdżki.

***

– Scorpius! – zawołała Rose, kiedy jej ojciec, kuzyn, wujek i chłopak zmaterializowali się w ogrodzie. – Nie spodziewałam się, że jeszcze zobaczę cię żywego! – przyznała, kiedy wpadła w jego ramiona.
– Jakoś ci się nie dziwię – powiedział, wdychając zapach jej włosów. Nieco go to uspokoiło, po tej traumatycznej wizycie w restauracji. – Jak było z moimi rodzicami?         
– Fajnie. – Wzruszyła ramionami. – Jedliśmy sushi.
On przechodził przez emocjonalne tortury, a Rose jadła sushi. Cóż, dobrze, że chociaż jedno z nich miało udane popołudnie.
Draco odchrząknął wymownie, a Scorpius uniósł głowę. Jego rodzice również stali zaledwie metr dalej. Wypuścił Rose z objęć.
– Granger – powiedział nagle Draco, kiedy Hermiona wyłoniła się z domu, dołączając do zbiegowiska w ogrodzie.
– Tak? – zapytała ciekawie. Kto jak kto, ale Draco raczej nie miał w zwyczaju zwracać się bezpośrednio do niej.
Malfoy senior pogrzebał w kieszeni swojej szaty, po czym wyciągnął z niej małą sakiewkę.
– Twoje pięćdziesiąt galeonów – wyjaśnił, podając Hermionie pakunek. – Rose powiedziała nam, że pierwsza pocałowała Scorpiusa. To chyba znaczy, że wygrałaś – mruknął niechętnie.
Hermiona przyjęła sakiewkę i spojrzała na córkę z mieszaniną dumy i rozbawienia.
– I przepraszam – wypalił Draco, jakby nie był w stanie się już dłużej powstrzymać. – Przepraszam, że byłaś torturowana w moim domu… Właściwie to przepraszam was wszystkich – dodał, zerkając na dwójkę mężczyzn, stojących za Scorpiusem. – Chociaż wiem, że spóźniłem się z tym jakieś dwadzieścia pięć lat. I nie oczekuję… niczego nie oczekuję.
Scorpius, Rose i Albus wymienili zaskoczone spojrzenia. Atmosfera nagle zrobiła się bardzo napięta. I choć wszyscy troje byli za młodzi, żeby to zrozumieć, zdawali sobie sprawę, że właśnie są świadkami czegoś bardzo ważnego.
Rose, która miała teraz pana Malfoya po swojej lewej, dyskretnie uniosła dłoń i ścisnęła go lekko za łokieć, chcąc jednocześnie dodać mu otuchy i wyrazić swoją aprobatę.
Harmiona wytrzeszczała szeroko oczy. Córka nigdy nie widziała jej tak wytrąconej z równowagi. Ale to był… ten dobry rodzaj szoku. Ronald był blady i zaciskał wargi, niepewny, jak powinien zareagować. Natomiast Harry wyglądał, jakby po prostu był już tym wszystkim wykończony.
– Cóż – zaczęła Hermiona. – To bardzo…
– Scorpius, dziecko! – zawołała Molly Weasley, która właśnie wyłoniła się w domu. – Jak miło, że przyjechałeś!
Podeszła do chłopaka, uśmiechając się ciepło, po czym objęła go serdecznie.
– Też się cieszę, pani Weasley – wysapał Scorpius. Babcia Molly zawsze go lubiła. Już od czasu tych pierwszych wakacji, podczas których odwiedził Albusa.
– I Draco – dodała uprzejmie, wypuszczając młodego Malfoya z żelaznego uścisku. Scorpius doszedł do wniosku, że ma ona zaskakująco dużo siły, jak na kobietę w jej wieku. – Nie widziałam cię od wieków. Astorio, wyglądasz wspaniale.
– Och dziękuję! Pani dom jest niesamowity, pani Weasley – wtrąciła jowialnie Astoria. – Chciałabym, żeby mnie pani oprowadziła, jak tylko znajdzie pani chwilę.
– Nie jest taki, jak sobie wyobrażałem… – wymamrotał pod nosem Draco, ale nikt nie zwrócił na niego uwagi.
Rose miała wrażenie, że zaraz zwymiotuje, od tego napływającego zewsząd entuzjazmu. Ale z drugiej strony, czego innego mogła się spodziewać po babci Molly? Scorpiusa już od lat traktowała jak własnego wnuka. Nie powinno być zaskoczeniem, że ciepło przyjęła jego rodziców.
– Z przyjemnością was oprowadzę. Może teraz? – zaproponowała kobieta z uśmiechem i wskazała dom.
Astoria ruszyła za nią, prawie podskakując z ekscytacji, a Draco, chcąc nie chcąc, powlókł się za nimi.
Nim zniknęli za drzwiami, do uszu reszty doleciał jeszcze strzęp rozmowy.
– Aż ciężko uwierzyć, jak wy wszyscy szybko dorośliście – mówiła Molly. – Pamiętam, Draco, kiedy spotkałam cię po raz pierwszy. To było…
– … w księgarni Esy i Floresy – dokończył Malfoy. – Miałem dwanaście lat, a pani mąż siedział okrakiem na moim ojcu.
Rose uśmiechnęła się pod nosem. Dobrze było wiedzieć, że nie tylko ona nie posiadała żadnych umiejętności społecznych.
– Chodźmy do kuchni – zaproponowała Hermiona, patrząc wyczekująco na swojego męża. – Może nakryjemy do stołu?
– Wszyscy? – jęknęła Rose. Bardzo chętnie schowałaby się teraz gdzieś ze Scorpiusem i Albusem. Chciała jedynie, chociaż na chwilę, odpocząć od tych wszystkich problemów z ich rodzicami.
– Tak, wszyscy – odparła z naciskiem jej matka.
Nie sposób było jej odmówić. Wszyscy zgodnie powlekli się do kuchni Weasleyów. Przez następne kilka minut, zgodnie z poleceniem Hermiony, nakrywali do stołu.
Rose starała się robić wszystko jak najwolniej, bo dobrze wiedziała, że kiedy tylko skończą, zapanuje pomiędzy nimi niezręczna cisza. Albus i Scorpius chyba podłapali, co robi dziewczyna, bo również zaczęli rozkładać sztućce w dziwnie ociężały sposób. Ale żadne z nich nie było w stanie przeciągać tego w nieskończoność.
Kiedy skończyli, Harry, Ron i Hermiona usiedli po jednej stronie stołu, a ona, Albus i Scorpius po drugiej. Jej podejrzenia się potwierdziły. Usłyszała bzyczenie muchy, gdzieś w holu.
– A zatem, Scorpius – zagadnęła w końcu Hermiona. – Może opowiesz nam coś o sobie?
Młody Malfoy, który nigdy wcześniej nie miewał takich problemów z panowaniem nad własnym językiem, po raz kolejny tego dnia, wyrzucił z siebie pierwszą rzecz, jaka przyszła mu do głowy.
– Ja… strasznie boję się pająków.
Hej! Co jest w tym takiego zabawnego? Scorpius nie mógł zrozumieć, dlaczego czworo z nich zaczęło się śmiać jak opętani.
– To nie jest śmieszne! – warknął… pan Weasley? Dlaczego stawał po jego stronie? – Przyjrzeliście się kiedyś ich długim nogom? – dodał i wzdrygnął się, a Scorpius zrobił to samo.
Pan Weasley też boi się pająków?
– Albo ich głowom? – dodał Scorpius, przerażony na samą myśl o tych paskudnych stworzeniach. – Wyglądają jak głowy miniaturowych goblinów!
Ronald Weasley cierpliwie czekał, aż salwy śmiechu ucichną. Przez cały ten dzień, nie wpatrywał się w Scorpiusa z równie wielką uwagą, jak teraz. Wyglądał, jakby kalkulował coś w myślach.
– Jakiej drużynie quiddicha kibicujesz? – zapytał spokojnie.
– Armatom z Chudley – oznajmił dumnie Scorpius, zanim zdążył się zastanowić, jaka jest właściwa odpowiedź. – Widziałem nawet kilka starych meczy w myślodsiewni. Mój ulubiony to Finał Ligi Quidditcha z 1892 roku.
Twarz pana Weasleya pojaśniała.
– Rosie, wyjdź za tego – powiedział stanowczo, jakby właśnie był sędzią w jakimś teleturnieju, w którym nagrodą była ręka Rose.
Dziewczynę zatkało.
– Ja… tato…
Ale Ron już wstawał z krzesła.
– Ach, gdzie się podział Draco? Musimy zaaranżować małżeństwo.
– Tato! Nie chcę mieć aranżowanego małżeństwa! – wtrąciła Rose, prychając wściekle i również wstając. Kątem oka zobaczyła uśmiech na twarzy Scorpiusa. Chyba najszerszy, jaki w życiu widziała.
Tymczasem Ron zniknął w korytarzu.
– Malfoy, stary druhu! Posłuchaj, mam do ciebie sprawę…

______________________________
No i po robocie. Nie wierzę, że jeszcze tylko epilog…
Nie mam pojecia jak rozstanę się z tymi bohaterami. Rose, Albus czy Scorpius to jeszcze pół biedy, bo prawdopodobnie napiszę kolejne Scorose (będą tam zupełnie innymi ludźmi, ale nieważne, dajcie mi się pocieszyć), ale Melody i Harold to moje własne twory, z którymi za dwa tygodnie pożegnam się na zawsze ;c Uhh, dobra, popłaczę sobie pod epilogiem.
Strasznie długo się naczekałam, aż będę mogła napisać ten rozdział :D Mam nadzieję, że wszystko wyszło okej i się wam spodoba.
Znowu zmieniam robotę, trzymajcie za mnie kciuki :D
Czekam na wasze opinię, które zawsze dają wspaniałego kopa do pisania <3 dokarmicie Wena? ^^

Trzymajcie się!

17 komentarzy:

  1. Ja osobiście kibicuje Haroldowi w ślubie w Vegas. Kiedyś nawet sprawdzałam ceny i wyszłoby mi taniej niż w Polsce. No ale tutaj wkrada się groźba wydziedziczenia i zrezygnowałam z tego pomysłu :D
    Szkoda, że wszyscy pokończyli juz szkołe i musza sie rozstać :/ Biedny Scor stresuje się ojcem Rose :D ja jednak stawiam na to, że go wykastruje. Nie mogę przestać się śmiać ze Scora, gdy zobaczył Rona :D
    Troche miałam nadzieje na bójkę Rona i Draco, hahaha. No, ale kobiety zdążyły przyjść i zarządzić.
    Hermiona to jednak diaboliczna jest. Dla Rose to żaden wyczyn, w koncu z Draconem zna sie dobrze, ale Scor...
    Dobrze, ze Hugo uratował sytuacje, a raczej zdetonował większą bombę niż związek Rose i Malfoya.
    Albus musiał sie wyśmienicie bawić, pewnie sama miałabym niezły ubaw :D
    Cały fragment jest po prostu świetny. A juz szczególnie, jak Scor przypadkiem przyznał sie, ze sypia z Rose xD
    I ten moment, kiedy Draco przeprosił Heemione, aż mi serce rośnie *.*
    Cały rozdział byl po prostu przezabawny i taki ciepły, aż nie mogę doczekać sie epilogu, chociaz nadal mi smutno :/
    Powodzenia w nowej pracy i pozdrawiam :*
    Ps przeczytałam twoja odpowiedz pod poprzednim komentarzem i cieszę sie ze jestes zainteresowana! Polecam jednak wysłać maila bo sprawdzam co kilka godzin, no i ogolnie jakos miesiąc przed tym, jak miałby byc gotowy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah, ja też o tym myślałam, no ale jednak wydziedziczenie nie jest przyjemne :D Harold również zostałby "wydziedziczony" przez Mel xd
      Oj tam, rozstaja się tylko na czas wyjazdu do Paryża, raczej przyjeciele by nie pozwolili Rose i Scorowi porzucić ich na wieki wieków :D
      Ty okrutniku, tylko bójki ci głowie! A ja tu sie tak ztarałam, zeby pokój zapanował :D
      Hahah, Albus pewnie nie byłby taki uchachany, gdyby ojciec Melody jego tak maglował, ale jako że jest złotym chłopcem i nic takiego mu nie grozi, to nabija się z innych, nieszczęsnych ludzi :D
      Cieszę sie bardzo, że fragment ci się podobał ^^
      Tak właśnie podejrzewałam, że przy tych przeprosinach twoje wewnętrzne dramione wyrwie się na zewnątrz :D
      Dziękuję bardzo za opinię i za "powodzenia" :D
      W takim razie będę się trzymać maila i jak już bede miała mniej wiecej wszystko w głowie poustawiane to się do ciebie odezwę :D A masz może jakieś szablony, ktore kiedyś robiłaś, na komputerze, do podesłania? Może by mnie coś zainspirowało, żebym wiedziala, czego właściwie chcę, a i orientowalabym się jaki mniej więcej styl masz :D Szablon u ciebie jest twojego autorstwa?
      Pozdrawiam! ;*

      Usuń
    2. Też tak myślałam, żeby coś Ci coś wysłać, ale nie chciałam być takim natrętem :D Nagłówek u siebie robiłam sama, o CSS poprosiłam koleżankę, bo to była ciężka misja z zepsutym komputerem :D prawdopodobnie jutro dorobię się normalnego laptopa to Ci wyśle :*

      Usuń
  2. Jej! Jakie to jest świetne! Dziś przez przypadek weszłam na Twojego bloga. ale i strasznie mnie urzekł. Pierwsza "moja" historia o nowym pokoleniu,bo osobiście uwielbiam, "piszę" i czytam tylko dramione. Jej, gdybyś kiedyś zaczęła coś pisać o tej parce...
    Ron świetny,tak go sobie wyobrażam, a Harry taki opanowany... Nie umiałam przestać się smiać kiedy Ron mówił co zrobi ze Scorem. Wyobraziłam sobie jego minę haha.
    Smutno, że to już koniec, czekam na epilog i coś mi się wydaję,że zostanę przy Twojej nowej opowieści.
    Powodzenia!

    Pozdrawiam,
    Dagie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czemu zawsze sie tak cieszę jak czubek, kiedy zyskuję nową czytelniczkę? :D Krde, to chyba szybko czytasz, bo ja ateraz moje opowiadanie czytam od początku (żeby sprawdzić czy o jakimś niedokonczonym watku nie zapomniałam i ogólnie przypomnieć sobie co jeszcze chciałam dorzucić w epilogu) i zajmuje mi to już czwarty dzień xd
      Cieszę sie bardzo, że moje opowiadanie ci się spodobało! I Żywię nadzieję, że to nowe również czymś cię zauroczy i zachęci do czytania :)
      Dramione kiedyś pisywałam i czasem sentyment do tej pary sprawia, że mam ochotę wrócić do tematyki, ale chyba za dużo ich powstało, żebym wymyśliła jakiś oryginalny pomysł :D Na pewno wpadne poczytać twoje, choć pewnie dopiero w przyszlym tygodniu ;c
      Dziękuję pięknie za opinie i pozdrawiam! ;*

      Usuń
  3. Jejciu bardzo chce żeby scor i rose żyli już długo i szczęśliwie ale nie moge się pogodzić że to koniec tego cudownego opowiadania😢 mam nadzieję że twój nowy twór będzie równie niesamowity, a może nawet lepszy!Po cichu liczę na to, że Rose okaże sie być w ciąży to byłoby najbardziej słodkie i wymarzone zakończenie!Zżyłam się niesamowicie z Melody bardzo ciekawa postać najlepsza przyjaciółka Rose jednocześnie dziewczyna Albusa wiele wniosła do fabuły, bez niej byłoby takie niepełne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko co ma początek, musi mieć koniec :D (oprócz półprostej!). Ja również mam taką nadzieje ^^ Hahah co wy wszyscy z tą ciążą, czy Rose naprawdę pasuje do roli matki? :D Cieszy mnie, ze zżyłaś się z Melody! Tworzenie wyrazistych postaci drugoplanowych to zawsze trochę wyzwanie.
      Dziękuję pięknie za opinię i pozdrawiam! ;*

      Usuń
  4. Och, biedy Scorpius. Co ile musiał się najeść strachu, aby przetrwać rozmowę z panem Weasleyem i dwoma Potterami. Choć wiem, że Harry był na spotkaniu, aby Ron nie zrobił czego głupiego - i naprawdę zrobi młodemu Malfoyowi krzywdę. Ale widzę, że niesmak do pająków i ulubionej drużyny quidditcha postawiły pieczęć na to, aby Rona udobruchać i który aż rwie się do zaaranżowania małżeństwa :)
    Cieszę się, że Draco zdobył się na odwagę i przeprosił zgromadzonych za swoje wcześniejsze zachowanie... Lepiej późno niż wcale :) Sądzę, że decyzja Dracona wynikła również ze względu na Rose i Scorpiusa.

    Czekam na Epilog i... planujesz nowe opowiadanie? Będzie miał podobny charakter jak to opowiadanie, czy zamierzasz dodać trochę tajemnic? :) I ogólnie rozumiem, co przeżywasz... mnie też trudno się rozstaje z postaciami, których opowiadania się końcom... Dlatego, jestem z tobą xD

    Pozdrawiam serdecznie :*:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No biedny, biedny, nie da się ukryć. Ale przetrwał! CHoć kto wie, co by sie działo, gdyby Potterów tam nie było. Ron to prostu człowiek jest, ostatecznie drużyna i pająki wystarczyły :D
      Właśnie tak się zastanawiałam, cy trochę z tym Draco nie przedobrzyłam, ale tak chciałam mu jakieś odkupienie napisać... nie sposób było sobie odmówić, przez moją obsesję na punkcie jego postaci :P Z pewnością gdyby R i S się nie spiknęli to Draco nie zaszedłby z tymi przeprosinami tak daleko :D
      Przy charakterze podobnym na pewno zostanę, bo jednak styl mam już dosć wyraźnie zarysowany, więc nie będę w stanie nagle zacząć pisać poważnej lub depresyjnej historii :D ale z tymi tajemniami to kto wie? Jeszcze zobaczę, jeśli uznam pomysł za dość dobry. Cieszę się, że jesteś! :D
      Dziękuję za opinię i pozdrawiam! ;*

      Usuń
  5. Jak to, to już koniec?! O jezu, a ja mam tyle rozdziałów do przeczytania! Tak długo mnie u ciebie nie było! (tak, zwiałam z blogosfery, po potrzebowałam sobie kilka spraw w życiu poukładać.)
    I wróciłam. I nie wiem, czemu przeczytałam ten rozdział pominąwszy 15 wcześniejszych. I padłam ze śmiechu, Zdecydowanie muszę resztę przeczytać. :D Nawet jak już skończysz historię. Mam nadzieję, że nie usuniesz bloga? Oby nie.
    Zżyłam się z twoimi postaciami, tak fajnie ich pokazałaś. Ach, ciekawa jestem, czy nowa historia też będzie miała taki komediowy charakter, czy pójdziesz w nieco inne klimaty.
    Trzymaj się ciepło!

    Ania (autorka tego nieszczęsnego bloga gra żniwiarza, czy historie-anny).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kurcze, fajnie, że powróciłaś do żywych! :D W wolnej chwili zajrzę do ciebie i zobaczę z czym powracasz :D
      Szkoda trochę, że przeczytałaś ostatni, bo nic cie nie zaskoczy! :D Bloga na pewno nie usunę, więc jeśli bedziesz miała ochotę nadrobić to stoi otworem :)
      Cieszę się, że zżyłaś sie z bohaterami (ja sama traktuję ich jak żywych ludzi i teraz się czuję, jakbyśmy mieli zerwac kontakt na wieki xd). Charakter raczej zostanie komediowy ^^
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam ;*

      Usuń
    2. Powróciłam z tym samym opowiadaniem, tylko w nieco zmienionej formie. Treść też uległa modyfikacji, co dopiero zobaczysz po 4 rozdziale w sumie. :P
      Skoro charakter zostanie komediowy, to już nie odę się doczekać nowej historii. Postaram się być tam na bieżąco. :D

      Usuń
  6. Nieienienie, za szybko kończysz te wszystkie wątki, jeszcze się nie pogodziłam z końcem historii. Proponuję jeszcze ze dwa rozdziały i dopiero epilog.
    To opowiadanie jest za krótkie, da się je przeczytać w jakieś 11 godzin (i wcale nie było tak, że właśnie to zrobiłam z przerwą tylko na sen), to hańba, że jest takie krótkie. Me dont like
    Eeenyłeej... Wiesz, że nie chwalę bez powodu.
    Zajebista robota Rejczel (mogę tak pisać? Czy zdradzam, za dużo?)!
    ~Luna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taktaktak, to ze dalam ci przeczytać to nie znaczy że jesteś tu szefem xd i no ej, nie jest az takie krótkie, toz to jakieś 200 stron w wordzie!
      Moje ego uroslo do niesamowitych rozmiarów :D dzięki, Luna! (Widze ze juz przestalas udawac, ze nie lubisz tego pseudonimu)

      Usuń
    2. To jedyny jaki mam :<
      Jestem za mało charaktrystyczna na pseudonim, więc biorę co dają.
      I spokojnie z tym ego, bo jeszcze zaczniesz mieć pewność siebie. A ona jest przereklamowana.
      ~ Luna

      Usuń
  7. Znowu wracam niczym notoryczny syn marnotrawny! Tym razem już niczego nie obiecuję, bo znowu przecenię swe możliwości i organizację czasu :')
    Z drugiej strony może to przez to, że wiedząc, że niedługo ta historia dobiegnie końca, specjalnie opóźniałam moment pożegnania się z nią xd Ale cóż, przynajmniej wróciłam, co? :D
    Dużo pewnie tutaj nie napiszę, nawet pomimo faktu, że komentuję dwa rozdziały za jednym zamachem (ach, to moje lenistwo). Cudowne jak zwykle, przysięgam, że co kilka zdań parskałam śmiechem (już zapomniałam przez te kilka miesięcy, jak świetny humor jest w tym opowiadaniu <3). Bardzo się cieszę, że (już prawie) wszystko się porozwiązywało bez problemów. Kilka razy łezka mi się zakręciła w oku, więc boję się, co będzie przy epilogu xd
    Czekam na wspólny biznes Lily i Harolda hahah Całe spotkanie na dworcu i późniejsze, rzekłabym wręcz, przesłuchanie Scorpiusa było mistrzowskie <3 Bohaterskie wyznanie Hugona mnie rozwaliło i było naprawdę kochane! Komentarze randomowych mugoli, groźby Rona, odważna deklaracja Malfoya i późniejsze licytowanie się Rona z Harrym na temat utraty "niewinności" sprawiły, że cały czas nie mogłam przestać się śmiać :D
    No i oczywiście to piękne zakończenie, przeprosiny Dracona i nagła akceptacja Scorpa przez Rona były cudowne <3
    Nie będę się oszukiwać, ten komentarz jest mierny (a powinien być lepszy!), a mi się spieszy do epilogu, ale chciałam choć ociupinkę wyrazić moją miłość i podziw dla tego opowiadania <3
    Więc, ten tego, lecę do epilogu <3
    Pozdrawiam <3
    ~Arya

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah, a ja jak zwykle cieszę się, że jesteś z powrotem! :D
      Cieszę sie, że te ostatnie rozdziały ci sie podobały, nawet po tej przerwie :D
      Muszę przyznać, że lubię te fragmenty z "przesłuchaniem" i końcówkę :D
      Draco oczywiście musiał na moment skraść brask reflektorów xd
      Dziękuję bardzo za miłe słowa <3

      Usuń

I jak wrażenia? :) Podziel się w komentarzu!

Najfajniejsi ludzie na świecie