Jeśli
Rose lub, jakby się nad tym zastanowić, ktokolwiek z ekipy wybierającej się w
góry miał jakieś obawy odnośnie kwestii organizacyjnych nadchodzącego wyjazdu,
nie było takiej potrzeby. Melody zajęła się każdym, najdrobniejszym szczegółem
tak szybko i sprawnie, że nawet tego nie zaważyli. Fakt, że żadne z nich nie miało
już żadnych powodów do zmartwień w tym temacie wyszedł na jaw, gdy kilka dni
temu siedzieli całą piątką w bibliotece.
–
Chyba powinniśmy zająć się organizacją wyjazdu – zaproponował Albus, unosząc
głowę znad podręcznika i pocierając skronie.
–
Co konkretnie masz na myśli? – spytała Melody.
–
No wiesz… – zaczął Scorpius. – Trzeba zarezerwować miejsce do spania, pomyśleć,
co będziemy tam robić…
Od
kłótni na lekcji obrony przed czarną magią, atmosfera pomiędzy Albusem i
Sorpiusem w ogóle nie wskazywała na to, żeby kiedykolwiek się posprzeczali.
Jasne, było trochę dziwnie, głównie dlatego, że prawie w ogóle się do siebie
nie odzywali, ale wychodziło im to tak naturalnie, jakby obje zawarli jakąś
niepisaną umowę milczenia, podczas której mają na coś czekać i wszystko
wskazywało na to, że żadnemu z nich to nie przeszkadza. Rose zastanawiała się,
co właściwie musiałoby się wydarzyć, żeby ich przyjaźń się kiedykolwiek
skończyła i czy wymordowanie rodziny jednego z nich przez drugiego byłoby
wystarczającym powodem.
–
Wszystko już załatwione – odparła Melody. – Zarezerwowałam pokoje w tym
miejscu, o którym mówił Albus, trzy dwuosobowe. Jako że żadne z nas nie
podchodziło jeszcze do egzaminu z teleportacji…
–
Ja podchodziłem – wtrącił dumnie Harold, unosząc do góry dłoń.
–
Racja, źle to ujęłam – powiedziała Mel, przewracając oczami. – Jako że żadne z
nas nie zdało jeszcze egzaminu z
teleportacji, musiałam pomyśleć o innym środku transportu. Skontaktowałam się z
moja mamą, która zamówiła nam w ministerstwie świstoklik. Pojedziemy do domu
razem z innymi uczniami wyjeżdżającymi na przerwę świąteczną, a świstoklik
będzie czekał na nas w oznaczonym miejscu na dworcu King’s Cross. Po wyjściu z
pociągu będziemy mięli jakieś piętnaście minut do startu. Nie wiem, co
dokładnie chcecie robić, kiedy już tam dojedziemy, więc zrobiłam odpowiednią
listę proponowanych rozrywek i mając ją na uwadze skomponowałam kolejną listę,
która zawiera rzeczy, jakie powinniście spakować. Każdy z was znajdzie swoją
kopię w szafce przy łóżku, w waszych sypialniach. – Powiedziała to wszystko,
nawet nie unosząc wzroku znad notatek, które właśnie przeglądała. – Jakieś
pytania?
–
Spytałbym, jak się dostałaś do naszych sypialni – powiedział powoli Harold,
wpatrując się w nią z przerażeniem. – Ale po namyśle stwierdzam, że jednak nie
chcę wiedzieć.
Melody
zignorowała tę uwagę.
–
Naprawdę, fajnie że chcieliście wziąć udział w organizacji – odparła, wpatrując
się we wszystkich z politowaniem. – Ale wiedziałam, że sama zrobię to lepiej i
przynajmniej będę mogła spokojnie spać. A wy, pytając o rezerwację pokoi na
cztery dni przed wyjazdem, tylko potwierdziliście moje obawy.
Rose
pomyślała, że nie jest jedyną która poczuła się jak dziecko zrugane przez
matkę, bo zobaczyła jak pozostali spuszczają ze wstydem głowy.
Dopiero
dzisiaj przypomniała sobie, że przecież wypadałoby przejrzeć tę słynną listę, o
której wspominała Mel, ale po uważnym przeczytaniu wszystkich podpunktów (a
było ich pięćdziesiąt siedem) z ulgą stwierdziła, że posiada wszystko, czego
szefowa od niej żąda.
–
Dokąd się wybierasz? – usłyszała za sobą. Odwróciła się i zobaczyła Scorpiusa,
podążającego niespiesznie w jej kierunku.
Znajdowali się aktualnie w Sali Wejściowej, gdzie parę metrów od niech stłoczyła
się większość uczniów, z powodu ostatniego w tym semestrze wypadu do Hogsmeade.
–
Do wioski – odparła Rose, czując, że się rumieni. Poważnie, zarumieniła się od
samego patrzenia na niego.
Czy można być bardziej żałosnym? Weź się
w garść, kobieto!
–
Z Mirandą – dodała, nie bardzo wiedząc po co. – Wybierałyśmy się gdzieś razem
od dłuższego czasu i w końcu nadarzyła się okazja.
Scorpius
uśmiechnął się dziwnie, jak zawsze, kiedy tylko wspominała o planowanym
spotkaniu z Mirandą Zabini.
–
W takim razie, baw się dobrze – powiedział wesoło.
Rose
westchnęła głęboko, próbując się uspokoić. Nie chciała zacząć na niego
krzyczeć.
–
Wyjaśnisz łaskawie, o co ci chodzi? – spytała grzecznie Rose.
–
Nie mam pojęcia, o czym mówisz – odparł, wzruszając niewinnie ramionami.
Rose
zacisnęła zęby i podeszła do niego w kilku szybkich krokach i wepchnęła go do
ciemnego korytarzyka przy sali, a następnie przyparła do ściany. Zaskoczyła tym
i jego i samą siebie, bo po chwili stała już tak blisko, że widziała dokładnie
szare plamki w jego srebrnych oczach, otoczonych ciemnymi rzęsami. Wyglądało to
tak, jakby ktoś porzucił tam stalowe opiłki. Musiała mocno zadzierać głowę,
żeby w nie spojrzeć.
Uświadomiła
sobie, że zaciska dłonie na jego koszuli, na wysokości piersi. Zerknęła na nie
i pomyślała, że pewnie w pierwszej chwili odruchowo próbowała złapać go za
kołnierz, ale był tak wysoki, że wyglądałoby to śmiesznie. Najwyraźniej jej
ciało wydedukowało to wszystko, bez kontaktu z jej umysłem.
Scorpius
z zaskoczenia aż otworzył lekko usta. Nie przypominał sobie sytuacji, kiedy to
Rose przyparła jego do muru.
–
Gadaj, Scorpius – wycedziła, bardzo zadowolona z faktu, że głos jej nie
zadrżał. – Albo miotnę w ciebie zaklęciem.
–
Aleś ty dzisiaj nerwowa – zauważył, uśmiechając się lekko. Przechylił głowę w
prawo a jasna grzywka opadła mu na oczy. Miał nieco przyspieszony oddech.
Rose
nie przegapiła szybkiego spojrzenia, które rzucił na jej usta, ale próbowała
zignorować mrowienie, które na nich poczuła. Jakby jej wargi same się
zorientowały, że na nie spojrzał i nagle za nim zatęskniły. Przerażały ją te
reakcje, które zachodziły w jej organizmie, kompletnie wymykając jej się spod
kontroli.
–
Zawsze jestem nerwowa – szepnęła. – Po prostu pokazuje to dopiero, gdy ktoś zaczyna
mnie denerwować.
Scorpius
uśmiechnął się szeroko, najwyraźniej zachwycony faktem, że ją denerwuje.
Przygryzł lekko wargę, a Rose przypomniała sobie, jak to ona ją przygryzła, w
Pokoju Życzeń. Uniosła wzrok z powrotem do jego oczu, a znaczące spojrzenie
podpowiedziało jej, że on również nie przegapił jej wzroku na swoich ustach.
Przyłapana
na gorącym uczynku.
–
Dlaczego uśmiechasz się dziwnie, ilekroć mówię o Mirandzie?
–
Bo Miranda jest lesbijką i bardzo jej się podobasz – wyjaśnił w końcu. – Bawiło
mnie, że idziesz na randkę, nie zdając sobie z tego sprawy, ale chyba jednak
powinnaś wiedzieć.
–
Och. – Puściła jego koszulę, ale się nie odsunęła. Jakaś dziwna, magnetyczna
siła powstrzymywała ją przed tym. – To… miłe.
–
Miłe? – Scorpius zmarszczył brwi. – Nie takiej reakcji się spodziewałem.
–
No cóż… – Rose, znając już wszystkie informacje, których się domagała, była
znacznie spokojniejsza. – Zawsze miło
cos takiego usłyszeć. Nie przywykłam do tego, że się komuś podobam.
Scorpius
mimowolnie wytrzeszczył na nią oczy.
–
Rose, z całym szacunkiem, ale czy ty jesteś ślepa? Naprawdę nie widzisz, w jaki
sposób patrzy na ciebie połowa facetów w tej szkole?
–
Faceci nie lubią rudych – zauważyła ze śmiechem, a Scorpius ogarnął wzrokiem
jej burzę dużych loków, z wyrazem niemego zachwytu w oczach.
–
Nie wiesz o czym mówisz. – Westchnął i przeczesał dłonią włosy. – Czy ja dobrze rozumiem? Masz zamiar dać
Mirandzie się wyrwać?
–
Nie. – Pokręciła głową. – Chodź z drugiej strony… Można by poeksperymentować,
prawda? Tak jak mówiłam, dobrze wiedzieć, że komuś się podobam.
–
Mnie się podobasz – powiedział z błyskiem w oku, znowu się uśmiechając. – Może
ze mną poeksperymentujesz?
Rose
zbyła to śmiechem, najwyraźniej myśląc, że chłopak żartuje.
–
Dzięki, ale zacznę od Mirandy. – powiedziała. – A ty zaczepiłeś mnie tylko
dlatego, że jesteś dziś naburmuszony, bo nie masz z kim iść do Hogsmeade –
zauważyła. – Albus i Mel idą na randkę, Harold próbuje wkupić się w łaski Cary
i namówić ją na wyjazd, a ja idę z Mirandą. Zostajesz na lodzie – dodała, a
gdzieś z tyłu jej głowy pojawiła się myśl, żeby go zaprosić, ale uznała, że
byłoby to nie fair wobec Mirandy, skoro ta najwyraźniej miała ochotę spędzić
ten dzień tylko z Rose.
–
Akurat się mylisz – powiedział, spoglądając na nią spod długich czarnych rzęs.
– Idę do Hogsmade z Adele Patil.
Jak
tylko Rose uświadomiła sobie, że wytrzeszcza z przerażeniem oczy, natychmiast
je zamknęła, na jedną sekundę.
–
Z tą Krukonką? – upewniła się, a Scorpius skinął głową, obserwując ją uważnie.
– To… świetnie.
Odwróciła
się na pięcie, nie bardzo rozumieją, co właściwie się z nią dzieje. Chciała
szybko stamtąd odejść, ale Scorpius złapał ją za ramie, zanim zdążyła zrobić
choćby jeden krok i odwrócił ja z powrotem w swoim kierunku.
–
Robimy razem projekt na Zielarstwo – wyjaśnił, uśmiechając się szeroko. – Oboje
wyjeżdżamy na ferie, więc chcieliśmy wszystko obgadać w ten ostatni dzień. Nie
masz się czym martwić, Rose.
–
Martwić? – spytała kpiąco, choć nie mogła powstrzymać westchnienia ulgi, które
wyrwało się z jej piersi. – Czym niby miałabym się martwić?
–
Nie wiem, Rose – powiedział, marszcząc brwi, udając przy tym bardzo
zaintrygowanego. – A czemu wyglądałaś, jakbyś się zmartwiła?
Rose
uznała, że naprawdę musi jak najszybciej stamtąd pójść, bo zaraz znowu zrobi
lub powie coś głupiego. Nadal znajdowali się bardzo blisko, a jej, jak zawsze,
zrobiło się gorąco. Delikatnie wydostała ramię spod jego zaciśniętych palców i
życzyła mu udanego wyjścia.
–
Jeszcze jedna rzecz – powiedział cicho Scorpius, patrząc na nią z dziwną
determinacją w oczach.
Już
po chwili, zanim Rose zarejestrowała, co właściwie się dzieje, Scorpius położył
dłonie po obu stronach jej twarzy, pochylił się i złożył na jej ustach
pocałunek.
Poczuła
się tak, jakby na każdym centymetrze jej ciała wybuchły fajerwerki. Zanim
zdążyła przegadać sprawę ze swoim ciałem, ono zareagowało samo. Oddała
pocałunek, zapominając jak się oddycha, ale Scorpius też wydawał się o tym nie
pamiętać, bo jego oddech kompletnie zgubił rytm. Położyła swoje dłonie na jego
palcach, które nadal obejmowały delikatnie jej twarz. Stanęła na palcach i
zadarła głowę…
A
potem pocałunek skończył się równie szybko jak się zaczął. Scorpius odsunął się
od niej, ale dalej dotykał jej policzków. Rose powoli osunęła się na pięty, ale
nie puściła jego dłoni. W korytarzu słychać było tylko ich przyspieszone
oddechy.
–
Co ty wyprawiasz? – wyszeptała, przymykając oczy i starając się uspokoić swoje
serce, które waliło tak szybko i głośno, jakby brało udział w wyścigu. Była
przekonana, że chłopak to słyszy.
–
Tęskniłem za nimi – wyjaśnił, również szeptem, przejeżdżając kciukiem po jej
dolnej wardze. – Wybacz mi tę zuchwałość, panno Weasley. Obiecuję, że nie będę
cię już dzisiaj niepokoił – dodał, uśmiechając się lekko, po czym w końcu ją
puścił.
Odszedł,
zostawiając ją z wyrazem czystego szoku na twarzy.
Jej
usta miały smak cynamonu.
Scorpius
jeszcze nigdy w życiu nie pragnął niczego tak bardzo jak wrócić tam i całować
ją tak długo, aż żadne z nich nie byłoby w stanie się wydusić słowa. Całować
jej usta, twarz, włosy, ramiona, szyję… całować każdy centymetr jej ciała.
Ale
przecież nawet tego krótkiego pocałunku nie planował, a co dopiero czegoś
więcej. Obiecał sobie, że będzie cierpliwy i miał zamiar tej obietnicy
dotrzymać. Tak bardzo się bał, że ją przestraszy.
Tylko
że tak trudno było mu się kontrolować w jej obecności, kiedy była tak blisko.
Nie miał pojęcia, co Rose tak naprawdę o nim myśli, ale jej usta, jej ciało
reagowały tak szybko, tak entuzjastycznie, tak namiętnie… Wiedział, że musiał
zakończyć ten „niewinny buziak” w odpowiednim momencie, bo jeśli czekałby
chwilę dłużej to w ogóle nie byłby w stanie nad sobą zapanować. A wtedy, kiedy
myśli Rose dogoniłyby czyny, ona by to zakończyła. Znowu.
Cierpliwość, Scorpius. Cierpliwość.
–
Hej, Score!
Odwrócił
się i zauważył biegnącego ku niemu Albusa. Nie był pewien, jaka jest aktualna
sytuacja między nimi, więc tylko skinął mu głową.
–
Co jest, Al?
–
Myślisz, że już nam przeszło? – zapytał rzeczowo brunet, spoglądając poważnie na
Scorpiusa.
–
Mnie na pewno. – Malfoy wzruszył ramionami. – Wiesz, że w rzeczywistości nie
utożsamiam się z tym, co wywrzaskiwałem, prawda?
–
Jasne, że wiem. – Albus machnął niedbale ręką. – Z reszta, to i tak była moja
wina, przepraszam. Powinienem nauczyć się trzymać gębę na kłódkę.
–
Przecież wiem, jaka z ciebie plotkara. To nie powinno było być dla mnie
zaskoczeniem – odparł blondyn, uśmiechając się lekko. – Kończymy tę szaradę? –
zapytał i wyciągnął dłoń w kierunku Albusa. Przyjaciel ochoczo ją uścisnął i
odetchnął z ulgą.
–
Co przegapiłem? – spytał, po czym oboje zaczęli iść w kierunku tłumu,
zbierającego się pod drzwiami.
–
Nic wielkiego. – Scorpius ponownie wzruszył ramionami. – Głównie się uczyłem,
żeby mieć wszystko z głowy przed wyjazdem, a dzisiaj opracowałem, wraz z
profesorem Higginsem plan mojej nauki do zaliczenia owutema z mugoloznawstwa. –
A pięć minut temu całowałem jak wariat
twoją kuzynkę, dodał w myślach, czując ukłucie wyrzutów sumienia. – A ty,
co robiłeś?
Nie masz powodu, żeby mu cokolwiek
mówić, przekonywał sam siebie. Nie ma sensu narażać się na gniew syna Zbawcy
Czarodziejskiego Świata, jeśli jeszcze nawet nie wiesz, czy cokolwiek
związanego z Rose wypali. Powiesz mu, jak już będzie o czym.
–
Och, nic wielkiego. Torturowałem się najgorszymi wyobrażeniami tego, jak może
się potoczyć randka z Melody – powiedział Albus, starając się zabrzmieć
nonszalancko. Nie wyszło.
–
Wnioskując po fakcie, że odpicowałeś się, jak szczur na otwarcie kanału,
zgaduję, że to dzisiaj? – pozwolił sobie zapytać Scorpius, choć przecież dobrze
znał odpowiedź.
Albus
spojrzał niepewnie na swoje ciemnozielone spodnie, jasną koszulę i kamizelkę, a
potem zerknął na Scorpiusa nie zmieniając wyrazu twarzy.
–
Jest dobrze? – zapytał z wahaniem. – Myślisz… Myślisz, że wybrałem dobre
spodnie?
–
No nie wiem. – Scorpius zmrużył oczy z udawaną powagą. – Te podkreślają zieleń
twoich oczu, ale za to w czarnych masz zabójczy tyłeczek.
–
Poważnie? – Albus wyraźnie się zmartwił.
Scorpius
spojrzał na niego jak na wariata i pokręcił głową, prychając z oburzeniem.
–
Czyś ty zwariował? Al, ja nawet nie wiem,
czy ty masz czarne spodnie, a co dopiero, jak wygląda w nich twój tyłek. Po
prostu próbuję ci zasugerować, żebyś mi nie zadawał takich pytań.
Albus
westchnął ciężko, najwyraźniej rozczarowany brakiem wsparcia, po czym
wymamrotał, że musi już lecieć. Scorpius życzył mu powodzenia, po czym oddalił
się w poszukiwaniu Adele Patil.
***
Rose
tak świetnie się bawiła, spędzając czas z Mirandą, że powoli zaczynała żałować,
iż jednak nie urodziła się lesbijką. Z kobietami wszystko wydawało się jakieś
prostsze.
Szybko
znalazły kilka wspólnych tematów, z którym chyba najczęściej przewijającym się
w rozmowach była sztuka. Gdy Rose napomknęła o swoim malowaniu, okazało się, że
Zabini pasjonuje się rzeźbiarstwem oraz wyrabianiem w glinie, zatem szybko
zaczęły nadawać na tej samej fali. Miranda opowiadała o swoich ulubionych
malarzach, a Rose z zapałem uzupełniała jej wypowiedzi. Ich gust nieco się
różnił, ale nie były to na tyle duże różnice, żeby zaczęły się o to sprzeczać.
Rose
uważała, że idzie jej całkiem nieźle i nawet jeśli mówi znacznie mniej niż jej
towarzyszka, to przynajmniej może sobie przyznać miano świetnego słuchacza.
Jednak sytuacja zmieniła się diametralnie, gdy znalazły się w gospodzie Pod
Trzema Miotłami. Kiedy tylko przekroczyły próg, Rose zauważyła Scorpiusa i
Adele, siedzących zaledwie dwa stoliki od tego, który wybrała dla nich Miranda.
Naprawdę
starała się myśleć tylko o tym, co mówi do niej Ślizgonka, ale było to bardzo
trudne. Malfoy i Patil rzeczywiście pochylali się nad jakimś pergaminem, w
otoczeniu kilku małych książeczek i wyglądali na skupionych, ale Rose i tak
niebywale przeszkadzało, że siedzą tak blisko siebie. Nie mogła nic poradzić na
to, że jej oczy nieustannie przeskakiwały do nich, puszczając mimo uszu radosne
trajkotanie Mirandy. Ledwo zarejestrowała, że wciśnięto jej do ręki kufel
kremowego piwa.
W
pewnym momencie, gdy Rose pozwoliła sobie zatrzymać na nich poirytowane
spojrzenie na kilka sekund za długo, Scorpius uniósł głowę. Najwyraźniej
wyczuł, że ktoś go obserwuje. Szybko odnalazł wzrokiem winowajcę, nie dając
Rose szansy na odwrócenie głowy. Wytrzymała jego spojrzenie i starała się
zapanować nad mimiką, ale nie była pewna, jak jej to wychodzi.
Przez
dłuższą chwilę wpatrywali się w siebie w milczeniu, po czym na twarz Scorpiusa
wpłynął ten leniwy, przekrzywiony uśmiech, w towarzystwie nieodłącznego dołeczka.
A następnie, pochylając lekko głowę, ale nadal nie spuszczając z Rose
badawczego spojrzenia, chwycił jeden z czarnych kosmyków Adele i założył jej za
ucho. Dziewczyna zarumieniła się i spojrzała na niego, wyraźnie zaskoczona.
Rose
zacisnęła zęby, a kufel w jej ręku eksplodował.
Zrobiło
się małe zamieszanie. Madame Rosmerta natychmiast zmaterializowała się przy ich
stole i posprzątała bałagan jednym machnięciem różdżki. Rose zasypała ją
przeprosinami, ale kobieta uśmiechała się tylko do niej radośnie, powtarzając,
że absolutnie nic się nie stało, napomykając coś o tym, że nie spodziewałaby
się takiej siły po Rose i jej drobnej posturze. Rose próbowała jakoś obrócić to
w żart, żeby nie wydało się, że napędzana furią magia po prostu jakoś się
wydostała bez jej kontroli.
–
Wiesz – powiedziała cicho Miranda, kiedy już wszystko się uspokoiło – My też
możemy wymyślić coś, żeby go zdenerwować. – Uśmiechnęła się do Rose i
sugestywnie uniosła brwi.
–
Nie wiem o czym…
–
Daj spokój, Rosie. – Brunetka przewróciła oczami. – Nie znam cię za dobrze, ale
Score’a owszem. I powiem ci, że subtelny to on nie jest. Napięcie seksualne
można by kroić nożem.
–
Mylisz się – powiedziała Rose ze śmiechem. – Dla niego po prostu… wszystko jest
zabawne. Ciągle.
–
Tak czy siak, nie zaszkodzi zbadać jego reakcję – zadecydowała Miranda. – Więc
jeśli masz ochotę wywołać trochę zazdrości, to jestem do twojej dyspozycji.
–
To naprawdę wielkoduszne z twojej strony, Miranda – odparła Rose, szczerząc
zęby. – Jednak chyba wolę facetów. Ale obiecuję, że jeśli kiedyś coś w tej
kwestii ulegnie zmianie to będziesz pierwsza na mojej liście – dodała, całkiem
szczerze.
***
Podróż
minęła im bardzo szybko. Wszystkim oprócz Rose, która, szczerze mówiąc,
porządnie się wynudziła, bo z jakiegoś powodu wszystkim zebrało się na spanie.
Na szczęście nie było takiej sytuacji, żeby została sam na sam ze Scorpiusem.
Ta, kiedy wszyscy wybrali się na poszukiwanie wózka z przekąskami i zostawili
ich dwoje w wagonie się nie liczyła, bo Scorpius drzemał wówczas w najlepsze.
Dla Rose to było bardzo stresujące piętnaście minut, bo siedziała jak na
szpilkach, w obawie, że chłopak się obudzi i znowu wyprowadzi ją w jakiś sposób
z równowagi.
Świstoklik
zabrał ich prosto pod pensjonat, gdzie Cara, Melody, Albus i Scorpius udali się
do recepcji, żeby odebrać klucze i przetransportować ich bagaże do pokoi. Rose
obserwowała, jak Albus znika w dużym, ale przytulnym budyneczku, stylizowanym
trochę na staroświecki dworek. Cały był biały, z czerwonym dachem, a wejście
zdobiły cztery kolumny. Wokół leżał śnieg, ale Rose podejrzewała, że latem
dworek jest otoczony zielenią i kwiatami.
–
Pamiętajcie, że to mugolski hotel – przypomniała im Melody, zanim się oddaliła
za Albusem. – Postarajcie się nie robić niczego, co mogłoby wyglądać podejrzanie,
okej?
–
Jasne – odparł Harold. On sam postanowił zaczekać na nich przed wejściem i
wypalić papierosa, a Rose zdecydowała się mu potowarzyszyć. Mieli wyruszyć na
zwiedzanie miasteczka, gdy tylko reszta wróci.
Melody
rzuciła im jeszcze jedno nieufne spojrzenie i pobiegła za pozostałymi.
–
Harold, co ty tak właściwie wyprawiasz? – zapytała Rose, wzdychając ciężko. –
Przecież nie paliłeś dwa tygodnie.
–
Zgadza się – odparł Harold. – Oto moja nagroda – dodał, wskazując na papierosa.
Rose
przygryzła wargę i zamyśliła się na chwilkę, jakby walcząc sama ze sobą, po
czym niechętnie wyciągnęła dłoń w kierunku przyjaciela.
–
Daj mi jednego.
Harold
uśmiechnął się z zadowoleniem i wyciągnął paczkę w jej kierunku.
–
Widzę, że wracamy do starych nawyków? – zagaił.
–
Wiesz, że pale tylko wtedy, kiedy jestem kłębkiem nerwów – powiedziała Rose,
przewracając oczami i odpaliła papierosa.
–
A teraz jesteś?
–
Nie – odpowiedziała, nieco zbyt szybko. – Powiedziałam, że ci potowarzyszę, a
nie da się towarzyszyć palącemu, bez palenia…
Milczeli
przez chwilę, a Rose powoli paliła swojego papierosa, rozmyślając nad tym, czy
bardziej ją to kręci ci obrzydza. Szybko poczuła znajomy nalot na języku i
uświadomiła sobie, że nie pozbędzie się go do końca dnia. To jej przypomniało,
dlaczego nigdy tak „na serio” nie dała się uwieść temu nałogowi.
Zastanawiała
się, jak długo jej włosy będą zalatywać dymem i czy pozostali coś poczują.
–
Wiesz, Rosie, lepiej by było, gdybyśmy się rozdzielili – zauważył Harold. – Ty
i tak nie będziesz jeździła na nartach, więc chyba nie ma sensu, żebyś łaziła z
nami po pobliskich stokach. Poza tym, dzisiaj chcemy je tylko pooglądać i
sprawdzić, który się dla nas nada najlepiej. A ktoś musi iść w stronę centrum
miasta, żeby kupić alkohol – dodał z uśmiechem. – To możesz być ty.
–
A jeśli okaże się, że to daleko? – spytała marudnie Rose. Choć z drugiej
strony, to był świetny sposób, żeby „wywietrzeć” po papierosie.
–
Skorzystasz z taksówki. Wiesz jak wyglądają? – upewnił się.
Rose
kiwnęła głową, po czym westchnęła ciężko.
–
Daj znać pozostałym – powiedziała i powoli zaczęła dreptać w stronę miasta.
***
–
Dokąd? – zapytał uśmiechnięty kierowca, gdy Rose wpakowała się na tylne
siedzenie samochodu, z torbami wyładowanymi szklanymi butelkami.
Podała
mu adres, starając się nie nawiązywać kontaktu wzrokowego.
I
tak rozpoczęła się najokropniejsza przejażdżka samochodem w jej życiu.
Rose
nienawidziła rozmów o niczym. Nieważne czy to był kierowca, barman, kasjerka w
sklepie czy ktoś, kto stoi przed nią w kolejce. Po prostu, gdy tylko ktoś
próbował z nią rozmawiać o bzdurach, które nikogo nie obchodzą, tylko dlatego,
że tego wymaga uprzejmość, Rose odczuwała fizyczny dyskomfort.
–
Skąd jesteś? – zapytał kierowca, zerkając na nią w lusterku.
–
Z Londynu – wymamrotała.
–
Ach, Londyn! – zachwycił się, jakby to była najlepsza rzecz, jaką w życiu
usłyszał. – To porządne miasto, prawda?
–
Co? – warknęła Rose, unosząc nieco głowę. Kierowca wydawał się niezrażony jej
wrogim nastawieniem.
–
Miałem tylko na myśli, że ponoć mieszkają tam porządni ludzie.
–
Eee… – zaczęła niepewnie, czując, że wnętrzności się jej skręcają. – To jedno z
największych miast w Europie, więc… ee… myślę, że znajdzie się tam sporo porządnych ludzi…
–
Kiedyś znałem dziewczynę z Londynu – pochwalił się.
Okej, wspaniale.
Rose
nie mogła zrozumieć, skąd ludziom się to bierze. Skąd w ludziach ta potrzeba,
żeby zawsze zbudować z drugim człowiekiem jakąś więź, której tam ewidentnie nie ma?
W
Londynie mieszkało ponad osiem milionów ludzi. A on chce wiedzieć czy Rose
przypadkiem nie zna dziewczyny, którą obcy kierowca taksówki kiedyś znał?
Więc
Rose ograniczyła swoją odpowiedź do niezręcznego uśmiechu i lekkiego kiwnięcia
głową.
–
Przeniosła się do Nottingham – dodał.
Rose
znowu się uśmiechnęła, mając nadzieję, że on w końcu przestanie mówić.
–
Ja jestem z Luton – kontynuował, nie doczekawszy się pytania Rose o jego
pochodzenie.
Próbując
jakoś wybrnąć z sytuacji, wyciągnęła ze swojego plecaczka biografię Salvadora
Dali, którą zaczęła czytać w pociągu i planowała udać, że zagłębia się w
lekturze, ale gdy tylko ją otworzyła, zrezygnowała z tego pomysłu. Postanowiła
zakończyć tę rozmowę w przyzwoity sposób, żeby nie wyjść na niemiłą,
zarozumiałą dziewuchę.
–
Przepraszam, ale jestem bardzo zmęczona i nie mam ochoty na pogawędkę o niczym
– powiedziała najmilszym tonem, jaki była w stanie z siebie wydusić.
–
Och, oczywiście. – kierowca machnął ręką. – Nie ma problemu. Wybacz, po prostu
lubię nawiązywać, głęboką, emocjonalną więź z moimi pasażerami.
Rose
nie odpowiedziała i na kilkanaście sekund zapadła cisza.
–
Czym się zajmujesz?
Głęboka emocjonalna więź. Okej.
–
Jeszcze się uczę. W szkole.
Oczywiście
nie zapytała czym on się zajmuje, oprócz prowadzenia taksówki, bo ją to nie
interesowało. Bo go nie znała.
Ale
to nie przeszkodziło mu w opowiedzeniu jej o swoim planie biznesowym. Nie miała
pojęcia, o czym tak dokładnie mówił, bo to wszystko były mugolskie sprawy,
mocno powiązane z komputerami czy telefonami, Rose wydawało się, że użył słowa
„aplikacja”, ale nie mogła być pewna. Miało to coś wspólnego z zamawianiem
usług w swoim telefonie, a ona przecież nawet nie wiedziała, że to możliwe.
Zrozumiała
tyle, że dzięki jego wynalazkowi, zamawiając opiekunkę do dziecka czy
hydraulika, poznalibyśmy najbardziej osobiste szczegóły z życia tej osoby.
Takie jak religia, rasa, seksualność, lata doświadczenia, zainteresowania,
pasje…
–
Zaraz zaraz – przerwała mu Rose, nie bardzo nadążając. – Po co mi potrzebna
czyjaś rasa czy religia?
–
Kto wie, może chciałabyś opiekunkę do dziecka, która jest… hiszpanką, a do tego
buddystką? – zapytał wesoło.
–
Ale jaki związek ma umiejętność upilnowania bachora z jej wyznaniem religijnym?
– burknęła Rose.
–
Znów wracamy do mojego pragnienia budowania emocjonalnej więzi – powiedział,
wyraźnie rozochocony. – Bo może się to skończyć tak, że zatrudnisz opiekunkę, a
jednocześnie poznasz swoją najlepszą przyjaciółkę!
Rose
zapadła się w fotel. Okej, świetnie.
Psychol.
–
To trochę przerażające, że ktoś zaznaczy cię w swoim telefonie i od razu będzie
o tobie wszystko wiedział – przyznała cicho. – Ja bym nie użyła czegoś takiego.
Taksówkarz
wyczuł jej wrogość i jak gdyby nigdy nic zmienił temat. Pytał kiedy
przyjechała, Rose przyznała, że dopiero co. Potem spytał czy jej się tu podoba,
Rose odparła, że owszem. A potem, mimo, że Rose go nie pytała, sam zaczął jej
opowiadać.
–
Wiesz co? Mnie też. Kocham to miasteczko. Kocham ludzi, kocham kulturę, kocham
krajobrazy…
Rose
miała wrażenie, że to co zrobił potem, działo się tylko w jej wyobraźni, ale w
głębi duszy wiedziała, że to było równie prawdziwe, jak ostry zapach miętowej
gumy do żucia unoszący się w aucie.
Nie
zatrzymując samochodu odwrócił się w jej kierunku. Całkowicie przekręcił głowę
do tyłu i spojrzał na Rose przez ramię. Wśród jadących samochodów, w centrum
miasta, z ludźmi, co chwila przebiegającymi przez jezdnie. Nawiązał z nią
niemożliwy do zerwania kontakt wzrokowy.
–
Kocham ciebie – powiedział, bez uśmiechu i bez mrugania.
A
potem wyciągnął dłoń i poklepał ją po kolanie.
Och. Świetnie. Zamorduje mnie.
Jeśli
chodziło o Rose, to jakikolwiek kontakt fizyczny pomiędzy nią a obcymi ludźmi
był dopuszczalny tylko pod warunkiem, że ten obcy człowiek byłby Uzdrowicielem.
Ewentualnie gdyby zapłaciła mu za jakikolwiek inny rodzaj usług wymagający od
nich kontaktu fizycznego.
Rose
w tym momencie zaczęła być świecie przekonana, że to jest dzień, w którym
umrze. Już sobie wyobrażała, jak ciągnie ja do lasu, podrzyna gardło i zakopuje
mokrą ziemią. Nie miała pojęcia, jakim cudem miałby pozbawić ją różdżki, ale to
w tej chwili nie było dla niej istotne.
Jakim cudem ja trafiłam do Gryffindoru?
Czy tiara była pijana, podczas naszej ceremonii?
W
końcu się odwrócił, pozostawiając ją na tylnym siedzeniu, skostniałą z
przerażenia.
Zaczęła
gorączkowo rozmyślać nad możliwością przesłania swoim przyjaciołom jakiejś
wiadomości w stylu „Jak nie będzie mnie za dziesięć minut to zacznijcie mnie
szukać”, ale nie miałaby jak wysłać patronusa w taki sposób, żeby Psychol tego
nie widział.
–
O, dla przykładu – powiedział nagle, bo Rose uświadomiła sobie, że od dłuższego
czasu nikt się nie odezwał. Zerknęła na wariata, który wskazywał palcem
jakiegoś faceta, przechodzącego przed nimi na przejściu dla pieszych. – Mógłbym
znaleźć jego kropkę na mapie, kliknąć w nią i już otrzymałbym wszystkie
informacje o tym człowieku. Wiedziałbym co lubi i czego nienawidzi.
–
Czy to nie jest trochę straszne? – zapytała Rose, licząc, że w ten sposób
odwróci jego uwagę od planowanego morderstwa. – Chciałby pan, żeby obcy
człowiek wiedział o panu wszystko?
–
Tak jest o wiele bezpieczniej – stwierdził. – Wiesz wszystko o człowieku zanim
go zatrudnisz.
A
potem znowu odwrócił się do niej podczas jazdy i wbił w nią wzrok.
–
Pomyśl tylko. Czy to nie wariactwo, że nie wiesz o mnie kompletnie nic, a właśnie
powierzyłaś mi swoje życie? – spytał, uśmiechając się upiornie.
Jak można coś takiego powiedzieć, ty
cholerny morderco?!
***
–
Rose, ty cholerna dzikusko – powiedziała Melody, przewracając oczami. – Facet
po prostu był miły i bardzo otwarty.
Kiedy
Rose wpadła do pensjonatu, jakby przygnało ją tam stado hipogryfów, zastała ich
w małym saloniku, znajdującym się na parterze. Było tam kilkanaście puchatych
foteli, małe stoliczki i kawiarenka.
Zajęło
im kilka minut, zanim uspokoili ją na tyle, że przestała dławić się powietrzem
przy akompaniamencie histerycznego szlochu i była w stanie opowiedzieć im o
przejażdżce taksówką. Podczas sprawozdania wciąż dygotała i czuła zimny pot na
karku.
–
On dotknął mojej nogi! – wrzasnęła
Rose, a kelner podniósł na nią zaskoczony wzrok. – I zażartował na temat faktu,
że ma we władaniu moje życie – dodała, już znacznie ciszej.
–
Rose, z tego co słyszymy, to naprawę mocno przesadzasz – przyznał Albus, a Cara
uśmiechnęła się do niej pocieszająco. Siedziała właśnie na kolanach Harolda i
popijała grzane wino. Wszystko wskazywało na to, że już całkiem się pogodzili.
–
Czyj to w ogóle był pomysł, żeby ją tam wysyłać samą? – zapytał stojący przy
kominku Scorpius, który wydawał się mocno poirytowany. – Przecież to Rose!
Jakby to była jakaś nowość, że nie radzi sobie z ludźmi. I jeszcze kazać jej
wracać z jakimś obcym typem!
–
Właśnie! – zgodziła się Rose i zanim zorientowała się co robi podskoczyła do
niego w dwóch krokach i wtuliła się w jego klatkę piersiową, jak mały kotek,
który w końcu znalazł kogoś, kto na niego nie krzyczy za obgryzanie butów.
Och, jaki on był wysoki, jaki umięśniony… – Czyj to był pomysł?! – pisnęła.
Scorpius
zaskoczony objął ją ramionami i uśmiechnął się, wtulając twarz w jej włosy.
–
Hej! – krzyknął Harold. – Niby jak miałem przewidzieć, że trafi na takiego,
przesadnie przyjacielskiego gościa?!
Rose
w końcu uświadomiła sobie w jakiej znalazła się pozycji i odskoczyła od
Scorpiusa. Jakimś cudem nikt nie zwrócił uwagi na ten szczególny pokaz
zażyłości. Rose opuściła głowę i pozwoliła aby rude loki zasłoniły jej
rumieńce.
–
Rozpocznijmy ferie – zaproponował Albus i poprosił kelnera o przyniesienie
sześciu szklanek.
______________________________
Cholera, długi wyszedł.
Mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba, całkiem
nieźle się go pisało… jak już udało się zacząć, bo to było najgorsze :P
Dziękuję wszystkim, za komentarze pod poprzednim!
Jak pewnie zauważyliście, po prawej dodałam shouta,
wiec jeśli ktoś ma jakiekolwiek pytania, albo po prostu cos do powiedzenia, to zapraszam
serdecznie, bo chętnie z wami pogadam. :)
Czekam na wasze opinie, gdyż każda raduje me serce!
Pozdrawiam i łapcie fanart ;*
Cudowny <3
OdpowiedzUsuńDziękuję ^^
UsuńŚwietny rozdział! Tylko dlaczego Scor założył włosy za ucho tej Krukonce? Uznał, ze wzbudzanie zazdrości w Rose bedzie dobrym pomysłem? na tym etapie zupełnie nie ma do tego powodu. Zdziwiło mnie, ze Weasley zapaliła, skoro zazwyczaj jest taka przeciwna...początkowo w scenie z taksówka Rose zdecydowanie przesadzała, ale pozniej...ten taksówkarz zdecydowanie przekroczył granice i nie dziwie sir jej, ze miała takie przemyślenia...! Ciesze sie, ze i u innych par sytuacja wyglada coraz lepiej. Najwyraźniej Harold powoli się ustatkowuje, a i Albus z M maja sie coraz lepiej. Podobał mi się sposob, w jaki Al i Scor zaczęli ponownie gadać ;) uwielbiam te męskie przyjaźnie, serio :) mam nadzieję, ze komuś uda się przekonać Rose do jaZdy na nartach :D to moze byc mega zabawne ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję! Raczej nie nazwałabym tego wzbudzaniem zazdrości, bardziej... badaniem reakcji? No cóż, z Rose trzeba porywać specyficznie, a nasi bohaterowie nie mogą być idealni. I to mówię tez w odniesieniu do Rose - właśnie o przesadę mu chodziło w scenie w taksowce, żeby trochę przybliżyć dziwactwo i niezrecznosc Ro. A Rose w poprzednich częściach odnosiła się do palenia raczej neutralnie, reszta przyjaciół była bardziej przeciwna ;D
UsuńMelbus ma się dobrze, z Haroldem i Cara jeszcze zobaczymy; D ja mam straszna słabość do męskich przyjaźni Xd
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam; *
Świetny rozdział ! :D Podoba mi się, że między Rose a Scorem dochodzi do częstszych zbliżeń. Ten pocałunek :3 ahhh, a to jak Rose wtuliła się w Scora było mega słodkie :) No i oczywiście eksplodujące piwo, super akcja fajnie, że takie coś wymyśliłaś bo widać jak Rose jest zazdrosna. Pozdrawiam i nie mogę się doczekać nast rozdziału ! Fajnie się zeszło bo właśnie dzisiaj zaczęłam ferie i pasuje mi to do opowieści :-P Bye
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się podobało! :D No Scorpi, jak to faceci, potrzebował jakiegoś potwierdzenia, że Rosie na niego leci xd Życzę udanych ferii! Pozdrawiam ;*
UsuńCzytam tego bloga od niedawna, ale jest naprawdę świetny i żałuję że tak późno zaczęłam. Zaglądam tu często i patrzę, czy nie ma nowego rozdziału. Te opowiadanie jest takie oryginalne i poprawia humor, a bohaterowie są lepiej wykreowani niż w książkach, które czytałam. Szkoda tylko, że (z tego co zauważyłam) rozdziały są ok. co dwa tygodnie, bo czytałabym więcej i więcej. Ten był świetny, w końcu ferie! Zostawiam tu ten komentarz i czekam na ciąg dalszy. :)
OdpowiedzUsuńSuper, że zaczęłaś czytać i że ci sie podoba <3 I bardzo mi miło, że uważasz moje opowiadanie za oryginalne, ze juz nie wspomnę o tej uwadze o bohaterach :) No tak, rozdziały niestety raczej nie będą sie pojawiać częściej, może czasem. Trzeba jakoś pogodzic bloga ze studiami, pracą i ogólnie życiem :c
UsuńDziękuję za komentarz i pozdrawiam!
Cudny rozdział *-* Scorse <3<3
OdpowiedzUsuńDoszło w końcu do spotkania z Mirandą(?) i szczerze to... tak sobie je wyobrażałam :) pogadały trochę i tyle
Kocham relację między Scorpiusem, a Rose ^^ tak niby nic, a jednak coś*-* i scena w Trzech miotłach ^^
No i oczekiwane wolne!!! Mam nadzieję, że będzie się działo :)) i ogólnie między znajomymi i między "parami" :D
Przepraszam za taaką nieobecność!!! Ale były święta, potem sylwester, początek nowego roku poświęciłam na naukę, teraz przygotowywałam się na studniówkę(:")), miałam ferie i całe dwa tygonie nie było mnie w domu. Dziś wchodzę na twojego bloga, a tu dwa rozdziały i miniaturka, idealnie *-* akurat na ostatnie chwile odpoczynku :\
Życzę duuuużo weny (pisz szybko ^^) i pozdrawiam
*KP
Dziękuję ;D
UsuńDobrze powiedziane, niby nic a jednak coś Xd
Obiecuję ze na wyjeździe będzie się działo, przede wszystkim między Scorpiusem i Rose, ale również Melbus będzie miał ważne momenty Xd
Nie ma sprawy, ważne że komentujesz a ja się cieszę że wrocilas ;D za każdym razem jak ktoś znika, to się martwię ze opowiadanie coraz gorsze a potem mam taką miła niespodzianke Xd i mam nadzieje ze studniówka się udała!
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam; *
Powiem szczerze, że najbardziej zachwyciła mnie chyba scena, gdy Rose jak kotka wtuliła się w Scorpiusa po przygodzie z taksówką ;) To było takie urocze, chociaż jestem w szoku, że nikt nie zwrócił na to uwagi, a już szczególnie Melody xd Scena z wybuchającym kuflem świetna, uwielbiam takie sceny zazdrości :D Żałuję, że Rose jednak trochę nie poeksperymentowała z Mirandą, to byłoby ciekawe XD Mogłaby to zrobić dla beki, a mina i reakcja Scorpiusa pewnie byłaby bezcenna haha <3 Mam nadzieję, że w następnym rozdziale wszyscy się porządnie schleją i będzie się działo :D :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ciesze się ze i się podobało; ) cóż, Mel jest chyba zbyt skupiona na własnych zawirowania uczuciowych + Scorose jednak się przyjaźnią, wiec może nie jest to AŻ TAK dziwne :D
UsuńTez mi przeszło przez myśl że Rose i Miranda powinny poeksperymentować, ale nie chciałam nikogo zgorszyć Xd
Hahaha zobaczymy, jak to będzie z tym chlaniem; D dziękuję za komentarz i pozdrawiam ;*
Nadrobiiiłam. xD
OdpowiedzUsuńNie wiem jak, ale mi się udało. Teraz już będę na bieżąco, przynajmniej taki mam plan. :D
Ogólnie tak bardzo lubię tę historię. Jest taka lekka, opowiada po prostu o nastolatkach ich perypetiach. I zawsze przynajmniej raz, czytając któryś rozdział się uśmiechnę. :)
Rose mnie rozwala za każdym razem jak jest ze Scorpiusem. Serio. Niby ją denerwuje, niby jej nie zależy, ale gdy tylko ją całuje to od razu jest szczęśliwa, albo jak był z tą jakąś krukonką. Ech, Rose. Zakochana i tego najwyraźniej nie wie. :D
Ale, kurde, gdyby Rose z Mirandą coś na boku pokręciła, żeby wkurzyć Scorpio. Jeny, już widzę jego minę. xD
A ta kłótnia Albusa i Scorpio wyglądała nieprzyjemnie, ale wiedziałam, że oni to się dogadają. Ich przyjaźń jest naprawdę trwała. :)
Czekam kochana na kolejny rozdział. <3
Brawo :D
UsuńCiesze się bardzo ze ci się podoba ;) No cóż, Rose jest jaka jest :D niby taka mądra, ale że jest zakochana to się nie skapnie ^^
Widzę ze sporo osób liczyło na to, że Rose pokręci z Mirandą Xd
Dziękuję bardzo za komentarz i pozdrawiam <3
Och, że też wcześniej tego nie zauważyłam!
OdpowiedzUsuńMelody... poukładana i dbająca o każdy szczegół, bo wie, że przyjaciele to spaprają... czyż nie mamy tu do czynienia z charakterem Monici z "Przyjaciół". WI ogólnie widzę małe przebłyski... jak np. jak Scorpius zataja przed Albusem, że całował się z Rose... że chce najpierw przekonać się, czy coś z tego wyjdzie... zupełnie jak w przypadku Monici i Chandlera :) Ok, może zbyt mocno przesadzam? Widzę te skojarzenia, bo ostatnio gdy chorowałam, włączyłam sobie "Przyjaciół" dla rozluźnienia i widzę teraz wszędzie jakieś skojarzenia :D
Cieszę się, że złość Scora i Ala przeszła tak szybko i już zapomnieli, o czym się pokłócili. No i w końcu Rose dowiedziała się o Mirandzie i aż zaskoczyło mnie to, jak to świetnie przyjęła :) I że poszła z nią na "randkę" i spędziła z nią miły dzień :)
I ferie się zaczęły. A Rose już pierwszego dnia dała się namówić na emocjonującą pogawędkę z taksówkarzem :) I serio, Harlodzie, musiałeś ją wysyłać samą w tę podróż? Tak, popieram całkowicie słowa Scorpiusa :)
"– Tęskniłem za nimi – wyjaśnił, również szeptem, przejeżdżając kciukiem po jej dolnej wardze. – Wybacz mi tę zuchwałość panno Weasley. Obiecuję, że nie będę cię już dzisiaj niepokoił – dodał, uśmiechając się lekko, po czym w końcu ją puścił." - ten fragment mnie rozczulił, naprawdę :* <3 Chcę jak najwięcej takich scenek Rose i Scorpiusa :D
Och, i jeszcze jedno, bo bym zapomniała...
Albus w kamizelce? Ach, rozpływam się :*:*
Tak, przy Melody oczywiście inspirowałam się w dużej mierze Monicą, ale trochę też sobą :D Jeśli chodzi o Scora to akurat w ten sposób o tym nie myślałam, ale masz rację, że cała ta sytuacja kuzynka tudzież siostra najlepszego kumpla może być tożsama :D Ogólnie ja przyjaciół naparzam codziennie, ciągle od nowa, więc cieżko mi do nich nie nawiązywać, gdy są juz tak wdrukowani w mój mózg xd Jak miło mieć wśród czytelników innego fana :D
UsuńHah, Będzie więcej scenek Rose i Scorpiusa ^^
Przyjaciele to mój ulubiony serial. Uważam go za kultowy serial i nawet napisałam o nim krótką recenzję na moim blogu - napisałam krótką, bo nie ma takich słów, aby w pełni przekazać, jak bardzo kocham ten serial :) Dlatego i ja cieszę się, że ktoś również uwielbia ten serial :)
UsuńOj babunciu... Ależ to jest słodkie (chociaż bardzo nie lubię tego słowa), jak oni na siebie reagują. Scorpius zwala mnie z nóg (i nie tylko mnie), Rose tradycyjnie wykazuje się nieprzeciętną odwagą, a i Harolda da się lubić. Trzeba przyznać, że ten przykład przyjaznego kierowcy był zdecydowanie ekstremalny, sama bym się nieco zaniepokoiła... tylko troszkę, oczywiście, tylko troszkę... Przeczytałam rozdział migiem, nawet nie zauważając jego pokaźniejszej długości. Dobrnęłam do końca z myślą "To już?". Nie muszę chyba dodawać, że Twoje notki zawsze wciągają mnie bez reszty.
OdpowiedzUsuńMocy życzę, przede wszystkim Mocy
Vi
Scorpius tak juz chyba ma, że zwala z nóg :D Tak, Rose troche spanikowała, w końcu w tym rozdziale skonfrontowałam ją właściwie z jej całkowitym przeciwieństwem :) Ja z pewnością też bym spanikowała. Cieszę się bardzo, ze notki cie wciągają!
UsuńRównież życzę Mocy :)
"Scorpius uśmiechnął się dziwnie, jak zawsze, kiedy tylko wspominała o planowanym spotkaniu z Mirandą Zabini.
OdpowiedzUsuń– W takim razie, baw się dobrze – powiedział wesoło." - Hehe, chyba wie o friendzonie Mirandy xd (Chyba że pomyliłam bohaterów xd Miranda to ta jego koleżanka, która kiedyś zachwycała się figurą Rose, co nie? :D)
"Scorpius z zaskoczenia aż otworzył lekko usta. Nie przypominał sobie sytuacji, kiedy to Rose przyparła jego do muru." - ale odwrotnie to już tak, co Scorpius? *sugestywny uśmieszek* xddd
"– Rose, z całym szacunkiem, ale czy ty jesteś ślepa? Naprawdę nie widzisz, w jaki sposób patrzy na ciebie połowa facetów w tej szkole?" "łącznie ze mną. - dopowiedział w myślach Scorpius" xddd
Tak teraz czytam dalej i dobrze skojarzyłam Mirandę! Jednak nie jest ze mną AŻ tak źle hahah
"– Mnie się podobasz – powiedział z błyskiem w oku, znowu się uśmiechając. – Może ze mną poeksperymentujesz?" - Oj Scorpiusie, nieładnie tak :D
"Wybacz mi tę zuchwałość panno Weasley." - Nie mam pewności, ale czy nie powinno być przecinka, przed "panno"?
"– No nie wiem. – Scorpius zmrużył oczy z udawaną powagą. – Te podkreślają zieleń twoich oczu, ale za to w czarnych masz zabójczy tyłeczek." - Hahahahahahahahahahahahaha Fani Scorbusa mdleją za 3...2...1 xd
"Rose tak świetnie się bawiła, spędzając czas z Mirandą, że powoli zaczynała żałować iż jednak nie urodziła się lesbijką. Z kobietami wszystko wydawało się jakieś prostsze." - przecinek przed "iż"?
"Naprawdę starała się myśleć tylko i wyłącznie o tym, co mówi do niej Ślizgonka, ale było to bardzo trudne." - Wszystkim to powtarzam xd - sformułowanie "tylko i wyłącznie" jest niepoprawne, mówimy albo "tylko", albo "wyłącznie" ;)
"Rose zasypała ją przeprosinami, ale kobieta uśmiechała się tylko do niej radośnie, powtarzając, że absolutnie nic się nie stało, napomykając coś o tym, ze nie spodziewałaby się takiej siły po Rose i jej drobnej posturze." - *że
"– Da spokój, Rosie. – Brunetka przewróciła oczami. – Nie wiem cię za dobrze, ale znam Score’a. I powiem ci, że subtelny to on nie jest. Napięcie seksualne można by kroić nożem." - *Daj,
*"znam" zamiast "nie wiem cię za dobrze", wtedy co prawda będzie powtórzenie, ale może wymyślisz jakiś synonim? :D
"Nieważne czy to był kierowca, barman, kasjerka w sklepie czy ktoś, kto soi przed nią w kolejce. " - *stoi
"– Przepraszam, ale jestem bardzo zmęczona i nie mam ochoty na pogawędkę o niczym – powiedziała najmilszym tonem, jaki była w stanie z siebie wydusić." - doprawdy, milutko xddd– "Kocham ciebie – powiedział, bez uśmiechu i bez mrugania." - o borze zielony! Jak dla mnie to Rose nie przesadzała. Kurde, gdyby nie to zdanie i żart o powierzeniu życia, to bym się nie martwiła, no ale w takim przypadku... Btw, kiedyś czytałam (co prawda na bezużytecznej, ale ciii xd), że jeśli ktoś patrzy się komuś dłużej prosto w oczy bez mrugania to albo chce z nim uprawiać seks, albo zabić, so... Scena w taksówce MOCNO mnie zaniepokoiła xd
A przytulas przy kominku całkowicie mnie roztopił <3 Tak samo zresztą jak wszystkie ich wspólne sceny w tym rozdziale, z pocałunkiem na czele <3 I scena w Trzech Miotłach :3
Ogólnie podobała mi się też "randka" Mirandy i Rose. Taka fajna atmosfera, a i Rose przyda się przyjaciółka pokroju Mirandy (!która w dodatku ma dostęp do Malfoya!) xddd
Fajnie, że Harold ugadał Carę ;D Czy wspominałam już, że go uwielbiam? ;D Jak w sumie większość ważniejszych męskich bohaterów w twoim opowiadaniu xd
Pozdrawiam i życzę weny!
~Arya ;)
Hahah, cieszę sie, że jeszcze kojarzysz bohaterów drugoplanowych po takiej przerwie :D
UsuńA co do tego fragmentu o fanach Scorbusa, to publikuję opko również na wattpadzie i tam mi się zdarzyło już kilka takich reakcji na ten fragment :D
i dzieki za "tylko i wyłącznie", nie miałam pojęcia, że to jest niepoprawne! I za pozostałe błedy oczywiscie też :D
Tak, ja na miejscu Rose też bym spanikowała :D To chyba znaczy, że udało sie ją napisać jak jak planowałam :P
Cieszę sie, że podobała ci sie "randka" dziewczyn i scorose'owe fragmenty ;p Dziękuję pięknie za opinię i pozdrawiam! ;*
Uuuuu, ktoś tu jest zazdrosny! I to nawet bardzo, a Scor najwidoczniej umie to wykorzystywać, mały lisek chytrusek! I bardzo dobrze Rose, bardzo dobrze. Podziwiam cierpliwość Scorpiusa, mnie by z taka Rose szybko szlag trafił chyba. Ogolnie podoba mi sie wplatanie co jakis czas nałogu Harolda i prób rzucania :D No nie ma chłopak silnej woli.
OdpowiedzUsuńJak zaczepiają mnie obcy ludzie, tez juz widze siebie martwa w jakims rowie... Nie jest to szczególnie pomocne w nawiązywaniu kontaktów.
No i czas najwyższy, żeby ta zazdrość z niej wylazła :D Scor taki cholerny spryciarz xd Tak, jest bardzo cierpliwy, a będzie jeszcze bardziej. Mnie też by na jego miejscu już cholera wzięła :D
UsuńBardzo lubię nawiązywać do Harolda i jego nałogu, więc miło, że się to przyjmuje ^^